Jak sie nazywa Polka pracująca w nocnym klubie? Kubistka! Wchodzimy do zatłoczonej dyskoteki. Bezlitosny dym, światła i basy zmuszają nas do bycia kimś innym. Walczymy, żeby przedostać się z miejsca na miejsce. To prawda, że w życiu czasem trzeba rozpychać się łokciami, przynamniej tutaj to się sprawdza. Lokal jest pełen ludzi.
Generalnie dominują nastolatkowie ze spodniami tak nisko opuszczonymi, że sprawiają wrażenie, jakby zaraz mieli je zgubić razem z bielizną. Zdecydowana większość nosi irytującą czapeczkę, która również wykazuje tendencję do spadania z głowy. Dziewczęta mają obowiązkowo czarną konturówkę wokół oczu, jakby była przepustką do lokalu. Dominuje garderoba zdecydowanie przyciasna, ale koleżanka zapewnia mnie, że tak się teraz chodzi. Czyli, że to ze mną coś nie tak. Nowe pokolenie Włochów ma lekką nadwagę, to jest pewne, ale za to się tego wcale nie wstydzi. Dobrze że są obcokrajowcy, a właściwie dziewczyny ze Wschodu - śmieje się nasz przyjaciel Alessandro - przynajmniej jest na co popatrzeć.
Wypatruję uważnie szczupłej blondynki, z którą byłam umówiona. Jest, jest! - krzyczy Olka - zobacz to ona! Co za zmiana, tańczy na kubo (rodzaj sceny, od "cubo" - po włosku sześcian). Boska piękność z długimi nogami, krótka sukienka i nieprzeciętnej wysokości szpilki. W całym rynsztunku właściwie jej nie rozpoznałam. Jak ona się na tym utrzymuje, tańczy jakby nie zwracając na nie uwagi. Męska część publiczności (choć nie tylko) jest ewidentnie zainteresowana choreografią. My również patrzymy pełni podziwu. Jest sporo prawdy w tym micie dziewcząt ze Wschodu. Trzeba przyznać, że potrafią zwrócić na siebie uwagę bez bycia wulgarnymi.
Schodzi, biegnie do "camerino" (przymierzalni). Śledzę ją, w nadziei że pozwolą mi wejść za nią. Rozpoznała mnie - o cześć jeszcze jedno wyjście i mam z głowy, to wtedy pogadamy, ok? Na razie, pa, muszę pędzić się przebrać. W takim razie mamy czas, żeby rozejrzeć się trochę po klubie. Idziemy na drinka i już po kilku chwilach powraca zamieszanie. Oto kolejne wyjście. Pojawia się ponownie, ubrana tym razem cała na biało, jak reszta tancerzy. Przepiękny widok, co podziela publiczność spontanicznym aplauzem. Wirujące światła i niesamowity rytm rozpoczynają trzecie, ostatnie wyjście. Wszyscy patrzą na scenę i sprawiają wrażenie, jakby bawili się dobrze tylko dzięki temu, że są kubiści (tancerze). Gorąca atmosfera udziela się wszystkim. Gdzie okiem nie siegnąć, tańczą wszyscy. Tylko przy barze kilka osób zamawia drinka i robią sobie chwilę przerwy. Tańczymy, są wakacje, trzeba się bawić, więc bawmy się!
Po 30 minutach wreszcie schodzą i tym razem mogę wejść do "camerino". Przepraszam za to zamieszanie wcześniej, ale przy okazji zobaczyłaś jak wygląda ta praca. Pozwól, że się przebiorę i pogadamy sobie na spokojnie w prive - mówi Monika. W międzyczasie prowadzimy sobie miłą pogawędkę. Zdejmuje z siebie nieskończoną ilość dodatków, bransolet, podartych specjalnie na ten występ rajstop i wielu innych akcesoriów. Pakuje rzeczy z niezwykłą precyzją i szybkością, widać, że to dla niej chleb powszedni. Generalnie wyjścia są trzy, niby po pół godziny. Ale różnie to bywa. Właściciele dyskotek lubią wykorzystywać tancerzy i każą im tańczyć dłużej.
Walizka gotowa, wszystko domknięte na ostatni guzik. Monika jest gotowa, jak mówi skontroluje tylko "look" i możemy iść. Nie powiem, żeby to ubranie "po pracy" należało do najspokojniejszych, ale cóż - każda praca zobowiązuje. Musimy przejść przez roztańczony tłum, nie mogę nagle z kubo wyskoczyć w japonkach. Teraz jestem na luzie. Co chcesz wiedzieć?
Jak się zaczęło, jak trafiłaś do tej pracy?
- Byłam modelką a jak wiadomo w wakacje niewiele się dzieje w agencjach modelek, więc za namową koleżanki dałam się skusić. Chciałam tylko spróbować przez miesiąc, góra dwa. Miał to być sposób na przedłużenie wakacji. Było to kilka dobrych lat temu, zarobki były większe, konkurencja mniejsza, zatem dało się wyżyć. Teraz tańczę tylko w wakacje. Poza sezonem mam normalną pracę, ale latem lubię sobie odłożyć trochę pieniędzy.
