We Włoszech rewolucja

Temat przeniesiony do archwium.
Lewicowy rząd chce zalegalizować eutanazję, związki homoseksualne i miękkie narkotyki. Włochom w większości podoba się taka rewolucja
Rzym, niewielki placyk delle Belle Arti, godzina 21. Po kwadransie oczekiwania dostrzegam wyłaniającą się z bocznej uliczki wysoką postać. Idzie powoli, z gracją stawiając długie, zgrabne nogi na wysokim obcasie. Ma na sobie czarny kostium w stonowane, kwieciste wzory, który delikatnie opina jej wąską talię. Burza falujących, czarnych włosów powiewa na lekkim wietrze, muskając jasną i gładką twarz. Duże, brązowe oczy, podkreślone ostrą, czerwoną szminką usta

- Mam się do ciebie zwracać jak do mężczyzny czy jak do kobiety?

- Wolę jak do kobiety - odpowiada z uśmiechem piękną angielszczyzną.

Vladimir Luxuria, w metryce urodzenia Wladimiro Guadagno. Lat 41. Pierwszy w Europie deputowany do parlamentu transwestyta. A raczej, jak sam się określa, transgender.

- To godzenie w sobie kobiecej i męskiej natury - wyjaśnia. - Bycie transgender to sposób życia bez identyfikowania się z jedną czy drugą płcią.

Oswajanie parlamentu

Do parlamentu dostała się po kwietniowych wyborach. Była murowaną kandydatką - pierwsze miejsce na liście w Rzymie. Wystawiła ją partia komunistyczna Rifondazione Communista, która chciała mieć twarz dla swojego nowego programu przebudowy Włoch. Już nie w duchu marksistowskim, jak chciał XX wiek, ale liberalnym, jak chce Europa XXI wieku.

Komuniści postulowali legalizację miękkich narkotyków, aborcji, związków homoseksualnych Jednym słowem - każdy sam sobie panem, a wszyscy równi. Na ich wiecach wyborczych razem z ulotką dostawało się np. prezerwatywę.

Po wyborach komuniści stali się trzecią siłą w dziewięciopartyjnej lewicowej koalicji, którą kieruje premier Romano Prodi. Lecz zanim nowy parlament zabrał się do aplikowania Włochom moralnej rewolucji, musiał najpierw sam poradzić sobie z Vladimirem Luxurią.

Najcięższa była wojna o toalety. Co jakiś czas wybuchały awantury o to, do jakiej ubikacji powinna chodzić nietypowa posłanka. Niektóre panie z prawicy nie życzyły sobie spotykać Luxurii w tak intymnym miejscu, tym bardziej bronili się panowie, jeden zaproponował otwarcie trzeciej toalety. Sprawa trafiła do prezydium izby i ostatecznie stanęło na tym, że parlament powinien "szanować indywidualny wybór w kwestii orientacji seksualnej i osobowości".

- Nie przejmuję się tym - wzrusza ramionami Luxuria. - Powiem ci, że większość posłanek, które spotykam w toalecie, traktuje mnie życzliwie. Nawet te od Berlusconiego.

Luxuria robi wszystko, by nie stać się drugą Ciccioliną, jak określiły ją niektóre media - skandalistką, która obecność w parlamentarnych ławach traktuje jako okazję do prowokowania. Z wyzywającej drag queen w jaskrawych sukniach, pióropuszach i boa przeistoczyła się w elegancką bizneswoman w ciemnych garsonkach i bluzkach zapiętych po szyję.

- Mój styl to połączenie Evity Peron, Condoleezzy Rice z domieszką Margaret Thatcher - żartuje. - Nie jestem przecież w teatrze czy na dyskotece, jestem w parlamencie. A prowokować chcę tylko ludzkie umysły.

Pewnego dnia wpadła w parlamentarnej restauracji na Gianfranca Finiego, szefa Sojuszu Narodowego, nacjonalistycznej partii o faszystowskich korzeniach. - Uśmiechnął się i zapytał, czy napiję się kawy - opowiada Luxuria. Lody zostały przełamane.

Ofensywa lewicy

Na pierwszy ogień lewicowej rewolucji moralnej idzie eutanazja. Ponieważ sprawa budzi kontrowersje także w obozie rządzącym, gabinet Prodiego wymyślił kompromis - tzw. testament biologiczny. Każdy Włoch będzie mógł w nim napisać, czy chce, by lekarze uporczywie podtrzymywali go przy życiu, gdyby zapadł na bolesną i śmiertelną chorobę.

