Pierwszymi Włochami, jakich poznałam byli Turńczycy i wtedy wydawało mi się, że to najfajniejsi ludzie na świecie, przy okazji nasłuchałam się jacy beznadziejni (i gorzej) są meridonali. I...uwierzyłam, do tego stopnia, że nie chciałam wręcz jechać na południe; po jakimś czasie (niezbyt długim, okazało się, jacy z tych Turyńczyków stronzi, którzy kierują się stereotypami, a Polska to dla nich kraj gorszej kategorii i nie traktują poważnie ludzi stąd.
Przeznaczenie tak chciało, że trafiłam na południe-wiele lat po spotkaniu z Turyńczykami, poznałam Neapolitańczyków, którzy siebie i swój język traktują w ogóle jak inny naród i 'twór' zupełnie oddzielny. Różnice w mentalności szybko dały o sobie znać, ale byliśmy to w stanie pokonać, dzięki otwartości, sympatii i szczerości względem siebie. W konsekwencji ta ich mentalność, podejście do życia, język i wszystko co się wiąże z kulturą Neapolu i okolic, stały się wręcz moją mantrą, bo oni umieli i umieją tę przyjaźń, nawet na odległość, pielęgnować, są dla mnie jak rodzina.
Dlatego dla mnie Włochy-to te Południowe Włochy i żadne inne, tam i krajobrazy są bardziej prawdziwe i ludzie i życie. Ale północy nie skreślam (Neapolitańczycy nie robili czarnego PR tym z północy, jak to było odwrotnie), mam jeszcze dużo do zobaczenia na północy i absolutnie nie zamykam się na nią. Sznuję też ludzi, którzy uważają, że to północ jest absolutnie fantastyczna-każdy uważa jak chce i na podstawie własnych doświadczeń.
Oczywiście, słyszałam na południu pytania, typu czy są u Was znane elektroniczne firmy, produkty i inne; i choć często się na to wkurzałam, to wiem, że to nie była złosliwość a jedynie ciekawość, chęć dowiedzenia się czegoś o nieznanym kraju.
I z tego, co widzę (czytam), to większość forumowiczek (frumowiczów) też są sercem bliżej południa-nie dziwię się, podzielam i dołączam się do tej silnej grupy:)