Zapożyczenia w j.włoskim

Temat przeniesiony do archwium.
Ciao tutti! Uczę się od niedawna italiano, więc jestem początkujący. Zgodnie z Waszymi poradami aby oswoić się z tym przepięknym językiem odwiedzam wiele włoskich stron int. i oglądam dużo TV. I mam pewien problem: może to głupi argument, ale do j.włoskiego zniechęca mnie duża liczba zapożyczeń z innych jezyków (gł.z ang. i fr.). Owszem, rozumiem, że każdy język zapożycza słowa z innego, jest to naturalna rzecz, ale nie uważacie że Włosi pod tym względem trochę przesadzają. Zapożyczaja oni słowa, które z powodzeniem istnieją w tym języku lub można je zastąpić, np. toilette, home page, shampoo, omelette, crèpe,
display, controller i wiele innych. Interesuje mnie Wasz stosunek do takowych (nieco niepotrzebnych) zapożyczeń. Salute!
Zauważ ile takich zapożyczeń jest w języku polskim.:)
A ja sie z Bruzzo zgodze, bo sama czesto nabijam sie z wloskiego upodobania do "zasmiecania" rodzimego jezyka zapozyczeniami, zwlaszcza z angielskiego (a ropuch mi w tym z zapalem wtoruje).:-) Porownanie z polskim jakos mnie nie przekonuje, bo jednak AZ TAK nas jeszcze nie pogielo.;-) Tutaj natomiast, zwlaszcza w telewizji i internecie (czytajac niektore fora, gdzie ludzie z podziwu godnym zaparciem zastepuja angielskimi odpowiednikami nawet takie slowka jak "chlopak" czy "Italia", naprawde mozna dostac mdlosci), mozna spotkac sie z takim zatrzesienie "makaronizmow" (jakkolwiek zabawnie moze to brzmiec w tym wypadku:D), ze trudno sie nie smiac.

Czeste sa tez przypadki, gdu obce slowo zupelnie zmienia w jezyku wloskim swoje znaczenie, np. ticket.
Oj zasmiecaja anglicyzmami czasami jestem w szoku. I zmieniaja znaczenia tez wyrazy. np. feeling. A jescze najlepsze jest to ze ja bardzo czesto nie rozumiem angielskiego slowka na ktore nie bylam przygotowana, gdyz wymawiaja je czasem w sposob dosyc znieksztalcony...
"Dosyc" znieksztalcony? ;-P
wkleje wam, na temat, list i odpowiedz dziennikarza, Beppe Severgnini , ktory pojawil sie w "Italians" (Corriere della Sera)

"Molto impressivo" mi fa schifo

Caro Beppe,
ormai rientrato dall'estero a Milano (essendo romano in realtà sempre estero è...), ti scrivo per avere un tuo parere sull'uso sempre più diffuso, a mio parere tra il comico ed il fastidioso, delle espressioni o dei termini inglesi brutalmente resi in italiano. La settimana scorsa ho letto un articolo di un economista di una certa fama che descriveva l'allargamento della forchetta dei tassi di interesse ecc.ecc. come "molto impressivo"! Sono rimasto...molto impressato! Io adoro l'inglese avendo vissuto a Londra per anni ed avendolo quindi perfezionato ed utilizzato in loco. Mi piace la sua praticità ed essenzialità, quasi eccessiva nella estrema brevità della buona parte delle sue parole. Trovare un quadrisillabo è un impresa disperata. Mi da però sempre fastidio il servilismo italico nei confronti di questa lingua, quando rendiamo italiane delle parole o delle espressioni di cui non abbiamo alcun bisogno. In campo finanziario, dove lavoro, chiunque ormai, per supportare una sua idea, dice che "fa senso". Non ha senso e mi fa letteralmente senso... Posso più o meno capire quelli che lavorano in campo informatico, dove il 99% della terminologia è nata in inglese. Ma la nostra bella lingua è sicuramente in grado di esprimere tutto quello che c'è da dire con parole sue. Anche tu che sei anglofono ed anglofilo hai la mia stessa insofferenza o la cosa ti lascia indifferente in quanto specchio dei tempi?
Andrea Forti

------

La penso come te: e l'ho scritto e detto alla nausea, da almeno quindici anni. Perché la gente abusa dell'inglese (lingua bella e utile, come sappiamo) e farcisce l'italiano di orrori come "impressivo"? Tu dici: servilismo. Vero: io aggiungerei pigrizia, vanità, moda, sciatteria, conformismo etc."
------
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Solo italiano

 »

Brak wkładu własnego