"Kocham" włoskie urzędy

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 68
poprzednia |
Postanowiłam podzielić się z wami moją nabytą "miłością" do włoskich urzędników...
Jakiś czas temu wymyśliłam sobie, że pobierzemy się z mym amore w słonecznej Italii. Przygotowania do ślubu ruszyły pełną parą, wszystko już prawie było ustalone, pozostawały tylko słynne "pubblicazioni" żeby postawić kropkę nad i. Zgromadziwszy wszystkie niezbędne mi dokumenty tj. nulla osta przetłamaczone przez konsulat udaliśmy się na umówione spotkanie z panią z comune...Pań siedzących przy biureczkach było sztuk 3, zwróciliśmy się więc do pierwszej lepszej, która wyglądała w miarę inteligentnie...Inteligenta pani wklepała do komputera dane osobowe mego przyszłego męża przy moich nieco się zawahała, wlepiła we mnie oczka i zapytała czy ja aby nie cudzoziemka. Odpowiedziałam, że a i owszem cudzoziemka, a w dodatku polka na co pani przewróciła oczkami i oznajmiła, że w związku z nową ustawą jaka weszła w życie na początku sierpnia 2009 cudzoziemiec chcący wstąpić w związek małżeński na terytorium włoskim musi przedstawić tzw" dichiarazione di presenza" lub pieczątkę Schengen w paszporcie. Nadal pełna optymizmu poprosłam panią o pokazanie mi tej ustawy. Być może moja znajomość języka włoskiego nie umożliwia mi pisania w tym języku powieści naukowych, ale co nieco w tym języku rozumiem i co nieco nim władam dlatego też po przeczytaniu ustawy postanowiłam uświadomić panią, iż dotyczy ona tylko i wyłącznie obywateli z poza UE a Polonia to już od dawna państwo członkowskie. Pani pokręciła łebkiem, zamachała łapkami i oświadczyła, że nie, absolutnie ta ustawa dotyczy wszystkich cudzoziemców i jeśli chcą oni dokonać pubblicazioni muszą przedstawić pieczęć Schengen w paszporcie. Na nic zdało się uświadamianie pani, że obowiązku posiadania paszportu dla obywateli UE nie ma, a jesli nawet go mam to nikt mi już pieczęci Schengen na lotnisku w paszport nie wali, nawet choćbym płakała i prosiła...Wobec czego pani uznała, ze jesli nie mam pieczątki w paszporcie muszę wyrobić sobie dichiarazione di presenza w Kwesturze i z tą deklaracją przyjść do niej następnego dnia. No dobra, pomyślałam..władza rząda władza mieć musi i udałam się do Kwestury. W kwesturze lotny umysłem carabiniere na moje pytanie gdzie taką dichiarazione mogę dostać machnał ręką w kierunku dziedzińca i kazał czekać. Na dziedzińcu w towarzystwie senegalczyków, chińczyków, arabów, marokańczyków, w otoczeniu pełnych śmieci kontenerów, w 40 stopniowym upale miałam czekać aż ktoś mnie zawoła. W ciągu 2 godzin nikt po nikogo nie wyszedł, nikt nikogo nie zawołał, zaschło mi tylko w gębie. Zdesperowana opuściłam kwesturę i stwierdziłam, że przenoszę cały śłub do Polski! Na szczęście mój teść wpadł na pomysł wykonania kilku telefonów. Okazało się, że kuzyn wujka znajomego poznał kiedyś na plaży komisarza głownego miasta X, który z kolei przyjaźnił się z kwestorem...Tą drogą dotarłam do pana kwestora miasta X, rzuciłam mu na stół ustawę, pan kwestor przeczytał, potwierdził mą tezę, iż pani z ufficio pubblicazioni to analfabetka ale z dwojga złego postanowił mi podbić tę nieszczęsną dichiarazione di presenza. W poniedziałek wróciłam do mojej ulubionej pani, pokazałam, że mam dichiarazione, na co pani odparła, iż z wakacji wrócił już jej szef, dzięki czemu mogła się z nim skonsultować i razem ustalili, iż dichiarazione di presenza nie jest mi już potrzebna.. Resztę faktów pominę z uwagi na dramatyczny przebieg wydarzeń...Podsumuję tylko, iż pubblicazioni zostały wywieszone...mogę się łaskawie w tym rasistowskim kraju pobrać...Przestrzegam jednak wszystkich przed ignorancją i głupotą co po niektórych urzędników...
Zakochałam się w twojej narracji. :)))))
coz perypetie ze slubem znane sa nam znakomicie, a ignorancja urzedniczek jak widac jest wszedzie taka sama i nie pomaga nawet uzbrojenie sie w przepisy.Zlosliwie utrudniaja , jak moga.A w pobliskim Talsano urzednik uparl sie przy przyniesieniu permesso di soggiorno, ktorego rzcz jasna mlodzi nie mogli dostarczyc i slub w rezultacie sie NIE ODBYL!Pan mlody wniosl natomiast o odszkodowanie za poniesione wydatki...Bardzo jestem ciekawa jak sie to wszystko skonczy,bo na argument o wydatkach nam powiedziano, ze za to oni niestety oni nie odpowiadaja bo najpierw sie zalatwia sprawy urzedowe a potem dopiero decyduje sie na poniesienie wydatkow.Tylko ciekawe jak, kiedy np, restauracje zamawia sie nawet z dwuletnim wyprzeddzeniem..
