czego brakuje mi we włoszech ?

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 35
poprzednia |
nowy temat , tylko please nie piszcie że już był , nie chce mi się szukać w archiwiach .
mi brakuje (jako że zżarłam ostatni) gorących kubków!
i śniegu , bo nia ma , nie było i nie będzie
Magda, znasz może inne Polki z Terni?
w gorach snieg jest :-))
nawet na nartach mozna jezdzic
tak znam . jedna nazywa sie aska a druga sylwia . z ty tez jestes z terni ? sorry ale my tu gadamy o terni a to nie na temat !
mi brakuje maselka , takiego prawdziwego . w sumie to brakuje mi zarcia (no tak bo to pora jedzenia...)
hej , a gdzie jest snieg ? w campo felice jest ?
no ale przynajmniej wam slonca tam nie brakuje.choc i tutaj dzis narzekac nie mozna.nawet bylam chwile na spacerku w krotkim rekawku.
a co do wloch to najbardziej mi tam brakowalo tej polskiej ironii nocnych pogaduchow i prawdziwych imprezowiczow...nie takich na jedna noc
Dlaczego wszyscy zawsze pisza, ze brakuje im za granica zarcia np. ogorkow kiszonych? Czy naprawde w Polsce jadlyscie codziennie ogorki i jestescie tak zniewolone jedzeniem?
nie wiem czy ty mieszkasz za granica . w moim przypadku po jakims miesiacu euforii (wszystko pycha , obzeranie sie pizza i ta ich szynka parmenska) zauwazylam ze brakuje mi naszych polskich smakow. nie za bardzo wiedzialam o co chodzi ale po jakims czasie zrozumialam ze my polacy jemy ' kwasno' (zgodzicie sie ze mna?) wezmy na przyklad ogorkowa , zurek , bigos, kompocik z wisienek. to sa kwasne potrawy , i tych chyba najbardziej mi brakuje.
żurek i bigos to nie problem możesz zrobić go sama, to co potrzebne aby je zrobić znajdziesz je we Włoszech,ale gorzej z np.truskawkami-tutaj są piękne wielkie i pachnące ale bez smaku truskawek pełne pestycydów nie to co nasze może nie takie piekne ale co za smak,no i właśnie ogórki ale małosolne,tego niestety nie znalazłam tutaj,nie widziałam nawet korniszonów aby móc zrobić samej i może to być dla kogoś śmieszne,ale kto nie mieszka za granicą naprawdę tęskni za pewnymi potrawami i nie dlatego że się je jadło codzień ale dlatego że się ich nie jada kiedy się chce.Oczywiście na pierwszym miejscu są moi bliscy i znajomi których bardzo mi brak.
A co powiecie o chętce na placki ziemniaczane?Z cukrem.mniam
W polsce nie jada sie tego często bo zawsze to jest na wyciagniecie reki.Za granicą tęsknimy do polskich smaków bo po prostu najcześciej sa nieosiagalne.A tęskni sie za tym czego nie ma.
Ale przecież placki ziemniaczane to najprostsza potrawa jaką można zrobić za granicą. U mnie były na pierwszym miejscu po wyjeździe :DD
mi brakuje takij buleczki z maselkiem i szuneczka gotowana . a pasztet prochowicki !!?? gdzie indziej robia taki jak w polsce . albo smietana , jest inna , ma zupelnie inny smak , nasza mozna jesc lyzka !
ale fajnie napisalam , chodzi mi o szyneczke oczywiscie
z tego co piszemy najbardziej brakuje nam jedzonka. mi brakuje jeszcze naszej polskiej telefonii komorkowej . gdzie na sms placisz 4 grosze i telefony daja za darmo . tutaj kupuje karte za 25 euro , nie rozmawiam duzo (wierzcie mi)i po tygodniu nie mam juz ani centa . che schifo !
To prawda,ze placki ziemniaczane to najprostsza rzecz ale polskie ziemniaczki mają ten unikalny i niepowtarzalny smak,włoskim tego brakuje i te placuszki juz nie sa takie do jakich przyzwyczailismy sie w Polsce
popieram. wloskie ziemniaki sa do d... !!!
a mnie brakuje tez bialego sera.. i kielbaski i polskiego chlebka i moich polskich przyjaciol, znajomych, ktorzy maja zupelnie inna mentalnosc niz Wlosi... i niekoniecznie o 13 musza zasiasc do obiadu...
a chleb?czy jest taki jak w Polsce?ja jadłam na południu tylko taki "dmuchany" z dużymi dziurami,zdecydowanie wolę nasz
A mnie nic nie brakuje kocham tych ludzi ich język, a jedzenie jest najlepsze na świecie.
No z tym też się zgodzę, że chyba nie ma w żadnym innym kraju, tak pysznych ziemniaków jak w Polsce. Nawet Irlandczycy, którzy dawniej w czasach biedy słynęli w przyrządzaniu ziemniaków na 100 sposobów zamawiają polskie ziemniaczki. A jak im mówiłam to nie wierzyli. Mają pełno odmian, a jedna gorsza od drugiej. Zresztą tak jak we Włoszech i Hiszpanii ;))
hEJ Magda!a co ty o tym jedzeniu?okres masz czy wciazy?
wszystko mozna miec jesli sie chce,naucz sie gotowac i bedziesz jadla to co chcesz;w Polsce nie zjesz pizzy jak tutaj i odwrotnie,niestety to tak jest,,,
,mi nic nie brakuje moze tylko imprez,ale bylam wtedy mlodsza i teraz to nie juz to;,,nie wiem jak wy ale mnie juz nie bawia imprezy zadymione i zalane,przeszlam na mentalnosc wloska i nawet mi jest dobrze z tym,,jesli mi czegos brakuje biore pierwszy samolot i lece na pare dni odbywam bola i wracam zawiedzona
Pislastra masz w 100% rację. W tych czasach wszystko można kupić, jak nie kupić to przywieźć z Polski, a jak i tak się nie da, to wystarczy o tym nie myśleć i przestawić się na włoskie jedzonko. Wakacje w Polsce też są fajne, nawet na parę dni, bo można coś polskiego wrzucić na ruszt!!! :)))
A czy trzeba mieć od razu okres czy ciążę?
Ja tam tęsknię za polskimi smakami: za ogórkami kiszonymi(rulez!!), za zapiekanką z budki, za karpatką, za krupnikiem, za kapuśniakiem :), i za pizzą z telepizzy! za polskimi imprezami domówkami, za spacerami po osiedlu, itd, itd

