Wklejam dlugi ale ciekawy artykol o Euro 2012.
Zycze milej lektury !
Euro 2012 nie pomoże gospodarce i drogom
Organizacja Euro 2012 ani nie zwiększy naszego PKB, ani nie przyspieszy budowy dróg, ani też nie pomoże polskiej piłce
Po przyznaniu nam Euro 2012 Polskę ogarnęła euforia. Tytuły w gazetach nie zostawiały wątpliwości: "Dostaniemy niezłego kopa", "Szybciej do Europy", "Piłka rozkręci gospodarkę". W artykułach oczekiwanie na siedem tłustych lat i porównania z planem Marshalla.
Zabrakło porządnych analiz uwzględniających zarówno koszty, jak i spodziewane wpływy. Rząd, PZPN, komitet organizacyjny, czy kto tam czuje się za organizację Euro odpowiedzialny, powinien je zlecić profesjonalistom - nie uda się w tej sprawie wyręczyć mediami.
Jak dotąd oceny prowadzone są tak, jakby istniała tylko strona Ma, a nie było Winien. Nie bierze się pod uwagę ani utraconych korzyści, ani prawdopodobnej drożyzny, ani zakłócenia cyklu koniunkturalnego gwałtownym i krótkotrwałym wzrostem popytu. Spróbujmy przyjrzeć się bliżej kilku najczęściej powtarzanym mitom o Euro.
Mit 1. Wzrost gospodarczy
- Dzięki organizacji Euro 2012 możemy liczyć na zwiększenie wzrostu gospodarczego nawet o 0,5 pkt. proc. - mówi Ryszard Petru, główny ekonomista BPH. W "Rzeczpospolitej" niezależny ekonomista Hubert A. Janiszewski idzie dalej: "Organizacja Euro 2012 to dodatkowy zastrzyk inwestycji w niezbędną infrastrukturę (drogi, kolej, lotniska, hotele, stadiony) ocenianą na ok. 37 - 40 mld euro, dodatkowe wpływy z przyjazdu milionów kibiców, potężne wpływy z praw do transmisji telewizyjnych i radiowych, wpływy ze sprzedaży gadżetów, generalnie przyspieszenie wzrostu gospodarczego (ocenianego przez prof. Zytę Gilowską ostrożnie na 1 pkt proc. dodatkowego PKB) i awans społeczny naszego kraju. Mamy szanse na dłuższy cykl boomu gospodarczego".
Otóż ani efektu dodatkowego zastrzyku z inwestycji - bo wszystko sfinansują fundusze publiczne powiększając dług publiczny, ani nowych hoteli specjalnie zbudowanych na kilkutygodniową imprezę trudno się spodziewać. Nie będzie też wpływów z praw do transmisji, bo te bierze UEFA, ani wpływów ze sprzedaży gadżetów, bo udowodnienie zwiększonej sprzedaży szalików i chorągiewek z tego powodu, że gramy akurat w Polsce, a nie we Włoszech, jest karkołomne. Ani też mitycznego 1 pkt. proc. PKB - analizy efektów wielkich imprez sportowych wpływów tej skali nie odnotowały. Dłuższego cyklu koniunkturalnego czy awansu społecznego nie warto nawet omawiać.
Na co naprawdę możemy liczyć? Prof. Stefan Szymanski - specjalista od ekonomiki sportu - uważa, że organizacja mistrzostw nie jest dobrym interesem, ale formą państwowej konsumpcji, która, choć przynosi społeczeństwu pewien dobrobyt, to nie daje żadnego wzrostu gospodarczego. Analitycy ABN Amro ocenili, że PKB Portugalii dzięki organizacji Euro 2004 wzrósł dodatkowo od 0,02 do 0,1 pkt. proc. Jeśli jesteśmy optymistami, to takiego właśnie rzędu wielkości możemy się spodziewać.
Mit 2. Tysiące nowych miejsc pracy
Przy organizacji i obsłudze mistrzostw powstanie 100 tys. miejsc pracy - zapowiadają media. A przedstawiciele sztabu Euro szacują, że większość nowo zatrudnionych zachowa posady po zakończeniu mistrzostw.
