Decyzja o małżeństwie, ja, on i włoska teściowa...

Temat przeniesiony do archwium.
Witajcie,
Jako ze stanelam wlasnie w obliczu koniecznosci podjecia jednej z najwazniejszych decyzji w zyciu i nie moge sobie z tym poradzic postanowilam napisac do Was liczac na swieze, obiektywne spojrzenie kogoś calkowicie z zewnatrz, kto zna wloskie realia, a moze nawet byl w podobnej sytuacji?
Na forum krece sie juz od kilku lat i wiem ze jest tu wiele wartosciowych i doswiadczonych osob i to wlasnie na Wasza pomoc/opinie licze.
Chodzi o to, ze mamusie chca zebysmy sie pobrali, przy czym jedna z mamusi naciska i to mocno zbysmy to zrobili JUZ TERAZ, a druga "baaaaaaaardzo mnie kocha", co biorac pod uwage ze pierwsza tez "baaaaardzo mnie kocha" sprawia ze nie mam juz czym oddychac i to co powinno dawac mi ogromna radosc sprawia ze czuje tylko strach i obawy...
ON tez zaczyna coraz czesciej mowic o malzenstwie, a ja... ja juz sama nie wiem co robic i myslec w tym calym kotle...

Zacznijmy od poczatku, poznalismy sie ponad 6 lat temu i przez caly ten czas bylismy jak nie para to oddanymi sobie przyjaciolmi - to, przez okolo roku, kiedy to postanowilam sprobowac ulozyc sobie zycie w Polsce, ale On nie odstepowal mnie ani na krok i tak wiernie trwajac u mojego boku "mimo wszystko" przekonal mnie w koncu ze to milosc a nie (jak sadzilam przez kilka pierwszych lat) tylko zauroczenie dziewczyna o egzotycznej dla niego urodzie.
W koncu po czterech latach i tysiacach zaproszen odwiedzilam Go w Rzymie. Faktycznie okazalo sie ze jest normalnym facetem tak jak mowil a nie jakims playboyem o co go ustawicznie "podejrzewalismy":) Okazalo sie przy okazji ze jest calkiem sympatycznym gosciem na "codzien" i fakt ze jest raczej malomowny to jego OGROMNY plus a nie minus jak dotad sadzilam.

Wtedy tez poznalam jego matke, chcialabym ja Wam opisac bo jest kluczowa postacia calego tego zamieszania ale obawiam sie ze jest ona osoba zbyt "barwna" zeby ujac to w slowach. Powiem tak, wyobrazcie sobie najbardziej typowa z typowych wloszek w okolicach 67 lat. Dodajcie do tego witalnosc dwudziestolatki, pomysly pietnastolatki, milosc do syna typowa dla typowej przeciez wloszki tyle ze pomnozona razy dwa, paczke papierochow dziennie a co za tym idzie calkowicie przepalony glos, graniczace z obsesja gadulstwo i WIECZNE NARZEKANIE...
Jak powiedzial tak sie stalo, pokochala mnie od pierwszego wejrzenia. Od tej pory zaczely sie niekonczace sie zaproszenia na zakupy (nie trawie chodzenia po sklepach, znam fajniejsze sposoby spedzania czasu i wydawania pieniedzy ktorych nigdy nie mam), na kolacje (podczas ktorych nie slyszy sie nic innego jak ciag narzekan na wszystko), na wycieczki (za kilka linijek opowiem Wam jak wyglada taka wycieczka), maaaaasy nieprzydatnych prezentow ktore przeciez trzeba przyjac bo kazda proba super kulturalnego odmowienia konczyla sie fiaskiem (srednio jedna na 20 rzeczy nadaje sie do racjonalnego uzycia) etc

Latem 2005 roku zamieszkalam z nimi... tak z nimi, bo "O NAS" nie moze byc tutaj mowy. Z mieszkaniem sprawa wyglada tak: my na 6 pietrze ona pod nami na 5. Wewnetrzne schody ktore lacza oba mieszkania (oddzielone drzwiami) i wiecznie dzwoniacy wewnetrzny telefon, ktory najczesciej lata po scianach kiedy to AM (tak ja nazwijmy) z wrodzonym sobie wyczuciem dzwoni do nas o 16.46, podczas gdy wlasnie o 16.45 udalo nam sie przepchac przez korki i wrocic po calym dniu uzerania sie z roznymi rompi coglioni.
Pomieszkalam kilka miesiecy ale w koncu sie nie dalo, wrocilam do Polski. Pomieszkalam w Polsce, wrocilam tam, znowu na poczatku jakos sie kontrolowala i dawalo sie wytrzymac ale po kilku miesiacach wrocila do starych przyzwyczajen. Znowu wrocilam do Polski. I tak sie odwiedzamy raz ja tam, trzy razy on tutaj.

