do mam :)

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 63
poprzednia |
Drogie mamy...:)Po wielu latach spedzonych we Wloszech,przyznaje sie do tego,iz moja ortografia potrzebowala by "odswiezenia",a co dopiero miala bym uczyc moje dziecko...I tutaj,chce zadac Wam pytanie...jak to jest z jezykiem polskim u Waszych dzieci?Jest to pytanie przede wszystkim dla mam spoza Rzymu(polska szkola),w jaki sposob Wasze dzieci przyswajaja nasz jezyk ojczysty?W miejscowosci,gdzie mieszkam oprocz ksiedza Polaka,praktycznie nie ma zadnej mozliwosci,aby dziecko z polskiej ,czy tez mieszanej rodziny mialo dostep do edukacji...Ja osobiscie nie wyobrazam sobie,aby moje dziecko umialo tylko "mowic"...Znam dwie,no moze trzy mamy,dla ktorych wazniejsze jest aby dziecko nauczylo sie wloskiegi i angielskiego,a nizeli naszego...Jedna z nich na moje pytanie,wrecz sie obrazila,tak jakbym nie wiem o co sie spytala...Jak to jest u Was drogie mamy?Mysle,ze kazda porada bedzie mile przez nas wszystkie mile widziana:)
zadaje to pytanie ze wzgledu,iz sama sie znajde w tej sytuacji...
Hej, ja mam dwuletnia "polsko - wloska" coreczke. Generalnie ze wzgledu na wiek ona jeszcze ogolnie niewiele mowi, ale to co zaczyna wylapywac to niestety tylko po wlosku. Ja z mojej strony czytam jej po polsku, jak rozmawiam z rodzicami na skype to staram sie ja trzymac przy mnie, jak byla mniejsza spiewalam jej polskie kolysanki. Sukces taki, ze rozumie, jednak sama z siebie nie bardzo chce mowic. jedynie co sie nauczyla to "tato" i "baba". Po wlosku zna troszke wiecej, ale sa to wszystko slowa wylapane podczas wspolnych posilkow (a wtedy wiadomo juz sie gada tylko po wlosku).
Na placu zabaw spotykam wiele mam cudzoziemek (glownie z Rumunii i Albanii) majacych mezow lub partnerow tej samej narodowosci co one. I one tez narzekaja, ze poki ich dzieci sa male i siedza w domu to wiadomo rozmawiaja w ich jezyku. jak tylko zaczynaja chodzic do szkol to automatycznie wola porumiewac sie juz po wlosku.
Jedyne lekarstwo to widze, ze powinien byc upor i systematyczne czytanie i zwracanie sie do dziecka w ojczystym jezyku, mimo jego niecheci. Jak dziecko bedzie juz bardziej dorosle to powinno to docenic.
Mia, jako jedna z niewielu na tym forum uzywajac slowa Polak napisalas je z wielkiej litery:)
Wiec nie jest chyba tak zle.

Ja polecalabym polska telewizje. Dzieci duzo wylapuja z bajek .
No i oczywiscie czytanie po polsku:)
To super zwyczaj, czytanie dziecku na dobranoc:)))

Gorzej z pisaniem.
W Niemczech jest wiele organizacji, ktore zapewniaja polskim dzieciom nauke jezyka ojczystego na zajeciach dodatkowych. W Stanach to samo. We Wloszech Polonia jest chyba troche slabiej zorganizowana.

Jak kazda porada bedzie mile widziana, to i ja sie wypowiem.. :)
Wszakze z jasnowidzenia pani Aidy Kosojan Przybysz wiem, ze matka zostane.
Mam tylko nadzieje, ze jej: "dzisiaj wydaje mi sie, ze to bedzie chlopiec" jej sie tylko wydawalo... Bo z innych przepowiedni , ktore juz sie sprawdzily i tych w poczekalni, jestem zadowolona... i przekonana, ze babka ma dar nie z tego swiata.

Moja wymagajaca nauczycielka z podstawowki, ktorej niezrozumiale metody docenilam wiele lat pozniej, tepila nas zawsze stwierdzeniem: "nie zaczynamy od wiec" -no ale sa sytuacje, kiedy nie stanowi to duzego bledu.

A wiec...
Jako, ze do polskosci nie palam miloscia, to jednak rowniez nie wyobrazam sobie, zeby moje dziecko nie mowilo po polsku, a i nauczenie go pisania w tym jezyku (jak rowniez po arabsku, japonsku i w hindi) bedzie lezalo w mojej ambicji...
marshmallow- ambicji nie brak,gorzej bedzie z poprawa pisowni...:)
To moze trzeba poszerzyc swoje pojecie ambicji...
masz racje,troche sie rozleniwilam;)
A widzisz? Mowilam...
„Idź do mrówki, leniwcze, przypatrz się jej postępowaniu abyś zmądrzał” (Księga Przypowieści Salomona 6.6).

Beee... :))
zamiast beee, meee...
hehehe moze to bee mialo byc dla mnie?ok.dzieki umbryjka a odpowiedz!!!Mysle,ze wszystkie mamy opieraja sie na polskiej telewizji,a jak to jest u mam dzieci w wieku szkolnym???Boje sie,ze po poradach marshmallow,zadna z mam ie bedzie miala odwagi mi odpisac..;)
A, to by sie zgadzalo, ja jak cos czasami powiem (zeby nie uzyc innego slowa) to nastepuje cisza... :)
To meee to bylo oczywiscie odnosnie naszego ostatniego dialogu i kozy co zawsze przychodzi do woza.
Jak Ty cos powiesz, to nastepuje konsternacja , a nie cisza.
A to duza roznica.

Mia, co do pisowni, to przeciez mozesz skorzystac ze slownika.
Poza tym istnieje duzo ksiazeczek do cwiczen z jezyka polskiego.
Sa kolorowe, pelne obrazkow.
Mozna kupic w polskich ksiegarniach:)
Czesc z nich wykorzystywana jest do nauki w szkolach, a czesc jako cwiczenia dodatkowe.
Sa tez specjalne programy edukacyjne dla dzieci w postaci gier komputerowych.
Ostatnio gralam z synkiem kolezanki w matematyczne gierki, ale sa tez takie z zakresu jezyka polskiego (wzbogacanie slownictwa, ortografia). Oczywiscie programy sa tak skonstruowane, ze dziecko bawi sie i nie odczuwa, ze jest to sprytny sposob na wpojenie mu jakis nowosci:)

A potem, jak bedziecie w Polsce na wakacjach, to na pewno zapozna jakis polskich znajomych.
I bedzie sobie z nimi pisala na GG, wiec sama sie nauczy:)
Na poczatku martwilabym sie o mowienie.
Pisaniem zajmiesz sie potem.

Bardzo ucieszylo mnie, ze sa osoby, ktore pomimo, ze nie mieszkaja juz w Polsce, nie wypieraja sie swoich korzeni i staraja sie przekazac wlasnym dzieciom dziedzictwo w postaci ojczystego jezyka.
Brawa dla Ciebie.
Oby wiecej takich osob:)))
Czasami cisza, czasami konsternacja...

W kazdym razie, tak sobie mysle, ze mnie do wyrwania sie z tlumu i krzykniecia: jestem Polka! popchnelyby tylko dwie rzeczy: nasz Papiez i koncert tego pana. Brawo dla matki Polki!


I jeszcze takie sytuacje:
Cytat: marshmallow
Czasami cisza, czasami konsternacja

a nie ignorancja przypadkiem? Bo z osobami ktore, tak jak TY, nic do powiedzenia nie mają NIKT NIE DYSKUTUJE! twoje wpisy nic nie wnoszą, więc kto miałby z tobą polemizować? (ty, celowo z malej litery gdyż trolla forumowego trudno traktować z szacunkiem)
Felicita zachowujesz sie zlosliwie jak trol../jak ci sie nie podobja wpisy to ich nie czytaj/ jak masz tu na filolecie robic negatywne sfogo to lepiej idz na spacer..I potem zapraszmy na tylko pozytywne sfogo...Nasza fioletowa rzeczywistość-to zazdrość,nieniawiść, tylko tak się doceniają osoby pisząc głupie komentarze bo w realu nie maja tak naprawdę nic do powiedzenia. ..anonimowe sfogo anonimowego nicka..trolli najbardziej gasi obojętność...howgh
sama nie mam jeszcze dzieciaczka, ale patrzac na moje kolezanki stad, ciesze sie jak bardzo zalezy im na tym, zeby ich dzieci mowily tez po polsku, nie wiem jak jest z pisaniem, ale mowia swietnie, oczywiscie niektore sie ociagaja, albo wstydza, a inne mowia plynnie jak polak, ale tu sa tez roznice wiekowe u dzieci, pytalam wielokrotnie jak to osiagnely, oczywiscie w domu i na zewnatrz rozmawiaja z dziecmi TYLKO I WYLACZNIE po polsku, i dzieci te wiedza, ze z mamusia maja mowic po polsku, a z tatusiem po wlosku, jak tylko sie zapominaja, to mamy im powtarzaja rozmawiamy po polsku, dzieki czemu dzieci sie zmuszaja i podtrzymuja konwersacje, oczywiscie trudne sa sytuacje, gdy sa gdzies w gosciach, automatycznie mowia juz glownie po wlosku, ale mozan zrobic odstepstwa, ja rowniez nie wyobrazam sobie mowic z wlasnym dzieckiem po wlosku, no chyba, ze w szkole itd, wiem ze bardzo pomocne jest kupienie dziecku naszego polskiego elementarza, ktorym poslugiwalysmy sie takze i my jak bylysmy male, dzieki czemu zauwaza roznice w literkach, w alfabecie polskim a tym wloskim, wyliczanki, zabawy po polsku, spiewanie piosenek np tych z repertuaru FASOLEK jest swietnym rozwiazaniem dla dzieci malych, oraz ogladanie i jeszcze raz ogladanie bajek po polsku, dzieci bajki lubia, a jezyk wchodzi automatycznie, natomiast jezeli zalezy ci aby dziecko nauczy sie dobrze polskiej ortografii, to kupuj ksiazeczki po polsku, krotkie, aby dziecko sie nie nudzilo, ale bedzie je sobie czytac i np potem ma ci po polsku opowiedziec o czym bylo napisane, mozesz rowniez dziecku dyktowac tresc i potem razem sprawdzacie ortografie, sposobow jest mnostwo, ale trzeba je wdrozyc od malenkiego i tutaj wanz ajets rowniez pomoc meza i rodziny, nie wyobrazam sobie aby mi ktos powiedzial, ze moj jezyk nie jest wazny dla dziecka, wrecz przeciwnie moj powtarza mi, ze jak bedziemy mieli dziecko to sam mu bedzie powtarzal, ze z mama i babcia ze strony mamy ma mowic tylko po polsku, a i on moze sie nauczy :-) niestety spotkalam tez mamy, ktore wrecz chyba chca zapomniec o swojej polskosci i dzieci kompletnie nie potrafia ani slowa po polsku, jak dla mnie jest to bardzo przykre i nie wyobrazam sobie takiego scenariusza w moim zyciu, pozdrawiam
Cytat: Felicita78
Cytat: marshmallow
Czasami cisza, czasami konsternacja

a nie ignorancja przypadkiem?

Wiesz co? Szkoda mi Ciebie, tak jak i innych tutaj (przede wszystkim tych badante, ktore uzyly w stosunku do mnie okreslen wchlonietych w swoich patologicznych srodowiskach) ... i takze tych, ktorych spotykam na co dzien, bo jedna z wielkich iluzji w jakich zyjecie jest przeswiadczenie, ze jezeli wiekszosc sie w czyms zgadza, to czesto jest to normalnosc i prawda absolutna. A tymczasem gowno prawda.
Do tego, ze niewiele osob umie ze mna polemizowac, to jestem przyzwyczajona, bo niby czym bys mnie mogla zaskoczyc np. w temacie, w ktorym wiem o NIEBO wiecej? Wiec siedz cicho jak mysz pod miotla i gryz te swoje okruchy niewiedzy, ktore nazywasz ignorancja, a ja bede robila swoje.

To, ze czasami chce podniesc temperature na forum, to akurat uwazam za pozytywne- bedac odpowiedzialna za forum jeszcze bys prosila kogos takiego jak ja o pomoc, bo z Toba by ludzie usypiali z nudow... Rownie dobrze trolem mozesz byc Ty, kiedy obrazasz innych.

