Obcasy Berlusconiego

Temat przeniesiony do archwium.
Miał trafić do więzienia, a znowu zostal premierem
Skończył 71 lat, a wygląda na kogoś o dwie dekady młodszego. Ma więcej niż kiedyś implantowanych włosów, odmłodniałą po liftingach twarz i słuszniejszy, za sprawą podwyższonych obcasów, wzrost. A w ogóle czuje się „pod każdym względem 35-latkiem". Silvio Berlusconi, Il Cavaliere, jeszcze miesiąc temu w depresji z powodu niepewnej przyszłości politycznej, triumfalnie wraca do gry. „Italia alzati!" („Podnieś się, Italio!") – wołał w rządzonym przez centrolewicę Neapolu, w scenerii zalegających miasto stosów śmieci. Nowe Włochy, uwolnione od takich nieszczęść, czekają za rogiem. Byle tylko właściwie głosowały w nadchodzących wyborach.
Zejście na boisko
Swoje wiece, z ogłuszającą muzyką i wielkimi monitorami, Il Cavaliere zaczął organizować, zanim jeszcze prezydent, 82-letni wyglądający na swoje lata Giorgio Napolitano, formalnie rozpisał na 13-14 kwietnia przedterminowe wybory parlamentarne. Sondaże natychmiast dały jego partii Forza Italia 10-16-punktową przewagę. Niecałe dwa lata temu przegrał różnicą zaledwie 24 tys. głosów z Romano Prodim i jego zjednoczoną centrolewicą. Nie czekał długo. 61. po wojnie włoski rząd, pstrokata koalicja 9 partii – od katolików po komunistów, od anarchistów po monarchistów – po zaledwie 20 miesiącach urzędowania poległ pod ciśnieniem wewnętrznych animozji i intryg, a w końcu, zgodnie z tradycją włoskiej polityki, oskarżeń o korupcję. Teraz Włosi pozostają głusi na rozlegające się z różnych stron ostrzeżenia przed „strasznym Silvio". Brytyjski „The Economist" wylicza: centrolewicowy rząd Prodiego zmniejszył deficyt budżetowy i poprawił ściągalność podatków. Za Berlusconiego może być tylko gorzej, dla niego priorytetem będzie ochrona własnych interesów. Po co Włochom Berlusconi? – Jest arogancki, za stary i ciągle popełnia gafy – mówi Mario, właściciel kiosku z gazetami w Rzymie. Zaraz jednak dodaje, że w wyborach będzie jednak głosować na Il Cavaliere.
Berlusconi, właściciel jednego z najpotężniejszych imperiów telewizyjnych w Europie, wraca do wielkiej polityki jakby nieoczekiwanie dla samego siebie. W listopadzie 2007 r. usiłował obalić dysponujący chwiejną większością rząd Prodiego, podobno próbując przekupić kilku senatorów. Skończyło się przesłuchaniami w sprawie o korupcję, a przy okazji podejrzeniami o próbę ulokowania w tenże sposób u konkurenta, w publicznej telewizji RAI, kilku zaprzyjaźnionych starletek. Wtedy to odwrócili się od Silvia nawet najbliżsi sojusznicy. „To człowiek małej moralności, stawiający na pierwszym miejscu własne interesy. Nigdy więcej z Berlusconim" – powiedział 56-letni lider prawicowego Sojuszu Narodowego Gianfranco Fini. Na jego irytację najpewniej wpłynęło też pokazanie przez jedną z telewizji Berlusconiego skandalizującego filmiku, który przedstawiał obecną partnerkę Finiego z poprzednim kochankiem. W grudniu 2007 r. koniec przymierza z liderem Forza Italia ogłosił 52-letni chrześcijański demokrata Pier Ferdinando Casini. Miesiąc później wokół Il Cavaliere znowu było tłoczno. „Właściwie rozsądnie byłoby nie kandydować ponownie, ale przecież jestem niezbędny" – obwieścił w telewizji Berlusconi. Come-back kid włoskiej polityki, wiecznie powracający, sam mówiący o sobie „nieśmiertelny", po raz piąty staje do walki wyborczej i po raz trzeci ma szansę ją wygrać. Szef rządu w latach 1994-1996 i 2[tel]za drugim razem był najdłużej urzędującym premierem w powojennej historii Włoch. Wzrost gospodarczy był w okolicach zera, ale stabilność polityczna bezprecedensowa. – Włosi wiedzą, czego mogą się po nim spodziewać. Mimo pozornej nieobliczalności faktycznie jest bardziej przewidywalny – uważa Paolo Guzzanti, dziennikarz i senator Forza Italia. W kraju, gdzie sukces często zależy od wysokich koneksji, wielu przekonał jego wizerunek self-made mana, człowieka, który zbudował swoją fortunę własnymi rękami. Najpierw w nieruchomościach, potem w mediach audiowizualnych, z największą we Włoszech siecią telewizji prywatnych Mediaset. Wszedł też do handlu, sektora komunikacji i ubezpieczeń, kupił klub piłkarski AC Milan. Do polityki wkroczył w 1994 r., dwa lata po operacji antykorupcyjnej „Czyste ręce", która dosłownie zmiotła ze sceny główne włoskie partie. Miłośnik futbolu „zszedł na boisko” z partią Forza Italia, organizowaną na podobieństwo klubów kibiców AC Milan. Wkrótce potem po raz pierwszy wygrał wybory.

Bazar polityki
Dziś Berlusconi zapowiada podjęcie „wielkich wysiłków dla dobra kraju". Nawołuje do nich Włochy także Bruksela, przypominając, że państwo stoi przed poważniejszymi wyzwaniami niż którykolwiek z dużych krajów europejskich. Ma najbardziej ospałą gospodarkę w unii (prognozę wzrostu na ten rok skorygowano z 1,7 proc. do 1 proc.) i jedną z najbardziej przeregulowanych na świecie, z rozdętym sektorem publicznym i niewydolną infrastrukturą. Pod względem wysokości PKB Włochy zostały niedawno zdystansowane przez Hiszpanię, jeszcze kilkanaście lat temu ubogiego krewnego. Biednieje włoska klasa średnia, której młodsze pokolenia – zjawisko obserwowane po raz pierwszy po wojnie na Zachodzie – stoją przed perspektywą zajęcia niższego miejsca w piramidzie społecznej niż ich rodzice. – Od czasu wejścia do strefy euro w 1999 r. Włochy praktycznie nie były rządzone. Brakowało jakichkolwiek nowych projektów czy wizji przyszłości kraju – twierdzi Luca Cordero di Montezemolo, prezes wpływowej federacji przemysłowców Confindustria. Nie ma on też zrozumienia dla włoskiej polityki, którą przyrównuje do bliskowschodniego bazaru. We Włoszech działa dziś ponad 150 partii, a w rozwiązanym parlamencie było ich 39. Do utrwalenia anomalii przyczynił się sam Berlusconi, przywracając przed wyborami w 2006 r. system proporcjonalny z dwuprocentowym progiem głosów, pozwalającym wejść do parlamentu tyleż barwnym, co kłótliwym i chwiejnym mikropartiom.Ordynacja, która okazała się zatrutą pigułką dla poprzedniej koalicji, może utrudnić życie każdemu przyszłemu rządowi. Dla Silvia Berlusconiego ważniejsze jednak było uniknięcie innej groźby. Centrolewica dwukrotnie, będąc u władzy w latach 1996-2001 i po 2006 r., nie wykorzystała okazji do przeforsowania ustawy o konflikcie interesów, która mogłaby zmusić właściciela Mediaset do sprzedaży telewizyjnego imperium. W rezultacie Il Cavaliere za pośrednictwem swojej sieci telewizji już na wiele tygodni przed wyborami mógł przedstawiać Włochom plan na „pierwsze 100 dni" swego rządu. Głosząc budowę „nowego państwa, wyposażonego w stabilne instytucje i sprawne mechanizmy władzy", obiecuje teraz szybkie rozwiązanie włoskich problemów. – Widzieliśmy już, jak Berlusconi rozwiązuje problemy. Bierze władzę po to, by załatwiać własne interesy oraz uchwalać ustawy pozwalające mu unikać kłopotów ze sprawiedliwością lub uzyskiwać większe korzyści dla swoich firm – twierdzi Eugenio Scalfari, założyciel jednej z dwóch największych włoskich gazet, liberalnej „La Repubbliki", zajadły przeciwnik Il Cavaliere. Wskazuje na niedawne uniewinnienie Berlusconiego przez sąd apelacyjny w Mediolanie z zarzutu korupcji w sprawie dotyczącej prywatyzacji dawnego państwowego koncernu spożywczego SME. Podstawą decyzji sądu były zmiany w ustawodawstwie łagodzące karalność za niektóre wykroczenia gospodarcze. Zmiany zostały przegłosowane za drugiego rządu Berlusconiego w 2002 r.

