Pierwsz lot samolotem

Temat przeniesiony do archwium.
61-66 z 66
| następna
Jak leciałam pierwszy raz,po lądowaniu czułam ból w lewym uchu i silny ucisk w skroniach.Po godzinie minęło.Następnym razem już tego nie odczuwałam.Nadmieniam-że mam broblemy z ciśnieniem,może to mieć też wpływ
a ja nic nie czuję...tak ze mnie zimny drań;-P
oj ilecka ty tez bredzisz, mnie tez czasem bola uszy przeeeeeokrutnie, ale to zdarza sie rzadkoi nie znaczy, ze ktos ma predyspozycje, wszystko zalezy od podejscia do ladowania, ma sie ta licencje pilota to sie wie :P
agatkaf, ja też bym tak chciała- nic nie czuć i nie tylko w kwestii lotów samolotem..;-)

zatem i ja coś dorzucę do tematu: "pierwszy raz... samolotem" i od razu przyznaję, że zawsze panicznie bałam się latać, boję i pewnie tak już zostanie. Mój pierwszy raz, a tego się nie zapomina (cokolwiek by to miało znaczyć), los tak chciał, a celem podróży był Rzym, więc oczywiście taaak, lęk pokonałam. Jak dla mnie, start był nomen omen odlotowy, widoki nieziemskie, chmury bajeczne, ale i strach w oczach wielki podczas turbulencji. Jednak dyskomfortem był moment schodzenie z wysokości, jakby spadanie w przepaść no i ta różnica ciśnień, okropność, natomiast samo podejście do lądowania powiedziałabym dość łagodne dotknięcie. Po wylądowaniu oczywiście, ogromne brawa dla kunsztu pilota. Faktem jest, że panujące warunki atmosferyczne podczas lotu to istotna rzecz. Co do bagażu, nie pamiętam czy w ogóle o tym myślałam, zakładam że, nie. W skali 1do10 oceniam ten lot na 8 pkt.
Natomiast powrót, to już zupełnie inna bajka, niesamowity, koszmarny ból uszu, a przełykanie śliny, żucie gumy, ssanie cukierków, napoje (również typu wino, przy okazji odradzam picia wszelkiego rodzaju alkoholu na pokładzie, wodę, jak najbardziej polecam ) nie pomogły. Dodam jeszcze, że mój znajomy siedzący obok, raczył mnie opowieściami , niczym z filmów katastroficznych. Myślałam, że go uduszę, ale z drugiej strony ...nie zerkałam wciąż na zegarek. W każdym razie, wysiadając z samolotu, byłam nieźle oszołomiona, a mówiąc wprost prawie straciłam słuch na jakieś około 12 następnych godzin. Po tego typu przeżyciach, sądziłam, że już dziękuję za ewentualne kolejne, ale pragnienie doświadczania nowych przygód zwyciężały lęk, oczywiście pewne sytuacje się powtarzały z różnym natężeniem. Z bagażami różnie bywa, np.gubią podczas transportu z hal odpraw, czego byłam świadkiem, rzucają nimi jak workami z kartofelkami i w ten sposób zdarza się, że uszkadzają się. Tak czasem może się zdarzyć, ale nie musi.W moim przypadku, docierały na miejsce bezpiecznie. Podsumowując, zaobserwowałam ciekawą rzecz, a mianowicie, że najlepsze loty zawsze mi się trafiały w jedną-->" tamtą" stronę. Teraz rozważam kolejną podróż do Włoch lub do Hiszpanii , może powinnam kupić bilet w jedną stronę? No i proszę, oto zdumiewający wywód logiczny! ;-) ...życzę wszystkim podróżującym tylu lądowań co i startów!!!
Nie wiem od czego to zależy,ale za każdym razem jak lecę to bolą mnie uszy i nie ważne czy to start czy lądowanie. Wiecie może jak się tego pozbyć? Dzisiaj rano leciałam i dalej nic nie słysze... :(
Mulino, niech każdy mówi za siebie. Ciebie czasem bolą uczy, mnie nigdy, a kogoś innego zawsze.
Tak jest i już. Nikt nie mówi, że to reguła.
Jak dla mnie to możesz mieć i licencję wykręcacza śrubek
:D
Temat przeniesiony do archwium.
61-66 z 66
| następna

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia