Europejskie szczury umawiają się na zjazd w Neapolu
We Włoszech sytuacja nadal burzliwa, w każdym regionie coś się dzieje, rząd przeżywa kryzys, a ja zaczynam się dobrze bawić.
Włosi znani są z nieograniczonego temperamentu, spontaniczności i ogromnej radości. Umieją się świetnie bawić, są zawsze uśmiechnięci i pełni życia. Już od kwietnia powoli zaczynają zapełniać plaże i lokale. W maju przygotowują się do niekończącego się czerwca. Zabawa zaczyna się na całego. Całymi dniami śpią na plażach, następnie szaleją całą noc w lokalach, a o świcie zapełniają bary popijając cappuccino i delektują się croissantami. I tak do końca września.
Co dzieje się zatem z tym żywiołowym narodem od października do marca? Gdzie wyładowują temperament i nieograniczoną energię? Odpowiedź już znacie – strajkują, aresztują się, obwiniają i obrażają publicznie, ministrowie rezygnują ze stanowisk, uczniowie nie chodzą do szkoły, a ci którzy mają rozpocząć naukę, wyganiają papieża z uniwersytetów.
Wieczorem oglądając dziennik nie mogłam się powstrzymać od podzielenia się z Wami moimi wrażeniami. Postaram się odtworzyć w sposób bardzo powierzchowny styczniową sytuację w kraju wielkiego buta.
Jak dobrze pamiętacie, 2007 r. zakończył się jednym wielkim paraliżem Włoch spowodowanym ogólnokrajowym strajkiem dostawców. Były również inne mniejsze strajki, ale z chwilą, kiedy zaczęły się święta kraj powrócił do „normalności”. No powiedzmy, bo zaczął się problem śmieci w Neapolu, który w ciągu kilku dni rozprzestrzenił się na cały kraj i nie tylko. Śmieci zostały wywiezione do prawie wszystkich regionów, które z kolei nie wpuszczają śmieciarek na swój teren, a mieszkańcy biją się z policją. Na morzu kursują statki pełne śmieci. Z braku wiadomości nie wiemy, czy zostały na morzu czy udało się je rozładować. Publiczne media zmniejszyły przekaz informacji na ten temat. Głośno było przez tydzień. Nawet zapowiedziane strajki zostały odwołane.
Nie minęło nawet dwa dni, gdy pokazała się wiadomość, że rzymscy studenci nie życzą sobie wizyty papieża na inauguracji roku akademickiego, wzbudzając oburzenie samego prezydenta Włoch.
Żona ministra sprawiedliwości zostaje aresztowana, a sam minister składa dymisję i jednocześnie otrzymuje 7 aktów oskarżenia, wśród których jest m.in. oskarżenie o korupcję. W międzyczasie w Vicenza 30 osób przykuwa się łańcuchami do budynku prefektury jako symbol protestu przeciw budowie bazy NATO w ich mieście. Na Sycylii dopiero co zakończyły się zamieszki związane z przyjęciem śmieci z Neapolu i już zaczęły się pojawiać inne informacje - w Palermo policja aresztowała 39 mafiozów, którzy wymuszali pieniądze od handlowców, w Ragusa policja aresztuje 6 emerytów w wieku od 61 do 83 lata za gwałty zbiorowe na młodej 22-letniej, upośledzonej dziewczynie
Premier Włoch między jednym a drugim komentarzem tłumaczy się przed Komisją Europejską w sprawie śmieci. Na Italii wisi ryzyko mandatu, który wynosi około 700 tys. euro dziennie. Berlusconi zachęca Prodiego do złożenia dymisji.
W tym całym zamieszaniu już od 5 dni strajkują „biedni” pracownicy przemysłu ciężkiego, blokując wiele miast i autostrad. I aż mi przykro, gdy widzę tych nieszczęśników moknących na deszczu, że za wiele nie zwraca się na nich uwagi. W ogólnokrajowych dziennikach telewizyjnych informacje o ich proteście są na ostatnim miejscu. Ja na ich miejscu odwołałabym strajki aż się trochę uciszy w tętniącym energią kraju. Jednym słowem, sytuacja zmienia się z minuty na minutę. Jedynym stałym punktem, gdzie nic nie ulega zmianie to Neapol. Śmieci nadal leżą na ulicy i już dzisiaj mówi się o 360 tys. ton odpadów. Ludzie dalej protestują i podpalają śmieci, nadzwyczajny komisarz De Gennaro wysyła wojskowe śmieciarki to tu, to tam, ale sami zobaczcie na zdjęciach. Słyszałam, że europejskie szczury umawiają się już na zjazd w Neapolu...
Anna Smolińska