No i tutaj dolaczyla sie moja rodzicielka z tekstem "Tak dalej byc nie moze, ja Cie nie tak wychowalam! MUSICIE to zalegalizowac!" Dyskusji z moja mama nie ma, tzn oczywiscie byly pewne proby ale jak znacie jakiekolwiek osoby z ktorymi na prawde nie ma dyskusji to wiecie jak takie proby przebiegaja i jak sie koncza... Tak wiec wykrzyczalam ze do niczego mnie nie zmusi i wole zostac sama niz wyjsc za maz tylko daltego ze "mamusia kazali" ale to nie jest takie proste...

Ponad 6 lat naszego czasu, wspolne pasje i wspomnienia, bardzo pozytywne relacje we wspolnym mieszkaniu ktore wymaga przeciez mega kompromisow no i wreszcie MIŁOŚĆ, bo kochamy sie tak bardzo ze nie wyobrazam sobie nikogo innego na jego miejscu i skadinad wiem ze dziala to w obie strony.
Mialabym zrezygnowac z tego wszystkiego? A z drugiej strony mialabym zrobic tak jak "mamusia kazali" (ach te moje rogi:) A z trzeciej strony mam skazac sama siebie na wieczne uzeranie sie z jego matka? Uzeranie, ktore wczesniej czy pozniej skonczy sie mega awantura bo wiedomo ze tak sie dlugo nie wytrzyma.
No i tak sie wlasnie bije z myslami czy lepiej byc nieszczesliwa bo samotna czy nieszczesliwa bo w towarzystwie wloskiej tesciowej?


I jeszcze kilka przydatnych informacji zeby przyblizyc Wam kim jestesmy i w jakich realiach w jakich zyjemy ja, on... i mamusia...

WIEK
- ON 36
- JA 27
- MAMUSIA 69

CHARAKTER
- ON: taki "czlapek", chyba malo wloski jak na wlocha, raczej malomowny i spokojny, tolerancyjny i nad wyraz wyrozumialy, przez lata wycwiczyl u siebie mechanizm obronny w stosunku do Mamusi tzn nie slucha jej tylko od czasu do czasu przytakuje lub zaprzecza (wyobrazcie sobie co sie dzieje jak przytaknie w nieodpowiednim momencie). Niekonfliktowy, szybko zapomina zle rzeczy, dobre pielegnuje.
- JA: aniolkiem raczej nie jestem, mam swoje zdanie i na glowe nie pozwole sobie wejsc. Uparta, przekorna (szczegolnie kiedy ktos mi mowi co bedzie dla mnie lepsze) i nerwowa (w granicach rozsadku oczywiscie). Nie toleruje wrzaskow i gadulstwa. Konflikty rozwiazuje rozmawiajac (juz nawet podniesiony glos sprawia ze wlosy mi sie jeza na glowie, w tym momencie przestaje rozumiec o czym sie wrzeszczy)
- MAMUSIA: oczywiscie, tak jak sie zapewne spodziewacie, wszystko wie najlepiej, zdarla zabki i wogole nie ma dyskusji. Dyskusja to w 80% przypadkow wrzaski i przekrzykiwanie rozmowcy. Nawet jak odpusci to po to zeby powrocic do tematu ze zdwojona sila. O swoje potrafi walczyc jak stado lwow (np. kiedy chcieli go przeniesc na Sycylie i nawet rozkaz zostal juz wydany to zwrocila sie do samego ministra, bo zaden general do ktorego sie zwrocila wczesniej nie mial wystarczajacej wladzy zeby ten rozkaz cofnac) Co chce to ma bo jak mowi jest juz w takim wieku ze wszystko jej przystoi i wszystko, wszystkim moze powiedziec i zrobic. Zawsze chciala miec corke dlatego wlasnie cala milosc przelewa na mnie. Nalogowa palaczka, przekonana ze JEJ, ani nikomu w jej otoczeniu papierosy nie szkodza, przeciwnie. Zdrowie jak stado konikow. Ale tak wogole to serce ma raczej dobre, to trzeba jej przyznac. W sumie jakby nie to jej nieokielznane gadulstwo i narzekanie to dalo by sie z nia wytrzymac a moze nawet i zaprzyjaznic. Probowalam ale nie wyszlo, za bardzo cenie sobie wolnosc, spokoj i cisze... tych trzech rzeczy nikt, nigdy przy niej nie zazna...

WIGILIA
Przytocze Wam taka sytuacje: dwa lata temu zaprosilismy ich na Swieta Bozego Narodzenia. Moja mama do dzis jak jej o tym wspomne to doslownie blednie i widze panike w jej oczach. U nas Wigilia to mega swieto ze wszystkimi dwunastoma potrawami i wogole wszystkimi tradycjami. Tak ze przyjechali zaciekawieni a odjechali zachwyceni. ON: tak jakby go wogole nie bylo, zjadl, powiedzial co mial do powiedzenia, pospal i pojechal. ONA: no czegos takiego to sie nikt z mojej rodziny nie spodziewal chociaz uprzedzalam ich ze jest najbardziej wloska z wloszek. Odezwac sie bylo ciezko, wogle znalezienie wolnej chwili bez wrzaskow, zeby chociaz oddech zlapac, graniczylo z cudem. Koty i psy (a mamy ich kilka) doslownie lataly nad stolem (AM jest wielka milosniczka zwierzat). W mieszkaniu wisiala taka siekierka ze z trudem dalo sie oddychac, nie pomagaly nawet uchylone w zimna grudniowa noc okna. Oczywiscie nie musze dodawac ze nie zapytala nawet czy mozna zapalic (wedlug niej jak kogos zapraszasz to ten ktos moze robic u Ciebie wszystko na co ma ochote, nawet walnac kupsztala na srodku jak mu na to przyjdzie ochota, BTW zgadzacie sie z tym?) Wigilia trwala do pierwszej w nocy a moja mama dochodzila do siebie przez prawie caly nastepny tydzien, odwolala innych gosci i zostala w domu spiac i z ulga wracajac do rzeczywistosci. Nikt sie nie spodziewal ze bedzie AZ TAK.

WYKSZTALCENIE
- ON wyksztalcenie wyzsze, militarne, instruktor pilotazu... (juz widze usmiech na Waszych twarzach... tak, we Wloszech nawet zolnierzami rzadza mamusie)
- JA wyksztalcenie srednie techniczne x2
- MAMUSIA srednie pedagogiczne

ZAINTERESOWANIA
- ON zainteresowania ktore pokrywaja sie w 70% z moimi (a ma ich dziesiatki, tak ze jak ona przechodzi na nadawanie a on na odbior (95% sytuacji) to facet zamyka sie w swoim swiecie i na przyklad sobie nurkuje od czasu do czasu przytakujac a ona sobie napierdziela jak wsciekla na to co sie akurat nawinie)
- MAMUSIA zero zainteresowan poza narzekaniem i zapraszaniem ludzi na kolacje zeby ponarzekac wspolnie. Czymkolwiek sie zainteresuje, srednio po jednym dniu juz tego nienawidzi. Zjechala z gory na dol ksiedza ktory slyszac jej narzekania na nude zasugerowal jej spotkanie z innymi paniami w jej wieku i kolezanke ktora zaproponowala jej zeby pomagala przy akcjach charytatywnych (rzeczy, ktore kobiety w jej wieku i z jej pozycja robia na porzadku dziennym, bo przeciez do cholery musza cos robic! skoro od sprzatania, zarabiania i gotowania sa inni!)

ULUBIONA ROZRYWKA
- MY komputer, robot, dobry film lub po prostu czasem sobie pomilczec razem
- MAMUSIA "kolacje narzekaczy" , plus mega durna wloska TV (kto widzial to wie, brrrrrr) i narzekanie na to...... ze jest durna:) panienki sa porozbierane, politycy sa coglioni e deficenti, programy prezentuja zenujacy poziom a wogole to nie ma nic do zobaczenia. Ale patrzymy! (pewnie dlatego ze jest to niekonczace sie zrodlo narzekan)

