Po czym poznać Polaka za granicą?

Temat przeniesiony do archwium.
Podobno Polaka można poznać wszędzie - tak mówią zarówno obcokrajowcy, jak i sami rodacy za granicą. Tylko po czym właściwie widać, że to Polak, a nie np. Niemiec czy Włoch?
W Holandii modna stała się ostatnio piosenka opowiadająca o pracownikach z Polski jako o niewychowanych pijakach i nic nie umiejących robotnikach, którym jest wszystko gdzie pracują, aby tylko zarobić "parę groszy".

Z kolei w Wielkiej Brytanii od jakiegoś czasu słychać, że jeśli ktoś spowodował wypadek z powodu nieznajomości przepisów ruchu drogowego, to prawdopodobnie był to Polak.

Powszechna jest opinia, że Polaka za granicą można też poznać po głośnym sposobie bycia, "kwiecistym" i wulgarnym języku i ... sandałach założonych na białe skarpetki.

Czy rzeczywiście tak jest? Czy stereotyp Polaka, o którym się mówi - że to ciemny, niewykwalifikowany i nie znający języków pijak, w dodatku niewychowany prostak, któremu nic nie da się wytłumaczyć - to tylko mit czy niestety prawda?
Pewnie nie wszystkich da sie poznac na pierwszy rzut oka:)
Ale Polak Polaka zawsze wylapie na zagranicznych ulicach:)
Jezeli nie po jezyku to moze po sposobie bycia:))
Np we Wloszech nie wiadomo czemu mezczyni polscy lataja z rozpietymi koszulami z doczepionymi do reki tureckimi torbami (tzw reklamowka).Oczywiscie mam tu na mysli jakies 90% przypadkow.
http://www.smog.pl/wideo/15808/amerykanski_spot_o_polskich_wynalazcach/
Nie wszystkich można od razu poznać i powiedzieć, że to polak, ale prawda jest taka, że będąc za granicą dajmy na to we Włoszech, Francji czy innym zachodnim kraju nie trudno jest poznać po twarzy i ubiorze osobę niekoniecznie z polski, ale łatwo można stwierdzić, że ta osoba jest ze wschodu. Dlatego sądzę, że po wyglądzie polaka nie poznam.

Jeśli chodzi o zachowanie to już jest łatwiej. Choć nie zawsze też jest to możliwe, bo Polacy w większości to naprawdę dobrzy pracownicy i dbający o siebie, swoją opinie ludzie. Sądzę jednak, a nawet spotkałem wiele takich osób, po których zachowaniu od razu poznałem, że to Polacy. Jak? Ano prosto. Tak jak koleżanka napisała.

Słownictwo wulgarne. Dziwi mnie, że nasi rodacy często specjalnie wrzucają kur..., piz... itd z tej radości, że obcy ich nie rozumieją. Można by wymieniać ciekawe sytuacje.
Cos prawdy w tym jest, Pietroo. Ale sami Wlosi nie ustepuja Polakom pola jesli wlasnie o przeklinanie chodzi..Zaròwno u siebie, jak i "na wyjezdzie". Wiem, wiem,temat dotyczy tego, po czym poznac Polaka, nie po czym poznac Wlocha, wiec juz sie zamykam ;)
Polaka za granicą można poznać po jednym: po brudnych butach:(
Polke mozna poznac po blond wlosach i slowianskim typie urody.Czytalam tez gdzies ze wiele Rumunek podaje sie za Polki,gdyz im latwiej znalezc prace ,co by znaczylo ze Polki wcale nie sa zle oceniane.Znalam tez Rumunki ktore nie chodzily na plaze bo nie chcialy miec ciemnej cery tylko jasniejsza jak my.
Polaka w srednim wieku - po wasach, ha ha ha:-) Nie wiem skad to zamilowanie naszych rodakow do wasow:):)
po sarmatach...he,he Dla sarmatów niezwykle ważne były więzy rodzinne i towarzyskie. Odnoszono się z galanterią do kobiet. Ulubionym zajęciem była rozmowa. Bardzo chętnie przyjmowano gości: krewnych, przyjaciół, a także nieznajomych, zwłaszcza cudzoziemców. Dość swobodnie posługiwano się łaciną. Urządzano wystawne uczty, często zakrapiane alkoholem. Nieraz dochodziło do bójek. Na przyjęciach tańczono poloneza, mazura, oberka. Dbano o swój honor. Mężczyźni żyli dłużej niż kobiety i później brali ślub. Małżeństwo określano jako głęboką przyjaźń. Mężczyźni często podróżowali (na sejmy, sejmiki, odpusty, procesy sądowe, pospolite ruszenie), kobiety spełniały się w domu jako gospodynie i matki. Rodziło się bardzo wiele dzieci, wiele umierało nie osiągnąwszy pełnoletności. Dziewczynki i chłopców wychowywano oddzielnie – bądź w towarzystwie kobiet, bądź mężczyzn. Procesowano się o każdą błahostkę, ale sprawy najczęściej kończyły się ugodą (kompromisem)......i co mamy cos po sarmatach w dalszym ciagu...oprocz sumiastego wąsa..? http://pl.wikipedia.org/wiki/Sarmatyzm
a teraz na powaznie...po brakach w uzębieniu i ...po szeleszczacej mowie...slychac ja z daleka...:D
Obawiam się Stokrotko, że sens Twojego wątku nie do końca został zrozumiany.:))

....że się posłużę dowcipem:

-I jak gaździno znajdujecie stolicę?
-Jak to, jak? Sama się znalazła, wysiadłam z pekaesu i już była.:D
sens sie rozmył..bo wialo ,padalo..grunt ze ludziska sie po robocie rozerwali..nie mam do nikogo pretensji...sama zaczelam zartowac,jest calkiem sympatycznie
w lato po skarpetkach i sandałach
LATEM po bledach jezykowych;)
Po żółtych paluchach od fajek,wczorajszym oddechu piwska,pluciu na ulicy,oraz wciąganie nosem zawartości do gardła.Ale ku radości ,już coraz rzadziej.
A najlepsze jak udają,że nie są polakami.
Panie w srednim wieku czesto maja zaniedbane wlosy i niemodne fryzury. Ale to samo jest w Polsce..niestety, dla wiekszosci z nich dyktatorem mody jest pani Halinka z salonu na osiedlu, ktora zatrzymala sie w rozwoju zawodowym w latach 90-tych..
i stad te okropne "baranki"...
Stokrotko, wydaje się, jakbyś tym wątkiem obudziła jakiegoś demona introspekcji.
Tak, tak, to diabolicznie perfidny plan, podkłada się ludziom temat "po czym poznać Polaka.." a oni nieświadomie zaczną ubierać tego Anonima "którego-można-poznać" w ubrania będące projekcją ich własnych kompleksów, fobii i życiorysów.

Wiesz, jeśli by ten temat umiejętnie pociągnąć, można by naprawdę dużo się dowiedzieć, co tam komu w duszy gra.:))
Przykro czytac te Wasze wpisy...po pierwsze nie czuje sie jedna z tych opisywanych Polek i po drugie za tydzien juz na stale jestem w kraju , ale jakos dotknely mnie Wasze uwagi na temat Polakow, skoro Wy sami opisujecie sie w ten sposob jak moga pozytywnie widziec nas Wlosi czy inni obcokrajowcy???
Prawda lala? Co prawda nie znajdujemy tutaj niczego, co mogłoby nas dotyczyć, ale to nieprzyjemne czytać takie rzeczy o sobie, to znaczy o rodakach, prawda?
Nie wypowiedzialam sie o Polakach, a o konkretnej grupie i napisalam "czesto" a nie " zawsze". I niech mi ktos powie, ze tak nie ejst..?:)
Pozatym dodajac jedno zdanie moj najukochanszy tato przebyawl w sprawach sluzbowych zagranica i jesli ktos w ten sposob mialby Go opisac to strasznie mi przykro bo wiem jak wartosciowym i madrym jest czlowiekiem, Polacy o ktorych piszecie to Wasi mezowie, ojcowie, matki, zony, corki...czy tylko i wylacznie na tyle Ich stac???
bardzo nieprzyjemne chyba poraz pierwszy poczulam sie lekko urazona ale to bez znaczenia)))
Zaraz, zaraz. Tu się nie mówi, że wszyscy Polacy są tacy. Tu się mówi, że osoby z takimi a nie innymi cechami sa rozpoznawalne jako Polacy. Osoba która nie ma takich cech, nie będzie rozpoznawalna.
Trochę dystansu, lala. I nie bierz tego do siebie, tu nikt niczego nie uogólnia.
hahaha, tak, tak, trochę dystansu i mniej niepotrzebnej( mam nadzieję) irytacji.:))
no tak macie racje buonanotte!!!
Buonanotte lala i pamiętaj, jak zobaczysz kiedyś idącego chodnikiem wąsacza, to migiem zmykaj na drugą stronę ulicy, bo jak ci taki chuchnie i białymi skarpetkami w oczy twoje błękitne, słowiańskie błyśnie, to ci się włosy na głowie, w rurki skręcone starannie wyprostują.:)
Buonanotte:)
Jesteśmy świetnymi specjalistami,potrafimy się szybko uczyć,i prawdę powiedziawszy włosi do pięt nam nie dorastają.Ale niech sobie myślą ,że są tacy świetni,bo cóż w tym złego? Dobrze ,że nie nosimy już grzebienia, w tylnej kieszeni.
Polisz Stajl
Dlaczego wstydzimy się mijać swoich na brytyjskich ulicach?
Ona - baleyage lub tleniony blond, obcisły top kończący się na pępku, dżinsy, "stukające" buty i półtora kilograma srebrno-złotych dodatków. On - ogolony na zero, wzrok w pogoni za rozumem, szeleszczący dresik, białe, sportowe buty.

Oboje – napięcie w oczach, natrętne przyglądanie się "kolorowym", komentowanie otoczenia, używając najczęściej "kur..." za przecinek. Taki stereotypowy wizerunek emigrantów znad Wisły utrwalił się wśród Polaków na Wyspach. Paradoksalnie, to właśnie my sami narzucamy sobie samym obraz Polaka-prymitywa. Ale jest to obraz niesprawiedliwy, bo niepełny.


"Wiesiek, mam k... czystą!"

Lokalny supermarket jest miejscem, gdzie z dużą dozą prawdopodobieństwa rozpoznasz rodaka. Po wyglądzie? Nie. Usłyszysz na pewno triumfującego troglodytę przy półkach z alkoholem, który z podnietą psa podczas rui wydziera gardło w stronę kolegów. Wystarczy wybrać się po południu do sklepu, żeby dostrzec tłumy rodaków przeczesujących namiętnie półki z najmocniejszym alkoholem, obleśnie cieszących się z nadchodzącej libacji. - Zachowujecie się jak każdy inny klient, jednak najłatwiej was rozpoznać w sobotę wieczorem po zakupach w koszyku – mówi z uśmiechem Sarath, kasjer z TESCO.

Pochodną gorączki sobotniej nocy jest zazwyczaj niedzielny poranek pod polskim kościołem. Julia i Rafał są, jak sami się określili, typowym młodym polskim małżeństwem na emigracji, ona – niania, on – pracownik budowlany. Mieszkają na Hounslow od 4 lat, jednak oboje nie mają dobrego zdania o rodakach w Londynie.

- Nie muszę się specjalnie rozglądać, żeby wyczuć Polaka. Tak, wyczuć. Szczególnie podczas mszy dla dzieci w polskim kościele, gdy tatusiowie, świecąc przykładem, śpiewają ze wszystkich sił religijne pieśni. Odór niestrawionej wódki mało co nie powali księdza przy ołtarzu, a co dopiero mnie stojącą obok – opowiada Julia.

- Tak, a po mszy pod kościołem da się usłyszeć "To co? Teraz na piwko?" – dorzuca Rafał.

Dla innych niedzielnym rytuałem są zakupy w centrach handlowych. Do rozpoznania rodaka tym razem nie potrzeba wytężonej uwagi godnej Sherlocka Holmesa, bowiem jej obiektem będą przekrwione i malutkie oczka naszych krajan. Zmęczone spojrzenie, powłóczysty chód za wybranką serca i przekleństwa pod nosem – ot cały portret Polaka czerpiącego radość z zakupów.

Z drogi, śledzie...

Po czym poznać Polaka za granicą? Po tym, że idzie po ścieżce rowerowej. To jeden z bardziej łagodnych dowcipów o Polakach wśród Brytyjczyków, jednak mający swe korzenie w rzeczywistości. I można się tylko zastanawiać, czy spacerowanie po ścieżkach rowerowych jest mimowolne, czy celowe, czy to wyraz niewiedzy, czy dumy. Podłoże tkwi, wydawać się może, w fakcie, że Rzeczpospolita Polska nigdy takim luksusem obdarzona nie była i mało który obywatel zastanawiał się, do czego służy odrębny pas na chodniku?

