Postanowiłam podzielić się z wami moją nabytą "miłością" do włoskich urzędników...
Jakiś czas temu wymyśliłam sobie, że pobierzemy się z mym amore w słonecznej Italii. Przygotowania do ślubu ruszyły pełną parą, wszystko już prawie było ustalone, pozostawały tylko słynne "pubblicazioni" żeby postawić kropkę nad i. Zgromadziwszy wszystkie niezbędne mi dokumenty tj. nulla osta przetłamaczone przez konsulat udaliśmy się na umówione spotkanie z panią z comune...Pań siedzących przy biureczkach było sztuk 3, zwróciliśmy się więc do pierwszej lepszej, która wyglądała w miarę inteligentnie...Inteligenta pani wklepała do komputera dane osobowe mego przyszłego męża przy moich nieco się zawahała, wlepiła we mnie oczka i zapytała czy ja aby nie cudzoziemka. Odpowiedziałam, że a i owszem cudzoziemka, a w dodatku polka na co pani przewróciła oczkami i oznajmiła, że w związku z nową ustawą jaka weszła w życie na początku sierpnia 2009 cudzoziemiec chcący wstąpić w związek małżeński na terytorium włoskim musi przedstawić tzw" dichiarazione di presenza" lub pieczątkę Schengen w paszporcie. Nadal pełna optymizmu poprosłam panią o pokazanie mi tej ustawy. Być może moja znajomość języka włoskiego nie umożliwia mi pisania w tym języku powieści naukowych, ale co nieco w tym języku rozumiem i co nieco nim władam dlatego też po przeczytaniu ustawy postanowiłam uświadomić panią, iż dotyczy ona tylko i wyłącznie obywateli z poza UE a Polonia to już od dawna państwo członkowskie. Pani pokręciła łebkiem, zamachała łapkami i oświadczyła, że nie, absolutnie ta ustawa dotyczy wszystkich cudzoziemców i jeśli chcą oni dokonać pubblicazioni muszą przedstawić pieczęć Schengen w paszporcie. Na nic zdało się uświadamianie pani, że obowiązku posiadania paszportu dla obywateli UE nie ma, a jesli nawet go mam to nikt mi już pieczęci Schengen na lotnisku w paszport nie wali, nawet choćbym płakała i prosiła...Wobec czego pani uznała, ze jesli nie mam pieczątki w paszporcie muszę wyrobić sobie dichiarazione di presenza w Kwesturze i z tą deklaracją przyjść do niej następnego dnia. No dobra, pomyślałam..władza rząda władza mieć musi i udałam się do Kwestury. W kwesturze lotny umysłem carabiniere na moje pytanie gdzie taką dichiarazione mogę dostać machnał ręką w kierunku dziedzińca i kazał czekać. Na dziedzińcu w towarzystwie senegalczyków, chińczyków, arabów, marokańczyków, w otoczeniu pełnych śmieci kontenerów, w 40 stopniowym upale miałam czekać aż ktoś mnie zawoła. W ciągu 2 godzin nikt po nikogo nie wyszedł, nikt nikogo nie zawołał, zaschło mi tylko w gębie. Zdesperowana opuściłam kwesturę i stwierdziłam, że przenoszę cały śłub do Polski! Na szczęście mój teść wpadł na pomysł wykonania kilku telefonów. Okazało się, że kuzyn wujka znajomego poznał kiedyś na plaży komisarza głownego miasta X, który z kolei przyjaźnił się z kwestorem...Tą drogą dotarłam do pana kwestora miasta X, rzuciłam mu na stół ustawę, pan kwestor przeczytał, potwierdził mą tezę, iż pani z ufficio pubblicazioni to analfabetka ale z dwojga złego postanowił mi podbić tę nieszczęsną dichiarazione di presenza. W poniedziałek wróciłam do mojej ulubionej pani, pokazałam, że mam dichiarazione, na co pani odparła, iż z wakacji wrócił już jej szef, dzięki czemu mogła się z nim skonsultować i razem ustalili, iż dichiarazione di presenza nie jest mi już potrzebna.. Resztę faktów pominę z uwagi na dramatyczny przebieg wydarzeń...Podsumuję tylko, iż pubblicazioni zostały wywieszone...mogę się łaskawie w tym rasistowskim kraju pobrać...Przestrzegam jednak wszystkich przed ignorancją i głupotą co po niektórych urzędników...