To forum to nie miejsce "must be", oczekiwanie na to, ze ludzie beda sie odrywac od swoich zajec, aby mi przytakiwac byloby smiesznoscia.
Moje poglady moga byc kontrowersyjne, ale to nie moj problem, nie boje sie byc nielubiana.
Jezeli mowie o niezadowoleniu ze swojego pochodzenia, mam do tego prawo, bo moje poczucie smaku i estetyki nie pozwala mi sie identyfikowac z tym krajem. Jest to narod w wiekszosci przypadkow osowialy, bez polotu, tkwiacy w marazmie, a i wartosci moralne tez nie sa najwyzszych lotow.
Jezeli Wam odpowiada ta bylejakosc to wspolczuje podejscia, jak dla mnie zycie, fajne emocje i lepsze samopoczucie sa gdzie indziej, a i Wy tez pokazujecie, gdzie jest lepiej.
Marshmallow, tak dla 'podniesienia temperatury', podtrzymania konwersacji i z ciekawości zapytam Cię, czemu tak często podkreślasz Twoją niechęć do polskości...oczywiście masz takie prawo, ale ...np. mnie i myślę, że większości z nas Twoja przynależność kulturowa jest totalnie obojętna dopóki nie obrażasz narodu w większości przypadków obrzucając inwektywami...kolokwialnie mówiąc, czemu tłumaczysz się, że nie jesteś wielbłądem...jak bardzo Cię to boli??
:)
Nigdy na tym forum pierwsza nie zaczelam kogokolwiek obrazac. A te rzeczy, ktore wymieniam, to sa cechy charakterystyczne tego narodu, ktore nie sa doceniane przez swiat i sa czyms, co sie czesto kwituje usmieszkiem pozalowania... w tym przypadku uwazam, ze wiekszosc ma racje. Wiec jezeli pojawia sie ktos, kto pochodzi z ocenianego w ten sposob przeze mnie i innych srodowiska i jeszcze wysmiewa moje inne poglady, to we mnie zaczyna sie gotowac. A ze dodatkowo mam waty do ludzkosci...

Tez jestem zdania, ze nie powinna Was interesowac moja przynaleznosc kulturowa, bo po co narzekac w kolejnym miejscu, a i dla mnie przykre to jest, kiedy mowie i slysze cos takiego, ale takie emocje wyzwalaja we mnie rodacy.
Boli mnie bardzo, ze moja ojczyzna jest kraj, ktory nie trafia w moje gusta... ja patrze ze "swiatowego lotu ptaka", a polska to kurnik.
Ktos moze powiedziec, ze nie mam prawa wrzucac do jednego worka ludzi, ktorych nie znam. Tak samo robia ze mna inni. Ja sobie daje prawo do wyrazania opinii typu: bez polotu, o tandetnym guscie, gdyz po pewnych wypowiedziach to widac. Tak jak w tym powiedzeniu: " kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, w wiekszej bedzie nieuczciwy", jedna rzecz pociaga inna...nie ma opcji, zeby sie pomylic. A ja mam zmysl estetyki bardzo dobry.
Ludzkosc mozna poprzydzielac do poszczegolnych schematow myslowych, nieprawda jest, ze kazdy z nas jest inny i jedyny w swoim rodzaju- nawet nie moge byc pewna, ze takiego drugiego "wybryku" jak ja nie ma gdzies na swiecie, aczkolwiek trudno by bylo znalezc. Wsrod tylu miliardow osobnikow tych wyjatkowosci doszukamy sie jedynie pod mikroskopem.
A jakby sie dokopac do innego znaczenia wyjatkowosci, to chyba by sie okazalo, ze tylko w oczach Boga jestesmy prawdziwie wyjatkowi...