Kwestię tę przebadali dokładnie Szwajcarzy współorganizujący Euro 2008. Według opracowania "Economic impact of the UEFA Euro 2008 in Switzerland", dzięki mistrzostwom powstanie jedynie ok. 3,5 tys. nowych miejsc pracy.
W Polsce rąk do pracy w budownictwie, hotelarstwie czy gastronomii już teraz brakuje i trzeba będzie sięgać po cudzoziemców. Jak zaś uczy doświadczenie niemieckie, dodatkowe potrzeby w zakresie bezpieczeństwa zaspokojone zostały przez godziny nadliczbowe dotychczasowych pracowników i nie przyniosły nowych etatów.
Mit 3. Drogi i lotniska - szybciej i taniej
Na Euro ma powstać 870 km autostrad za 6,5 mld euro, przebudowanych zostanie osiem lotnisk (za 720 mln euro). Modernizowana ma być też kolej - 1000 km torów za 4,5 mld euro. Łącznie rozbudowa infrastruktury transportowej (dochodzą jeszcze m.in. drogi ekspresowe) pochłonie 19 mld euro. Te inwestycje zostałyby jednak zrealizowane niezależnie od Euro, prawdopodobnie taniej i bez presji czasu, więc pewnie też solidniej. O ich dofinansowanie z UE staramy się już od jakiegoś czasu.
Niektórzy eksperci przekonują o istnieniu "efektu Euro 2012". Władysław Szwocha z Deloitte & Touche ocenia: - Realizacja inwestycji nabierze tempa. Presja czasu będzie ogromna, a wstyd na forum międzynarodowym z powodu ewentualnego niewywiązania się z obietnic powinien zmobilizować decydentów". No to chyba doczekamy się pierwszego przypadku, kiedy to o powodzeniu wielomiliardowych inwestycji zadecyduje wstyd.
Mit 4. Dodatkowe fundusze z Unii i UEFA
- Nawet 400 mln euro może uzyskać Polska z Brukseli na dofinansowanie budowy stadionów. Wszystko zależy od zgody Komisji Europejskiej. Moglibyśmy wykorzystać część rezerwy na pokrycie około połowy kosztów budowy stadionów - twierdzi Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju regionalnego. Także Danuta Hübner, unijna komisarz ds. polityki regionalnej mówi, że możemy się starać o pomoc na organizację mistrzostw.
Anna Siejda, dyrektor departamentu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, tłumaczy jednak: - Polskie areny na Euro 2012 wybudujemy bez funduszy unijnych. Co do tego jest w ministerstwie zgoda. Może więc chociaż coś ekstra na infrastrukturę? Tu sam Kwieciński rozwiewa nadzieje: - Także bez mistrzostw realizowalibyśmy te inwestycje.
Może więc pieniądze da UEFA? Do Federacji trafią dochody ze sprzedaży praw do transmisji, powierzchni reklamowej na stadionach i biletów, jest ona także właścicielem znaków handlowych wykorzystujących symbolikę imprezy. Polska ma zaś zapewnić infrastrukturę i oprawę. UEFA nie zobowiązała się do zainwestowania w imprezę ani złotówki, UEFA ma na tej imprezie zarobić. To nie jest instytucja non profit.
Mit 5. Skorzysta PZPN i polska piłka
"Dziennik" pisze: "Przy bardzo niesprzyjających okolicznościach PZPN zarobi na Euro 2012 od 7 do 10 mln euro. Przy furze szczęścia - ponad 20 mln euro". Tyle tylko, że dwa główne źródła dochodu to premie za mecze oraz wpływy od sponsorów. A one nie zależą od tego, kto jest gospodarzem, tylko od wyniku sportowego oraz umiejętności negocjacji ze sponsorami.
Trzecim źródłem mają być dodatkowe pieniądze z UEFA dla gospodarza imprezy, ale jak zaznacza Adam Olkowicz z komitetu organizacyjnego Euro, to nie będzie znacząca kwota. Poza tym zabiegi o przyznanie organizacji mistrzostw już kosztowały 3 mln euro.
Może dzięki Euro odżyje polska piłka? Jednak wiadomości o jej śmierci są przedwczesne - w rankingu FIFA zajmujemy 21. miejsce. Poza tym naprawa sytuacji w lidze nie zależy od organizacji Euro w Polsce. Nieuczciwi sędziowie, działacze i piłkarze nie dostąpią przy okazji mistrzostw w naszym kraju łaski zbiorowego nawrócenia.
Mit 6. Potrzebne nam nowe stadiony
Duży stadion piłkarski ma sens, gdy gra w nim klub z ekstraklasy, na którego mecze przychodzi odpowiednia liczba widzów. Na naszych kameralnych obiektach zapełniony jest zazwyczaj niewielki ułamek miejsc, a mecze z dobrą frekwencją to wyjątek poza stadionami Lecha, Wisły i Legii. Po co obiekty na 50 tys., gdy na mecz ligi przychodzi średnio 5 tys. 800 widzów?
Jedynie Stadion Miejski w Poznaniu i stadion Wisły w Krakowie spełnić może kryterium sensowności inwestycji. Inne wpiszą się w PRL-owski klimat inwestycji potiomkinowskich i po zorganizowaniu kilku koncertów zaczną spokojnie rdzewieć. Ani w Gdańsku ani we Wrocławiu nie ma piłki na dobrym poziomie, a stadion w Warszawie ma być "Narodowy" - czyli będzie tam od wielkiego dzwonu grała reprezentacja.
Dlaczego Warszawa wykłada 360 mln zł na stadion Legii na 32 tys. miejsc? Czy planowany na Euro "Narodowy", nie wystarczyłby i dla reprezentacji, i dla Legii, i jeszcze dla Polonii? Na jednym stadionie grają zgodnie najbardziej wrogie sobie kluby: Inter i AC Milan na San Siro, Bayer i TSV 1860 na Allianz Arena.
W Niemczech 65 proc. kosztów inwestycji w stadiony ponieśli inwestorzy prywatni. Modernizacja żadnego z 12 stadionów nie była finansowana wyłącznie przez państwo. Na wszystkich poza Lipskiem grały kluby pierwszoligowe. Tam gdzie jest dobry interes, są i prywatni inwestorzy - na mecz Bundesligi przychodzi średnio ponad 38 tys. widzów.
Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, uważa, że u nas prywatny biznes groszem nie sypnie. I ma rację - i prezydent i biznes.
Mit 7. Megapromocja Polski
Ten mit ma najmocniejsze podstawy. Można traktować wydatki na Euro jako promocję Polski. Czy jednak lepszych efektów nie osiągnęlibyśmy, wydając te środki inaczej - np. na imprezy kulturalne czy reklamę w światowych mediach?
O "eventyzacji" - rosnącej liczbie różnych imprez - napisano już całe tomy. Mistrzostwa gonią olimpiadę, festiwal goni rocznicę, a koncert przyćmiewa biennale. W natłoku łatwo zginąć, a jeśli nawet będzie się zauważonym, to jedynie przez krótką chwilę. Przy tym, promować się będą razem Polska i Ukraina. Nastąpi więc efekt kanibalizacji. Doszło do niego w przypadku wcześniejszych duetów: Belgia i Holandia (Euro 2000), czy Korea i Japonia (Mundial 2002). Mówiąc prościej: jeśli ktoś będzie chciał odwiedzić modny kurort, to wybierze albo Sudak na Krymie albo nasz Sopot. Nie da rady być w dwóch miejscach naraz.
Mit 8. Promocja miast - gospodarzy Euro
Proszę spróbować przypomnieć sobie miasta goszczące mistrzostwa w Portugalii czy Niemczech, nie mówiąc już o Korei lub Japonii - musieliby Państwo zgadywać. Pięć lat po Euro 2012 przeciętny Europejczyk wymieni jako miasto-gospodarza na pierwszym lub drugim miejscu Kraków, niezależnie czy mistrzostwa tam będą rozgrywane, czy nie.
Inna sprawa to dopasowanie imprezy do strategii promocyjnej danego miasta. Poznań stawia na konferencje i targi. Wrocław także chciałby gościć biznesmenów oraz turystów szukających imprez kulturalnych. Tylko Gdańskowi i Krakowowi jakoś by hordy pijanych kibiców pasowały - już teraz organizują tam Anglicy ochlejstwa z okazji wieczorów kawalerskich. Czy kibice nie odstraszą biznesmenów? Doświadczenia koreańskie i niemieckie, jak również analizy szwajcarskie, mówią, że odstraszą.
