Marzenka - Tobie i Catti chciałam podziękować za miłe i ciepłe słowa... Wiecie - ja po prostu mam takie podejście do życia oparte na zaufaniu, na wierze Temu, który tam gdzieś z góry steruje moim życiem, które mnie nauczyło jednego: < JEŚLI NA PEWNE RZECZY NIE MAMY WPŁYWU, JEŚLI STAJE SIĘ COŚ, CZEGO NIE MOŻEMY ZMIENIĆ, MUSIMY TO ZAAKCEPTOWAĆ. > A w rodzinie mam przypadki - gdzie starsze, schorowane ciotki są zgorzkniałe, niemiłe, odpychające dla otoczenia, pełne pretensji do losu, jakby tylko one jedne na świecie były chore, rozżalone na cały świat, nikt nie chce ich odwiedzać... wymagające i opryskliwe gdy coś jest nie tak jakby chciały... ja nie chciałam być taka jak one. Ja jestem przykładem na to, że można cierpieć pogodnie, z pokorą, że nawet w cierpieniu można dawać radość innym. Ludzie to widzą i nie odtrącają tylko akceptują i chętniej z radosnymi ludźmi przebywają... Mnie dziś dosyć intensywnie minął dzień. Dotarłam dopiero na 19.00 do rodzinki tu gdzie się zatrzymałam. Do domku wracam jutro. Teraz już po kolacji dochodzę do siebie... Jeszcze troszke pobędę przy stoliczku. Witaj Niepewna... jak miło, że wpadłaś, że masz prace i że dobrze wiedzie Ci sie na obczyźnie. Jasne, że Cię pamiętam. Wpadaj częściej, zapraszamy... Marzenko a Ty, co porabiasz? Uczysz się italiano?