..normalnie sie polam..ze smiechu..czytam wywiad z Paola Cozza.. reporter pyta:u Was we Włoszech norma, że rano pije się tylko kawę?
Jak najbardziej. Śniadanie dla Włocha to właśnie kawa, zwykle espresso. I nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej. U nas to genetyczne. Wyssane z mlekiem matki (śmiech).
A tak naprawdę, dlaczego nie jadacie normalnych śniadań? Nie wiecie, że to niezdrowo?
Nie będę owijał w bawełnę. Prawda jest taka, że my, Włosi, uwielbiamy długo spać. Każda minuta snu jest dla nas na wagę złota. I wstajemy z łóżka w ostatniej chwili, kiedy jest czas już wyłącznie na dojechanie do pracy. Nikt nie myśli nawet o jedzeniu. Wtedy nie pozostaje nic innego jak tylko filiżanka błyskawicznej małej czarnej - otwiera szerzej oczy, daje porządnego kopa i pozwala jakoś funkcjonować. Ale to nie jest tak, że wypijamy rano kawę i ma to nam wystarczyć do obiadu czy kolacji. Nie! Po godzinie, podczas której z reguły dopiero oswajamy się z traumą nowego dnia w pracy, przychodzi czas na małe co nieco, czyli drugą kawę plus rogalik w pobliskiej kafejce. To jest nasze drugie śniadanie. Wtedy często pijemy cappuccino. Dopiero potem, czyli około 11, można zacząć myśleć o sprawach związanych z pracą. Ale niezbyt długo. Bo zbliża się przecież południe, czyli pora lunchu. Dobrze więc jest się zastanowić, co i gdzie chcemy zjeść. Normalny, zdrowy na umyśle Włoch nigdy nie je sam. Zbierają się więc ludzie i całą ekipą nacierają na bar czy stołówkę firmową. Kryterium, które decyduje, do jakiej knajpy idziemy, to nie tylko jedzenie, ale również kelnerki (śmiech).
Ile trwa taki lunch?
Od godziny do trzech godzin. To zależy, co się robi i gdzie się pracuje. Trzy godziny zarezerwowane są dla pracowników sklepów. Biura mają sjestę godzinną. Jak ktoś pracuje blisko miejsca zamieszkania, wraca do domu na lunch.
Wracasz po lunchu. Rozumiem, że ostro zabierasz się do pracy?
Po lunchu miło jest jeszcze wypić kawę w firmie. Z reguły są na miejscu małe barki kawowe. To świetny moment na podsumowanie, jak smakował obiad, co się kucharzowi udało, a co było nie tak.
To Wy, zamiast pracować, bez przerwy gadacie i myślicie o jedzeniu!
Bo jedzenie to jest dla nas - zaraz po kobietach i piłce nożnej - najważniejsza dziedzina (śmiech). Nie da się ukryć, że nasze życie krąży wokół jedzenia. Ono dyktuje nasz rytm dnia. Nikt nie przegapi żadnego z posiłków. Inaczej jest w Polsce. Tutaj nikt nie zaprosi nikogo na rosół, na bigos czy golonkę. A Włosi ciągle wyciągają się wzajemnie na makaron czy pizzę. U was zaprasza się na kawę, herbatę, piwo albo wódkę. Jakby pierwszeństwo miało picie. A nie wydaje Ci się, że Polacy jedzą wtedy, kiedy mają na to czas, i potrafią pół dnia chodzić o głodzie?
O tak! Zauważyłem to wśród pracowników mojej firmy. Oni prawie wcale nie jedzą. We Włoszech to nie do pomyślenia! Wybija południe, wszyscy wszystko odstawiają na bok i idą coś zjeść. Praca nie tyle może, ile musi poczekać. I to nie jest przywilej pracownika, tylko obowiązek. Do tego przyjemny. Polacy nie przywiązują do tego wagi. A tak w ogóle do szału doprowadza mnie, gdy mówicie na jedzenie "posiłek". Jak to brzmi! Tak, jakby pełniło rolę paliwa… A przecież to czysta przyjemność!..... he he he he dobre..wlasnie tacy a Wlosi..calosc wywiadu z dnia dzisiejszego tutaj :http://www.polskatimes.pl/dobrakuchnia/43750,kocham-wloszczyzne,id,t.html#material