Na czym polega praca kubisty? Niewielu osobom ten termin coś mówi... kim jest kubista, co należy do jego obowiązków?
Kubista to tancerz, bądź tancerka, która tańczy w dyskotekach na kubo, czyli specjalnym podwyższeniu. Praca polega na tym, że masz dobrze wyglądać i dobrze tańczyć. Trzeba też być odpornym na stres. Spotyka się tu wiele dziwnych sytuacji i osób, trzeba umieć zachować spokój. Pracujemy w soboty, mamy trzy wyjścia podczas jednego wieczoru. Bywa, że lokal inwestuje w specjalistę od wizerunku - "lookmakera" – wtedy mamy przygotowane to, w co mamy się ubrać. Częściej organizujemy się sami. Dla przykładu "tutto bianco" (wszystko białe) - wiadomo, że trzeba ubrać się w całości na biało, łącznie z dodatkami, co wygląda bardzo dobrze w światłach. Są też wieczory tematyczne typu tarzan, safari, rock itd.
Nie rozmawiamy z nikim, zabronione są bliższe kontakty z publicznością. Naszym zadaniem jest wejść na kubo i tańczyć, sprawiając wrażenie świetnie bawiącej się osoby. To podkręca atmosferę w klubie. Włosi lubią patrzeć jak ludzie się bawią i wtedy sami zaczynają się bawić. Kiedy nie ma kubistów, w klubie brakuje duszy, ciężko zacząć tańczyć. Stąd też dyskoteki inwestują w tancerzy.
Ile może zarobić przeciętny kubista?
- Zarobki są różne w zależności od klubu. Za wieczór można dostać od 150 euro wzwyż. W szczycie sezonu (około 15 sierpnia) płace zdecydowanie idą w górę - nawet do 3[tel]euro za trzy wyjścia. Na nasze zarobki składa się wiele czynników. Ważne jest gdzie jest dyskoteka, kto sie w niej bawi, ile jest ludzi itd. Miejsca żyją momentem. Ten sam lokal, który przed rokiem pękał w szwach, teraz świeci pustkami. Jest mało pracy, właściciele nie płacą i trzeba uciekać. Słyszałam o niektórych kubistkach z Polski i nie tylko, które brały za wieczór nawet do 1000 euro, ale to raczej mity. Trudno mi w to uwierzyć będąc juz kilka lat w tej branży.
Jak wyglądają przygotowania do pracy? Strój czasem jest, czasem go nie ma, to juz wiemy. Co z makijażem, włosami? Kto stoi za całą tą metamorfozą?
- Bywa, że jest fryzjer i makijażystka, ale to tylko w najlepszych dyskotekach, tych na wyższym poziomie. Jednak częściej pracujemy w mniejszych klubach, gdzie improwizujemy między sobą - po kilku sezonach ma się już kilka wypróbowanych stylizacji.
Jak Ci się udaje tańczyć przez tyle czasu? Słyszałam opinie, że czasem kubiści sięgają po tzw. wspomagacze? Nie jest łatwo utrzymywać takie tempo, a pracując w dyskotece nie trudno o dostęp do narkotyków...
- Znam kilka osób, które sięgają po różne dziwne substancje, ale ich kariera jest z reguły bardzo krótka. Wypalają się po jednym sezonie i tyle. Myślę że w tej pracy liczy się osobowość i podejście. Bardzo lubię tańczyć, a jak jest ktoś, kto chce mi za to płacić, to łączę przyjemne z pożytecznym. Wystarczy mi sobotni wieczór. Nie bawię się w maratony weekendowe, jak kilka pazernych dziewczyn, które znam. Wiadomo, że najlepsze zarobki są w sobotę, bo wtedy jest największa frekwencja. Nie ma sensu zabijać się o kilka euro więcej także w piątek, czy w niedzielę. Zmęczenie jest duże. Nie dałabym rady tańczyć noc po nocy, choć wcześniej mi się to zdarzyło kilka razy... Najlepszym dopalaczem jest nutella - (wybucha śmiechem) - zdecydowanie polecam na godzinę, dwie przed wyjściem.
Nie mogę w to uwierzyć patrząc na Ciebie. Pewnie jesteś zawsze na diecie? Jak się przygotowujesz do pracy? Jak Ci się udaje utrzymać taką kondycję?
- Ćwiczę i jeszcze raz ćwiczę. Forma to podstawa. Ćwiczę minimum trzy razy w tygodniu na siłowni i codziennie biegam. Niestety w świetle reflektorów niewiele daje się ukryć. Nie można też sobie pozwolić na kiwanie się z nogi na nogę. Trzeba przekazywać ludziom energię, chęć do zabawy, trzeba sprawić, żeby się bawili. Nie możesz skupiać się na zmęczeniu czy uwierającym bucie. Trzeba wsłuchać się w rytm i być przygotowanym kondycyjnie. W przeciwnym razie - klapa. Spróbuj tańczyć przez 30 minut bez przerwy dając z siebie wszystko, na maksa nie oszczędzając niczego. Spalam potwornie dużo kalorii tańcząc. Taniec to moja pasja. Jeśli lubisz siebie, ludzi i muzykę - to ok. Pozytywne podejście do świata pomaga.
Jakie jest środowisko tancerzy, kim są inni kubiści, z którymi pracujesz? Jakie są relacje między wami?
- Jak każde środowisko, może jesteśmy trochę bardziej ekscentryczni. Spotykam fajnych ludzi. Ale także i tych, co mają fioła na własnym punkcie - wtedy odtańczę swoje i zmykam. Lubię pracować z dziewczynami z Polski, Litwy czy generalnie ze Wschodu (jak tu się mówi). Są szczere i lubią tańczyć, praca staje się wręcz zabawą w dobrym towarzystwie. Z doświadczenia wiem, że Włoszki bywają zawistne. Rumunki również, bywa, że ukradną ci buty, czy dodatki. Najbardziej lubię pracować z kolegami z Brazylii, uwielbiają taniec, po prostu zarażają rytmem, widać, że kochają to co robią i skupiają całą swoją energię na tańcu.
Jak reagują twoi najbliżsi na to co robisz? Zdaję sobie sprawę, że w Polskich realiach łatwo o nadinterpretację takiej pracy. W Polsce mało jest prawdziwych kubistów i mało kto wie, na czym ta praca właściwie polega.
- Na początku było ciężko. Moja mama zastanawiała się, czy nie pracuję w jakimś klubie nocnym. Tłumaczyłam jej, że mamy tylko tańczyć, ubrane sexy, ale nie wyuzdanie. Nikt nas nie dotyka, z nikim się nie umawiamy, nie wymieniamy numerów telefonów. Najpierw była nieufna. Pokazałam jej zdjęcia i filmy z tego co robimy, wtedy dopiero się uspokoiła. Ciężko zrozumieć na czym polega ta praca, jeśli ktoś sam tego nie robił, zaraz wyobraża sobie gołe babki z klubów topless, którymi karmią nas amerykańskie filmy.
Właśnie, a propos, czy zdarzyła Ci się jakaś niemoralna propozycja? Wiesz w dyskotekach bawią się różni ludzie, jest też wielu turystów. Widząc piękną dziewczynę na pewno chcą ją poderwać?
- Dzięki za komplement. Kiedy jeszcze nie rozumiałam dobrze na czym polega ta praca, było kilka wpadek. Ktoś sobie za dużo wyobrażał, powiedział za dużo. Ale na szczęście mamy ochronę, zresztą po pierwszych incydentach samemu się wie, jak reagować. Dystans to najlepszy sposób. Wystarczy nie zwracać uwagi na zaczepki, to sami odpuszczą. Jak sie trafi jakiś natrętny to mówię zawsze "non capisco italiano" (nie rozumiem po włosku) i dają mi spokój. Z tymi najtrudniejszymi przypadkami radzi sobie ochrona. Na szczęście jest to też praca, która daje Ci możliwość wyboru pracodawcy. Gdy widzę, że klub ma nieciekawą opinię, po prostu nie pracuję w nim. Po roku, czy dwóch latach pracy, wybiera się już tylko wypróbowane kontakty. Dzwonię do zaufanych osób lub one do mnie i tak to działa.
Różnie się mówi o kubistach, generalnie o dziewczynach ze Wschodu i tych, które pracują w "night clubach". Nie spotkałaś się z przejawami dyskryminacji?
- Wcześniej wstydziłam się tego co robię, nawet starałam się ukryć przed znajomymi, albo przynajmniej się nie chwaliłam tym, że tańczę. Jednak wyluzowałam, nie chcę zmieniać świata czy sposobu myślenia ludzi. Lubię się bawić, jestem młoda, nie robię nikomu krzywdy. Nasze choreografie są raczej spokojne, stroje również. Dlaczego miałabym nie wykorzystać tej okazji i nie tańczyć, kiedy ktoś mi chce za to zapłacić? Nie obchodzi mnie to, co mówią niektórzy. Znam wiele dziewczyn, które tańczą i są naprawdę cudownymi osobami. Mają bardziej poukładane w głowie niż niejedna, która uważa się za tzw. "porządną". To tylko praca, w dodatku tymczasowa. Ważne jest to, co masz w środku, co myślisz, co czujesz, co robisz i kim jesteś. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie miał coś złego do powiedzenia czy skrytykowania.
Jak myślisz, za rok znów się spotkamy w tym samym klubie?
- Ciągle mówię, że przestanę tańczyć, ale co wakacje powraca ta sama pokusa. Póki mogę, chyba będę wykorzystywać tę szansę od losu. Przyznaję, że co sezon jest trudniej zacząć. Jednak miłość do tańca pozwala mi zapomnieć o całym świecie. Jeśli się spotkamy, to może w innym klubie, kto wie, czy to miejsce będzie jeszcze tętniło życiem, tak jak dzisiaj...Agata Scappa polonia.wp.pl