małe sprostowanie . Nie było żadnego gwałtu. był inny skandal:
Skandal we Włoszech
Czworo mieszkańców Bydgoszczy zostało zatrzymanych i brutalnie potraktowanych przez włoską policję w okolicy masywu Marmolada, w Dolomitach. Do sprawy włączył się Konsulat RP w Mediolanie. Nie wykluczone jest także zainteresowanie tą sprawą polskiego MSZ.
Całe zamieszanie zaczęło się od faktu, że Polacy przy jednym ze schronisk wyjęli z plecak swój termos z herbatą i zaczęli ją pić. Wtedy to, wg relacji poszkodowanych, zostali oni wyrzuceni z terenu schroniska przez tamtejszą ochronę, a następnie odprowadzeni na posterunek policji.
Tam funkcjonariusze zażądali od nich paszportów. Jedyna w tej grupie kobieta pokazała dowód osobisty, który policjanci uznali za nieważny. Jej znajomy nie miał z kolei żadnego dokumentu, ponieważ zostawił go w hotelu. Wtedy dla narciarzy zaczęło się ponad trzygodzinne zmaganie z funkcjonariuszami, którzy nie chcieli ich wypuścić z posterunku traktując - tak wynika z relacji poszkodowanych - jak przestępców.
Gdy nie mówiący po włosku Polacy zadzwonili do konsulatu RP w Rzymie, jednemu z funkcjonariuszy podali telefon komórkowy, by mógł porozmawiać z pracownicą polskiej placówki. Według ich relacji, policjant zapewnił przedstawicielkę konsulatu, że natychmiast ich zwolni. Jednak nie mieli oni takiego zamiaru.
Policjanci zmusili czwórkę Polaków do założenia nart i ściągnęli ich na dół. Jeden z Polaków, który wcześniej odniósł kontuzję nogi, zwijając się z bólu błagał policjantów o to, by nie zmuszali go do zejścia. Po pewnym czasie policjanci wsiedli z Polakami do kolejki górskiej, którą zjechali do nieznanej miejscowości, w której pracuje pewna Polka. To ona przekonała ich, że pokazany przez kobietę dowód jest prawdziwym dokumentem. Z mężczyzną, który nie miał przy sobie paszportu oraz jego 12-letnim synem, policjanci pojechali do hotelu, by go wylegitymować, zaś pozostałą dwójkę Polaków zostawili wysoko w górach.
"Było po godzinie 16:30, zapadał zmierzch, nie kursowały już wyciągi. Policjanci pozostawili nas wysoko w górach w zupełnie nieznanym miejscu. Wracaliśmy po omacku z narażeniem życia na nartach i na piechotę. Okazało się potem, że wywieźli nas 20 kilometrów od miejsca, w którym był nasz samochód" - mówi poszkodowana, Pani Ewa Nowakowska.
http://www.tur-info.pl/p/ak_id,8607,,skandal_we_wloszech,wloska_policja,masyw_marmolada_w_dolomitach,dolomity,polacy.html