Ze zdziwieniem przeczytalam post osoby o ironicznym nicku "ojej". Nie rozumiem przede wszystkim, co zlego jest w tym, ze ktos komus powie, ze jest dobry w tym, co robi. Mamy sobie tylko do oczu skakac lub ewentualnie traktowac innych z dystansem, a juz bron Boze nie powiedziec nikomu czegos milego?
I jeszcze dwie uwagi:
1) Niestety, zdobycie tytulu mgr italianistyki nie swiadczy o perfekcyjnej znajomosci jezyka. W rzeczywistosci wyglada to tak, ze wiele osob po italianistyce (sama znam takich sporo) nie potrafi po wlosku plynnie sie wypowiedziec czy sklecic poprawnie jakiejkolwiek dluzszej wypowiedzi. Wynika to z tego, o czym pisalysmy z Bocco wczesniej - studia pozwalaja glownie na poznanie zasad gramatycznych i ich przyswojenie, a to nie wystarczy, aby biegle poslugiwac sie danym jezykiem. Wiele z osob, ktore rozpoczynaly italianistyke z niemal zerowa znajomoscia wloskiego, przedstawia obecnie poziom nie gwarantujacy ewentualnemu pracodawcy niczego procz dogadania sie z wloskimi kontrahentami (nie chce tu nikogo urazic, takie sa fakty i mysle, ze nie tylko na italianistyce tak to wyglada, bo na filologii czesto wiekszy nacisk kladzie sie np. na gramatyke opisowa czy literature niz na praktyczne zastosowanie jezyka obcego).
2) W naszych postach wyraznie jest napisane, ze to nie na studiach nauczylysmy sie jezyka, wiec pisanie : "wielkie mi osiągnięcie, po 5 latach" swiadczy tylko o tym, ze "ojej" albo czyta wybiorczo wypowiedzi innych, albo wybiera z nich to, co jej akurat pasuje do prowokacji.:) Moja droga, jesli myslisz, ze italianistyka sprawi, ze bedziesz mowic plynnie i bez akcentu, to baaardzo sie mylisz. Tak wiec skoro twierdzisz, ze nalezy podziwiac tych, co SAMI nauczyli sie jezyka, to... przyjmuje to jako komplement rowniez w moja strone i serdecznie Ci dziekuje.;)
Pozdrawiam,
Dee