Nie wiem tylko co ma wspolnego powyzsza sytuacja z rasizmem, ale to na marginesie.
Tu mozna poczytac o Talsano:
http://www.lagazzettadelmezzogiorno.it/GdM_dallapuglia_NOTIZIA_01.php?IDNotizia=267602&IDCategoria=1
Rozkoszna ta Twoja przypowieść ;) Przeczytałam dwa razy :)
A z rasizmem to ta moja historia trochę ma wspólnego...nie chciałam się rozpisywać ale jeśli kogoś uraziłam to wyraże się bardziej szczegółowo. Otóż w momencie gdy wybiegłam z kwestury z pianą na ustach i z jednym wielkim przyrzeczeniem, że już tam więcej nie wrócę i posadziłam swój tyłek na ławce w parku, chlipając i gadając do siebie, mój przyszły włoski małżonek przerażony faktem, iż oto odzywa się w jego narzeczonej " wanda co to niemca nie chciała" i pragnie odwołać ślub i do rzeki skoczyć, udał się z powrotem do kwestury. W wejściu głównym spotkał tego samego lotnego umysłem carabiniere i w momencie gdy objawił mu swoją włoską carta d'identita, carabiniere przemówił ludzkim głosem. Zrozumiałam zatem mechanizm funkcjonowania umysłu owego carabiniere- cudzoziemiec- won na dziedziniec i czekać, włoch- wymagać wyjaśnień. Pani w ufficio publicazioni z kolei na moje zapytanie, czy postanowiła mnie tak potraktować, bo jestem z Polski odpowiedziała, że nie absolutnie Francuzowi, Niemcowi też by kazała wyronić dichiarazione di presenza, więc dla mnie to też niejako przejaw rasizmu. Wiem, że w tym momencie dokonałam uogólnienia, może nie powinnam była napisać o rasistowskim kraju, bo nie cały taki jest...no coż powiedzmy, że akurat w tym dniu napotkałam na ludzi, którzy jak to mawiała moja babcia, mieli ograniczone horyzonty...
Wracając jeszcze do tej cholernej dichiarazione di presenza...Absurd sytuacji podreśla fakt, iż we Włoszech średnio spędzam 45 dni w roku więc moja dichiarazone di presenza dla mnie może spełnić tą samą funkcję co papier toaletowy...
Malo znasz jeszcze Wlochy i myslisz, ze w urzedzie wystarczy pokazac wloski dowod osobisty / ten z prawem do wyjazdu, nie ten, ktory maja np. Polacy / i drzwi i umysly uzrednikow stoja otworem. Wkrotce przekonasz sie, ze tak nie jest. Moim zdaniem / pomijajac biurokracje, ktora gnebi po trochu wszystkich / Wlochy i Wlosi sa zwykle cudzoziemcom przychylni / niestety az do przesady, ale to tez odkryjesz z czasem /.
Nie popelniaj bledu, ktory zalewa to forum: Polska i Polacy cacy, Wlochy i Wlosi be. Tak nie jest. My po prostu malo wiemy o tym, jak traktujemy cudzoziemcow w Polsce. Pomijam fakt, ze nawet w Warszawie ich obecnosc jest prawie niewidoczna w odroznieniu od Wloch / od Rzymu poczynajac na malej miescinie konczac /. Przyklad sprzed lat: chyba Gazeta Wyborcza opublikowala przed laty list Wloszki, zony Polaka mieskzjacej na stale w Polsce, ktorej szpital odmowil bezplatnego porodu w szpitalu. We Wloszech za darmo moze urodzic kazda kobieta: nawet ta, kota nie przebywa tu legalnie. Tak jest od lat: przynajmniej odkad ja mieszkam we Wloszech.
Nie mysl, ze ja nie narzekam na biurokracje wloska. Np. ostatnio kazda moja wizyta w Urzedzie Stanu Cywilnego odbywa sie w atmosferze starcia.
eh urzekła mnie Twoja historia:)...cała prawda:)
Nie sądzę, że jak pokażę w urzędzie włoski dowód to wszystko stanie przede mna otworem...Zdaję sobie sprawę, że nie tylko my Polacy mamy problem z załatwieniem czegokolwiek we włoskim urzędzie.Ciasne umysły i złośliwość ludzka jest wszędzie i dotyka każdego. Zaznaczam jednak, że moja historia dotyczy wyjątkowej sytuacji, która akurat opiera sie na nowej circolare ministra Maroni, która nieco trąca o rasizm. W tej wyjątkowej sytuacji akurat włoski dokument pomógł mojemu narzeczonemu uzyskać trochę więcej informacji niż mój polski paszport. Chce wierzyć, że akurat w tym dniu spotkałam nie tą babę co trzeba i nie tego carabiniere. Przeraża mnie jednak fakt, iż również moja historia wydarzyła się w Puglii...
tak sobie piszesz i piszesz o tym , ze rasizm i to i tamto, a takie nieszczesne zdania wypisujesz ...
"Na dziedzińcu w towarzystwie senegalczyków, chińczyków, arabów, marokańczyków, w otoczeniu pełnych śmieci kontenerów, w 40 stopniowym upale miałam czekać aż ktoś mnie zawoła."
????????????????
A co, czy nie może się zdarzyć, że ktoś siedzi w upale, w otoczeniu kontenerów ze śmieciami i wśród osób o tej narodowości?

Musiałoby być czysto i chłodno, żeby wypadało powiedzieć, kto to był?
"quasi" wiesz dobrze , ze nie o to chodzi ...
z tego zdania wynika ( przynajmniej tak ja to odczytuje), ze nie odpowiadalo jej ani otoczenie, ani pogoda, ani towarzystwo
ja przyznam, ze tez tak to odebralam, jakby dziewczynie nie podpasowalo towarzycho przy tym smietniku ;) moze sie myle, ale mialam wrazenie, ze pisanie kto tez sie tam znalazl w tej smietnikowej smietance mialo na celu nadanie jeszcze wiekszego dramatyzmu calej sytuacji, no bo ja-pani polka z takimi indywiduami musialam czekac, zamiast zostac potraktowana ze wszystkimi naleznymi mi honorami, bez kolejki, z napojami chlodzacymi, etc,etc, ale to tylko moje wrazenie :)
A co z tego, jeżeli jej nie odpowiadało? Nie mogło?
A tak swoja droga to juz nie pierwszy raz.gdy to krolewna biega po urzedach by wszystko pozalatwiac do slubu a pan amore(oczywiscie italiano) czeka i rozklada rece ze nie rozumie dlaczego tak sie dzieje.Jak by byl naprawde napalony to by sam biegal lub pomagal jak to tylko mozliwe.Pewnie sokoly sloneczne siedza przy stole i placza tak bardzo slodko.A te ich piekne oczy zalzawione o ktorych tak dziewczyny czesto pisza.Oczy jak niezapominajki,dwie piekne iskierki nie zapomne ich nigdy :)
Trudno, jestem dzisiaj zmeczony i ide spac i sie przespie z tymi problemami.
Jutro zobacze co wymyslilyscie,powodzenia w tworczosci.Dobranoc
moze jej przeszkadzac co jej sie tylko podoba. moim zdaniem zestawienie tych dwoch zdan jest zastanawiajace ...
1.
Na dziedzińcu w towarzystwie senegalczyków, chińczyków, arabów, marokańczyków, w otoczeniu pełnych śmieci kontenerów, w 40 stopniowym upale miałam czekać aż ktoś mnie zawoła.
2.
"mogę się łaskawie w tym rasistowskim kraju pobrać"

kropka
Dlaczego zastanawiające?
Przebywanie w upale w tłumie ludzi, którzy wcale nie muszą pachnieć na przykład, to nie jest rasizm.
Inna sprawa, że jakaś biurwa idiotka, czy kretyn karabinier też nie są rasistami, to po prostu durnie i tyle.
>>>A tak swoja droga to juz nie pierwszy raz....<

A, który raz?;))
oczywiscie, ze moglo jej nieodpowiadac, ale niech w takim razie nie gada, ze ktos ja potraktawal jak ta gorsza, skoro 5 minut wczesniej zrobila to samo
bo w kazdym biurze jest 3 pracownikow ktorzy nic nie wiedza i jest kierownik ktory cos wie ,wiec jak nie ma kierownika to juz nikt nic nie wie,w polsce jest podobna sytuacja tylko kierownikow jest wiecej,
A, jak ona potraktowała tamtych Chinoli? Siedziała nawet razem z nimi.
mogla np. napisac , ze stala w dlugiej kolejce w upale i smrodzie. OK !!!
rozumiem, ze wymienila narodowosci tylko tak dla kroniki ... ?
Dlaczego chcecie sugerować jej, co miała pisać?
A, jeżeli część tego smrodu była emitowana przez towarzyszy w staniu?
rozumiem , ze szukasz zaczepki :))

oczywiscie nic nie sugeruje
Nie szukam zaczepki, tylko staram się (nieskutecznie) zrozumieć waszą polityczno-poprawnościową leciutką histerię.;)
moim zdaniem napisala tak, bo chiala miedzy wierszami dac do zrozumienia z jakimi mendami przyszlo jej tam siedziec i czekac, gdyby tam siedzieli np niemcy, francuzi, angole to tez napisalaby w ten sam sposob?! watpie :) zreszta ja sie nie wtrUncam w sumie to mam to w rowku :)
a skad wiesz, ze emitowali smrod? moze byli wyjatkowo zadbani, wymyci, wyczesani, pachneli fiolkami...:D
A to spryciula,no, no!;))
chyba sama nie wierze w to co pisze :D
czwany lisek :)
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 68
poprzednia |

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia