Mózgi wyjeżdżają, nieuki zostają

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 157
poprzednia |
Aż 6 milionów Włochów to analfabeci, którzy nie umieją czytać ani pisać. Jedynie 4 miliony ma wyższe wykształcenie

Korespondencja z Neapolu


Młodzi włoscy naukowcy nie chcą czekać do pięćdziesiątki na odrobinę samodzielności, znudziła im się rola wiecznego chłopca na posyłki, który musi się podlizywać swemu przełożonemu. Nie mają dłużej ochoty wyprowadzać na spacer psa swego mentora. Nie są w stanie znieść wszechobecnego na rodzimych uczelniach nepotyzmu i niepodzielnego panowania klasy profesorskiej - baronów nauki.
Coraz więcej Włochów z dyplomem magistra w kieszeni pakuje walizki. Na początku lat 90. było ich mniej niż 1%, pod koniec ubiegłego dziesięciolecia liczba ta wzrosła czterokrotnie. Jak pokazują statystyki w ciągu obecnego pięciolecia tendencja ta alarmująco wzrasta. W 2003 r. wyjechało 6 tys. młodych naukowców. Najczęściej pakują manatki absolwenci najlepszych włoskich uczelni, prym wiedzie prestiżowy uniwersytet Bocconi w Mediolanie. O ile wcześniej wyjeżdżali najczęściej młodzi, w wieku 26-40 lat, o tyle obecnie na opuszczenie kraju decydują się również osoby po 45. roku życia. Drenaż mózgów dotyczy szczególnie północy, skąd w 1999 r. wyjechało aż 7% absolwentów wyższych uczelni. Tego samego roku biedne południe pożegnało jedynie 2% magistrów. Zjawisko to tłumaczy w głównej mierze fakt, iż magistrzy z południa często decydują się szukać lepszej pracy i wyższych zarobków na północy Włoch, podczas gdy dla mieszkańców północy jedyną szansą poprawy statusu jest wyjazd za granicę. Liczby te, opierające się m.in. na rejestrze Włochów rezydujących za granicą i na danych Istat, według wielu są mocno zaniżone. - Niewiele osób wpisuje się do rejestru, z moich kilkunastu znajomych pracujących w Londynie właściwie zrobiłam to tylko ja i dwie moje koleżanki. Wszystkie trzy bardzo tego żałujemy, bo podczas pobytu w kraju mamy masę problemów z opieką zdrowotną - mówi pracująca w stolicy Anglii Barbara Veronese.
Włosi wyjeżdżają przede wszystkim do USA, w Europie tradycyjną metą są Niemcy, ale także Francja i Wielka Brytania. W każdym z tych krajów co roku znajduje pracę więcej cudzoziemców z dyplomami, niż wynosi liczba rodzimych magistrów decydujących się na wyjazd. Ten ujemny bilans niepokoi. Włoski prezydent, Carlo Azeglio Ciampi, wielokrotnie apelował o zapewnienie godnych warunków pracy i płacy wysoko wykwalifikowanej kadrze. Ale na słowach się skończyło.

Dlaczego wyjeżdżają?

Matteo Cerri, 31-letni fizjolog z Piacenzy, od roku pracuje w Oregon Health&Science University w Portland. W Ameryce zarabia 3 tys. dol. miesięcznie. We Włoszech młody naukowiec przez pierwsze trzy lata dostaje około 1 tys. euro, po trzech latach wypłata wzrasta do 1,5 tys. euro. Różnica w zarobkach się liczy, ale nie jest najważniejsza. Najbardziej dziwi go, że w laboratorium może całkowicie poświęcić się pracy naukowej. - Nie mam innych obowiązków, w Bolonii musiałem załatwiać mnóstwo spraw, nierzadko musiałem sprzątać laboratorium, praktycznie robiłem wszystko, dzwoniłem do dostawców, płaciłem rachunki itp. W USA jest dużo średniego personelu, który wykonuje wiele prac. We Włoszech tego rodzaju kadra praktycznie nie istnieje, dlatego szereg prac spada na doktorantów. We Włoszech pokutuje ciągle system gwiazdorski, jest kilka wielkich nazwisk, które się liczą. Ta niewielka garstka decyduje o wszystkim i wszelkimi siłami stara się bronić swoich pozycji. Nowe pomysły są traktowane jako wyzwanie, atak, zagrożenie. W USA nawet student, jeśli ma odpowiednią wiedzę, może nie tylko rozmawiać, ale i sprzeciwić się dyrektorowi departamentu. We Włoszech jest to absolutnie niemożliwe - stwierdził Matteo.
Stefano Fedele, 30-latek z Neapolu, uzdolniony specjalista w dziedzinie chorób jamy ustnej, pracuje w słynnym londyńskim instytucie Eastman. Jego roczny kontrakt opiewa na 60 tys. euro. (We Włoszech tyle wynosi brutto roczne wynagrodzenie profesora zwyczajnego). Stefano nie znalazł zatrudnienia w rodzinnym mieście. Aby móc kontynuować badania naukowe w klinice uniwersytetu Federico II w Neapolu, zaakceptował status wolontariusza. - Najpierw, robiąc doktorat, miałem stypendium naukowe, więc jakoś sobie radziłem, później przez rok pracowałem bez wynagrodzenia, siedziałem w laboratorium 12 godzin na dobę, bez żadnego zarobku. Nie mógłbym sobie na to pozwolić bez pomocy rodziców. Nie dziwi mnie jednak, że nie każdy chce i może aż tak się poświęcić - powiedział Stefano. Do Londynu wyjechał dzięki międzynarodowemu konkursowi. - Znalazłem ogłoszenie, wysłałem swoje curriculum naukowe i o dziwo zostałem wybrany.
Fedele będzie mógł zostać na londyńskiej uczelni, pod warunkiem że będzie robił postępy w badaniach naukowych i sprawdzi się jako wykładowca.
Dlaczego we Włoszech nie został doceniony? - Za granicą decydują zdolności, przygotowanie, zasługi, we Włoszech, zabrzmi to paradoksalnie, najlepsi nie mają szans na uniwersytecki etat. Tu zatrudnia się krewnych i znajomych. Jest tajemnicą poliszynela, że wszelkie konkursy to jedynie przykrywka, bo tak naprawdę jeszcze przed ich ogłoszeniem wiadomo, kto wygra. We Włoszech niepodzielnie króluje system rekomendacji. Jestem jednak pewien, że to się musi zmienić. Moim zdaniem, jeśli dojdzie do drugiej akcji mani pulite (czyste ręce), będzie ona dotyczyła uniwersytetów i wyższych uczelni.

Wszystko po znajomości

Przekonanie, że karierę naukową (i jakąkolwiek inną) można zrobić jedynie dzięki znajomościom, jest bardzo powszechne. Antonio i Federico są przyjaciółmi, obaj mają po 13 lat i obaj chcą zostać lekarzami. Wybór nie jest podyktowany żadnymi specjalnymi zainteresowaniami. - Mamy szczęście, bo kiedy skończymy studia, mój ojciec będzie jeszcze decydował o wszystkim - stwierdził bez ogródek Antonio. Ojciec Antonia, Giorgio Cinquegrana, kardiolog prowadzący badania w uniwersyteckim szpitalu Policlinico II w Neapolu, nie dementuje tej wersji. Bez jego pomocy syn i jego kolega nie mieliby szans. - Wchodzą swoi. Wszyscy o tym wiedzą.
We Włoszech najczęściej zawód się dziedziczy. Zdumiewa to, że całe rodziny opanowują daną profesję, rzemiosło lub zakład pracy. Gwarząc z właścicielami sklepu warzywnego przy ulicy Cimarosa, można się dowiedzieć, że ich syn ma podobny sklep dwie ulice dalej, a szwagier ze szwagierką w następnej dzielnicy; podczas kolejnej pogawędki z portierem okazuje się, że już jego dziadek był w tym zawodzie, później pałeczkę przejął ojciec, obecnie kilku krewnych zarabia w ten sposób na życie. To samo dotyczy artystów, lekarzy i adwokatów. W kilkumilionowym mieście, jakim jest Neapol, nazwisk liczących się prawników jest zaledwie kilkanaście, są to rodowe klany od stuleci parające się zawodem prawniczym, podobnie rzecz się ma z innymi branżam,i np. medyczną (znając okulistę w szpitalu, mamy zapewnione w tejże placówce gruntowne badania okresowe, okazuje się bowiem, że pracują tam jego siostra, matka, wujek, stryjenka, kuzynka, kuzyn itp.). Choć brzmi to paradoksalnie, w sumie rodów rozdających karty jest w Neapolu kilka. Inne miasta włoskie nie odbiegają od tego schematu.
W ubiegłym miesiącu wybuchł kolejny skandal, tym razem w regionie Kalabrii. Okazało się, że na uniwersytecie w Cosenzy, jednym z największych na południu kraju, króluje niepodzielnie nepotyzm - ponad 40 zatrudnionych tam pracowników naukowych to krewni i powinowaci. Ojcowie, córki, żony, siostry. Oczywiście, wszyscy zostali przyjęci w wyniku konkursu. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji młodzi wzruszają ramionami na samo słowo konkurs.
Podział na lepszych i gorszych zaczyna się już na uczelni. Włoscy studenci, zwłaszcza ci, którzy mieli okazję odbyć zagraniczne praktyki, narzekają, że to, co w USA jest zupełnie naturalne - np. dostęp do podręczników, we Włoszech urasta to rangi problemu. Okazuje się, że szczególnie popularnego skryptu czy poszukiwanej książki nie można tygodniami znaleźć w uniwersyteckiej bibliotece, bo pracująca tam pani pożycza je wybrańcom itp. Kilka tygodni temu w dodatku do dziennika "Corriere della Sera" ukazał się dość szokujący artykuł dotyczący wysługiwania się studentów swoim profesorom. Jest dość powszechnie przyjęte, że piszący prace magistranci robią swoim promotorom zakupy, wyprowadzają psa, a podczas przyjęć w domach wielkich sław uniwersyteckich podają do stołu. Najbardziej usłużni, hołdujący zasadzie pokornego cielęcia, zaskarbiają sobie względy mentorów. System ten przedłuża się na okres doktorancki. Profesorzy nie są zainteresowani rozwojem młodych naukowców, nie dopuszczają ich do samodzielności. Niektórzy na to przystają, a nawet jest im z tym wygodnie, nie muszą się specjalnie wysilać. Ambitni buntują się i wyjeżdżają. Na odrobinę samodzielności we Włoszech można liczyć po pięćdziesiątce, 30-letni naukowiec to ciągle bravo ragazzo (dobry chłopiec) na posyłki.

Kłopoty z abecadłem

Ucieczka najlepszych niepokoi. Tym bardziej że magistrów we Włoszech jest jak na lekarstwo. Spośród 53 mln Włochów w wieku od 25 do 64 lat - wyższe wykształcenie posiada jedynie 4 mln obywateli, co stanowi zaledwie 7,5% badanej populacji. Dane te sytuują Włochy na ostatnim miejscu wśród 11 najbardziej rozwiniętych krajów świata. (Prym wiodą Stany Zjednoczone, w następnej kolejności są: Belgia, Francja, Australia, Dania, Irlandia, Wielka Brytania i Korea). Zgodnie ze spisem, jedna czwarta populacji ma w kieszeni świadectwo ukończenia technikum lub liceum, natomiast 30,1% obywateli kończy edukację po ośmiu latach nauki - tzw. włoska szkoła średnia. Aż 36,5% skończyło zaledwie podstawówkę, która we Włoszech trwa pięć lat, bądź nie posiada tytułu ukończenia żadnej szkoły. Szokuje liczba analfabetów - aż 12%, czyli 6 mln Włochów nie umie pisać ani czytać. Najwięcej analfabetów jest w regionie Bazylikaty (13,8% mieszkańców) i Kalabrii (13,2%); jeśli chodzi o duże aglomeracje miejskie, to na pierwszym miejscu niechlubnie plasuje się Katania (8,4% mieszkańców), następne na liście ignorancji są Palermo, Bari i Neapol.
Ale na tym nie koniec. - Do 6 mln analfabetów trzeba dorzucić blisko 20-milionową rzeszę półanalfabetów, tych, którzy przerwali naukę w podstawówce bądź ją ukończyli, ale po latach zapomnieli czytać i pisać - stwierdził prof. Saverio Avveduto ze stowarzyszenia do walki z analfabetyzmem. Podczas prezentacji wyników badań profesor opowiedział przypadek kierowcy podsekretarza w Ministerstwie Edukacji. Mężczyzna uznawany za mistrza w swoim fachu jeździł po Rzymie z "zamkniętymi" oczyma, nieco gorzej radził sobie na peryferiach. Pewnego dnia podczas wyjazdu do Florencji praktycznie nie był w stanie odnaleźć wskazanego adresu. Okazało się, że kierowca, (w szkolnej ławce spędził osiem lat) nie umiał przeczytać nazw ulic. Przypadek ten w żaden sposób nie zdziwił prof. Tullia De Maura, wykładowcy lingwistyki na uniwersytecie La Sapienza w Rzymie. - Niestety, jedna czwarta młodych osób po ukończeniu szkoły obowiązkowej (czyli po ośmiu latach nauki) ma bardzo poważne problemy z czytaniem i pisaniem - powiedział.
Ogólnie analfabetów, półanalfabetów oraz tych, którzy zatrzymali się na poziomie szkoły obowiązkowej (obowiązkiem szkolnym objętych jest 90% dzieci, 10% wymyka się spod kontroli i przerywa edukację albo w ogóle jej nie zaczyna) jest we Włoszech 36 mln, co stanowi 66% populacji w wieku produkcyjnym. - To prawdziwy alarm, nie tylko pod względem kulturalnym, lecz także ekonomicznym. Nasza klasa pracująca jest tak nisko wykształcona, że nie ma we Włoszech fabryk komputerów czy telefonów komórkowych. Inwestorzy lokują przedsiębiorstwa we Francji, w Niemczech czy w Korei nie tylko ze względu na wysokie koszty pracy, ale również ze względu na brak odpowiednio przygotowanych kadr pracowniczych. W tej chwili kraj idzie naprzód dzięki sektorom obuwniczemu i tekstylnemu, lecz i w tych dziedzinach zostaniemy wyprzedzeni. Jak możemy konkurować ze światem, mając taką armię analfabetów i półanalfabetów? - alarmuje prof. Avveduto.
http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=artykul&id=10032
Zszokował mnie ten artykuł..
Dobrze ze to wrzuciles, ten artykul naprawde otwiera oczy i pokazuje prrawdziwy obraz Wlochow, niewyksztalconych... za to niesamowicie zadufanych w sobie.
a mnie za to szokuje inf!!!! powiem ci cos od sibeie bo mam do tego prawo!
te twoje linki sa nudne i dziecinne, a raczej twoje zachowanie jest dziecinne!!!
nie jedna osoba o tym pisala, ze wklejanie linkow zrobilo sie niecno nudne!
I DLACZEGO ZA KAZDYM RAZEM SA TO ARTYKULY, KTORE SRAWIAJA WLOCHOW W ZLYM SWIETELE?????
WYTLUMACZ NAM TO?
ja ostatnio czytalam o wlochu, ktory wymyslil jak podlaczyc ludziom tym biedniejszym prad do domu, ale w jakis o wiele wiele tanszy spsob. oczywiscie w sposob legalny. ten czlowiek pomogl nie jedenej biednej rodzinie.w dodatku ma zone polke i trojke dzieci.

http://www.club.it/autori/effettivi/e-l/giuseppe.derosa/indice-i.html

dlaczego nie wklejisz raz na 1000 razy czegos co wlosi dokonali, a nie tylko "znecasz"sie tymi artykulami niewiadomo czemu?!
Mala_izka nawet jesli artykuly wrzucane przez infa stawiaja wlochow w zlym swielte to co? to nie sa jakies zmyslone bujdy tylko rzeczywistosc, a to ze komus nie pasuje to juz inna sprawa. Wiedzialem ze wiekszosc wlochow jets nie wyksztalcona, ale te liczby mnie zszokowaly i wielkie dzieki za ten artykul.
pozdro
niewyksztalconych? no wez przestan!!! wielu z nich jest po studiach poza tym studia czy ogolem szkoly wyzsze nie sa wykladnikiem czyjegos wyksztalcenia!!!to wg ciebie te, ktore maja mezow Wlochow powinny ich kopnac w d...tylko za to, ze one np.skonczyly studia a oni jakies tam technikum lub tylko podstawowke?wiesz co, mialam chlopaka, ktory najzwyczajniej w swiecie robil poprostu pizze i jakos nie odrzucalo mnie to tylko dlatego,ze ja mam skonczone studia a on robi pizze, jak mozna ludzi oceniac po ubraniu? czesto mozna sie pomylic i przeoczyc w zyciu cos bardzo waznego,a poza tym wyksztalcenie to czyjas prywatna sprawa i niech kazdy zyje sobie jak chce.
Iza, myślę, że niepotrzebnie się denerwujesz. Jedne osoby z forum nagminnie krytykują Włochów, inne znów wychwalają ich pod niebiosa ;-)
Nie zależnie od tego każdy z nas ma swoje zdanie wyrobione przede wszystkim na podstawie własnych doświadczeń i kontaktów z Włochami.
Jeżeli inf ma ochotę wklejać artykuły, to niech je wkleja..my możemy je czytać lub nie.
A ten artykuł naprawdę mnie zszokował, bo nie przypuszczałam, że tak duży % ludzi może być analfabetami w jednym z najbardziej rozwiniętych krajów Europy!
o i co z tego, ze liczby cie zszokowaly? co teraz wyjdziesz na ulice i zaczniesz skakac z radosci?haha zobaczcie jaka skale porownawcza mamy z Wlochami haha?wiesz co moze tam poziom w szkolach jest nizszy, moze mniej sie przykladaja, ale wiesz co dobrze robia bo ciesza sie z zycia a nie tylko zamartwiaja glupotami, my ciagle smutni, myslacy tylko o problemach...
Nawet nie chce mi się tego komentować..świadczy to tylko o Twoim poziomie inteligencji, a bardziej o jej braku. Totalnie ograniczone myślenie!
slucham?ale sie usmialam, ach przepraszam teraz uznasz tez, ze jestem analfabetka?
patrz, a jednak komentujesz...
"W Polsce ok. 4,5 mln osób nadużywa alkoholu, w tym ok. 6[tel]tys. jest uzależnionych i wymaga leczenia. W odróżnieniu od innych rodzajów toksykomanii , w alkoholizmie występuje głównie uzależnienie psychiczne, natomiast somatyczne objawy abstynencyjne są dość nikłe. Tylko w alkoholizmie w miarę rozwoju nałogu spada tolerancja"

prosze bardzo opinia o polakach? inf ty jestes alkoholikien, k woza ty tez?linika?
kazdy dobrze wie, ze polacy wrecz z tego slyna we wloszech z takiej opini, ale czy kazdy jest alkoholikiem? nie wydaje mi sie!!!
zmierzam do tego, ze nie kazdy wloch jest niewyksztalcony.
takie stereotypy mnie wrecz smiesza!!!
albo, ze wloski jezdza zle samochodami! polacy tez zle jezdza!
w Polsce szerzy sie patologia we Wloszech tez ona jest!
we Wloszech ludzie sa bardziej weseli, mie martwia sie tak bardzo, a w Polsce moim zdaniem ludzie sa bardziej niezadowoleni.
ostatnio slyszalam na ulicy rozmowe dwoch pan, ktore probowaly sie "przescignac" w tym, ktora miala wiecej zawalow i zapasci.no ludzie swieci!!!!
takie stereotypy mnie rozsmieszaja, bo kazdy z nas dobrze wie, ze nie kazdy arzeka, nie kazdy zle jezdzi samochodem, nie kazdy jest niewyksztalcony, nie kazdy jest niewyksztalcony!! ehhh wracam do pracy!
milego dnia!!!
buziaki
Mala izka:) no i co z tego że jestem pijakiem. Widocznie nie możesz pojąć przyczyn które rozwalą Włoską gospodarkę. :
Maminsynki

Dodano: 01.08.2005, 19:00
Czytano: 1376 razy
Niektóre kobiety mają problem z niewiernymi mężami. Inne panie narzekają, że ich mężczyźni uwielbiają hazard, kolegów, przesiadywanie w pubach i... (odpowiednie wstawić).
Są jednak takie kobiety, najczęściej Włoszki, których zmorą są faceci uzależnieni od... mamusi. I problem ten urasta do rangi narodowej.

Bo co zrobić można, kiedy dorosły mężczyzna dzień zaczyna i kończy telefonem do mamusi, z którą plotkuje, robi zakupy i jeździ na wakacje? A na dodatek w łóżku, w chwilach uniesień woła: „O mamma mia!”.

- Bycie maminsynkiem komplikuje życie – przyznaje Andrea Barsotti, Włoch pracujący jako murarz, w wolnych chwilach poeta. – Ale... bez mamy nie wyobrażam sobie. Nie jestem maminsynkiem z wyboru. Tak wyszło. Maminsynkami jesteśmy ja, mój starszy brat i rok młodsza siostra.

Podobne wyznanie mogłoby złożyć blisko 70% Włochów w wieku 18-34 lata. Tak przynajmniej wynika z najnowszego raportu Włoskiego Instytutu Statystycznego (ISTAT), który wprowadził zamieszanie w mediach, wśród socjologów i psychologów.

Coraz więcej starszych mężczyzn decyduje się pozostać przy rodzicach. Włosi nie kwapią się do zakładania rodzin. Wielu 40-latków nie ma nawet pojęcia, jak tego dokonać.

- Mój świat to poezja, cmentarz i, niestety... mama – wzdycha Andrea, któremu tak naprawdę już wszystko jedno. Reszta maminsynków milczy, bo chociaż są przejmującą większością wśród mężczyzn, to wciąż jednak wstyd być niesamodzielnym po trzydziestce. Są jak mafia – wszyscy wiedzą o ich istnieniu, ale żaden nie przyzna się do bycia „dorosłym młodzieńcem”, jak to określają psychologowie.

- Mam kłopoty z utrzymaniem trwałych kontaktów z kobietami. Ciągnie mnie do domu, do mamy. Wciąż o niej myślę: co by powiedziała, jak by zareagowała? Nie ma rzeczy, której bym nie zrobił bez myśli o mamie.

Inny maminsynek, Roberto Orsini z Civitavecchi ma poważne problemy z żoną. Jest cały zastęp pozostałych: Michele Polidori, Pier Luigi Rossi z Rzymu, Adriano Clemente z Taranto. Wszyscy o różnych zawodach, w różnym wieku, różnej postury, o innych zamiłowaniach. I wszystkich łączy jedno: bycie synkiem mamusi.

Ich życie potrafi być nad wyraz zaskakujące.

- Nigdy więcej za mąż! Nigdy więcej Włocha! Wolę do końca życia gryźć poduszkę, niż żyć z maminsynkiem – woła Simonetta, żona 33-letniego adwokata Roberto Orsini, nauczycielka. - Powiedziałam mu, że z trudem, ale znoszę, kiedy dzień zaczyna od telefonu do matki i telefonem do niej kończy. Na ploteczki leci do mamusi, na zakupy po mamusię, na wakacje z mamusią. To wszystko cierpliwie znoszę dziesięć lat, ale jej w naszym łóżku - ani minuty dłużej. W łóżkowych chwilach uniesienia krzyczy: "O mamma mia! O mamma mia!"... Głowa mu lata za dziewczynami, ale macham ręką. Nie boli mnie to aż tak jak ta jego mama i mama. Mam 30 lat, syna, który ma starszego brata zamiast ojca i żadnej perspektywy na udany związek. On nigdy nie wyrośnie. A inni?

- Pół roku temu Simonetta wystawiła jego torbę za drzwi i kazała mu się wynosić do diabła. Wróciłem do mamy – wzrusza ramionami. Tłumaczy, że jego głupia żona – jak ją określa – miała zle relacje z własną matką i stąd ten brak zrozumienia. Mimo wszystko co tydzień błaga ją, aby pozwoliła mu wrócić.

- Wprawdzie jej sosom daleko do tych, jakie robi mama, ale przecież małżeństwo nie kończy się na kuchni. A tak na marginesie, niech każdy kraj zajmie się swoimi sprawami i nie wtyka nosa w cudze życie – dodaje Roberto.

Andrea, wsześniej wspomniany poeta-murarz, marzy o żonie:

- Marzę o żonie choćby dlatego, żeby przynajmniej raz w życiu, gdy koledzy spytają: "Co u ciebie, Andrea?", nie odpowiedzieć: "A, nic, wszystko po staremu". Bo żeby nie mieć kobiety i odejść od mamy, trzeba mieć dokąd i trzeba mieć odwagę.

Kilka lat temu, kiedy przedstawił mamie przyprowadzoną do domu znajomą brakło mu odwagi właśnie. Matka przez całą wizytę nie wypowiedziała ani słowa, ale kiedy dziewczyna wyszła, zasypała syna pytaniami: "A co ona umie? Wyprasuje ci? Ugotuje lepiej ode mnie? A kto cię dobudzi do pracy? Jak sobie poradzisz z kobietą? Przecież ty nigdy żadnej nie miałeś?".

Chociaż włoska mamma jest odwiecznym symbolem siły, władzy, a zarazem ciepła i troskliwości, otoczona powszechnym szacunkiem, powoli staje się również przyczyną patologicznych wręcz układów. Bo według psychologów (i nie tylko) nie jest normalne, że mężczyzna tak długo pozostaje pod skrzydłami mamusi, wystawiony na jej wpływy. Czy po tak długim czasie zwierzchnictwa mamusi można zaakceptować inną kobietę?


Pier Luigi Rossi, 38-letni ekspedient mieszkający w Rzymie, jest zdesperowany.

- Na słowo "mama" szukam noża, który mógłbym wbić jej w plecy – mówi. - Żeby żyć, trzeba mieć odwagę, jak się jej nie ma, to się wegetuje. Tak jak ja.

Pier Luigi marzył o świecie kina. Dzisiaj jego substytutem są fotografie z filmów Felliniego wywieszone na zapleczu jego sklepu.

- Miałem z 15 kandydatek na żonę. Żadna nie przypadła mojej mamie do gustu - ubolewa Pier Luigi. - Japonka - za daleko, rzymianka - za blisko. Jedna za chuda, inna za gruba. To za dużo gada, to znów zbyt milcząca. Za brzydka, za ładna! O mamma mia!

Kiedy zamieszkał z narzeczoną, matka wtrącała się do wszystkiego.

- Wtykała nos w nasze życie jak w perfumy: co jemy, w co się ubieramy, jak śpimy, co robimy, dlaczego syn ma zieloną bluzkę, a nie niebieską... Rozwaliła wszystko.

Kiedy związał się z Australijką, przyszła teściowa powiedziała córce: "Nie licz na to, że on postawi nogę w Australii. To Włoch, nigdy nie zostawi mamusi".

I to go zdenerwowało. - Bo ja nie jestem maminsynkiem klasycznym. Jestem maminsynkiem świadomym. Zaczynam czytać książki, dzięki którym niedługo będę umiał powiedzieć mamie: "Odchodzę". Tylko jak odejść? Może te książki mnie czegoś nauczą?


Andrei, murarzowi, przychodzi do głowy pytanie: Czy można być maminsynkiem szczęśliwym?

- Ja takim jestem – zapewnia Michiele Polidori. - Żona dziś jest, jutro może znaleźć innego, a mama daje miłość bezwarunkową, poczucie bezpieczeństwa i przyjaźni.

Michiele od wczesnego dzieciństwa mieszka bez ojca, kiedy to zostawił całą rodzinę. Siostra wyprowadziła się niedawno. Michiele został z mamą. W wolnych chwilach śpiewa w kościelnym chórze (ma piękny głos), chodzi do baru, gdzie rozmawia na bezpieczne tematy (jak piłka nożna) z takimi, co jak on zostali przy mamusi.

- Na co może liczyć 46-latek, który na czarno sprzedaje gwoździe i karmę dla kotów? – pyta bez nadziei w głosie.


Według psychologów sami maminsynkowie są sobie winni. Z wygodnictwa. Z egoizmu. Mamusia wyprasuje, posprząta, ugotuje, poda, podstawi pod nos. I nie jęczy, jak żona, że jej w tym nikt nie pomaga.

W odpowiedzi na podobne zarzuty powstało Stowarzyszenie Gosposiów Domowych (Associazione Uomini Casalinghi). Działają w nim mężczyźni, którzy chcą skończyć z wizerunkiem typowego Włocha – leniwego macho. Chcą być dobrymi mężami i ojcami. Takimi, którzy też potrafią posprzątać, wyprać, wyprasować i ugotować.,

- Nie jestem maminsynkiem, mam żonę, ale widzę problem, śledzę cały ten lament wokół maminsynków i wiem, że nasze stowarzyszenie może jakoś temu zaradzić – mówi Fiorenzo Bresciani. – Nawet Sycylijczycy chcą być z nami. Po całych Włoszech organizujemy kursy prania, prasowania, sprzątania. Zawsze więcej chętnych niż miejsc. Jeśli stowarzyszenie ma cztery tysiące członków, to znaczy, że jest potrzebne.

Mimo wszystko młodzi Włosi jak nie chcieli, tak nadal nie chcą zakładać rodzin.

- Do czego mamy się śpieszyć? - pyta Adriano Clemente z Taranto na południu Włoch, student ostatniego roku psychologii rzymskiego uniwersytetu. - Ja nie wyobrażam sobie, że mógłbym zostać teraz rodzicem. Z czego żyć? Skąd wziąć pieniądze na mieszkanie? Jestem na utrzymaniu rodziców, ale uciekłem przed mamą 400 kilometrów. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że jeśli nie wsiądę na motor i nie ruszę przed siebie, skończę jak moi koledzy: w kapciach przed telewizorem, z krzątającą się przy mnie i zadającą setki niepotrzebnych pytań mamą.

Dlatego uciekł na studia do Rzymu. Matka początkowo wpadła w popłoch. Zasypywała Adriano pytaniami w stylu „To już mnie nie kochasz?”.