Polaka obraz własny "kurczy się" jednak, gdy trzeba użyć języka obcego. Wtedy najczęściej rozpoznasz rodaka po przygaszonej facjacie i nieśmiałym spojrzeniu. Rodowa odwaga, sarmacka swada i pewność siebie ustępują miejsca poczuciu wstydu i nieporadności, zmieniając odjechanego dresiarza w bezradnego jelenia oślepionego na środku szosy snopami światła reflektorów samochodowych.

- Często się zdarza, że muszę się wstydzić za rodaków na wycieczkach międzynarodowych, bo nie umieją się zachować, nie potrafią się pożegnać, powiedzieć kilku prostych słów w języku angielskim – opowiada Ryszard, pilot wycieczek z Sosnowca. Równie wstydliwą, co nieprzyzwoitą wydaje się być podejrzliwość naszych emigrantów, wietrzących na każdym kroku podstęp. Kilka tygodni temu, podczas targów pracy na Hammersmith, dało się usłyszeć taki dialog. - Bardzo proszę, gazeta dla pana, jeśli pan jeszcze nie ma, to proszę! - zachęcała hostessa na stoisku. Na co niski jegomość z kalkulatorem zamiast mózgu i wąsem w kształcie liczydła zapytał. - Ile to? Funta? - Nie, proszę pana, dzisiaj to prezent – tłumaczyła uprzejmie dziewczyna. - E, jak to za darmo, to pewnie przed wyborami tylko, z jakiej wy jesteście partii, z komuny?

Przenikliwość naszych rodaków nie zna granic.

Zastaw się, a postaw się

- Wiesz, Polacy ubierają się tak bardziej po ludzku – takim spostrzeżeniem podzieliła się Ilona, 25-letnia pomoc kuchenna z małego miasta na południu Polski, która przyjechała do Londynu odwiedzić siostrę. "Po ludzku" oznaczać miało "ekstra-buty, mini, zaj... bluzkę i złoto". - No zobacz, jak one się ubierają, takie wory noszą na sobie – dodała. Sobie tylko znanym sposobem dedukcji doszła również do wniosku, że czarnoskóre kobiety nie powinny nosić białych rajstop, bo nogi wyglądają "tak kawowo". Od takiego punktu widzenia jest już tylko krok do rasizmu.

Polak na emigracji jest stworzeniem poruszającym się stadnie.

I nieważne, czy wynika to z nieśmiałości, czy z przekonania, że w kupie siła. Reklamówki w dłoniach, spoglądanie wokół i komentowanie niezwykle ubogim repertuarem słowotwórczym "żółtków", "czarnych" czy "ciapatych" to praktycznie codzienny polski rytuał w metrze czy na ulicy. Reagujący w ten sposób rodacy za wszelką cenę chcą wyzbyć się zapewne kompleksu niższości, który "nieopatrznie" spakowali do walizki przed wylotem.

Wydaje się, że Polacy przykładają dużą wagę do wyglądu innych, krzywdząc często swoją opinią.

- Nie ma naukowych badań, które potwierdzałyby, że właśnie Polacy zwracają szczególną uwagę na wygląd zewnętrzny – stwierdza Katarzyna Turkowska, socjolog z Krakowskiej Fundacji Hamlet.

- Wydaje mi się, że mogłoby to jednak wynikać z historii. Przez wieki naród był "wpychany" w poczucie bycia gorszym, w porównaniu z innymi państwami bloku wschodniego. My byliśmy najbardziej zależni od "Wielkiego Brata". Dlatego w porównaniu z innymi nacjami, jako naród zakompleksiony, szczególną uwagę przykładamy do tego, aby pokazać się z jak najlepszej strony – tłumaczy. Jednak przecież nie wszyscy Polacy są tacy sami. Wizerunek Polaka-prostaka prezentuje przecież tylko ułamek tych, którzy przyjechali na Wyspy. Ale jakże widoczny! To o nich się mówi, to o nich się pisze, to oni kształtują opinię publiczną na temat naszego narodu.
Mateusz Wolski
Temat przeniesiony do archwium.

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia