Powrot do Polski

Temat przeniesiony do archwium.
31-52 z 52
| następna
Dee: a kto powiedzial, ze to o tobie??? :P :D :D Powinnas dostac medal za skromnosc, hihihihi.
Ja we Włoszech jak spytam o informację prawie zawsze otrzymuję normalną odpowiedź. Normalną, bez komentarzy typu: ale jak to, nie wie pani, itd. To czy ta odpowiedź jest zgodna z prawdą czy nie to już inna para kaloszy. Czasem nawet się spotykam z przesadną chęcią pomocy, typu przyklejanie znaczków przez pana z informacji w Agenzia delle Entrate :)
Jeśli chodzi o traktowanie Włochów w Polsce to ja od zawsze uważam, że obcokrajowiec (zwłaszcza ten z zachodu) w Polsce jest traktowany ulgowo. Szkoda tylko że nie można tak czasem potraktować własnego rodaka.
Maly Ksiezycu: Zapewniam cie, ze slonce wcale nie swieci tu codziennie (okolice Rzymu:)) A wilgotna zima byla dla mnie udreka (to juz legenda doslownie:P).

Ale teraz jest pieknie.
Eeh, akurat pogoda to kuszący aspekt Italii, Trevi :) Z tym słońcem miałam też na myśli właśnie takie bezproblemowe, beztroskie życie. "Dolce vita" po prostu. A wy otwieracie mi trochę oczy na coś czego nie chcę dopuszczać do mojej blond głowy ;) że tam też można mieć doły i się wkurzać na życie. ze ono wcale nie jest zawsze takie "dolce".
Mi np. brakuje tez wyjsc weekendowych ze znajomymi do pubu czy innego fajnego miejsca (w Toruniu jest ich pelno). Sie szlo, wypilo drinka czy dwa (piwa nie lubie), potanczylo, pogadalo. Tu takich miejsc wlasciwie nie ma. Tanczy sie tylko w dyskotekach, a puby jakies takie. I malo. No, mozna sie przy mufinkach spotkac, ale wtedy drinka pije tylko ja:))) A potem musze sie odchudzac.
(zartuje, Dee!:)
Maly Ksiezycu, codzienne zycie we Wloszech niewiele rozni sie od zycia w Polsce, naprawde. Problemy nie znikaja tylko dlatego, ze za oknem swieci slonce.:-)
Aaah, ale się doczepiliście do tego słońca ;) człowiek chce użyć ładnej przenośni a tu zonk ;)

a tak poważnie, to dee, jedna strona mojej głowy wie doskonale że zycie nigdzie nie jest zawsze różowe i wszedzie są wzloty i upadki. Rownież TAM. A druga strona mojej głowy uparła sie żeby idealizować Włochy i stąd moje przemyślenia. Zdawałam sobie sprawę z plusow i minusow), no ok, bardziej chyba z plusów. Jestem zaskoczona tym, że jednak spora część z Was mówi o powrocie, predzej czy pozniej. A myślalam (to ta druga strona mózgu:)że jak już się tam dotrze, to nie chce się człowiekowi wracac.
Tez tak kiedys myslalam.:-) I tez idealizowalam, dopoki nie dotarlo do mnie, ze nie ma miejsc idealnych i zaczelam robic w glowie bilans plusow i minusow zycia we Wloszech oraz w Polsce. And the winner is... ;-)
Fakt, problemy nie znikaja tylko dlatego, ze za oknem swieci slonce, ale gdy tego slonca nie ma, albo jest go za malo, to depresyjka tylko czyha za progiem;)
Ja, jako chroniczna meteopatka przez 8-9 miesiecy w roku chodzilam w kraju z nosem na kwinte. Nie twierdze, ze tutaj smuteczki mnie nie dopadaja, czasem dopada i nostalgia, ale jednak przetrwac 3 miesieczna zime jest mi latwiej niz bylo znosic szaro bure niebo nad Lodzia przez 3/4 roku.
To tak w nawiazaniu do tego, ze w Italii "zawsze swieci slonce" ;)