- Dzień w dzień telefon i nie wiem, na ile była to chęć usłyszenia mnie, a na ile kontrola, którą nasze mamy często mylą z miłością, bo pierwsze pytanie przez te wszystkie lata brzmiało: "Gdzie jesteś, co robisz?". Dlaczego nie zapytała: "Jak się czujesz? Co u ciebie?". A ja latami na to czekałem. Najgorsze jest to, że ten temat, choć wałkowany na okrągło, tak naprawdę jest wciąż tabu. W naszym środowisku, gdyby nie konieczność wywołana programem studiów, w ogóle by się o tym nie mówiło. W rozmowach prywatnych ten temat nie istnieje.
http://fantasyworld.pl/v_article.php?strona=3&i=1390
oj poleczki zyjcie dalej w swoim ograniczonym swiecie najlepszego.na szczescie nie wszyscy sa tacy sami a to jakis dobry objaw.pozatym swoj ciagnie do swojego.
inf. martwisz sie o wloska gospodarke???
a moze wklej jakies linki o tym ze w hiszpani ludzie tez sa niewyksztalceni i w innych panstwach tez!!!
ludzie czy to jest normalne? kazdy czlowiek jest indywidualny, ale alafabetyzm, pijanstwo, zlodziejstwo to cechy, ktore posiada kazdy z nas. u niektorych te cechy sie "uwalniaja" a u niektorych nie!
Inf. -ty juz daj sobie spokoj-kazdy z nas wie jak jest na swiecie-w polsce,we wloszech-te same problemy wszedzie-dam ci rade-zatrudni sie w gazecie-pisz artykuly dla gazet-moze w koncu gdzies wykorzystaj to ze lubisz pisac........albo zacznij pisac ksiazki-ja nie rozumiem tego ciaglrgo wklejania linkow..........przeciez ludzie czytaja,ogladaja iwadomosci,telewizje........nawet wsobote glowe zawracasz
Inf. -ty juz daj sobie spokoj-kazdy z nas wie jak jest na swiecie-w polsce,we wloszech-te same problemy wszedzie-dam ci rade-zatrudni sie w gazecie-pisz artykuly dla gazet-moze w koncu gdzies wykorzystaj to ze lubisz pisac........albo zacznij pisac ksiazki-ja nie rozumiem tego ciaglrgo wklejania linkow..........przeciez ludzie czytaja,ogladaja iwadomosci,telewizje........nawet wsobote glowe zawracasz
Inf. -ty juz daj sobie spokoj-kazdy z nas wie jak jest na swiecie-w polsce,we wloszech-te same problemy wszedzie-dam ci rade-zatrudni sie w gazecie-pisz artykuly dla gazet-moze w koncu gdzies wykorzystaj to ze lubisz pisac........albo zacznij pisac ksiazki-ja nie rozumiem tego ciaglrgo wklejania linkow..........przeciez ludzie czytaja,ogladaja iwadomosci,telewizje........nawet wsobote glowe zawracasz
birba79 ale moze inf. mysli, ze jestesmy tak zacofai i nie mamy telewizorow w domu i 0 kontaktu ze swiatem!!!
w sumie pomysl zeby pisac artykuly jest bardzo dobry!!! inf. wyrzylbys sie!!!:)
Ale najpierw musiałby ZACZĄĆ pisać i wyrażać własne opinie, bo póki co przemawia przez artykuły. Nie wiem czy kiedyś napisał coś prosto od siebie, wszystko to statystyki i artykuły.
no wlasnie o to chodzi!!!! sa rozne tematy na ktore mozna by dlugorozmawiac,ale fakt tematy Inf. zawsze dotycza wlochow-a te problemy dotycza wielu ludzi niezaleznie od pochdzenia.......bardziej martwilabym sie problemami w naszym kraju!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
no wlasnie o to chodzi!!!! sa rozne tematy na ktore mozna by dlugorozmawiac,ale fakt tematy Inf. zawsze dotycza wlochow-a te problemy dotycza wielu ludzi niezaleznie od pochdzenia.......bardziej martwilabym sie problemami w naszym kraju!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A ja tam lubie czytac te artykuly ktore wkleja Inf...
Na forum sa takie masy ludzi ktorzy uwielbiaja i zachwalaja Wlochy i Wlochow (ja chyba tez sie do nich zaliczan do pewnego stopnia), ze moim zdaniem, potrzebny jest taki Inf, zwyczajnie - DLA ROWNOWAGI.
Swiatopogladu pod wplywem tych artykulow raczej nie zmienie, wiem co mam myslec, co jest dobre a co zle, ze nie wolno generalizowac etc ble ble ble... ale to ze sobie taki artykul od czasu do czasu przeczytam czesto otwiera mi oczy na wiele rzeczy na ktore byc moze nie zwrocilabym uwagi gdybym go nie przeczytala, a sa to arytkuly (przyznacie chyba ze ciekawe?) do ktorych prawdopodobnie wielu z nas by nie dotarlo gdyby nie Inf a tak to zawsze lepiej wiedziec niz nie wiedziec, chociazby po to, zeby wyrobic sobie wlasne zdanie...
Tak ze nie jedzcie po nim bo to i tak bez sensu, jak chce to nie wkleja, jak nie chcecie to nie czytajcie/nie komentujcie.
Luz, kazdy i tak wie co mam myslec a rownowaga w przyrodzie jest wskazana.
Pozdrawiam
a ja mam pomysl-niech moze inf. zalozy wlasna strone internetowa :-9
a ja mam pomysl-niech moze inf. zalozy wlasna strone internetowa :-9
a ja mam pomysl-niech moze inf. zalozy wlasna strone internetowa :-9
Dziewczyny widzę że doradzacie więc i ja chciałbym Was poprosić o radę. Czy swoim myśleniu nie kierujecie się rozdrapywanymi abstrakcyjnymi stereotypami? A oto moja subiektywna lista 9 grzechów głównych:
Nauczyciele to lenie, pracują połowę krócej niż inni a chcą dwa razy więcej zarabiać.

Niech jeden z drugim zamieszka z nauczycielem i zobaczy, co on przynosi z sobą do domu z pracy. Ja odpowiem. Pracę. Dziesiątki i setki sprawdzianów, programy nauczania, arkusze ocen do wypełnienia. Czas, czas, czas. Swój prywatny oddaje pracy. Ale nierób!
Wyborcy PiS to namiętni słuchacze Radia Maryja

Wojciech Kilar wydaje mi się namiętnym słuchaczem innej muzyki niż radio ojca Rydzyka. To przykład. Sporo wyborców PiS nie wie nawet, co to za radio albo przynajmniej na jakich falach odbiera. Słowo. A Kaczyński to przecież specjalista od opery.
Polska wschodnia to Polska B. Biedy i bezrobocia

Rodacy. Niespodziewana wiadomość. Największe bezrobocie panuje w pasie od Lubuskiego przez Zachodniopomorskie po Warmińsko-mazurskie. Czyli w Polsce A?
Mohery

Wypraszam sobie deprecjonowanie intelektualne kobiet noszących moherowe berety. Wydaje mi się, że to jeden z najagresywniejszych i najszybciej kiełkujących stereotypów ostatnich miesięcy. Te kobiety wykazują nieraz więcej mądrości życiowej niż niejedna klasa maturalna. Skandaliczne jest celowe zdezawuowanie pojęcia moher. Stało się ono obelgą. Bez sensu.
Górnicy niemiłosiernie doją Warszawę

Ten stereotyp zasiała sama stolica. Uprzedzając zapewne własne wyrzuty sumienia i kompleksy. Czego? A między innymi tego, że za śląski węgiel była odbudowywana i przez długi czas ogrzewana za grosze. Ale to ziarno jest odporne. Ulala. Ozime.
W Polsce zapanował ciemnogród lub łże-elitaryzm

Cóż ja się tutaj będę rozpisywał. Warto uderzyć się w pierś. Obojętnie, czy w prawą, czy w lewą. Obydwie tak samo zawiniły. Czy i ty byłeś nietolerancyjny? Wyzywając tych, co myślą inaczej niż ty. I po co? W jakim celu? Powiem ci: aby podać nawóz nowemu stereotypowi. Sztuczny nawóz.
Coraz częściej aż strach wyjść na ulicę.

Ale gdzie? W Burakowie czy ogólnie w Polsce? Tuż za plecami, gdzieś niedaleko, nieśmiało dobija się do naszych uszu i krąży takie oto badanie policji. Dobiło się? To ziarno było modyfikowane genetycznie na początku. Może dlatego tak trudno wyciąć kiełki.
W Polsce nie buduje się autostrad

Spokojnie, spokojnie. Bez pośpiechu. Przez ostatnie cztery lata wybudowaliśmy kilkanaście razy więcej kilometrów autostrad niż przez poprzednie trzynaście lat. Ale cóż się dziwić, nawet większość kierowców nie rozumie i nie umie czytać map samochodowych. Zaryzykuję stwierdzenie, że pogląd się utrzyma nawet gdy dokończą A1 i A2.
Każdy, kto ma teczkę, musi być agentem

Na logikę ludu. Niestety. SB i UB to były takie cholerstwa, że na jeden thriller by nie starczyło. Błędem jest niedocenianie tej hydry. Niedobry stereotyp więc nam wzrasta. Wystarczy nazwisko i można go skreślić. Bardzo podatny stereotyp. Nawet na piasku.

No i żniwa. Potem jak takie wielogatunkowe zboże zbierzemy, to aż strach myśleć, jaki chleb każecie nam jeść, Rodaczki. To taka mała ironia z mojej strony. Pozdrawiam wszystkie moje rodaczki.
Przy tam zmasowanym ataku muszę odpuścić . Na koniec zostawie tylko 2 cytaty:
Są trzy fazy ujawniania się prawdy. Najpierw prawda jest ośmieszana, potem spotyka się z gwałtownym oporem, a na koniec traktowana jest jako oczywistość.
— Arthur Schopenhauer
Tylko prawda obraża.
— Napoleon Bonaparte
czemu mamy zyc w OGRANICZONYM swiecie? POLSKA JEST PIEKNYM KRAJEM,TRZEBA ,GO TYLKO POZNAC!!!TAK JAK POWIEDZIAŁ PAPIEZ OD MORZA AZ DO GÓR:) KOCHAM POLSKE!!!
INF.-NIE POTRZEBA TU SLOGANÓW BONAPARTEGO:/ ,TYLKO ZWIEDZ DOBRZE PIEKNY OJCZYSTY KRAJ-ZWANY POLSKA!!!
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 157
poprzednia |

 »

Życie, praca, nauka