JEDZIEMY NA WYCIECZKE
- MY: sluchamy muzuki, jak ktos ma cos waznego do powiedzenia to mowi jak nie to siedzi cicho bo oboje uwazamy ze milczenie jest zlotem
- MAMUSIA: oto lista narzekan spisana przeze mnie skrzetnie w czasie naszej ostatniej wspolnej podrozy (oby nigdy wiecej):
za szybko jedziesz, za wolno jedziesz, za goraco, za imno, wieje na twarz, wieje na nogi, wieje na ramiona, zamknij szeberdach bo rozwiewa fryzure, nie skrecj papierosow jak prowadzisz (no tutaj to akurat miala racje), radio Subasio niedobre, radio Montecarlo jeszcze gorsze, radio KissKiss glupie, Radio RTL wcale nie lepsze... a nie macie Radio Vaticana? :), co za okropna piosenka (Sting, Message in the bottle), ze nie ma mapy w samochodzie co tam jakis GPS ona chce mape bo w komputery to ona nie wierzy (to byl na prawde dluuuuuuugi temat), ze nie ma baru, ze jest bar ale jest kolejka, z jest bar ale niefajny, ze jest bar nie ma kolejki ale za to kawa jest za zimna etc dodajcie sobie do tego papieros od papierosa, szczelnie zamkniete szyby bo wiatr wlosy rozwiewa no nic tylko "niech ktos zatrzyma wreszcie czas, ja wysiadam"

SYTUACJA RODZINNA
- ONA: maz (ktory ponoc byl aniolem, innej opinii nie uslyszalam od nikogo... szkoda ze ja nie jestem, bo byloby po problemie:), otoz maz zmarl dwa lata temu i wszyscy ktorzy znaja AM zgodnie twierdza ze od tego czasu staje sie z kazdym dniem coraz to trudniejsza (dla przykladu: tata ktora pracowala i mieszkala z nimi przez 35 lat i jakos ja znosila, przyjechala w tym roku na miesiac z Bostonu odwiedziny ale juz po niespelna tygodniu zwierzala sie nam ze ciezko wytrzymac i nie moze sie doczekac wyjazdu. No comment...)
- JA: mama ktora mnie baaaardzo kocha i chce zebym zostala w Polsce ale moge tez, jezeli taka bedzie moja decyzja, wyjechac. Ale z placzem mam nie wracac... wiecie o co chodzi, jak sobie poscielesz i te sprawy...

POZIOM MATERIALNY
- ON mieszkanie nad mamusia i bardzo dobra praca
- JA wielki dom pod Krakowem, w ktorym jezeli sie przeprowadze do Rzymu zostana tylko sami rodzice. To byl powod dla ktorego moja mama do dzis na samo slowo Wlochy dostaje gesiej skorki, nie chce ich widziec, znac, ani wogole o nich slyszec. Jednak "mojego" wlocha musiala wkoncu zaakceptowac (mimo ze jak tylko jest okazja na nim kotka powiesic to ja skrzetnie wykorzystuje) musiala, bo tak na prawde nie ma sie do czego przyczepic i gosc swoja wytrwaloscia w dazeniu do celu ja po prostu rozbroil. Praca byle jaka, w kazdym razie nie taka jaka bym chciala. Jak to w Polsce bywa, kombinowanie. A tam najpierw badante a potem sekretariat.
- MAMUSIA trzy apartamenty, jeden pelen anytkow i obrazow w ktorym mieszka i 2 w centrum, wynajete. Emerytura po mezu architekcie. Jej emerytura. Co nie stanowi wcale przeszkody aby uczynic wlasnie ze swojego poziomu materialnego najczestszy powod narzekan i lamentow. Praktycznie cale zycie nie pracowala (jezeli nie liczyc chyba trzyletniego epizodu w szkolce typu nauczanie poczatkowe, klasa chyba czteroosobowa). W domu, przez 35 lat kilka osob sluzby. Jedynym jej zajeciem bylo podejmowanie gosci i wydawanie pieniedzy na cokolwiek, byle tylko je wydawac a teraz walaja sie po domu cale stosy nigdy nie uzywanych poscieli czy butow... Marnotrastwo i przesyt, do momentu az skonczyly sie pieniazki i trzeba bylo zaczac zyc jak inni... i w tym wlasnie upatrywalabym zrodlo tych wszystkich narzekan...

PODEJSCIE DO PRZEPROWADZKI
- ON moge to dla Ciebie zrobic... ale bedzie problem z moja mama... znasz ja... Jest sie gdzie przeprowadzic (zamiast mieszkac w jednej z najdrozszych dzielnic Rzymu mozemy zamieszkac w mieszkaniu na terenie jednostki, 500 metrow od morza i okolo 60 km od Mamusi, placac przy tym kilkukrotnie nizsze rachunki...)
- MAMUSIA: tylko raz sie odwazyl jej to powiedziec. Efekt byl taki ze o malo nie wydrapala mu oczu. Takiej awantury jeszcze nigdy mu nie zrobila. To tak profilaktycznie, zeby czasem nie przyszlo mu do glowy takie glupoty jeszcze kiedys mowic czy nawet myslec. Bo on przeciez NIE MOZE JEJ ZOSTAWIC, bo ona ma tylko jego.

I tu pytam codziennie sama siebie: CZY JA MAM PRAWO JEJ GO ZABIERAC??? Pomijajac to wszystko jaka jest i jak sie zachowuje... czy ja mam moralne prawo postawic warunek ze albo ze mna gdzies tam albo z mamusia w domku ale juz beze mnie, czy ja mam takie prawo???
Wogole to sie zastanawiam czy czasem nie przesadzam, przeciez ona mnie tak baaaaaardzo kocha, moge przychodzic kiedy chce, brac co chce, chodzic z nia na kolacje, zakupy, imprezy etc... przeciez lepsze to niz gdyby mnie nienawidzila... Tylko ze ja nie chce niczego oprocz swietego spokoju, nie chce nic brac bo wszystko mam, nie interesuja mnie zakupy ani imprezy. Chce prowadzic normalne zycie. Z nia pietro nizej ono nigdy nie bedzie normalne, bo wyjsc za niego to wyjsc takze za jego mamusie...

Co Wy o tym sadzicie?
Licze na to ze jakas Madra Glowa podsunie mi jakies super oczywiste rozwiazanie na ktore ja glupia nie wpadlam... W mysl zasady z dwojga zlego wybierz trzecie...
Czekam na Wasze opinie i komentarze...
Pozdrawiam
O rety, sytuacja nie do pozazdroszczenia. Ale najważniejszy w tym tekście wydaje mi się ten fragment:"...no i wreszcie MIŁOŚĆ, bo kochamy sie tak bardzo ze nie wyobrazam sobie nikogo innego na jego miejscu i skadinad wiem ze dziala to w obie strony."
Dlatego gorąco życzę Ci powodzenia.Nie daj się i walcz o wasze szczęście.
................
No coz.... ......
Z MIŁOŚCI ABSOLUTNIE BYM NIE REZYGNOWALA!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ona jest najwazniejsza!!!!!!!
A co do nawiedzonej mausi to ja bym ja zaprowadzila do jakiegos specjalisty albo zamknela w jakims osrodku dla oblakanych!! Nie znalazlam tylko pomyslu jak ja tam zaciagnaccc....:):::)
Życze silyyy!!
Witaj uciekajaca panno :).
Przeczytalam twoj post i od razu pomyslalam, ze , z jednej strony, mozna ci zazdroscic( w pozytywnym tego slowa znaczeniu), a z drugiej- o cholera, kiepsko.
Dlaczego zazdroscic? Masz u boku czlowieka, ktorego kochasz i zadnego innego nie wyobrazasz sobie u swojego boku.
Dlaczego kiepsko? To wiemy.
Nie odbierz moich słów jako krytycznych, ale-po tym co opisalas- jako wypowiedz obiektywna, choc zdaje sobie sprawe, ze przeciez wszystkiego nie napisalas.
Piszesz, że jestes osobą, ktora ceni sobie wolnosc, spokoj etc. Piszesz także że nie dasz sobie wchodzic na glowe. Juz dalas. Brak konsekwencji. Przeciez ta kobieta niezle zakotwiczyla sie w waszym zyciu.
Uciekajaca, wyjscie jest-jak sadze- jedno. Wyprowadzka/ przeprowadzka. Nie pytaj, czy masz prawo odbierac tej kobiecie jej dziecko, bo przeciez Ty go jej nie odbierasz. Nie zadasz zerwania kontaktow, nie ubezwlasnowalniasz, nie wywozisz na koniec swiata. Rzecza naturalna jest, ze dzieci (choc to juz calkiem duze dziecko, bo 36-letnie)opuszczaja w pewnym momencie rodzinne gniazda i zaczynaja wic swoje. Nie jestescie gowniarzami, ktorzy doswiadczaja szczeniackiej milosci!
Jesli tylko kochasz- a tak wnioskuje- to walcz. bo gdy sie kocha- to cala reszta jest tylko dodatkiem.Ale niech twoj mezczyzna nie bedzie ciepla "ciapa", ktora najchetniej by sie rozdwoila, by i Ty i mamusia m ialy go wystarczajaco duzo.Nie o to przeciez chodzi. Obie milosci- i do matki i do kobiety moga byc rownie silne, choc przeciez tak odmienne.
I jesli tylko nie masz watpliwosci co do tego, czy go kochasz (a chyba nie masz), to nie pozwol, by milosc, ktora Ci sie przytrafila, zostala zywcem zakopana, tylko dlatego, ze "tesciowa" jest upierdliwa.
Czas przeciac smycz Uciekajaca i zyc wedlug zasad, ktorymi Ty chcesz sie poslugiwac, a nie ani Twoja mama, ktora najchetniej by Ci je narzucila, ani tym bardziej wedlug zasad tesciowej.
Kochasz- przenos gory.
Życzę Ci duzo sily i pozytywnych mysli. Samozaparcia i pewnosci, co do podjetych decyzji.
Pozdrawiam serdecznie