Włochy nie dołączą zatem do Szwajcarii, Belgii, Holandii i amerykańskiego stanu Oregon, gdzie dopuszczona jest tzw. eutanazja czynna - podanie środków kończących życie na prośbę osoby nieuleczalnie chorej. Ale wykonają w tym kierunku bardzo duży krok.

W międzyczasie pierwszy krok poczynił rząd w sprawie legalizacji miękkich narkotyków i postanowił, że każdy Włoch może mieć na własny użytek jeden gram marihuany, czyli ok. 40 skrętów. Celem jest jednak całkowite dopuszczenie haszyszu i marihuany tak jak w Belgii i Holandii. Argumenty padają te same co wszędzie - prohibicja nie zmniejsza narkomanii a tworzy narkotykowe podziemie, w którym kwitnie przestępczość.

W ostatnich tygodniach wypłynął najważniejszy i najbardziej kontrowersyjny pomysł - legalizacja związków homoseksualnych. Pary gejów i lesbijek być może jeszcze tej zimy będą mogły we Włoszech się rejestrować, bo ustawa na to zezwalająca będzie gotowa do końca stycznia.

Tu jednak Włochy też nie pójdą śladami najbardziej radykalnych krajów. Nie ma mowy o małżeństwach homoseksualistów, co wprowadziła w zeszłym roku katolicka Hiszpania. Ustawa nawet nie wspomni wprost o parach tej samej płci, a po prostu zalegalizuje tzw. związki cywilne osób, które pozostają bez ślubu. A więc wszystkich żyjących na kocią łapę, w tym homoseksualistów.
Od dwóch tygodni takie osoby mają już większość tych samych praw co małżeństwa w Padwie. Radni tego miasta dali niemałżeńskim parom tzw. certyfikaty rodziny, co w praktyce oznacza, że mogą np. założyć wspólne konto bankowe czy odwiedzać się w szpitalu.

Katolicyzm po włosku

Decyzja radnych Padwy jest symboliczna. Na czele "sił postępu", a według innych "zepsucia moralnego", staje miasto będące dotychczas bastionem katolicyzmu, odwieczna twierdza partii chadeckich. Zmiany zachodzą jednak w całych Włoszech.

Według sondaży 64 proc. Włochów opowiada się za prawem do eutanazji. Niemal tyle samo godzi się na legalizację związków homoseksualnych. Jednocześnie wciąż 90 proc. deklaruje się jako katolicy, spośród krajów europejskich więcej osób chodzi do kościoła chyba tylko w Polsce.

- Tradycja włoska ma dwa oblicza: jedno katolickie, ale drugie humanistyczne, wolnomyślicielskie, każące korzystać z życia - wyjaśnia politolog prof. Stefano Ceccanti. - Włosi traktują kościelne dogmaty trochę jak prawo państwowe: z przymrużeniem oka, jako coś, co zawsze można obejść.

Zdaniem Ceccantiego katolicyzm tak jak niemal wszystko we Włoszech jest trochę jak teatr: - Od treści ważniejsza jest forma: obrzędy i słowa mają wywoływać wrażenie, bawić wiernych albo ich przerażać.

Annalisa, dziennikarka z Mediolanu: - Osoby takie jak Vladimir Luxuria są dla Włochów jak barwni kuglarze - nie wzbudzają obrzydzenia, lecz śmieszą, bawią, ciekawią. Włoch nie widzi w Luxurii zboczeńca, którego trzeba izolować.

Na placu delle Belle Arti Vladimir co chwilę z kimś się wita. Pozdrawiają ją kramarze i zwykli przechodnie. Jedziemy do dzielnicy, w której mieszka - odrapane bloki, okolica dość zaniedbana, sporo imigrantów - i tam to samo.

Bywalcy miejscowego baru przyjmują ją jak swoją. Głównie mężczyźni w średnim wieku, opowiadają Luxurii, co napisały o niej dzisiejsze gazety. Gdy siadamy na zewnątrz, pozdrawiają ją przechodzący ulicą dresiarze i matka z dzieckiem.

- Kiedyś zdarzało się, że ludzie mi ubliżali, teraz nie - opowiada. - Nigdy za to nie spotkałam się z przemocą.

Coming out miała w wieku 16 lat: - Pewnego dnia po prostu założyłam sukienkę, umalowałam się, rozpuściłam włosy i tak poszłam do szkoły. Oczywiście był wielki skandal. Próbowano wyrzucić mnie ze szkoły, ale się uparłam. Koledzy przywykli, bo byłam najlepsza w klasie i musieli od kogoś ściągać.

