Włochy: porzucone dzieci

Temat przeniesiony do archwium.
UCIEKAJĄCE MATKI
Autor: Jolanta Kondraciuk

Codziennie w całych Włoszech matki porzucają ośmioro noworodków. W ciągu całego roku liczba porzuconych dzieci sięga trzech tysięcy. Niektórych nie udaje się już uratować. W ostatnich latach dramatycznie wzrasta też lista dzieciobójstw. Co się stało z matkami, cieszącymi się we Włoszech szczególną, legendarną estymą?
Spośród trzech tysięcy znajdowanych tu każdego roku nowo narodzonych dzieci tylko co czwarte pochodzi z rodziny imigrantów. 73 proc. to dzieci rodowitych Włoszek, z natury rzeczy mogących liczyć w ojczyźnie na pomoc rodziny, przyjaciół, w ostateczności – państwa.
Włoskie media niemal codziennie bombardują przerażonego widza okrutnymi historiami porzucanych lub atakowanych przez matki niemowląt i kilkuletnich dzieci. Opowieści snute przez dziennikarzy dotyczą zarówno odległych zakątków kraju, jak i wielomilionowych metropolii. To, co jednak uderza w nich najbardziej, to okrucieństwo, z jakim Włoszki traktują swoje potomstwo.

Siedmioletnia Nove została uduszona rajstopami, Eleonore zmarła z głodu – od dwóch miesięcy karmiono ją tylko sporadycznie. W Sedriano nastoletnia matka po urodzeniu dziecka zszyła mu usta biurowym zszywaczem, żeby nie krzyczało i nie zaalarmowało rodziny. Potem schowała noworodka do plecaka i ukryła pod łóżkiem. Nie chciała, by rodzina dowiedziała się o nieślubnym dziecku. Ośmiomiesięczna Madonna dei Monti została zamordowana szczególnie okrutnie – w uruchomionej pralce. Jeszcze inne niemowlę zanurzono we wrzątku. Przy powyższych oddanie przez imigrantkę trzymiesięcznego dziecka w zamian za pozwolenie na pobyt i mieszkanie wydaje się być aktem humanitaryzmu... Lista takich odrażających, sadystycznych przypadków jest znacznie dłuższa! – Często są to z pozoru normalne osoby, które, wydawałoby się, z winy nieuwagi przyczyniają się do śmierci maluchów – podkreśla włoska socjolog Diana Stanzani. – Kobiety, które karmiąc piersią, niby przypadkiem upuszczają niemowlę na ziemię, albo te, które wieszając pranie na tarasie, nie zauważają spadającego w dół dzieciaka.

Cinzia Tani, włoska pisarka, autorka powieści kryminalnych, jest innego zdania. – Matka dzieciobójczyni istniała zawsze – twierdzi. – Jedną z głównych przyczyn, bardzo często niedocenianą, jest depresja poporodowa. Nierzadko bywają przypadki, kiedy matka doprowadza do śmierci potomka, ponieważ odczuwa przyjemność z bicia i maltretowania. U innych pojawia się tzw. syndrom Medei: dziecko jest mordowane w ramach zemsty za zdradę męża czy jego lub otoczenia brak zainteresowania.

Wypadki naruszania przyjętej w niemalże wszystkich cywilizacjach normy, zakładającej zapewnienie dziecku bezpiecznego i spokojnego domu, stały się jednak zbyt częste, by zrzucać winę na stany psychiczne kobiet. Tym bardziej, że jedynie co trzecią z włoskich dzieciobójczyń zdradza objawy choroby umysłowej. Pozostałe doskonale wiedzą, co czynią!

Vittorio Andreoli, włoski psychiatra, sygnalizuje inne – trywialne, więc tym bardziej przerażające – przyczyny zjawiska. – Owszem, zdarzają się przypadki dzieciobójstwa w wyniku depresji poporodowej – zaznacza. I od razu dodaje – Ale dzisiaj jesteśmy świadkami innego rodzaju dzieciobójstwa, dokonywanego przez kobiety zdrowe umysłowo, które zabijają, aby pozbyć się ciężaru związanego z opieką nad noworodkiem. Pamiętam przypadek młodej kobiety, która z pomocą matki zamordowała kilkumiesięczne dziecko. Później tłumaczyła się, że po urodzeniu malucha wciąż kłóciła się z mężem, a na dodatek nie mogła wyjść do restauracji czy pojechać na wakacje.

Oto okazuje się, że dramaty we włoskich rodzinach mają niezwykle błahe przyczyny. Uciekanie przed obowiązkami wobec dziecka; zabijanie, by zemścić się na niewiernym mężu; obwinianie dziecka za własne frustracje; odreagowywanie przemocy z własnego dzieciństwa; przekonanie, że zabicie dziecka uchroni je przed cierpieniami życia; wreszcie tzw. syndrom Munchhausena – przesadna opieka nad dzieckiem, nieustanne leczenie go, by w wyrafinowany sposób doprowadzić do jego śmierci... Lista powodów, dla których Włoszki pozbywają się dzieci jest długa. I szokująca.

Vittorio Andreoli uważa, że w ostatnich latach zaistniały warunki rodzinne i społeczne sprzyjające eskalacji tego dramatycznego zjawiska. Odwołuje się przy tym do spostrzeżenia, że często obserwuje jak młode małżeństwa przechodzą kryzys właśnie w momencie pojawienia się dziecka. Mężowie narzekają, że nie są już w centrum uwagi, żony – że czują się ociężałe i brzydkie.

Z punktu widzenia historii i antropologii zjawisko to też nie jest niczym nowym. Towarzyszy ludzkości od najdawniejszych czasów. Dzieciobójstwo miało w historii swoje konkretne przyczyny, zdrowotne lub estetyczne. W starożytnej Sparcie powszechnie porzucano lub zabijano dzieci słabe, chore lub kalekie. W Rzymie ze słynnej Rupe Tarpea zrzucano zdeformowane potomstwo, a ponadto istniało „ius vitae ac necis”, czyli prawo do życia i śmierci, instrument władzy ojca nad dziećmi. Zniekształcone noworodki, dziewczynki, czy „nadliczbowe” dzieci zabijano w obecności matki, bez względu na jej zdanie.

Wówczas uznawano te praktyki za coś normalnego. Tak w rodzinach ubogich, jak bogatych. Obyczaje te miały swoją kontynuację w średniowieczu, gdzie – głównie na wsiach, w licznych rodzinach, w okresach głodu – zazwyczaj uśmiercano dziewczynki. Obecnie dzieciobójstwo usankcjonowane prawem (tzw. instytucjonalne) lub tradycją przetrwało np. w Chinach lub Indiach. „Polityka jednego dziecka” w Chinach, oparta na ustawie z 1979 r. „Prawo eugeniki i ochrony zdrowia”, nakazuje rodzicom posiadanie wyłącznie jednego dziecka, na które skądinąd i tak trzeba mieć urzędowe pozwolenie. Niezaplanowana przez państwo ciąża kończy się przymusową aborcją, nawet w trzecim miesiącu ciąży.
http://www.puls-swiata.subnet.pl/artykul.php?id=23&id_art=839&PHPSESSID=c3df17413f2433f36bc2b372239c2931