Wstrzasnelo mnie spotkanie z ta jasnowidzka, to jest jedyna osoba, ktora mnie widziala taka jaka jestem, a nawet mowila: "moze sie pani ze mna nie zgodzic, ale jest pani 'taka, taka i taka'..." To daje wyobrazenie, jak nas widzi Bog...
Odsluchuje sobie czesto te nagrana rozmowe i mysle, ze lepiej byc sama niz tracic czas na takie osoby jak tutaj ( NIE WSZYSTKIE! ) i ogolnie na te, ktore spotykam, ktore nie dorastaja do piet tej kobiecie.
Wstrzasnelo mnie spotkanie z ta jasnowidzka, to jest jedyna osoba, ktora mnie widziala taka jaka jestem, ....(...) To daje wyobrazenie, jak nas widzi Bog

...ale jesteś szczęściara! ...miałaś kontakt z Bogiem...nic tylko pozazdrościć....ja w swojej 'małości' nie miałabym odwagi nawet wyobrażać sobie co widzi Bóg...powiem za siebie (Ty możesz mieć inne zdanie) PYCHA - pierwszy z siedmiu grzechów głównych...

...a przy okazji zapytam, bo mam taki dylemat: czy złoto jest złotem, czy się tylko świeci?... jeśli w swoim majestacie ( bez urazy!)uznasz, że warto ze mną rozmawiać, to może mi pomożesz roztrzygnąć...
pozdrawiam
:)
Mialam wlasnie napisac, ze dla mnie ta kobieta nie jest Bogiem, gdyz podejrzewalam, ze takie komentarze sie pojawia... Ona wszystkiego nie widzi, a i w swojej wyjatkowosci nie bylaby w stanie dac mi tego, co dal Bog. Jednak jezeli masz szanse dowiedzenia sie o jakims nieszczesciu i mozliwosc unikniecia go, to dlaczego nie skorzystac? Jezeli ona Ci powie, ze lepiej by bylo, zebys unikala pewnych sytuacji, bo mozesz na tym stracic czy cos tragicznego moze sie zdarzyc, to chyba lepiej z takiej mozliwosci skorzystac, niz pozniej borykac sie z konsekwencjami. To co przygotowal nam Bog potrzebnego do wzrostu to i tak nastapi, bo tak jest juz zapisane, ale dane nam do dyspozycji biale kartki mozna zapisywac bardziej swiadomie. A jezeli osoba z takimi zdolnosciami istnieje, pomaga ludziom, daje nadzieje, ratuje od rozpaczy, wyjasni przyczyny i cel jakichs zdarzen, z ktorymi trudno sie pogodzic, to chwala Bogu za to. Jezeli On uzna, ze cos powinno byc zakryte, to i jej nie da tego zobaczyc... tak mysle ja.

Jesli mowa o innym kontakcie z Bogiem, to faktycznie, na dzisiaj uzurpuje sobie prawo do twierdzenia, ze w jakims tam sensie Go "spotkalam". Nawet jeśli to byly tylko przypadkowe impulsy między neuronami to i tak sie w tym zakochalam... a na potwierdzenie swoich doswiadczen mam swiadectwa innych ludzi i slowa w Biblii, ktore nawet jesli tylko tak umiejetnie sfabrykowane, to i tak dziwnie trafnie trafiaja w sytuacje z naszego zycia codziennego.
Czy chec poznania Boga jest pycha? Ktos kiedys powiedzial, ze z Bogiem dogaduja sie ci, ktorzy chca Go bardzo, a nie tylko troche. Ja sobie powiedzialam, ze jak nie mam powodu dla ktorego umrzec, nie mam powodu by zyc...Jezeli zbuduje sobie szczescie na tej ziemi, a ono w kazdej chwili moze sie rozpasc jak domek z kart, to to nie bedzie prawdziwe szczescie. Moje szczescie ma byc zbudowane na uczuciu nieskonczonosci, to znaczy na czyms takim, ze jezeli po ludzku zostaje mi odebrane wszystko co kocham, to mi zostaje jeszcze cos, co kocham bardziej, cos co sie nie konczy z chwila smierci.
Smieszy mnie, jak widze scene na cmentarzu: ludzie zaplakani, a jedynym, ktory ma cos do powiedzenia na temat nadziei jest ksiadz... to takie banalne...
"Bo taka jest kolej rzeczy"-slyszalam od swojej babci, jedynej osoby, ktora wkladala najwiecej serca w rozmowy z dziecmi swojej corki i probowala dac nadzieje kiedy wnuczka przechodzila kryzys sensu zycia. Smiesza mnie rodzice, ktorzy wkladaja niesamowity wysilek, aby zapewnic dzieciom wszystko co najlepsze, a wykazuja sie taka bylejakoscia w naprawde istotnych kwestiach...

"Zadziwia mnie i przeraża - pisze Pascal - obojętność wobec następującej kwestii: wieczność, którą przynosi ze sobą śmierć, jest rzeczą tak bardzo wzniosłą, tak głęboko nas dotyczącą, że trzeba być pozbawionym wszelkiego poczucia logiki, aby pozostać obojętnym wobec takiego problemu. (...) Właśnie tenże człowiek, który spędza wiele dni i nocy w zagniewaniu i desperacji z powodu niepowodzenia w karierze, zdąża bezmyślnie ku śmierci, która jest stawką o wszystko lub nic. "


"Wyobraźmy sobie, że żyjemy w domu, w którym podłożona jest bomba zegarowa o której wiemy. Wiemy, że napewno wybuchnie i że wtedy wszystko się skończy. Tylko nie wiemy kiedy to się stanie. Czy z taką świadomością da się żyć "jak gdyby nigdy nic"? A przecież nasze życie to dom, w którym podłożona jest bomba zegarowa - ŚMIERĆ. Bezrefleksyjność współczesnego człowieka i jego zniewolenie doczesnymi sprawami jest niepokojące. O śmierci na poważnie mówi się niewiele. Myślę, że to nie jest przypadek. Raczej każe się nam skupiać na tym, co przyjemnego może dać nam życie. To niebezpieczna tendencja. Zbyt mocne przylgnięcie do tego życia grozi śmiercią. Za to wchodząc w śmierć mamy szansę tak naprawdę odnaleźć prawdziwe życie! "Kto zachowa swoje życie, ten je straci. Kto straci swoje życie z Mojego powodu ten je zachowa". Dobrze znamy te słowa. Albo te, że ziarno nie wyda plonu jeśli nie obumrze. To nic innego, jak zachęta do... umierania! W każdym tego słowa znaczeniu. Pozwólmy umierać naszym zniewoleniom, przywiązaniom, bożkom, idolom, chorym marzeniom, planom, toksycznym relacjom, nałogom, temu wszystkiemu co wiąże nas z tym światem sprawiając, że myśl o śmierci nas przeraża. Umierajmy dla tego życia, bo tak naprawdę zostaliśmy stworzeni dla zupełnie innego. Nie "urządzajmy" się za bardzo na tym świecie, bo lada moment będziemy się musieli z niego wyprowadzić. Nie bójmy się śmierci, bo to przedsionek życia. Jezus zgodził się na utratę przyjaciół, komfortu, dobrego imienia, kariery bezkrytycznie uwielbianego guru, zgodził się na totalne cierpienie, poniżenie i grób, bo doskonale wiedział, że przekracza granicę za którą jest ŻYCIE."

Czy zloto jest zlotem, czy sie tylko swieci?
Nie wszystko zloto, co sie swieci. :)

Jak Ty mnie pozdrawiasz, to i ja Ciebie. :)

Cytat: marshmallow
(...) Czy chec poznania Boga jest pycha? (...)

Nie, ale wiele, wiele, wiele Twoich wypowiedzi wrecz kipi pycha.
Pycha, a pewnośc siebie to co innego.
Cytat: marshmallow
Pycha, a pewnośc siebie to co innego.

To zdecydowanie co innego.
Cieszy mnie bardzo, ze mam do czynienia z osobami tak prawymi, przestrzegajacymi zasad naszej religii, tylko, ze jezeli juz wytykacie mi bycie pyszna, to ja sie zapytam, jak u Was jest np. z nieumiarkowaniem w jedzeniu i piciu, zazdroscia czy z czystoscia... Bo nie wiem, czy wiecie, ale w naszej religii grzechem jest uprawianie seksu przed slubem... a nawet masturbacja podpada pod grzechy glowne. Wiec jak to jest z Wami, pobielane groby, hm?
A skad wiesz jakiej religii jestesmy?
Cytat:
Uwierzycie, ze majac 28 lat dotknelam faceta przyrodzenie pierwszy raz w zyciu?
http://www.wloski.ang.pl/forum/zycie-praca-nauka/212125

A dotykanie meskich przyrodzen, nie jest grzechem w Twojej religii?
edytowany przez marysia2: 16 kwi 2012
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 63
poprzednia |

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia