WŁOCHY Wypowiedzenie wojny politykom gwarancją sukcesu
Pierwsza partia w sieci
Satyryk Beppe Grillo zabrał się do tworzenia list kandydatów na najbliższe wybory samorządowe. Połowa Włochów traktuje jego inicjatywę poważnie
Kandydować mogą wszyscy, pod warunkiem że nie byli karani i nie splamili się członkostwem w żadnej partii politycznej.
Aż 17 proc. Włochów już zapowiedziało, że będzie głosować na takie listy, a dalsze 33 proc., że weźmie je poważnie pod uwagę. Aż jedna trzecia chce, by Grillo został premierem.
Drugi raz w historii Włoch (po sensacyjnym zwycięstwie wyborczym Silvia Berlusconiego w 1994 r). okazuje się, że wypowiedzenie wojny klasie politycznej jest gwarancją sukcesu. "Antypolityka pokonuje politykę" - komentuje największy włoski dziennik "Corriere della Sera".
Politolodzy znów wieszczą kres tradycyjnych podziałów na lewicę i prawicę. Socjolodzy piszą o coraz większym wyobcowaniu polityków, którzy tocząc między sobą krzykliwe i coraz mniej zrozumiałe spory, zapomnieli o wyborcach i o tym, poco zostali wybrani. Lewicowa "La Repubblica" w komentarzu redakcyjnym tłumaczy, że dlatego właśnie miliony zniecierpliwionych Włochów odwracają się od polityków i partii i gromadzą do realizacji konkretnych celów wokół drwiącego z polityków satyryka. Sam Grillo nie używa słowa "polityk". Co chwila przypomina, że chodzi o "pracowników najętych przez naród", których trzeba zwolnić, bo źle pracują.
59-letni Grillo, najpopularniejszy włoski satyryk, od dwóch lat na swoim blogu (200 tys. wejść dziennie) mobilizował swych fanów do najróżniejszych spraw. Dzięki zebraniu 820 tys. podpisów doprowadził do likwidacji 10-proc. haraczu przy doładowywaniu telefonów komórkowych. Zebrał 350 tys. euro na mikroskop elektronowy w celu zbadania, jak szkodzą zdrowiu elektrownie i elektrociepłownie olejowe. 8 września zebrał 300 tys. podpisów pod żądaniem usunięcia z parlamentu posłów z wyrokami. W ten sposób przez Internet stworzył 224 grupy apolitycznych aktywistów.
W ostatnią sobotę wezwał te grupy do wyparcia politycznego establishmentu. Na razie na szczeblu lokalnym w wyborach samorządowych.
Z komunikatu zamieszczonego na stronie www.beppegrillo.it wynika, że "każda grupa powinna przekształcić się w listę obywatelską". "Obywatele powinni wejść bezpośrednio do polityki. Zaczynamy od gmin. Wszystko jedno od czego. Mogą to być parkingi albo żłobki, parki albo porty, spalarnie śmieci czy zbiórka odpadów".
Wśród polityków zapanował popłoch. Szczególnie na lewicy, bo stamtąd wywodzą się głównie zwolennicy Grillo. Piero Fassino, sekretarz postkomunistów, największej partii koalicji rządzącej, pierwszy dostrzegł zagrożenie: "Nie uratuje się kraju, niszcząc partie polityczne" - stwierdził. Przewodniczący Izby Deputowanych, komunista Fausto Betinotti orzekł, że "fenomen Grillo to oznaka głębokiego kryzysu politycznego". "La Repubblica" ostrzega: "Ludzie Grillo to nie są bezradni, zdesperowani biedacy. Ale czują, że nikt ich nie reprezentuje, za to władza, czyli polityka, zabiera im pieniądze z portfela i odbiera marzenia. A to piorunująca mieszanka".
Wielu komentatorów uznało ostatnią sobotę za dzień historyczny, w którym narodziła się pierwsza internetowa partia polityczna.
Piotr Kowalczuk z Rzym