Jedno jest pewne – od 1991 r. do dziś wiele wody upłynęło we włoskich rzekach, a tama, którą wówczas państwo postawiło korupcji, wyraźnie osłabła. Znaczny udział w jej rozwalaniu miała seria aktów prawnych, z których większość weszła w życie za rządów Berlusconiego. Odpowiednie przepisy zmniejszyły znaczenie zeznań „na gorąco" nie potwierdzonych podczas rozprawy, skróciły okresy przedawnienia oraz praktycznie zniosły sankcje karne za fałszowanie budżetów. Wraz z nowym kodeksem postępowania karnego wprowadzono w życie instytucję nieznaną dotychczas we włoskich pałacach sprawiedliwości – praktykę pertraktacji. Dzięki niej oskarżony o pewne przestępstwa może uzgadniać z sędziami wymiar kary („przyznam się pod warunkiem, że wyrok będzie łagodny"). Ta innowacja skróciła czas trwania procesów, ale jednocześnie była gwoździem do trumny dla koncepcji nieuchronnej sprawiedliwości. Prawa jednostki doczekały się lepszej gwarancji, prawa zbiorowości zostały poświęcone na ołtarzu ideałów zbieżnych z interesami skazanego.
Niespotykana łagodność prawa
Im mniej obywatele ufają wymiarowi sprawiedliwości, tym rzadziej zwracają się do prokuratury z doniesieniami o odkrytych wypadkach korupcji. W ciągu jedenastu lat, od 1996 r. do 2006 r., liczba wyroków skazujących w sprawach o korupcję spadła z 1194 do 186. W 1996 r. zapadło 608 wyroków w sprawach o marnowanie pieniędzy publicznych, w roku 2006 – 210. Jeszcze bardziej drastyczny spadek odnotowuje się w sprawach o wymuszanie łapówki – z 555 do 53.
Wobec ludzi odpowiedzialnych za praktyki korupcyjne wymiar sprawiedliwości pokazywał oblicze dalekie od surowości. Piercamillo Davigo, sędzia biorący udział w akcji „czyste ręce", zaprezentował ostatnio bilans wyroków w sprawach korupcyjnych. Okazało się, że zaledwie 2 proc. skazanych odsiedziało karę w więzieniu. Pozostali uniknęli pójścia za kratki dzięki licznym furtkom zaproponowanym przez prawo. I tak wielu otrzymało wyroki w zawieszeniu, inni skorzystali z alternatywnych sposobów odbycia kary, na przykład poświęcając się pracy społecznej, a dużej części skazanych złagodzono wyrok ze względu na wiek lub stan zdrowia. Także wysokość zasądzonych kar nie robi piorunującego wrażenia – w 86 proc. wypadków kara nie przekraczała dwóch lat.
Światełkiem w tunelu, w którego skuteczność jednak nie wszyscy wierzą, jest wprowadzony kilka miesięcy temu urząd Wysokiego Komisariatu ds. Walki z Korupcją. Jednym z pierwszych zadań zleconych przez komisarza, prefekta Achilla Serrę, jest uruchomienie „zielonego" telefonu, za którego pomocą od 30 października 2007 r. obywatele mogą składać doniesienia. W ciągu dwóch pierwszych miesięcy wielokrotnie korzystano z niego, jednak tylko nieliczne doprowadziły do rozpoczęcia śledztwa.
Szesnaście lat po wielkiej operacji antykorupcyjnej mówienie o bardziej „czystych rękach" nad Tybrem zakrawa na kpinę nie tylko dla komika Grilla. Na obradującą między 28 stycznia a 1 lutego na Bali drugą sesję konferencji ONZ ds. walki z korupcją zjechało tysiąc delegatów z ponad stu państw, które dołączyły do ONZ-owskiej konwencji o przeciwdziałaniu korupcji. Włochy nie wysłały jednak delegatów, lecz jedynie obserwatorów. Powód? Włoski parlament nie ratyfikował jeszcze antykorupcyjnej konwencji ONZ. W publikowanym przez Transparency International wykazie, który mierzy poziom percepcji korupcji w 180 krajach świata, w 2007 r. Włochy razem z Czechami zajmują 41. miejsce. Zestawienie otwierają Dania, Finlandia i Nowa Zelandia, a na bardziej pozytywne opinie od Włoch zasłużyły też sobie m.in. Botswana, Barbados i Katar. Na końcu, zajmując miejsca 178.-180., uplasowały się Irak, Somalia i Birma. Na szczęście, zawsze jest ktoś gorszy od Włoch.
Silvio Berlusconiemu, byłemu premierowi i magnatowi medialnemu, wielokrotnie zarzucano korupcję. W 1995 r. prokuratura oskarżyła go o wręczenie sędziemu 500 tys. USD łapówki, mającej zablokować sprzedaż koncernu spożywczego SME konkurencji. W 2007 r., po trwającym 12 lat procesie, Berlusconi został uniewinniony. Przeciw byłemu premierowi toczą się jeszcze dwie sprawy o korupcję związane
z nieprawidłowościami w jego imperium medialnym Mediaset.
WŁOSKA ROBOTA
1992 r. afera „Tangentopoli" – Mediolański prokurator Antonio Di Pietro, aresztując polityka Włoskiej Partii Socjalistycznej Mario Chiesę za przyjmowanie łapówek i nieprawidłowości w finansowaniu partii, zapoczątkował wielką serię procesów w sprawach o korupcję w całym kraju, ochrzczonych mianem akcji „Czyste ręce". Di Pietro kierował całą operacją. Bettino Craxi, szef socjalistów, przyznał, że przymykał oko na nadużycia.
1996 r., Tangentopoli 2 – prokuratura postawiła 2,7 tys. wysokich urzędników zarzuty zdefraudowania ponad 1,5 mln USD. Sprawę umorzono z powodu braku dowodów.
Grudzień 2001 r. – Luigi Odasso, dyrektor szpitala w Turynie i polityk stronnictwa Berlusconiego Forza Italia, został aresztowany za przyjmowanie łapówek. Odasso przyznał, że pieniądze służyły do kupowania
poparcia politycznego dla partii.
Maj 2002 r. – prokuratura w prowincji Potenza wydała nakaz aresztowania 20 osób (m.in. Antonio Luongo, deputowanego partii Demokraci Lewicy, oraz Angelo Sanzy z Forza Italia) zamieszanych w aferę łapówkarską i nieprawidłowości w organizowaniu przetargów w Państwowym Instytucie Ubezpieczeń. Pod wpływem nacisków ze strony rządu i opozycji śledztwo zostało umorzone.
Clemente Mastella, minister sprawiedliwości w rządzie Romano Prodiego, podał się do dymisji po objęciu jego i jego żony śledztwem w sprawie korpupcji