Pisze szybciutko bo Pan zaraz z pracy wroci.Posluchajcie.Moje malzenstwo nie istnieje od chwili slubu.To byla pomylka,ja sie jednak ludziam ze bedzie dobrze.Blad!Moj maz jest typem milczka,nie ma miedzy nami dialogu,nie rozmawiamy podczas wspolnych posilkow bo on nie ma mi nic do powiedzenia,nie zartujemy,nie smiejemy sie,nie wychodzimy z domu,nie mamy przyjaciol(on nie ma,bo jak twierdzi nie sa mu potrzebni).Jest to czlowiek bez jakichkolwiek zainteresowan.Nie lubi barow,nie lubi pilki,nie lubi nic.Tylko fabryka,dom,sobotnie zakupy w supermarkecie.Jesli chodzi o kontakt z dziecmi,hm...jakby to ujac...zabawa z dziecmi polega na tym ze Pan tatus siedzi na dywanie a dzieci po nim skacza,on nie robi nic.Niedzielne spacery z synem wygladaja tak ze wsadza go w samochod,zrobi rundke po gorach(Treia,Cingoli,Macerata)co zajmuje mu ok godziny i wraca do domu.Rower stoi od sierpnia i dziecko nie moze sie doczekac na naprawe.Nie reaguje jak syn chce mu opowiedziec jakies zdarzenie z przedszkola.Zaluje na zabawki,bo skoro on nie mial i zyl to i dzieci nie musza miec.Takich przykladow jest sto tysiecy.
I jeszcze jedno.Nie powiedzialam ze chce odebrac mu dzieci itp.Idea z powrotem do Polski byla troszke zbyt pochopna(zreszta to jeszcze do przmyslenia)Ja chce sie rozstac w jak najbardziej pokojowym klimacie.Nie chce i nie bede ograniczala kontaktow dzieci z ojcem.Jaki jest,taki jest ale to ich ojciec i one maja go szanowac.Tego uczyla mnie moja mama mimo tego ze moj ojciec byl alkocholikiem i bardzo nas krzywdzil.
Koncze,Pan wrocil,trzeba robic klacje...i znowu cisza:/
Wroce pozniej.Dziekuje za dobre slowo;)