Promocja miast przy okazji wielkich imprez sportowych ma sens jedynie w przypadku kurortów narciarskich goszczących zimową olimpiadę. Ale czy dużym miastom przynosi pożytek? Czy ktoś kojarzy przede wszystkim z olimpiadą zimową Oslo, Vancouver czy Turyn? A z olimpiadą letnią Londyn, Seul czy Barcelonę?
Mit 9. Zbijemy kokosy na turystach
Polska Organizacja Turystyczna szacuje, że w związku z Euro wpływy z turystyki wzrosną o miliard dolarów. Policzmy po 50 tys. widzów na 15 meczach - każdy z nich musiałby wydać ponad 1,3 tys. dolarów na noclegi, wyżywienie, przejazdy i pamiątki. Tymczasem według danych Instytutu Turystyki w 2006 r. przeciętny turysta zagraniczny zostawił w Polsce 167 dolarów.
Szwajcarzy szacują wpływy z Euro 2008 na co najwyżej 170 mln dolarów. Porównując je z 10,8 mld dolarów, jaki wydadzą turyści w Polsce w 2012 r. (prognoza IT), mamy udział wpływów z turystyki związanych z Euro w prawdziwie porażającej wysokości 1,6 proc. Raczej kokoski niż kokosy.
Mit 10. Zarobi telekomunikacja i reklama
Najazd fanatyków futbolu to zwiększone obciążenie sieci komórkowych, na czym zarobią polscy operatorzy. Jednak za pięć lat z komórek będzie korzystało 35 mln abonentów, więc nawet pół miliona turystów nie zrobi dużej różnicy.
Według Mateusza Zmyślonego z Grupy Eskadra, dowodzącego kampanią promocyjną UEFA Euro 2012 także "dla branży [reklamowej] mistrzostwa nie staną się bodźcem dynamizującym rynek. W Polsce jest kilka tysięcy firm zajmujących się reklamą i PR-em. Będzie to ważne wydarzenie tylko dla tych kilku, które zostają zatrudnione".
Miś na skalę naszych możliwości
Piłka nożna jest w skali gospodarki zjawiskiem marginalnym. Nie tylko w Polsce, gdzie według portalu money.pl w nadchodzącym sezonie 16 zespołów ekstraklasy będzie miało w swych budżetach w sumie 280,5 mln złotych. Także w krajach z najbogatszymi ligami -Wielkiej Brytanii, Włoszech (po ok. 2 mld euro obrotu rocznie) czy Niemczech (1,2 mld euro). Euro nie pozwoli Polsce na skok cywilizacyjny, nie będzie nowym planem Marshalla, a dla Gdańska nie będzie - wbrew opinii prezydenta Pawła Adamowicza - równie ważne jak wejście do Unii.
Wydawanie dodatkowych pieniędzy publicznych na inwestycje infrastrukturalne w najbogatszych miastach musi nastąpić kosztem opóźnienia lub skasowania podobnych inwestycji w regionach uboższych. Maciej Stańczuk, prezes WestLB Polska, dodaje: "Ani państwo, ani samorządy terytorialne nie powinny być głównym sponsorem obiektów sportowych o przeznaczeniu komercyjnym".
Tomasz Teluk z Intytutu Globalizacji zauważa: - Największymi beneficjantami Euro 2012 zostaną politycy, urzędnicy i działacze. Zatrzymanie w związku z zarzutami korupcyjnymi dyrektora i wicedyrektora Centralnego Ośrodka Sportu, instytucji odpowiedzialnej za budowę Stadionu Narodowego w Warszawie, potwierdza tu niestety tezę Janusza Korwin-Mikkego "Euro 2012: czyli wszyscy kradną i przekupują" ("Najwyższy Czas!").
W słynnym dialogu z "Misia", wystarczy zastąpić słowo "miś" słowem "Euro": "Nikt nie wie, po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz, co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo. I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije do jesieni na świeżym powietrzu. I co się wtedy zrobi? - Protokół zniszczenia... - Prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach".
*Tomasz Achrem - ekonomista, członek think-tanku Konsorcjum Metropolia Poznań i redakcji miesięcznika „Metropolia”oraz redaktor serwisu www.metropoliapoznan.org
Źródło: Gazeta Wyborcza