czasami nachodza mnie mysli, ze sobie nie poradze, praktycznie juz nie mam sil, aby zmienic cokolwiek, myslalam, ze jestem silna, ale okazuje sie, ze sie pomylilam. zawiodlam sie sama na sobie, zawsze radzilam sobie sama ze wszystkim. czasami mam dosyc tego udawania, iz wszystko jest wporzadku i na swoim miejscu, ale z drugiej strony jak wszystko ma byc na miejscu skoro ja sama jestem na niewlasciwym miejscu. kazdy mi powtarza, ze jestem samodzielna i bardzo silna, ale tak naprawde jestem krucha i delikatna jak szklo, ktore tlucze sie, tylko, ze nikt tego nie widzi. zawsze sama, ze wszystkim jestem sama tak bylo zawsze, uwierz mi ja nie jestem wylewna i z nikim nie dziele sie swoimi uczuciami i myslami, jestes pierwsza osoba, ktorej to wszystko wyjawilam i sama nie wiem dlaczego, widocznie ci ufam i jestes dla mnie kims wyjatkowym. najzabawniejsze jest to, ze jestem niesamowicie zazdrosna o swojego tate, przeciez nie jestem malym dzieckiem, a pomimo to niepotrafie pewnych rzeczy zaakceptowac. to jest po prostu zalosne. chyba jedynym wyjsciem dla mnie jest zakon, bo innego pomyslu nie mam.