Włoskich imprez domowych nie znoszę, tego nie da się nazwać imprezą! Włoskie żarcie bardzo lubię, ale to nie zmienia faktu, że tęsknię za polskim. O, i zawsze tęsknię też za moim domem na wsi i polami za oknem, i smrodkiem wiejskim :-) hehehe :-) naprawdę! i za chodzeniem na bosaka po domu (we Włoszech niemożliwe - mieszkam z flejami!)
tak , chyba bede miala okres , wcinam na okraglo. teraz wynalazlam cos pysznego - nazywa sie focaccia con ciauscolo (to cos w rodzaju salami do smarowania - troche jak nasza metka) .
a wiecie czego tutaj jeszcze nie ma ? takich sylwestrow jak u nas ! jak wrocilam w styczniu do wloch to zapytalam sie wloskich kolezanek jak sie bawily a one mi na to - gralysmy w karty , albo w jakias glupia zabawe 'zgadnij kto jest morderca' (brrr ! w sylwka?? ) jak im zaczelam opowiadac ze u mnie w domu byla impreza do bialego rana , ramba-camba do 4 , ze sztucznymi ogniami , jedzonkiem i tancami przez cala noc to im szczeki opadly. moj chlopak mowi ze tak jak polacy to nikt sie nie umie bawic (przynajmniej w sylwestra) .
a byliscie kiedys na wloskim weselu ???? ale to juz inna bajka !
czas do pracy !
Bylam dwa razy na wloskim weselu. Jedno - wesele kuzyna mego meza (wtedy jeszcze chlopaka), drugie - moje.
Wloskie wesele rozni sie nieco od polskiego. slub jest rano. potem jest przyjecie w restauracji ktore zwykle trwa do poznego popoludnia. dobra strona takiego wesela jest ze nie trzeba siedziec cala noc:))
ja bylam na weselu znajomych . siedzielismy , po 6 osob , przy okraglych stolach . oczywiscie , poza moim chlopakiem , nikogo nie znalam. posadzili nas , genialnie , obok osob ktore mialy co najmniej 50 lat wiecej od nas , czyli rozmowa za cholere sie nie kleila. w oddali slychac bylo jakis zespol , a potem jakis pijany wloski Wacek zaczal zabawiac sie w karaoke (nie musze mowiec ze nie bylo to smieszne?) jednym slowem horror. najgorsze wesele w moim zyciu .
brakuje mi jeszcze takich zakladowych imprezek - tipo dzien kobiet . wszyscy przynosza cos do jedzenia i jest fajnie. ja dzisiaj zanioslam do pracy cale opakowanie ciastek . zdziwili sie ale i ucieszyli , pochwalili polskie zwyczaje po czyn ciacha zzarli . gicior !
Wiem jedno, gdy byłam we Włoszech zawsze brakowalo czegoś na kwaśno jak jedna osoba tu wspomniala. Ogóreczki, kapusta kiszona, zurek, bigos. Zawsze ze soba biorę galaretki owocowe. niezbyt skomplikowane , a na stole robi furorę. Brakuje mi też typowo polskiej "salsici". Moi rodzice zawsze ze soba zabieraja typową sarepską i keczup.
Brakuje we Włoszech takiego świętowania jak u nas. czyli tańce, troche alkoholu i do rana.
Czasem brakuje Delmy, jogobelki, polskiego chleba, lecha albo żywca na półce w supermarkecie. czasem brak polskosci. I dziwnie czasem gdy oglada się reklamę, która w Polsce tez leciala.
Może to glupie, ale mnie bylo brak zetki czy rmf - u, barszczu czerwonego, budek z zapiekankami, naszego totolotka, sygnalu Polsatu, i zwyczajnie 'Gazety wyborczej".

na razie jestem w kraju. Ale już teraz sie zastanwiam dlaczego do walizki wkładam nasze gazety???? I "Kucharka".
hej MargiBi , to identycznie jak ja . jak jedziemy samochodem to wydaje 300zl na zarcie do polski . Biore : gorace kubki , lecha, zasmazke knorra , krem do karpatki , kilka zurkow , barczykow , krupnikow, kasze gryczana, pasztet prochowicki , kucharka , gaaaaazety (przede wszytkim detektywa) i cos tam jeszcze . a o tych kwasach to ja pisalam . ale zauwazcie my naprawde jemy kwasno - bigos, ogorki kiszone , zurek , salatka(z duza iloscia ogoreczkow) , lubimy pomidorowke ktora tez jest kwasna , do barszczu dodajemy octu lub soku z cytryny , itd . wloska kuchnia jest delikatniejsza , bardziej slodka , czasami slona
"Detektywa" z polskich gazetek jak najbardziej!!! Zawsze kupuję trochę te starsze przecenione w kioskach. Mój tata i ja zawsze je czytamy. Moja mama musi miec barszczyk czerowny. I inne gorące kubki.
Nie przeczę włsokiej kuchni, ale czasem jej czegoś brakuje. Moze smaku naszego?
I ostatnio rodzice nalogowo wzięli ze soba przyparwy do grila, którymi przyparwiają mięso smazone na oliwce. Pychota wychodzi.
Swego czasu mamie też dowoziłam "Swiat seriali".Tylko, że Wloszech komentowanie "M jak miłosć " czy "Klanu" brzmi nieco absttracyjnie :)
I jeszcze jedno....Slonecznik. Bialy, solony, prażony. Najlepsza dynia go nie zastąpi !!!!
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 35
poprzednia |

« 

Pomoc językowa

 »

Życie, praca, nauka