Nasze "wpadki" językowe

Temat przeniesiony do archwium.
Ośmielona przez Dee zdecydowałam się zaryzykować i założyć nowy temat pod roboczą nazwą "Nasze wpadki językowe". Ucząc się popełniamy sporo błędów, które pózniej, z perspektywy coraz lepszej znajomości języka wydają się nam całkiem zabawne. Może do niektórych zechcemy się przyznać ?
No to moze ja zaczne.:-)

Przez lata cale (doslownie) bylam swiecie przekonana, ze "vongole veraci" (rodzaj skorupiakow) to "vongole... voraci" (zarloczne) i wyobrazalam sobie je, jako siejace postrach wsrod planktonu i innych maciupkich morskich zyjatek male potwory. :D
A ponieważ ja temat zainicjowałam, "wystąpię" jako pierwsza. Błąd był banalny:). Znajomy poprosił mnie smsem o napisanie mu po polsku banalnych życzeń noworocznych w rodzaju "życzymy wam szczęśliwego Nowego Roku". Akurat trafił na wzmożony ruch smsowy i gorączkowe przedsylwestrowe przygotowania, w każdym razie odpisywałam w pośpiechu. Napisałam po polsku, a jakże, ale żeby upewnić go, że dokładnie tłumaczę, skwapliwie napisałam po włosku: CI auguriamo un buon COMPLEANNO (!). Capodanno zawsze mi się myli z compleanno, chociaż jak się zabieram do pisania, to staram się pamiętać. Znajomy zniósł to mężnie, zorientowałam się sama, niesety po kilku godzinach...
Staram się tez uważać na słowo "fare", bo kiedyś właczył mi się niemiecki i tłumaczyłam to jako "jeździć", dzięki czemu za nic nie mogłam zrozumieć sensu pewnego tekstu :(.
o, widzę, że mnie Dee uprzedziła :).
był juz podobny temat:)

http://www.wloski.ang.pl/falsi_amici_11720.html
Był kiedyś podobny temat, pozwoliłam sobie skopiować i przypomnieć parę wpisów:

kappala 11 Lis 2004, 17:40 odpowiedz
ja popelnilam jedna wpadke w Rzymie poszlam do baru z kolezanka z Merano i jak to w barze, wiele ludzi.. a ja zamowilam spermute, zamiast spremuty..


Bonni 11 Lis 2004, 23:28 odpowiedz
tak a proposito Kappala to ja kiedys chcialam kupic pene w piekarni......

ale to bylo strasznie dawno i teraz juz zmadrzalam ;)


bulinka (gość) 12 Lis 2004, 11:55 odpowiedz
wysłano z: *.tomaszow.sdi.tpnet.pl
Albo....koleżanka swieżo po przyjezdzie,porozumiewałą sie wciąż ze slownikiem w ręku.No i posprzątala dom(górną cześc domu tzn piętro) gdzie pracowala...włascicielka przysla z pracy no a Ela ze slownikiem idzie do niei i chcąc powiedzieć ,ze posprzątala góre....powiedziala H'o pulito tutta montania....A babka w śmiech i mowi Himalaje też!!!!!

góry-montania
góra-sopra


mammamia (gość) 4 Sty 2005, 16:07 odpowiedz
wysłano z: *.neoplus.adsl.tpnet.pl
Gdy po pół roku nauki włoskiego wybrałam sie z córką (wtedy 14 lat) do do Włoch, juz na wejściu zrobiłam z siebie idiotkę. Zapytałam czy są zniżki dla dzieci. Na pytanie ile dziecko ma lat odpowiedziałam "quaranta"... Juz po minie recepcjonistki zorientowałam sie, że chyba znowu pomyliłam liczebniki. Poprawiłam sie, powiedziałam, że to ja mam quaranta i chciałabym się z córką ...przebrać! Potem to juz było po angielsku... i "con le mani" .


stellina123 (gość) 12 Maj 2005, 16:08 odpowiedz
wysłano z: *.sn1.eutelia.it
Czesc Wam,
Fajny temat. Strasznie sie usmialam czytajac Wasze wpisy. Teraz moja kolei na popis. Nie przydazylo sie to mnie osobiscie ale kolezance belgijce z ktora pracuje, tak przy okazji to super dziewczyna :)

Wszystko zaczelo sie od drzewa stojacego na granicy ogrodkow Anneleen i dwoch sasiadek starszych wloszek, siostr przy okazji, ktore w kazda to niedziele chodza meznie do kosciola. Niezamezne, bezdzietne, takie to chyba, ktore nie zaznaly zbytnio roskoszy zycia (o ile w ogole im sie cos trafilo :-)).
Przy tym to wlasnie drzewie figowym, nowo przybyla do Wloch Anneleen, nie mowiaca zbyt wiele jeszcze po wlosku spotkala jedna z owych uroczych sasiadek, ktora dotykala owocow, sprawdzajac czy sa juz dojrzale. Chcac sie przywitac i zamienic pare slow tak na dobry poczatek Anneleen mowi: "Buongiorno siniora. Come va, le fige pronte?"
Potraficie chyba wyobrazic sobie reakcje starszej pani.....
Ale to nie wszystko....
Za kilka tygoni Anneleen ponownie spotyka sasiadke, ktora juz po paru tygodniach otrzasnela sie po malym szoku...
-"Ciao Anneleen come stai? Che hai fatto sta mattina?"
-" Eeee niente..... Ho scopato solo un po'."
Takze tym razem begijka zauwazyla dziwna reakcje starszej pani i tym razem zdala sobie sprawe, ze cos poszlo nie tak. Wbiegla wiec do domu, chwycila szczotke do zmiatania i czym predzej wybiegla do ogrodu mowiac szybko:
-" Ho scopato con questo".
:-)
Cudne :)). Może ktoś sobie coś jeszcze przypomni.
I jeszcze z książki Frances Mayes "Bella Toskania":

"Kiedyś zamówiłam granat (granata) zamiast lodów cytrynowych (granita). Mówiłam o pięknie kosza z rybami (pesce), a podziwiałam dojrzałe brzoskwinie (pesche). Albo wskazując czarna kapustę (cavolo nero), poprosiłam o czrnego konia (cavallo nero)."
Ja się ubawiłam przy książce Davida Sedarisa "Zjem to, co ma na sobie". Opisuje swoje zmagania z językiem francuskim :). Przypomniało mi się także jak mój kolega, student prawa, nie znający angielskiego, kilka lat temu mnóstwo czasu spędził na Heathrow, ponieważ na pytanie "co pan studiuje" z uporem maniaka odpowiadał "love"...
Kilka lat temu, przyjechali Turynczycy do mojej firmy, pierwszy z nimi kontakt. Bylismy z nimi i moim szefem na kolacji. Zaprosili nas do Turynu. Chcialam pokazac, ze taka fajna jestem, ze wiem co jest w torino ciekawego :) rzucilam kilka nazw placow, zabytkow i na koncu powiedzialam, ze oczywiscie musimy pojsc zobaczyc...SUINO cioe' WIEPRZA (myslalam oczywiscie o calunie sindone). Nie wiem skad mi to wtedy przyszlo do glowki, przeciez nie sa znowu tak bardzo podobne te slowa (chyab dlatego ze jeden z rozmowcow byl taki delikatnie mowiac duuuuuuzy i oblesny (mozna delikatnie powiedziec oblesny, nie da sie ;) Oni patrzyli na mnie dziwnie i pytali jakiego suino, a ja 2 razy powtorzylam ze tego w katedrze....
Z książki w/w Davida Sedarisa, który zobaczywszy na wystawie u rzeźnika mózgi cielęce postanowił wejść i o nie zapytać: "A tamte to so myślanie krowów ? - Chce mi sie kotlet jagniętowy z uchwytu".
hmm ja ze szlafroka zrobilam kaszalota...(accappatoio = capodoglio) chlop sie poplakal ze smiechu, a mnie to brzmialo podobnie :D
Tych błędów jest sporo. Na italianistyce na UW przebojem była opowieść Pani Doktor K., która w latach 70-tych tłumaczyła Włochom ( znała wtedy świetnie tylko francuski): IN POLONIA TUTTI I PROFESSORI HANNO IL LORO GABINETTO! A biedni Włosi nie mogli wyjść z podziwu, że u nas takie luksusy!
Innym opisywanym przez nią błędem była historia, gdy chciała kupić i potem zabrać do Polski wielkie opakowanie proszka OMO, które nazywało się OMO GIGANTE.
Pani doktor wchodzi do sklepu, za ladą którego stoi właścicielka i jej tłuściutki syn i mówi: UOMO GIGANTE, PER FAVORE! Na to błyskotliwa COMMESSA, wskazując na syna replikuje: " QUELLO LE BASTA?"
Wpadkę językową, choć tu byłbym bardziej tolerancyjny zaliczył też słynny wykładowca na UW profesor S. Kiedyś studentki zaintrygowane czasem dość nieistotnymi słówkami, jakich musiały się nauczyć po włosku, podeszły do niego i zapytały: Professore, che vuol dire "rebbio"?
A profesor skonfudowany wypalił: " Ma io non so il polacco!"
mamamia...doszlam do wniosku, ze moj wloski chlopak, jest bardzo wyrozumialy dla moich bledow...no, ale z drug!ùiej strony moglby mnie uswiadomic...od czterech miesiecy myle szlafrok z kaszalotem i dopiero na podstawie doswiadczen innych osob zdalam sobie z tego sprawe...ojeju...
W drugim tygodniu pobytu we Włoszech, znając małe co nieco ze słuchu, chcąc być grzeczna wypaliłam do pana w windzie z pytaniem o piętro. Jedyny numer porządkowy jaki znałam (powiedzmy...) to był "szósty" (moje piętro), tyle że zamiast z uśmiechem zapytać "sesto", wypaliłam: "sesso?"...
hihi to sie ciesze, ze uswiadomilam... ale mnie to tez dopiero po paru miesiacach chlop oswiecil.. jak mu w mailu napisalam :P

