historia pewnej znajomości

Temat przeniesiony do archwium.
Chciałabym serdecznie powitać forumowiczów, gdyż wypowiadam się pierwszy raz…

11 lat temu poznałam pewnego Włocha … było to podczas wakacji, które spędzałam na obozie w Hiszpanii…miałam wówczas 17 lat, a on 18 … nie za wysoki chłopak z ujmującym uśmiechem, dużymi brązowymi oczami oraz ciemnymi, długimi wówczas włosami, w typie heavy metalowca - zupełne przeciwieństwo opalonych włoskich brunetów dumnie eksponujących swoje wdzięki. Poznaliśmy się na ulicy, 3 dni przed moim powrotem do Warszawy. ..znając opinie na temat polek spędzających upojne wakacje nad morzem śródziemnym, nie zamierzałam traktować tej znajomości jako wakacyjnej przygody. Spędziliśmy miło czas na rozmowach, grze w siatkówkę na plaży, tańcząc i śmiejąc się… Przez kilka lat prowadziliśmy korespondencję listowną … kiedy poznałam, swoją wielką miłość – tak mi się wówczas wydawało – aby być lojalną zerwałam wszelkie kontakty – wszystkie listy i pocztówki wylądowały w koszu na śmieci … ze swoim eks byłam 5 lat i w chwili kiedy wszystko się rozpadło w skrzynce znalazłam list od niego, że przyjeżdża do Warszawy na wakacje i chciałaby się spotkać chociażby na kawę… Przyjechał na 10 dni z kolegami i z tamtymi uczuciami … pamiętał każdy szczegół który miał miejsce 11 lat temu, każde moje słowo, gest… w portfelu miał kartkę z moim adresem który mu napisałam w Hiszpanii … dla mnie to było niezwykłe, bo ja często zapominam co było wczoraj, nie mówiąc o tym co było rok czy kilka lat temu  Opowiadał mi o swoim życiu, pracy, byłych dziewczynach i … płakał … płakał że nie ze mną przeżył te lata… po kilku dniach coś zaiskrzyło pomiędzy nami ponownie i postanowiliśmy spróbować być razem, mimo odległości …W listopadzie mieliśmy spędzić razem kilka dni w Krakowie… i 2 dni przed jego przyjazdem wszystko odwołałam, nie podając mu żadnego konkretnego powodu …wystraszyłam się że coś może się nie udać, że może za szybkie tempo, że to nie to… przez kilka tygodni , może miesięcy dzwonił, pisał @, listy, smsy …a ja nie miałam odwagi z nim rozmawiać … po kilku miesiącach postanowiłam się odezwać. Zaczęliśmy prowadzić przyjacielskie rozmowy … dowiedziałam się jak bardzo to przeżył i jak rodzina i przyjaciele pomogli mu wyjść z dołka… 2 tygodnie temu wróciłam z Mediolanu… pojechałam aby się przekonać czy to jest to uczucie o które warto walczyć … i myślę że chyba tak. Lat nam nie ubywa, obydwoje pragniemy stabilizacji, założyć rodzinę … on boi się związku na odległość w tym momencie, a zwłaszcza tego że znowu zniknę bez „śladu”…. a ja czytając wypowiedzi na tym forum wpadłam w panikę !!! Niektóre historie brzmią jak koszmar… nie zastanawiałam się nigdy wcześniej nad akceptacją ze strony rodziny, przyjaciół czy zwykłych ludzi. Gramy w otwarte karty … i on nigdy się przeprowadzi do Warszawy, dla mnie przeprowadzka w chwili obecnej nie jest dużym problemem, bardziej martwi mnie to co będzie później … Chciałabym wierzyć że moja historia będzie inna… że związki polsko-włoskie potrafią być udane.

Co o tym myślicie ???
Chciałabym poznać wasze zdanie na ten temat...

