Przychylam się do opinii gość 1981. Pierwsze trzy lata studiów spędziłam w Kolegium w Gliwicach, poziom był wyśrubowany (zaczynałam od zera). Po mniej więcej pół roku zajęcia odbywały się w już języku włoskim. Były bardzo zróżnicowane, od gramatyki opisowej, przez historię, geografię i literaturę po konwersacje. Wykładowcy faktycznie przykładali się do swoich zajęć, bywały ciężkie chwile. Studia magisterskie na UŚ były o wiele luźniejsze, było ich mniej, moze dlatego mialam wrażenie, że powolutku staję w miejscu. Nie było już takiego natłoku zajęć jak w Gliwicach, coś umykało. Możliwe, ze tak samo jest na innych Uniwersytetach, tego nie wiem. Poza tym brakowało mi rzeczy bardzo istotnej, a mianowicie tzw. zajęć pozalekcyjnych - Uniwersytet prawie nie organizował niczego poza zajęciami, w okolicy nie ma instytucji typu Centro Italiano di Cultura, jak np. w Krakowie. Wiem, że w Krakowie Centro organizuje spotkania filmowe, kursy, wykłady popołudniowe, to wszystko procentuje. Poza tym w Krakowie istnieją kursy podyplomowe tłumaczeniowe, podejrzewam, że prowadzone przez tych samych wykładowców. Dobrze byłoby, gdyby wypowiedziała się osoba tam studiująca, lub absolwent, wtedy informacje byłyby wiarygodniejsze. Pozdrawiam i powodzenia!