Dlaczego w Internecie więcej znaczy gorzej?

Temat przeniesiony do archwium.
Wbrew koncepcji "inteligencji zbiorowej", pojawienie się dużej liczby dyskutantów w dowolnym miejscu Internetu, zdaje się prowadzić do obniżenia poziomu dyskusji. Dlaczego tak się dzieje?

Marta Klimowicz
Podejrzewam, że spora część polskich internautów spotkała się z określeniem "onetowy komentarz" - wywodzi się ono ze specyfiki dyskusji prowadzonych na wiadomym portalu. O ile jednak do niedawna udawać można było, że taki sposób prowadzenia publicznej dyskusji związany jest wyłącznie z Onetem, to obecnie nie ma już takiej możliwości i należałoby raczej ukuć rodzaj prawa, mówiącego o tym, że im więcej osób trafi na dany artykuł/wpis na blogu etc. - cokolwiek, co daje możliwość komentowania, tym niższy będzie poziom dyskusji.

Nie jest więc tak, że to osoby, które komentują np. wiadomości na Onecie, są w jakiś sposób szczególne - jest ich po prostu znacznie więcej, niż osób, czytających wiadomości gdziekolwiek indziej. Tym samym - wraz ze wzrostem liczby komentatorów, spada poziom komentarzy i argumentów używanych przez ich autorów. Dlaczego tak się dzieje, dlaczego popularność danego tekstu sprawia, że głosy pod nim stają się coraz bardziej niemerytoryczne?

Szczerze mówiąc - nie wiem i podejrzewam, że nikt nie jest w stanie udzielić na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno istotną rolę odgrywa tutaj fakt łatwości trafienia na dany tekst: czy to artykułu polecanego na pierwszej stronie portalu, czy to wpisu zamieszczonego na popularnym blogu, dotarcie na nie nie wymaga większych nakładów - ani czasowych, ani tym bardziej intelektualnych - tym samym łatwiej jest negować wartość tego, na co się zupełnym przypadkiem trafiło. Niewątpliwie ważna jest również owa przypadkowość - znakomita część osób komentujących takie teksty, nie ma zamiaru wrócić na nie już nigdy więcej, są więc przechodniami, którzy wylewają swoją żółć i zgorzknienie.
Co jeszcze - oprócz łatwości trafienia połączonej z jej przypadkowością? Niewykluczone, że istotna jest również popularność tekstu, podejrzewam, że nawet trolle cenią sobie bycie czytanymi, a taką szansę uzyskują komentując artykuły z pierwszych stron. Czy może być tak, że w gruncie rzeczy zależy im na popularności i pewnej sławie, skupieniu na sobie uwagi (innych czytających i np. moderatorów)? Takie wyjaśnienie oznaczałoby, że trolle to niespełnieni dziennikarze/blogerzy - myślę jednak, że to nieco zbyt banalne wyjaśnienie, przypominające to, że wszyscy krytycy muzyczni to niespełnieni artyści. Niektórzy ludzie z pewnością spełniają się w wyrafinowanych wojnach na słowa w Internecie, trzeba im przyznać, że niektóre z nich prowadzą z godną podziwu konsekwencją i poświęceniem.
Może więc - po prostu - pozostawianie żenujących nieraz komentarzy, spłycanie dyskusji i obrażanie rozmówców, jest dla niektórych celem samym w sobie, jest ich sposobem na korzystanie z Internetu, na komunikowanie się z innymi ludźmi. Dlatego też pojawiają się tam, gdzie mają szansę zaistnieć, zostać dostrzeżonymi, w pewien sposób docenionymi (np. sam fakt usuwania ich komentarzy dowodzi tego, że poświęca im się nieraz więcej uwagi, niż w istocie należałoby), a także mogą spotkać im podobnych?

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia