Tego dnia nie zapomne nigdy... byl 2 lipca, dzien ja kazdy, wstalam przygotowalam sie do wyscia, pozegnalam ze wszystkimi i chlopak zawiozl mnie na lotnisko w Katanii, polecialam Easyjetem (jak zwykle perfekcyjnym, bez zastrzezen)do Mediolanu Malpensy, o 14.55 mialam odleciec z reszta 40 pasazerow, do Krakowa... Volare jak Volare zawsze ma opoznienie, bo pierwszenstwo ma Alitalia, a wiec poczeklaismy sobie dobre 40 min a start, atmosfera spokojna, malo ludzi w samolocie, nikt sie niczego nie spodziewal... przygotowujemy sie do startu...i tu zaczelo sie pieklo...wznosimy sie do gory, wydawalo by sie, ze normalnie, jednak my osoby siedzace praktycznie na skrzydle, wiedzielismy, czulismy i widzielismy wszystko... jestesmy w gorze, juz w chmurach, minelo 5, 7 min od startu, a tu nagle samoot rozkolysal sie z prawej na lewa i poczulam swad, jakby palilo sie cos, nie chcialam nawet wierzyc, myslalam, ze to silnik sie rozgrzewa czy cos...tak byl to silnik, silnik, ktory zapalil sie...stewardesy szybko poproszone do kabiny pilota...i wyrok problem techniczny...a my pozostawieni w domyslach prze nastepne 10 min...i nagle od tej chwili, juz nic nie mogli ukryc...samolot zaczal trzeszczec jak by mial sie zlamac na pol... jeki nie dawaly nam spokoju, a te pieprzone stewardesy, wychodzily z usmiechem posprawdzac nam w pospiechu cintury!!! my przerazenie w oczach, bo czulismy, ze trzeba sie juz modlic, one komunikat, ze badzo przepraszamy, mamy problem techniczny, ladujemy awaryjnie w Wenecji, i te przerazliwe jazgoty samolotu...spadamy, dla nich bylo to ladowanie dla nas spadanie, nie moglam oddychac, nie czulam z tego szoku ciala, cale sie trzeslo, modlilismy sie, wydawalo sie ze silniki juz pracuja resztka sil i nagle przerywane jazgoty zmienily sie w jeden wielki przerazajacy rumor samolotu, rumor taki jak przy spadaniu, wiedzialam ze to koniec zamknelam oczy...dzieki pilotowi wyladowalismy, ale bardzo silnie i musielismy szybko wysiadac...po 2 godz czekania dali wiadomosc " samolot nie nadaje sie do uzytku, transportuja nas pullmanem do Mediolanu, potem do hoteli a jutro wracamy do Polski ale tym do Warszawy, a stamtad zabiora nas pullmanem do Kraowa, faceci jak to faceci wypili sobie i sie uspokoili, my kobiety przez ponad 24 godz nic nie zjadlysmy, nawet nie pilysmy, mialysm strach w oczach, ja a wszelki wypadek zegnalam sie z chlopakiem i z mama, wiedzialam ze nie mam na tyle pieniedzy, aby wykupic lot innej linii i takowym wrocic, musielismy wrocic z Volare, dali samolot jeszcze starszy, ktory trzeszcal i kiwal sie caly lot, ja lecialam z zamknietymi oczami. Postanowilismy wszyscy jedno, nigdy wiecej Volareweb...jao puenta dodam, ze wcisneli nam kit, ze trafil w nas piorun, ale pioruny w samoloty nie trafiaja, bylismy pewnie ze dali nam starego grata,bo bylo nas tylko 40 osob...nadal nie moge sie pozbierac