BTW teraz mu czytam ten watek.. Dee, zaraz po kaszalocie/szlafroku padl pod stol przy vongole voraci :)))
ja bardzo czesto robie bledy jezykowe..ale takich zabawnych wpadek duzo nie pamietam..tylko te:
pracowalam jako pomoc domowa i opiekunka do dziecka w jednym. pani domu byla dosc,hm...powazna...kiedys zmywalam naczynia i weszla do kuchni (razem z synem - przystojnym 30latkiem). michele mial ochote cos zjesc i zapytal czy sa jeszcze jakies owoce.na co szybko odpowiedzialam ze jest jeszcze jedna "figa" na stole...doslowne..e ancora una figa a tavola..lekkie oslupienie..smiech i pytanie czy wiem co powiedzialam..ja szybko zorietowalam sie i splonelam rumiencem..
ogolnie ten owoc mnie przesladuje..kiedys na mszy na dworze szeptalam z siostra..po polsku..o drzewie obok..i wypsnelo mi sie dosc glosno: to jest figa? coz z tego ze nie zrozumiano o czym mowie,ale takie slowo w kosciele wywolalo male oburzenie u pan siedzacych obok..
nie tylko my robimy bledy poslugujac sie wloskim. Wlosi z polskim tez maja klopoty i to nie male. Opowiem smieszna anegdotke z zycia mojego meza.
historia miala miejsce na stolowce, w miejscu jego pracy. Tuz po przyjezdzie do Polski moj maz nie znal w naszym jezyku ani slowa. Dlatego podczas zamawiania obiadu zdanie rozpoczynal po wlosku i tylko wstawial do niego polskie nazwy potraw przeczytane w karcie dan. W ten sposob nigdy nie wiedzial co dostanie na talerzu bo karty dan tez przeciez nie rozumial. Jego polsko_wloska wypowiedz brzmiala zazwyczaj tak: "mi dai kotlet schabowy?" albo "mi dai Bialy barszcz?" i tak przez okragly tydzien. Ktoregos razu pani podajaca za lada nie wytrzymala. Zapewne nieswiadoma ze rozmawia z obcokrajowcem i to w dodatku w jezyku wloskim, wypalila : nie mowi sie "mi dai" tylko "daj mi prosze". Dzieki temu maz mial nie tylko darmowa lekcje jezyka polskiego ale i kultury!!!!
A ja kiedys usilnie pytałam kogos " quando anni hai" i za nic nie mogłam pojac dlaczego sie smieje i mi nie odpowiada. Dla mnie było jasne jak słońce, ze pytam, ile ma lat....
Opowiem o mojej wpadce. To było jakieś 7 lat temu... rozmawiałam z moim świeżo upieczonym szefem, na pytanie: czy jestem zdenerwowana... zamiast: no, non sono nervosa, sono solo un po scoraggiata... odpowiedziałam: sono solo un po scorreggiata... czyli, jak wiadomo... ;-)
słowo scorreggiare prześladuje mnie i myli mi sie mimo moich 10 lat z językiem włoskim! non stop mówię o pierdzeniu...
ja z kolei mam zawsze problemy ze słowem STUPITA, przeważnie po zastanowieniu (za każdym razem)mówię STUPIDA, oczywiście włosi śmieją się, a ja kolejny raz pytam mojego męża jak się w końcu mówi ZASKOCZONA...a nie GŁUPIA...
Moja przygoda z wloskim zaczela sie ok 10 lat temu.Ale pamietam jak dzis moja pierwsza kolacje ,na ktorej powiedzialam ze mam ochote na amore,zamiast amaro.Wspolne wypicie amaro,skonczylo sie wieloletnia znajomoscia,ktorej owocem jest nasz dwuletni synek.:)))))Od tamtej pory prawie kazda nasza kolacja konczy sie pytaniem,czy mam ochote na amore:)))
To teraz czas na mnie. :)

Moj znajomy napisal mi, ze poparzyl sie na sloncu, na co ja odpowiedzialam:"Posso toccare la tua palle?;)" zamiast:"Posso toccare la tua pelle;)".

;P

Zamiast powiedziec "Mia mamma ha detto al papà" powiedzialam "Mia mamma ha detto al Papa".

Ten sam znajomy ogladal siniak na moim kolanie i powiedzial:"Sta passando" a ja na to:"Sta PENSANDO?"

:P
Jeszcze cos mi sie przypomnialo... Chcialam powiedziec "Quando tu mordi la carta..." a powiedzialam:"Quando tu merdi" :P
moja ostatnia wpadka...moj chlopak powiedzial"ma devi spazzare qui" a ja odpowiedzialam "ho scoppato stamattina" na co on odpowiedzial "con chi"? a ja "come con chi?con la scopa" a pozniej dopiero zorientowalam sie co tak wlasciwie powiedzialam:)
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia

 »

Inne