"...Nazywa sie to potocznie dojsciem. Dla mnie
>jest to odruch zupelnie normalny i sama go uzywam. Nigdy tez nie mam
>pretensji, jesli ktos szuka dojscia przeze mnie..."
I tym sposobem ciagna te ludziska do tych Wloch jak do ziemi obiecanej bez jezyka, bez umiejetnosci z wyolbrzymionymi nadziejami.. A tu jak w Polsce, a moze i gorzej z praca i ze wszystkim. A przede wszystkim na obczyznie..
Nie bierz do siebie mua-mua, ze cytuje Twoja wypowiedz. Osobiscie nic do Ciebie nie mam: Twoje zycie Twoje wybory Twoi znajomi.
A do autorki watku: mnie na szczescie nikt nie prosi o znalezienie mu pracy. Ale gdyby tak bylo to oczywiscie jesli sie da to pomoge, ale... bez przesady. Pierwszenstwo maja przyjaciele, bliscy znajomi. Na pewno nie polece nikomu kogos kogo znam z widzenia, albo przez lata nie mialam kontaktu. Ot tak, aby na wszelki sposob nie miec potem problemow albo zeby sie nie wstydzic.
A beczelne dopytywanie sie o pomoc czy przepychanie sie lokciami, "co to ja potrafie i czego nie robilem..." to dla mnie po prostu cwaniactwo. Cecha, ktorej nienawidze!!
Kolejna sprawa to nocleg. Ja wole nie sprawiac nikomu klopotu i nawet jesli w danym miejscu mam znajomych to i tak wybieram hotel. Chyba, ze jestem zapraszana przez tych znajomych i to od nich wyochodzi inicjatywa noclegu. "Wprosilabym" sie tylko do bliskiej rodziny i serdecznych przyjaciol, ale w wyjatkowych sytuacjach(ale do tej pory nigdy sie jeszcze nie wpraszalam).