Mialam wlasnie napisac, ze dla mnie ta kobieta nie jest Bogiem, gdyz podejrzewalam, ze takie komentarze sie pojawia... Ona wszystkiego nie widzi, a i w swojej wyjatkowosci nie bylaby w stanie dac mi tego, co dal Bog. Jednak jezeli masz szanse dowiedzenia sie o jakims nieszczesciu i mozliwosc unikniecia go, to dlaczego nie skorzystac? Jezeli ona Ci powie, ze lepiej by bylo, zebys unikala pewnych sytuacji, bo mozesz na tym stracic czy cos tragicznego moze sie zdarzyc, to chyba lepiej z takiej mozliwosci skorzystac, niz pozniej borykac sie z konsekwencjami. To co przygotowal nam Bog potrzebnego do wzrostu to i tak nastapi, bo tak jest juz zapisane, ale dane nam do dyspozycji biale kartki mozna zapisywac bardziej swiadomie. A jezeli osoba z takimi zdolnosciami istnieje, pomaga ludziom, daje nadzieje, ratuje od rozpaczy, wyjasni przyczyny i cel jakichs zdarzen, z ktorymi trudno sie pogodzic, to chwala Bogu za to. Jezeli On uzna, ze cos powinno byc zakryte, to i jej nie da tego zobaczyc... tak mysle ja.
Jesli mowa o innym kontakcie z Bogiem, to faktycznie, na dzisiaj uzurpuje sobie prawo do twierdzenia, ze w jakims tam sensie Go "spotkalam". Nawet jeśli to byly tylko przypadkowe impulsy między neuronami to i tak sie w tym zakochalam... a na potwierdzenie swoich doswiadczen mam swiadectwa innych ludzi i slowa w Biblii, ktore nawet jesli tylko tak umiejetnie sfabrykowane, to i tak dziwnie trafnie trafiaja w sytuacje z naszego zycia codziennego.
Czy chec poznania Boga jest pycha? Ktos kiedys powiedzial, ze z Bogiem dogaduja sie ci, ktorzy chca Go bardzo, a nie tylko troche. Ja sobie powiedzialam, ze jak nie mam powodu dla ktorego umrzec, nie mam powodu by zyc...Jezeli zbuduje sobie szczescie na tej ziemi, a ono w kazdej chwili moze sie rozpasc jak domek z kart, to to nie bedzie prawdziwe szczescie. Moje szczescie ma byc zbudowane na uczuciu nieskonczonosci, to znaczy na czyms takim, ze jezeli po ludzku zostaje mi odebrane wszystko co kocham, to mi zostaje jeszcze cos, co kocham bardziej, cos co sie nie konczy z chwila smierci.
Smieszy mnie, jak widze scene na cmentarzu: ludzie zaplakani, a jedynym, ktory ma cos do powiedzenia na temat nadziei jest ksiadz... to takie banalne...
"Bo taka jest kolej rzeczy"-slyszalam od swojej babci, jedynej osoby, ktora wkladala najwiecej serca w rozmowy z dziecmi swojej corki i probowala dac nadzieje kiedy wnuczka przechodzila kryzys sensu zycia. Smiesza mnie rodzice, ktorzy wkladaja niesamowity wysilek, aby zapewnic dzieciom wszystko co najlepsze, a wykazuja sie taka bylejakoscia w naprawde istotnych kwestiach...
"Zadziwia mnie i przeraża - pisze Pascal - obojętność wobec następującej kwestii: wieczność, którą przynosi ze sobą śmierć, jest rzeczą tak bardzo wzniosłą, tak głęboko nas dotyczącą, że trzeba być pozbawionym wszelkiego poczucia logiki, aby pozostać obojętnym wobec takiego problemu. (...) Właśnie tenże człowiek, który spędza wiele dni i nocy w zagniewaniu i desperacji z powodu niepowodzenia w karierze, zdąża bezmyślnie ku śmierci, która jest stawką o wszystko lub nic. "
"Wyobraźmy sobie, że żyjemy w domu, w którym podłożona jest bomba zegarowa o której wiemy. Wiemy, że napewno wybuchnie i że wtedy wszystko się skończy. Tylko nie wiemy kiedy to się stanie. Czy z taką świadomością da się żyć "jak gdyby nigdy nic"? A przecież nasze życie to dom, w którym podłożona jest bomba zegarowa - ŚMIERĆ. Bezrefleksyjność współczesnego człowieka i jego zniewolenie doczesnymi sprawami jest niepokojące. O śmierci na poważnie mówi się niewiele. Myślę, że to nie jest przypadek. Raczej każe się nam skupiać na tym, co przyjemnego może dać nam życie. To niebezpieczna tendencja. Zbyt mocne przylgnięcie do tego życia grozi śmiercią. Za to wchodząc w śmierć mamy szansę tak naprawdę odnaleźć prawdziwe życie! "Kto zachowa swoje życie, ten je straci. Kto straci swoje życie z Mojego powodu ten je zachowa". Dobrze znamy te słowa. Albo te, że ziarno nie wyda plonu jeśli nie obumrze. To nic innego, jak zachęta do... umierania! W każdym tego słowa znaczeniu. Pozwólmy umierać naszym zniewoleniom, przywiązaniom, bożkom, idolom, chorym marzeniom, planom, toksycznym relacjom, nałogom, temu wszystkiemu co wiąże nas z tym światem sprawiając, że myśl o śmierci nas przeraża. Umierajmy dla tego życia, bo tak naprawdę zostaliśmy stworzeni dla zupełnie innego. Nie "urządzajmy" się za bardzo na tym świecie, bo lada moment będziemy się musieli z niego wyprowadzić. Nie bójmy się śmierci, bo to przedsionek życia. Jezus zgodził się na utratę przyjaciół, komfortu, dobrego imienia, kariery bezkrytycznie uwielbianego guru, zgodził się na totalne cierpienie, poniżenie i grób, bo doskonale wiedział, że przekracza granicę za którą jest ŻYCIE."
Czy zloto jest zlotem, czy sie tylko swieci?
Nie wszystko zloto, co sie swieci. :)
Jak Ty mnie pozdrawiasz, to i ja Ciebie. :)