Jak Blair z Obamą
Lider Forza Italia, 11 razy sądzony za korupcję, nigdy nie został skazany. Jego fortuna, oceniana na 9,4 mld dolarów, wciąż robi wrażenie. Na wiadomość o upadku Prodiego akcje grupy Fininvest, w której skład wchodzi koncern Mediaset, gwałtownie poszły w górę. W polityce kurs akcji okazał się bardziej kapryśny. Notowania Il Cavaliere obniżyły nowe niesnaski w obozie centroprawicy. – Nie jesteśmy na sprzedaż – potwierdził definitywne zerwanie z Berlusconim historyczny sojusznik, katolickie ugrupowanie UDC. Wyzwanie przyszło też z lewej strony. 69-latek Romano Prodi zszedł z pola walki, ale rękawicę podjął młodszy o pokolenie Walter Veltroni. Były komunista, przez ostatnie sześć lat burmistrz Rzymu, zerwał z tradycją szerokich koalicji wyborczych, stając do pojedynku sam, na czele nowo powstałej centrolewicowej Partii Demokratycznej. Chce zmienić włoską politykę i zamiast tradycyjnego modelu europejskiego proponuje amerykański. „Si può fare" („Możemy") – mówi 52-letni Veltroni, podejmując hasło Baracka Obamy „Yes, we can". Znika podział na lewicę i prawicę, na północ i południe. Italia ma „znowu poczuć się wielkim i dumnym narodem”.Pod tymi hasłami mógłby bez wahania podpisać się Berlusconi i jego sojusznicy z prawicy. Il Cavaliere wie, że lewica w najbliższej przyszłości jest bez szans, ale podjął wyzwanie i chce startować z listą niedawno utworzonego ugrupowania Lud Wolności (inne partie muszą zrezygnować ze swych symboli). Sam wyznaje, że bliski jest mu model Tony’ego Blaira, bardziej pragmatyczny niż ideologiczny. Tak jak on chciałby po trzech latach przekazać władzę następcy. – We Włoszech wszystko jest inne, niż się wydaje – mówi pisarz Alberto Asor Rosa. Berlusconi chciałby „podnieść" rodaków do własnych marzeń o cudownym włoskim świecie. Nie wiadomo jeszcze, dla ilu wystarczy obcasów. 
No dzisiejszy dzień był spokojny w Włoszech.D
http://www.latribune.fr/info/L-Italie-ne-peut-plus-fournir-aide-a-Alitalia-jusqu-en-2011--selon-l-UE-428-~-AP-UE-ITALIE-ALITALIA-$Db=News/News.nsf-$Channel=Economie-$SubChannel=International
http://www.independent.co.uk/news/europe/putin-tells-journalists-to-keep-snotty-noses-out-of-his-business-811794.html
http://www.elpais.com/articulo/internacional/Berlusconi/vuelve/andadas/elpepuint/2[tel]elpepuint_4/Tes

« 

Pomoc językowa - Sprawdzenie

 »

Pomoc językowa