fenomen - mieszkasz za granica - znajdz mi prace

Temat przeniesiony do archwium.
czy spotkaliscie sie tez tym? ja jestem wrecz co drugi dzien nekana prosbami, zapytaniami przez znajomych, czy znajde im prace we wloszech, bo oni boja sie w ciemno jechac, juz nie wspomne o tym, ze wloskiego nie znaja w ogole...i oczywiscie nie wierza w to, ze tobie tez jest ciezko, ze wlasnie sie przeprowadzasz i zaczynasz od zera...a drugi fenomen to zaklepywanie sobie gratisowych wakacji u ciebie, jak gdyby nigdy nic, nagle kolezanki, z ktorymi nie slyszalam sie od wiekow, nie widzialam...a one w dodatku nie wiem skad sie dowiedzialy, ze sie wyprowadzam, juz mi obwieszczaja, ze oczywiscie chyba nie zrobi mi roznicy jak sie u mnie kilka nocy przespia w wakacje? masakra
polska mentalnosc..'ty juz masz prace to teraz mi zalatw' latwo to dostrzec w http://www.wloski.ang.pl/Jak_z_praca_w_tym_okresie_39097.html
to nie jest mechanizm dotyczacy tylko znalezienia pracy, to normalny mechanizm, ktory zawsze jest uzywany w stosunkach miedzyludzkich, chodzi o to, ze ktos, kto obraca sie w pewnym srodowisku, ma z nim do czynienia, wie, jak sie w nim poruszac, jest proszony o przyslugi przez innych, ktorzy nie znajduja sie w tak uprzywilejowanej sytuacji. Mozna to odniesc do pracy w Italii, do srodowiska szpitalnego, do srodowiska politycznego. Nazywa sie to potocznie dojsciem. Dla mnie jest to odruch zupelnie normalny i sama go uzywam. Nigdy tez nie mam pretensji, jesli ktos szuka dojscia przeze mnie. Jesli nie moge pomoc, mowie o tym jasno.
"...Nazywa sie to potocznie dojsciem. Dla mnie
>jest to odruch zupelnie normalny i sama go uzywam. Nigdy tez nie mam
>pretensji, jesli ktos szuka dojscia przeze mnie..."
I tym sposobem ciagna te ludziska do tych Wloch jak do ziemi obiecanej bez jezyka, bez umiejetnosci z wyolbrzymionymi nadziejami.. A tu jak w Polsce, a moze i gorzej z praca i ze wszystkim. A przede wszystkim na obczyznie..
Nie bierz do siebie mua-mua, ze cytuje Twoja wypowiedz. Osobiscie nic do Ciebie nie mam: Twoje zycie Twoje wybory Twoi znajomi.
A do autorki watku: mnie na szczescie nikt nie prosi o znalezienie mu pracy. Ale gdyby tak bylo to oczywiscie jesli sie da to pomoge, ale... bez przesady. Pierwszenstwo maja przyjaciele, bliscy znajomi. Na pewno nie polece nikomu kogos kogo znam z widzenia, albo przez lata nie mialam kontaktu. Ot tak, aby na wszelki sposob nie miec potem problemow albo zeby sie nie wstydzic.
A beczelne dopytywanie sie o pomoc czy przepychanie sie lokciami, "co to ja potrafie i czego nie robilem..." to dla mnie po prostu cwaniactwo. Cecha, ktorej nienawidze!!
Kolejna sprawa to nocleg. Ja wole nie sprawiac nikomu klopotu i nawet jesli w danym miejscu mam znajomych to i tak wybieram hotel. Chyba, ze jestem zapraszana przez tych znajomych i to od nich wyochodzi inicjatywa noclegu. "Wprosilabym" sie tylko do bliskiej rodziny i serdecznych przyjaciol, ale w wyjatkowych sytuacjach(ale do tej pory nigdy sie jeszcze nie wpraszalam).
niestety dla mnie tez jest to cwaniactwo, ja zrozumiem jak jestes juz tam na mielscu, znasz chociaz komunikatywnie jezyk i masz problemy od dluzszego czasu ze znalezieniem pracy, wowczas nie ma nic zlego w tym aby poprosic znajomych o pomoc, bo a noz cos gdzies slyszeli, albo u nich w pracy kogos szukaja, ale u mnie sprawa wyglada inaczej, tutaj chodzi o to, zebym ja bedac juz na miejscu chodzila i pytala sie wszedzie czy xzasem danej osoby by ktos nie potrzebowal, ja mam nie zajac sie swoim zyciem, adaptacja, poszukiwaniem pracy, tylko mam latac za kogos kto tymczasem siedzi na dupi.. w domu, no sorry...a w zwiazku z noclegami, ja juz dawno wspomnialam kolezankom, ktore sa mi bliskie, ze jak juz sie moja sytuacja usystematyzuje to bylo by mi bardzo milo, gdyby mnie odwiedzaly i oczywiscie spia u mnie w domu, sa to osoby z ktorymi slysze sie co pare dni,minimum raz na 2 tygodnie, a te inne o ktorych byla mowa to osoby, ktorych nie widzialam od podstawowki...ja bym nie byla taka bezczelna...
didlina odsylaj na drzewo tych "naglych" znajomych i juz... pozdrawiam
za takie znajdywanie pracy to" Ruskie" pobierjaja znalezne to raz, a dwa' myto miesieczne' dzialke od wyplaty, srednio co miesiac od 100 do 200 eu w zaleznosci od dochodow... Jak widac pieniadze leza prawie na ulicy tylko trzeba je umiec podniesc :D...' skoro ci na pracy zalezy, ja ci ja znalazlem i teraz ty zarabiasz kase to odpalaj mi dzialke bo prace masz dzieki mnie!'..Sama osobiscie mialam propozycje bym szukla pracy dla ukraincow obojga plci/ludzi po studiach/..z powodzeniem..ale ani cencika nie wzielam..tak mnie wychowano.
nie dziele ludzi na tych, ktorym sie pomoc nalezy bardziej i na tych, ktorym mniej. Logiczne, ze bliskim, przyjaciolom itp. pomaga sie w pierwszej kolejnosci, a zwyklym znajomym czy znajomym znajomych w nastepnej. Jezeli ktos prosi mnie o pomoc, nie dopatruje sie w tym cwaniactwa czy tupetu, bo jest mi to do niczego niepotrzebne, to niepotrzebne kierowanie energii w niewlasciwa strone. Mozna pomoc-sie pomaga, nie mozna- mowi sie nie.
A Polskie to nie? Sa osoby, ktore z tego zyja. Zdarzalo mi sie pomagac rodzinom, ktore nie mogly dogadac sie z polska badante. Od nich wlasnie wiem, ze istnieja osoby, ktore maja bank adresow, kontaktow itp. Biora dzialki nawet od pensji, nie tylko od kontaktow.
Chodzi mi mua-mua o to, ze sa ludzie, ktorzy zyja jak pasozyty: ciagle dzieki innym. Tu niby poprosza, a w duchu sie ciesza z naiwnosci innych. A dobre duszki ciagle pomagaja..
rzeczywiscie fenomenem jest zjawisko poruszone przez Diddiline..ale jest to tez wina wyzu demograficzne dwa roczniki 82 i 83 woczas narodzilo sie mnostwo dzieci,gdy 'Solidarnosc' ofiarowala matkom platne urlopy wychowacze..te roczniki wyzu demograficznego i pozniejsze tez wyemigrowaly w celach ekonomicznych,gdyz rynek pracy nie byl w stanie ich wchlonac w kraju
pasozytom nalezy umiec pomagac, nie dawac im gotowego rozwiazania, a jedynie narzedzia do jego osiagniecia.
owszem ja nie jestem zawistna osoba, umiem i lubie pomagac jesli tylko mam taka mozliwosc, czasem jestem lepsza dla innych niz dla samej siebie, ale popatrzmy na to w inny sposob, na przykladzie meza mojej podstawowkowej kolezanki, ja go nawet na oczy nie widzialam, nie moge za taka osobe poreczyc, nie znam jej i naprawde nie polecila bym komus we wloszech do pracy osoby, ktora nie umie sie nawet po wlosku przywitac, nie mowiac juz o swobodnej konwersacji na poziomie komunikatywnym...ktos by mnie wysmial gdybym, prosila tego kogos o prace dla tej osoby, ja rozumiem jezeli jestem w angli,czy irlandii, ktos zna angielski chocby troszke i da sobie rade...ludzie to chyba uwazaja, ze mozna sie na migi porozumiewac...
kto ci kaze gwarantowac za osoby, ktorych nie znasz, przeciez to logiczne, ze obu stronom jasno przedstawiasz sytuacje; nalezaloby sie tez zastanowic dlaczego obcy ludzie sie do ciebie zwracaja, moze jestes skuteczna, moze maja noz na gardle i wcale nie jest im latwo prosic; deko empatii.
znam slowo empatia i nie bede sie juz powtarzac...wiesz znam ta kolezanke od podstawowki i prawda jest taka, ze nie chodzi o noz na gardle, jej maz stracil prace a ona jest, ze tak powiem "dama" i praca sie nie skalala w zyciu i poprostu szuka dla niego kolejnej pracy, nie wazne gdzie...tylko tyle, ja to rozumiem i nie potepiam...aczkolwiek gdybym wiedziala, ze jakakolwiek moja znajoma jest w bardzo ale to bardzo zlej sytuacji finansowej to z pewnoscia popytala bym gdziekolwiek o cokolwiek i znalazla bym cos komus, ale sadze, ze bez jezyka jako takiego to predzej znalazla bym prace dla niej jako opiekunka niz dla jej meza, ale jak juz wspomnialam, panna nie skalala sie robota nigdy, takze to nie wchodzi w gre, choc bym nawet chciala...
w interesie wlasnym twej kolezanki jest znalezienie dobrej pracy dla osobistego meza ,bo to w koncu maz musi NA NIA twa kolezanke zarobic ,skoro ona jest dama..wiec wg mnie to komplement dla ciebie, ze poprosila wlasnie ciebie o pomoc,widocznie uznaja cie za bardzo skuteczna w znalezieniu dobrze platnej pracy:D
Faktycznie, też się z tym spotykam nagminnie i jest to dla mnie krępujące i denerwujące, nie wiem skąd w ludziach te pomysły że jak np. przyjeżdzam z Italii do Polski na miesiąc to pewnie mam w kieszeni tysiące euro, jestem w stanie im pracę załatwić itp, albo argumentacja "a ciebie to stać na latanie samolotem w tą i z powrotem" mimo że na bilet w obydwie strony wydaję 300 zł to niektórym się wydaje że latanie samolotem to synonim bogactwa. Pewnie jak bym powiedział że jadę autobusem to by myśleli że bieduję "no tak, nie stać go na samolot", a prawda jest taka że podróż autobusem jest droższa.
Ja spotykam się też z tym że skoro mieszkam w Italii to moje życie jest lekkie, łatwe i przyjemne, nic tylko słońce i przyjaźni włosi, poprostu sielanka - tak się wydaje tym którzy byli w Italii np.na tydzień na urlopie i wyrobili sobie opinię o tym kraju na tej podstawie...
Ambrosini..wiem dokladnie o czym piszesz..ja nie wiem skad sie u ludzi to bierze..Po pierwsze jesli kupujesz bilet to bez wzgledu na jego cene jest to dla Ciebie jakis wydatek i musisz w jakis sposob zdobyc i poswiecic na niego pieniadze. Jesli nawet " spadaja Ci one z nieba" to jest to Twoja prywatna sprawa. Ale ludzie tak maja: wyolbrzymiaja i zazdroszcza..
Didlina z pewnoscia znasz slowo empatia, ale jesli ktos ciagle Cie o cos prosic to mozna miec po prostu dosc. Zastanawiam sie, ze skoro mua-mua tak ciagle broni drugiej strony to najwyrazniej nalezy do tych, ktorzy lubia wspierac sie innymi... Bez urazy mua-mua taki nasuwa mi sie wniosek.. Jasne, ze nie nalezy mierzyc wszystkich jedna miara i wlasnie dlatego Didlina wie najlepiej czy ktos zasluguje na jej pomoc czy nie ( a do tego wszystko ma swoje granice..zeby ci ludzie mieli troche poczucia przyzwoitosci..)
ja sie nigdy nie obrazam; pewnie lubilabym sie wspierac, gdybym miala okazje, poki co, lubie wspierac. Wystarczy byc asertywnym i wiekszosc problemow z natretami sie roziwaze sama. Ciekawi mnie jedna rzecz, czy zalozycielka postu powiedziala kolezance wszystko to, co nam tutaj? Mam dziwne przeczucie, ze nie, malo tego, przeczucie owo mi mowi, ze powiedziala, iz sie postara prace zalatwic.
kidys dostalam nr tel.dp polaka ktory zekomo szukal pracownikow okolice Wenecji jak mi powiedzial ze ze za posrednictwo chce 500 euro to od razu podziekowalam
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia

 »

Pomoc językowa