Potem były studia w Rzymie (literatura) i zachłyśnięcie się urokami wielkiego miasta: nocne życie, kluby, prostytucja. A w końcu wielka szansa - w 1996 r. na scenie gejowskiego klubu zobaczył ją jako drag queen reżyser Carmine Amoroso i zatrudnił do swojego nowego filmu.

Luxuria zagrała obok Moniki Bellucci. Po tym debiucie posypały się kolejne propozycje: teatr, radio, prowadzenie głośnych imprez. W końcu do znanej już w całym kraju gwiazdy przyszli działacze partii komunistycznej.

- Zgodziłam się, bo Kościół znów miesza się do polityki - wyjaśnia decyzję o kandydowaniu. - Papież i kardynał Ruini trąbią o zakazie aborcji, prezerwatyw, związków gejowskich, wszystkiego! A politycy boją się sprzeciwić. Weszłam do polityki, by nimi trochę potrząsnąć.

Kościół walczy o Włochy

Odkąd papieżem został kard. Ratzinger, Watykan przystąpił do własnej rewolucji moralnej, ale w drugą stronę - powrotu do tradycyjnych wartości i odrodzenia wiary chrześcijańskiej w Europie. Porażka we Włoszech, w samym mateczniku papiestwa, z siłami "sekularyzmu, relatywizmu i nihilizmu", jak nazywa je papież, byłaby dotkliwym ciosem dla tych zamierzeń.

Pierwszą bitwę Benedykt XVI wygrał, gdy w czerwcu 2005 r. odciągnął Włochów od udziału w referendum w sprawie sztucznego zapłodnienia. Pomysł upadł. Potem przed wyborami 2006 r. Watykan poparł plany rządu Berlusconiego ograniczenia aborcji. Trzecia bitwa właśnie się zaczęła.

Na łamach dziennika "L'Osservatore Romano" Watykan przekonuje Włochów, że eutanazja to morderstwo i jest sprzeczna z siódmym przykazaniem. Chce zakazać eutanazji i aborcji, by szerzącemu się w Europie "kultowi śmierci" przeciwstawić "kult życia".

Ostatnie tygodnie to ostry atak na pomysł legalizacji związków homoseksualnych. "Likwidacja rodziny staje się priorytetem włoskiej polityki" - straszy "L`Osservatore". Watykan liczy teraz na prawicę, która w Senacie ma tylko jeden głos mniej niż lewica.

Tymczasem deputowana Luxuria szykuje już nową batalię. Chce dać włoskim transseksualistom możliwość prawnej zmiany płci.

Swój pomysł zapowiedziała właśnie w tygodniku kobiecym "Grazia": - Jeśli Mario uzna, że chce być Marią, powinien mieć do tego prawo, a jakiekolwiek odniesienie do jego poprzedniej płci powinno być wymazane z dokumentów.
http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34181,3836270.html?as=2&ias=2&startsz=x
ooo,cos na zab dla Geniusza:-))

Inf,teraz juz wiem,juz jest jasne....to jestes Ty,ten ,ktory prowokje fioletowe klotnie
:-)))))

pozdrawiam serdecznie i mysl nad naszym wynalazkiem(nad "brevetto")
Droga Kasiu, otwarłaś puszkę Pandory! Możesz się o tym przekonać na forum hiszpańskim :-)))))
Drogi Geniuszu, pozwolę sobie wklejać ciekawy wywiad:
Kościół wciąż miesza się do polityki

Obecny papież ma obsesję na punkcie dechrystianizacji i zeświecczenia nie tylko Europy, ale całego Zachodu. Włochy mają stać się fortecą, w której Kościół może narzucić swoją wizję prawa, a potem ruszyć do dalszej ofensywy - mówi znany włoski watykanista Marco Politi
Rz: Włoskie media, szczególnie lewicowe, donoszą o otwartej wojnie między Kościołem a państwem. Kto ją wypowiedział i gdzie biegną okopy?

Marco Politi: Mówienie o wojnie jest przesadą. Ale faktycznie weszliśmy w fazę napięcia między Kościołem a światem polityki, ponieważ Watykan i włoska hierarchia za wszelką cenę starają się nie dopuścić do uchwalenia ustawy regulującej kwestie wolnych związków, w tym homoseksualnych. Kościół próbuje wywierać nacisk na polityków, a koalicja Romano Prodiego przyrzekła taką ustawę już w programie wyborczym. Formalnie więc to rząd rzucił rękawicę Kościołowi, którego negatywne stanowisko znane jest od lat.

Filozof Paolo Flores d'Arcais napisał w "La Repubblica", że dla

Watykanu Włochy są poletkiem doświadczalnym rekonkwisty religijnej. Potem ma przyjść kolej na Hiszpanię, Francję itd.

Dla Benedykta XVI Włochy stały się okopami tej walki. Stąd rusza walka o rekonkwistę Europy. Moim zdaniem obecny papież ma obsesję na punkcie dechrystianizacji i zeświecczenia nie tylko Europy, ale całego Zachodu. Włochy mają stać się fortecą, w której Kościół może narzucić swoją wizję i przekonania procesowi legislacyjnemu, a potem ruszyć do dalszej ofensywy.

Za czasów Jana Pawła II było inaczej?

Z punktu widzenia doktryny stanowiska Benedykta XVI i Jana Pawła II w kwestiach aborcji, eutanazji czy rodziny są identyczne. Ale jeśli chodzi o ocenę postępującej sekularyzacji świata chrześcijańskiego, obecny papież jest większym pesymistą. Jan Paweł II był osobą o wiele bardziej dynamiczną. Sam wychodził do ludzi i niósł im ewangelię.

We Włoszech ponownie pojawiły się zarzuty, że Kościół miesza się do polityki. Zgadza się pan z tym?

Absolutnie tak. Przed dwoma tygodniami włoski episkopat opublikował oświadczenie, cytując dokumenty wydane przez Josepha Ratzingera, gdy ten był jeszcze kardynałem i stał na czele Kongregacji Nauki Wiary. Mowa tam była na przykład o tym, że parlamentarzyści katolicy mają obowiązek głosować przeciw ustawie, która uznaje związki homoseksualne, a w sprawie ustaw dotyczących rodziny powinni głosować zgodnie z nauką Kościoła. Jeden z hierarchów powiedział nawet, że politycy katoliccy głosujący za ustawą o wolnych związkach nie powinni być dopuszczani do komunii świętej. Episkopat się z tego wycofał, ale we włoskim Kościele są i takie opinie. W innych krajach europejskich czy w USA Kościół na to by sobie nie pozwolił.

Kościół pyta z kolei, o czym ma mówić i nauczać, skoro, zajmując stanowisko w kwestiach społecznie i etycznie istotnych, takich jak bioetyka, rodzina, aborcja czy eutanazja, naraża się na zarzuty nieuprawnionego mieszania się do polityki.

Z wszystkich sondaży wynika, że przytłaczająca większość Włochów daje Kościołowi pełne prawo do zajmowania stanowiska we wszelkich ważnych i nieważnych sprawach. Także w kwestii aborcji, homoseksualizmu czy bioetyki. Ludzi jednak drażni, że Kościół wtrąca się w szczegóły procesu legislacyjnego: jak dana ustawa ma być sformułowana albo którą ustawę uchwalić, a którą nie.

W Polsce odżyła dyskusja o ochronie życia, choć polska ustawa aborcyjna jest uważana za restrykcyjną. We Włoszech, również kraju katolickim, aborcja do 90. dnia ciąży jest praktycznie na życzenie. Czy wyobraża pan sobie we Włoszech wyjęcie aborcji spod prawa?

Nie. Wydaje mi się to niemożliwe. Na początku lat 80. mimo ogromnej akcji agitacyjnej w kościołach, ze strony włoskiego episkopatu oraz dramatycznego apelu ogólnie szanowanego Jana Pawła II aż dwie trzecie Włochów w referendum opowiedziało się za prawem do aborcji. Czołowi politycy z szacunku dla papieża nie zabierali głosu. Namawiali, by Włosi głosowali zgodnie ze swoim sumieniem. Co ciekawe, nieco więcej głosowało za aborcją niż w referendum za prawem do rozwodu. Oczywiście, nadal słychać głosy, żeby wyjąć aborcję spod prawa albo choć nieco ją ograniczyć, ale żaden znaczący polityk nie podejmuje takiej inicjatywy. Pewnie dlatego, że i tak byłaby skazana na niepowodzenie.

Skoro we Włoszech Kościół w kwestii aborcji i rozwodów przegrał, dlaczego dwa lata temu w sprawie liberalizacji ustawy o sztucznym zapłodnieniu, która łączyłaby się ze śmiercią embrionów, wygrał?

Moim zdaniem nie chodziło wcale o embriony ani o to, że teraz włoskie społeczeństwo myśli inaczej niż ćwierć wieku temu. Kwestia sztucznego zapłodnienia nasuwa wiele dylematów moralnych. Jeśli dawcą nasienia jest ktoś obcy, kto naprawdę jest ojcem? Dotyczy to w pewnym sensie inżynierii genetycznej, której skutków przewidzieć nie sposób. Kościół zaapelował więc: jeśli masz wątpliwości, zostań w domu. W ten sposób w referendum nie osiągnięto quorum. I tak stara, jedna z najbardziej restrykcyjnych ustaw w Europie, pozostała w mocy.

Co będzie z ustawą o wolnych związkach?

Znaleźliśmy się w pułapce i nikt nie wie, jak z niej wyjść. Przypuszczalnie ustawa nie zostanie uchwalona. Powstaną pewnie ustawy albo poprawki do ustaw już istniejących, gwarantujące szersze prawa partnerom w takich związkach, ale jako indywidualnym osobom. Formalnie wolny związek dwóch osób różnej lub tej samej płci nie zostanie uznany. To wszystko, według mnie, będzie stratą czasu, bo przecież wolne związki istnieją od dawna. I bez względu na to, jakie ustawy uchwalimy lub nie uchwalimy, wolne związki, w tym homoseksualne, od tego nie znikną.
Rozmowa z Marco Politim, rozmawiał w Rzymie Piotr Kowalczuk
Marco Politi, jeden z najwybitniejszych włoskich watykanistów. Pracuje dla dziennika "La Repubblica". Autor czterech książek, w tym wydanej 2 kwietnia "Papież Wojtyła? Pożegnanie", która niebawem ma się ukazać w Polsce
Bardzo sie ucieszyłem, kiedy na papieża został wybrany "żelazny kanclerz". Miałem właśnie nadzieję, ze w końcu Kościół zostanie poddawany powolnej, acz skutecznej odbudowie. Histeria lewaków jest ze wszech miar zrozumiała. Widzą, że Benedykt XVI zamierza walczyć z fałszem, relatywizmem i nihilizmem. Bardzo dobrze. Mam nadzieję też, ze kończą sie nieodwołalnie czasy ekumenizmu w Kościele Katolickim, ekumenizmu, który de facto zrównywał katolicyzm w swej ważności z innymi religiami. Również uwolnienie mszy trydenckiej jest dobrym znakiem.

Wiem, że w Hiszpanii proces uzdrawiania Kościoła będzie szczególnie trudny. tamtejszy kler jest szczególnie przesiąknięty wpływami komunistycznymi od czasów, kiedy "rewolucjoniści" masowo wprowadzali do seminariów swoich agentów.

Wszystko idzie jednak ku dobremu, mam taką nadzieję.
Mam nadzieję też,
>ze kończą sie nieodwołalnie czasy ekumenizmu w Kościele Katolickim,
>ekumenizmu, który de facto zrównywał katolicyzm w swej ważności z
>innymi religiami.

Owszem bo katolicyzm a właściwie chrześcijaństwo nie ma prawa pretendować do miana religii najważniejszej.To już byłby szczyt bezczelnej megalomanii....
W Hiszpanii powstała ciekawa instytucja Profesionales por la Ética:
http://www.radiovaticana.org/pol/Articolo.asp?c=156778
>>>>Owszem bo katolicyzm a właściwie chrześcijaństwo nie ma prawa pretendować do miana religii najważniejszej.
Co to za szalone dyskusje ?? Czy ktos tu ma klopoty ze zwojami mozgowymi ???
PS: katolicyzm nie jest religia. Chrzescijanstwo jest religia.
???????????????
Milli..i w związku z tym..co?
Nudzi Wam sie czy co ? dzentelmeni nie rozmawiaja o polityce i pieniadzach. Ladies - tyz nie..
Dla mnie, katolika katolicyzm jest nie tyle najważniejszą religią, ale
>jedyną prawdziwą.

A jeśli tak to w pełni się zgadzamy.
Doszukuję się sarkazmu, bo jak że by inaczej, ale nie mogę go zidentyfikować. Pomóż mi.
Tak chciałam cię nieco podtopić w morzu ironii,podręczyć czystym sarkazem,słownie uszczypnąć ale nic z tego.Moja wypowiedz była jak najbardziej wyzbyta że wszelkiej złośliwości i prosta jak pas startowy.Wiem,że znowu liczyłeś na wzrost ciśnienia i poziomu adrealiny po lekturze mojego postu na to,iż z wypiekami będziesz mógł wystukiwać riposty ostre niczym brzytwa.A tu nic z tego.Jajko z niespodzianką było puste.zong!
Rozczarowany?
Nie, nie jestem rozczarowany, jestem zaskoczony.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Szkoły językowe

 »

Programy do nauki języków