Pozdrawiam ciepło,
Natalia
bla bla bla
a co ty tam bedziesz we wloszech robila? zwalisz sie do jego domu rodzinnego i potem bedziesz tu na forum miesiacami trula, ze "szukasz pracy, nudzisz sie", bedziesz zalezna od niego i jego rodziny i bedziesz musiala sluchac od wlochow ze polecialas na niego dla kasy (tak, oni nas tam maja za biedakow).
życie jest tylko jedno, próbuj tego co mówi ci serce.Chyba ,że wolisz do konca zycia załować .... nie twierdze ,że bedziesz z nim miała zycie usłane różami ale gdzie jest powiedziane że wam sie nie uda? Zadaj sobie pytanie: czy dużo mam do stracenia? Próbuj..powodzenia!
trudno komuś radzić w takich sytuacjach...bo serce nie sługa, ja porzuciłam w Polsce bardzo dobrą pracę i wyjechałam do Włoch gdyż po 2 latach korespondencyjnej znajomości należało podjąc decyzję co dalej..spędziłam we Włoszech prawie 3 lata niestety nie potrafiłam się tam zaaklimatyzować i z dnia na dzień bardziej dostrzegałam problemy tego kraju i coraz gorzej się tam czułam, postanowiłam więć wrócić do kraju, co nie było łatwą decyzją bo trafiłam na świetnego faceta (który niestety nie chciał przeprowadzić się do Polski) jednak nie byłam w stanie poświęcić się i żyć w kraju w którym nie czułam się dobrze i coraz gorzej się działo, może ktoś powie że to nie miłość...czasami trudno jest pogodzić uczucie i zdrowy rozsądek, teraz jest mi ciężko ale może z czasem się ułoży w każdym razie do Włoch to tylko na wakacje jeśli się kiedyś wybiorę. Moja rada: zastanów się !!!
Niektóre związki polsko-włoskie są udane, chociażby mój. Za miesiąc mam ślub z moim Włochem i to on się przeprowadził do Polski bo ja nie chciałam wyjeżdżać. Wszystko na prawde układa sie wspaniale. Wiadomo mamy również gorsze dni, ale kto ich nie ma ? A wypowiedzami forumowiczów się nie przejmuj. Idź za głosem serca - taka jest moja rada
EEEEE TO JAKAS PROWOKACJA
i tu sie przylacze do mojej poprzedniczki, ja tez mam udany zwiazek z tym ze juz malzenski z wlochem, mieszkamy razem i pracuje wiadome praca jak praca nie wszystkie dni sa piekne i kolorowe, ale co za tym idzie pomimo ze w naszym kraju(Polska) nie jest lekko z praca postanowilam wrocic do Polski z moim mezem, moj maz czeka na przeniesienie z pracy do Krakowa lub do Warszawy i jak juz ta decyzja zapadnie z pracy przeprowadzamy sie:-)
Może....ale.....te...wielokropki....jakby...autorka...postu...na...traktorze siedziała, w czasie pisania.....albo....
ALBO SE HMMM HMMMM...UPUSZCZAŁA GAZY BOJOWE, BO ZJEDZONEJ FASOLÓWCE!!! NIE JEDZ WIĘCEJ FASOLI NA MILOS bOSKA KOBIETO, BO NIKT TU NIE USIEDZI !!!
*PO ZJEDZONEJ
HMMM JA NIE WIEM, ALE ZAWSZE JAK POJAWIA SIE TEMAT Z "TEJ BECZKI" TO NAGLE TYLU SPECJALISTÓW MAŚCI WSZELAKIEJ SIĘ TU POJAWIA, A ILEŻ RAD, PORAD MAJA NA POCZEKANIU , ILEŻ SPOSTRZEŻEŃ, NORMALNIE WUJKOWIE I CIOCIE DOBRA RADA :D PATRZAJ NO, TAK TO SIEDZA JAK MYSZKI POD MIOTŁA, JAK PRZYCZAJONE LISKI, UKRYTE TYGRYSKI I OBSERWUJĄ, KODUJĄ, ZAPISUJĄ W SWOICH KAPOWNICZKACH ;D
..że związki polsko-włoskie potrafią być udane... jasne ..Bona Sforza d`Aragon zamezna z Zygmuntem Starym..mieli 4 corki i syna..slyszalas?:D
Dziękuję ślicznie za miłe słowa, a serce podpowiada mi aby spróbować :)
To nie jest prowokacja. Gdybym nie trafiła na to forum i nie przeczytała Waszych historii i opinii, nie miałabym tylu mieszanych uczuć i obaw ile teraz mam. Chciałam poznać osoby o podobnych doświadczeniach, a przede wszystkim te którym się udało stworzyć udany mieszany związek.
wyszłam w lipcu za mąż za Włocha, po 4 latach znajomości, prawie 2 latach narzeczeństwa.
Nie podpada pod żaden "włoski stereotyp", no może oprócz miłości do piłki nożnej i makaronu :-)
jego rodzina i moja rodzina znają się, lubią i niczym się nie różnią