Co do powrotu..ja wielokrotnie, gdy wracam z Polski mam momenty tesknoty (glownie do ludzi, ktorych tam zostawiam) ze zaczynam kombinowac jakby tu zorganizowac zycie, zeby tam wrocic na stale. Ale potem zdaje sobie sprawe, ze moje zycie jest jednak tutaj, ze tu tez mam przyjaciol, ktorych nie chcialabym zostawiac i ze ogolnie czuje sie tutaj lepiej.I wtedy tesknota sie wycisza i mozna zyc dalej:)
Mysle, ze my emigranci, zawsze bedziemy troche rozdarci pomiedzy tymi krajami, w ktorych mielismy okazje zyc. Bo kazdy z nich ma swoje zle strony, ale ma tez i swoje uroki. Ot, samo zycie:)
Tak jestem z oklic Katanii,dokladnie miasteczko Acireale,jakis 20 min do Katanii.Do naszej Natalkii zwracam sie jedynie po polsku,czy to jest w obecnosci tesciowej czy nie,powiem wiecej nawet moj maz mowi do niej czasami po polsku.Mamy tez psa i on "rozumie" polecenia tylko po polsku.Tworzymy jakby nie bylo rodzine polsko-wloska wiec tradycje np obchodzenia swiat,mam na mysli dzien matki,ojca jest u nas podwojny..dziwi mnie fakt,ze oni nie maja pojecia o MIEDZYNARODOWYM dniu dziecka.Tesciowa w czasie swojego malzenstwa urzadzala jedna wigilie w swoim domu,mam na mysli maz i dzieci,reszta byla w jej rodzinnym ze wszystkimi siostrami itd..wg niej ona traktuje mnie jako nowego czlonka rodziny,a nie jakby jej syn zalozyl wlasna.Powoli staramy sie jej uswiadomic znaczaca roznice,ale ona rozumie tylko to co sama chce rozumiec,wszystko musi byc tak jak ona zaplanowala i jej zdanie jest najwazniejsze.Powiem wam jeszcze cos zabawnego..jestem teraz w Polsce z corka,moj maz we Wloszech, i ona ostatnio mu zaproponowala,zeby przyniosl swoje rzeczy do prania!!! On jej na to,ze mamy automat i on wie jak go uzywac.:)
No to ja z innej beczki:
Mieszkam we Włoszech, nie myślę o powrocie, może kiedyś, kto wie...
Tymczasem chciałabym się ustosunkować do powyższych wpisów, bo mnie zaintrygowały. Piszecie przede wszystkim o ciekawości tubylców, pytania o wszystko i braku prywatności. No to kurka wodna powiem Wam, że w moim przypadku jest dokładnie na odwrót! W Polsce, jako że byłam sama sobie sterem pod każdym względem, rodzina bez przerwy miała mnie na tapecie: a skąd to ja mam pieniądze, a dlaczego jeszcze nie wyszłam za mąż, a skoro mam pieniądze to może bym wujkowi na rozkręcenie interesu pożyczyła (dosłownie żądania na "bezczela!), a wogóle to dlaczego jeszcze nie mam dzieci itp itd. Słowem: pytania o wszystko, nawet w kwestiach bardzo intymnych i pytania często, jak już wspomniałam, "na bezczela" i zupełnie nietaktowne. Zadawaniu pytań miały służyć właśnie takie spotkania u cioci kloci itp, na których MUSIAŁAM być. Absolutnym wykluczeniem z rodziny groziło jeśli kuzynowi piątej wody nie wysłałam kartki z życzeniami na rocznicę ślubu itp. Miałam serdecznie DOSYĆ. Niestety, nie mogłam często odmówić udziału w takich akcjach bo wtedy gniew rodziny na mnie obracał się też na moich rodziców, że źle mnie wychowali itp. Mówię Wam, MASAKRA. No ale traf chciał, że z moim Italiano zdecydowaliśmy się zamieszkać we Włoszech, w bliskiej zresztą odległości od jego rodziny (dodam, że na Północy). I tutaj - rewela! Jasne, że zapraszają, chcą wiedzieć itp, ale jak nie chcemy gdzieś iść, to mówimy, że "mamy inne plany" i sprawa zamknięta. A nawet jak jedziemy to nie są wścibscy i jeśli już pytają, to nie dlatego, że skręca ich ciekawość, tylko dlatego że faktycznie chcą pomóc. Mają zdrowe podejście do prywatności. Rozumieją, kiedy mówimy, że "jutro nie możemy przyjechać, bo zaplanowaliśmy sobie wycieczkę, bo chcemy trochę czasu spędzić razem". Podsumowując: tutaj mogę złapać oddech i nie muszę się chować przed rodziną i dobrze mi z tym :)
Ja do Polsku wroce tylko wtedy gdy sytuacja zyciowa mnie do tego zmuci. Jak jestem tu (w moim wypadku w Ticino) to czuje sie o niebo lepiej. Jest wiecej slonca i sa wspaniale widoki co daje mi energie kazdego dnia. Mam wspanialego mezczyzne u boku, dobra prace i wszystko czego zapragne. Nie tesknie zbytnio za Polska choc czasem widze roznice i niektorych rzeczy tu nie moge zrobic, ktore w Polsce robilam czesto. Tu czuje sie spelniona, zawsze chcialam mieszkac za granica, poznac od wewnatrz inna kulture, obcowac z nia na codzien. Nigdy mnie to nie nudzi, bo kazdego dnia czeka mnie cos nowego. Widze oczywiscie sporo minusow zycia tu, ale dzieki nim jak jade do Polski to mam duzo energii i checi by nadrobic te minusy naszymi Polskimi plusami. Oczywiscie i tu jak wszedzie jest normalne zycie, ktore sie niczym nie roznia, bo obiad ugotowac trzeba wszedzie, tak samo uprac ciuchy czy odkurzyc mieszkanie.
chyba wszystko zależy od tego, co się zostawiło w Polsce i co nas spotkało we Wloszech...to taki bilans zyskow i strat..tesknoty za tym co bylo i ciekawosci tego co jest lub co bedzie

dla mnie Włochy to jedne wielkie wakacje..i niech tak zostanie...wakacje zawsze są piękne, a codzienność już mniej...ja może i narzekam czasem na polską codzienność, ale zdaje sobie sprawe z tego, że ta włoska codzienność by mnie doprowadziła do rozstroju nerwowego;))

co do slonca to zgadzam się z Trish....może nie dla wszystkich jest ono tak istotne, ale ja działam właśnie na baterie słoneczne i niestety kiepska pogoda to w moim odczuciu największy minus życia w Polsce
Tak, slonce jest bardzo wazne i rzeczywiscie zmienia nastawienie i chec do zycia. Ja w Polsce od pol. listopada do pol. stycznia naprawde zylam z trudem, a fakt, ze wychodzilam do pracy po ciemku i wracalam po ciemku czesto sie odbijal na moim zdrowiu, samopoczuciu a co za tym idzie pracy i zyciu prywatnym. Tu jest inaczej, moze wlasnie z tego powodu dla mnie latwiej. Poza tym jestem typem "jaszczurki" i pomimo tego, ze mam jasna karnacje uwielbiam jak slonce w lecie przygrzewa i rzadko narzekam na upaly - no chyba, ze jest duszno i nie ma czym oddychac ! A poza tym zycie jest takie same: praca, dom, zakupy, sprzatanie, pranie, gotowanie itp. Da sie to wszystko zorganizowac i jakos ze soba pogodzic. Czas wolny tu sie spedza inaczej niz w Polsce ale do tego tez mozna sie przyzwyczaic lub po prostu wprowadzic nowe. Nie zgadzam sie z tym, ze tu nie ma gdzie pojsc zeby sie napic, posiedziec itp. Tu sa po prostu inne lokale ale jest ich pelno, wystarczy dobrze poszukac. Ja po 2 latach pobytu i po malym wprowadzeniu przez wloskich przyjaciol mam kilka ulubionych lokali na wieczorne wyjscia typu: na pizze, na kolacje, na drinka, na piwko itp.
Na razie na pewno do Polski nie wroce, bo tu mam prace i to w swoim zawodzie. Do Polski jezdze czesto i kto wie co mi przyszlosc przyniesie ? Zamieszkam tam gdzie bedzie praca, a niewykluczone, ze to bedzie akurat Polska.
angeelina...ale fajnie ze jestes spod katanii ;-)) bo moj facet jest stamtad a w acireale ma rodzine i zreszta przez caly poprzedni rok tam pracowal.Takze moze udaloby nam sie spotkac. To bysmy sobie ponarzekaly w realu ;-))
I jak Ci tam jest w tym Acireale? Ja najdluzej bylam tam tydzien (wynajelismy wtedy dom w santa teckla czy jakos tak to sie pisalo) i przyznam sie ze troche sie wtedy wynudzilam ale moze to dlatego ze nie mialam zadnych znajomych a moj A.pracowal.Przesiadywalam w parku i patrzylam na morze ;-) Ale za to karnawal w Acireale jest niezapomniany!! Jestem tam co roku! Pozdrawiam ;-)
julie_bella2001 Pewnie, ze mozemy sie spotkac..ale fajnie! Mieszkasz na stale we Wloszech, czy jedynie przyjezdzasz czasami, bo nie wiem czy dobrze zrozumialam.Jesli chodzi o mieszkanie w Acireale to tak sobie, na pewno sto razy lepiej niz Katania, jest to male miasteczko, i pelno korkow na ulicy...moze pogadamy wiecej, podam Ci mojego maila: [email]
hejka,jeszcze tydzien i szczesliwy powrot do polski.Juz nie moge sie doczekac !!
Moze kiedys bylo tu fajnie.obecnie jak na kazdym kroku widac i CZUC rumunow a zarobki takie sobie.
CZESC A JAK DLUGO TUTAJ(WE wLOSZECH)ZYLAS?
CZESC A JAK DLUGO TUTAJ(WE wLOSZECH)ZYLAS?
Witam. Ja niemal od misiaca jestem w Polsce i wcale nie tesknie do pieknej slonecznej italii. Moze to przez charakter pracy jaka wykonywalam. Marzy mi sie znalezienie pracy w Polsce i normalne zycie. Chce odwiedzac Wlochy, ale tylko w wakacje na wypoczynek. Pozdrawiam stale bywalczynie i bywalcow fioleciku.
wyjezdzam w sobote do polski na stale. tak sadze, bo zalezne to bedzie czy dam rade ulozyc sobie zycie w pl. musze myslec o sobie i o dziecku. italia sama w sobie nie jestem zmeczona choc poczatki nie wspominam najlepiej. wykonczyla mnie praca i maz wloch:)
pozdr
....'czy nie warto w końcu zakończyć to podwójne życie, rozerwanie pomiędzy dwoma krajami i zamienić je na polskie, swojskie życie z godnością polskiego obywatela na polskiej ziemi'?..http://polonia.wp.pl/country,3,wid,1[tel],wiadomosc.html?title=Powr%F3t-do-Polski%2C-czy-na-sta%B3e-we-W%B3oszech%3F
Temat przeniesiony do archwium.
31-52 z 52
| następna

« 

Życie, praca, nauka

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia


Zostaw uwagę