anessa- przeczytalam twoje wypowiedzi. nasuwa mi sie jedno:JEDZ. wiem, ze latwo doradzac komus, gdy nie jest sie w jego sytuacji...ze latwo sie mowi....ale patrzac po sobie- gdy cos mnie kusi a nie jestem tego pewna, czy nazwyczajniej w swiecie sie boje- i tak ide do przodu. bo to co przezyjesz, czego doswiadczysz- jest twoje- nikt ci tego nie odbierze.
do wloch tez wyjechalam sama. nie ogladalam sie na innych, bo gdybym to robila- siedzialabym w polsce. wyjechalam na Erasmusa do wloch. rzucona na gleboka wode- owszem, przezywalam i ciezsze chwile. ale takie sa poczatki- trudne. potem bylo juztylko lepiej. poznawalm ludzi, miasto, kulture, jezyk.
dzis jestem w polsce.
za italia tesknie niezmiernie. zostawilam tam czastke siebie. jesli spytasz "co wam sietak w tym kraju podoba?" i tak sie nie dowiesz dopoki sama tam nie pojezdziesz. dopiero wtedy sie przekonasz i sama (zapewne) nim zachwycisz :)
jedz- bogatsza o nowe doswadczenia bedziesz miala satysfakcje, ze podjelas takie wyzwanie i mu sprostalas, tym bardziej, ze jak czytam- masz tam przyjaciela- nie bedziesz sama.
ja teraz tez stoje przed dylematem; podjac ciekawa ( i ciezka) prace- podpisac kontrakt i na 2 lata wyjechac z kraju czy w koncu zostac na wymarzonych studiach. obie rzeczy mnie kusza ale tu pokieruje sie intuicja. dzis zdecydowalam, ze zostane. ze. byc moze, szansa na prace jeszcze sie pojawi w niedalekiej przyszlosci a tak bardzo chcialam studiowac ten kierunek, ze w koncu gdy go mam- nie wypuszcze go z rak...
jedz anessa- nie bedziesz zalowala
powodzenia na calym froncie
mag