wychowaliśmy się w tych samych wartościach i prawie na tych samych bajkach, mimo, iż on na Sycylii, a ja w Częstochowie.
Mieszkamy i pracujemy w Warszawie.
Natalia, do not worry and do not complicate too much :-)
Trinacria moj maz to nawet kluchow specjalnie nie lubi..he he
Ale na serio leemonka chyba glupota byloby zakladanie z gory niepowodzenia wlasnego zwiazku na podstawie doswiadczen innych ludzi. Poza tym jest cale mnostwo udanych par polsko-wloskich choc pewnie tych nieudanych jest wiecej. Musisz sama sprawdzic jak to bedzie miedzy wami.
Osobiscie jestem zadowolona ,ze na poczatku mojego zwiazku nie wiedzialm o istnieniu tego forum. Nie twierdze, ze cokolwiek by to zmienilo, ale na pewno bylabym tak jak ty dodatkowo niepotrzebnie zestresowana. Jestem z moim mezem od 5 lat (malzenstwem od 2)i uwazam nas za naprawde udana pare.
Poniekad gajo ma racje udany zwiazek polsko-wloski to byla Bona z Zygmuntem Starym, bo to byl rodzaj przymierza politycznego a dzisiaj to sa zwiazki miedzy konkretnymi ludzmi a nie jakimis tam przedstawicielami narodow ;)
I czy warto byloby rezygnowac z milosci tylko dlatego, ze facet urodzil sie we Wloszech a ty w Polsce?
Leemonka, spróbuj , ja tego nie zrobilam i załuję choć zakonczylo sie nie miło, myslę że gdybym zdecydowała się na te zycie z nim byłabym bardziej szczęśliwa. Każde z nas ma teraz swoich partnerów, a tak naprawde myślimy o sobie, zobacz jaka to chora sytuacja jest i ja w niej tkwię
Dziękuję - masz rację, jeśli nie spróbuję cały czas będę zastanawiała się jakby to było. Jeśli nie wyjdzie to trudno, jesteśmy tylko ludźmi i uczymy się na błędach. Jeszcze raz dziękuję, ponieważ Wasze historie bardzo pomagają mi w podjęciu decyzji i utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto spróbować.
Według mnie trafiłaś na kogoś wyjątkowego i nie ma sensu marnować szansy na szczęśliwe życie.
Bajka o uczuciach
Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia
oraz ludzkie cechy - takie jak:
dobry humor, smutek, mądrość, duma;
a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.

Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu
- miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować ?
Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności.
Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.

Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość.
Niestety nie mogę cię wziąźć!
Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.

Na zbutwiałej lódce podpłynal Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość,
Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam.
- Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.

Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony,
że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.

Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...

Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze soba ! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia,
że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.

Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec.
Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza.

- Czas ? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł ?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
- Odrzekła Wiedza.

"W życiu do wybory są dwie drogi, jedna dobra i druga dobra, ale którą byś nie wybrał to będzie źle"
Czy babka, czy facet, czy romantyczna, czy tez nie, LUDZIE!! Ma byc tak:
VAI DOVE TI PORTA IL CUORE i koniec. Czemu sie wstrzymywac przed checiami jakiejkolwiek natury?! W wieku lat 60 juz takie rzeczy nie beda Wam sie przytrafiac!!
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Nauka języka

 »

Pomoc językowa - Sprawdzenie