Mama za granicą, dziecko w ochronce
Małgorzata Wach
2[tel], ostatnia aktualizacja 2[tel]:33
Samotne matki masowo wyjeżdżają na Zachód w poszukiwaniu pracy. - W tym czasie ich dzieci trafiają do domów dziecka i rodzin zastępczych - alarmują ośrodki pomocy społecznej.
Monika ma niespełna 30 lat i mieszka w jednej z podkrakowskich miejscowości. Trzy lata temu została mamą. O ojcu dziecka mówi niewiele. Stwierdził, że nie jest jeszcze gotowy na założenie rodziny. Niedługo potem wyjechał do Anglii. Od tamtej pory nie ma z nim kontaktu. Jej pensja plus alimenty to niewiele ponad 800 zł. - Z trudem wystarcza na przeżycie - mówi pani Monika. - Nie chcę myśleć o tym, co będzie, jak Kasia pójdzie do szkoły.
Do niedawna kobieta mogła liczyć na pomoc rodziców, ale kiedy ojciec podupadł na zdrowiu, musiała już liczyć tylko na siebie. Znajoma powiedziała jej o pracy we Włoszech.
- Będziesz się zajmować starszą osobą przez rok, a jak wrócisz, pospłacasz długi za mieszkanie i jeszcze coś odłożysz na wychowanie Kasi. Tu w kraju nic dobrego cię nie czeka - przekonywała.
I przekonała. Był tylko jeden problem - z kim zostawić córkę, ani rodzina, ani znajomi nie chcieli się tego podjąć. Kasia trafiła do domu dziecka. - Nie miałam innego wyjścia... - mówi pani Monika.
Dramatyczna emigracja
Ośrodki pomocy społecznej alarmują, że podobnych przypadków jest coraz więcej.
- W tej chwili w pogotowiach rodzinnych mamy trójkę dzieci w wieku od 3 do 10 lat, których matki wyjechały za granicę w poszukiwaniu pracy - mówi Katarzyna Rys, kierownik działu pomocy dzieciom w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Krakowie. - Kilkoro starszych dzieci jest w domach dziecka. Ponad dwadzieścia innych trafiło do rodzin zastępczych.
Nie lepiej jest we Wrocławiu. - Tylko w ubiegłym roku zgłosiło się do nas dziesięć takich mam - mówi Beata Rostocka, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej do spraw opieki nad dziećmi i młodzieżą we Wrocławiu. - Wyjechały "za chlebem" m.in. do Anglii, Włoch, Niemiec, a dzieci trafiły do placówek.
Większość kobiet przekonywała, że wyjazd za granicę to dla nich życiowa szansa, a w swoim otoczeniu nie mają nikogo, kto mógłby się zająć dzieckiem przez tak długi czas. MOPS nie mógł odmówić pomocy.
- Na nic było tłumaczenie, że za rok czy dwa te maleństwa nie będą pamiętać ich twarzy i nigdy nie zrozumieją, dlaczego matki oddały je obcym ludziom - mówi Beata Rostocka. - Tego nie da się usprawiedliwić.
Tylko jedna mama wróciła
Teoretycznie każda z matek deklaruje, że wróci po dziecko albo ściągnie je za granicę, jak tylko się tam urządzi, znajdzie pracę, mieszkanie. Praktyka jest jednak mniej optymistyczna.
- Do tej pory mieliśmy zaledwie jeden przypadek, kiedy mama wróciła z Anglii i odebrała dziecko - mówi Katarzyna Rys. - Inna z mam zapewniała nas, że wyjeżdża do Włoch tylko na rok, ale kiedy przyszedł czas powrotu, przestała się z nami kontaktować. Sprawa jest już w sądzie rodzinnym.
Czy jest szansa na powstrzymanie tej dramatycznej emigracji?
- Staramy się przekonać takie matki do pozostanie w kraju. Próbujemy pomóc im w znalezieniu pracy, informujemy o wszelkich możliwych formach pomocy, tłumaczymy, że takim rozstaniem mogą wyrządzić dziecku wielką krzywdę - mówi Katarzyna Rys. - Część kobiet udaje nam się przekonać, inne decydują się na wyjazd. Wierzą, że praca za granicą zapewni im lepszą przyszłość. Ale zapewniają, że za rok albo dwa wrócą.
Źródło: http://www.gazeta.pl