:)
mam podobne zdanie - NIE REZYGNUJ. choc nikt nie mowi ze bedzie latwo. szczegolnie poczatki sa trudne. przede wszystkim potrzebna bedzie szczera rozmowa z twoim przyszlym mezem. powinnas przedstawic mu swoje uczucia, potrzeby i oczekiwania. jego wsparcie bedzie niezbedne, bo przeciez to jego matka. USTALCIE ZASADY I GRANICE INGERENCJI TWOJEJ TESCIOWEJ W WASZE ZYCIE. on nauczyl sie z nia zyc, akceptuje jej zachowanie biernie uczestniczac w rozmowie, odpowiada tak lub nie i zatapia sie w swoich myslach. teraz aktywnie bedzie musial stanac w obronie tych zasad jesli bedzie taka koniecznosc. oczywiscie tesciowa powinna byc poinformowana o tych zasadach. w rzeczowej rozmowie przedstawcie jej to zapewniajac jednoczesnie ze nadal jest i bedzie dla was wazna. Np. postanowilismy przeprowadzic sie kilka kilometrow dalej. Jednak to nie znaczy ze chcemy sie od ciebie odsunac. Bardzo cenie sobie ciebie i twoja pomoc. Czy bede mogla dzwonic do ciebie jesli bede potrzebowala pomocy? potem podkreslic ze macie tez swoje obowiazki - zwiazane z praca i domem. Czesc wolnego czasu chcielibyscie poswiecic tylko sobie. A takze sami podejmowac decyzje dot. was obojga. jeden dzien w tygodniu mozna sie spotkac na wspolny posilek lub jedno popoludnie w tygodniu na wspolne zakupy. to jest tak zwany kompromis. z pewnoscia z poczatku tesciowej trudno bedzie zaakceptowac te zmiany, ale jesli bedziecie jednomyslni i bedziesz miala wsparcie swojego mezczyzny - DASZ RADE. z czasem tesciowa powinna to zrozumiec albo przynajmniej sie przyzwyczaic i zajac swoim zyciem. a moze nawet stanie sie dla ciebie pomoca jesli zauwazy ze cenisz jej wiedze i doswiadczenie. wszystkiego co zle nigdy sie nie da wyeliminowac ale umiejetne podejscie do kontaktow z tesciowa spowoduje ze jej charakter bedzie dla ciebie znosny. ZYCZE SZCZESCIA
Witam Uciekajaca Panno Mloda:)
Widze pewne podobienstwa:)
To ja tak szybko: Jesli kochasz tego faceta, to slub czemu nie, natomiast nie zyjemy w czasach ze slub jest obowiazkowy (ja np. chcialam). Jesli chcesz byc szczesliwa, to zmykaj z nim jak najdalej od jego mamy. Inaczej bedzie Ci bardzo ciezko.
Mam bardzo podobna tesciowa z jedna roznica, tesciu jeszcze zyje (i oby jak najdluzej!!!) stad jej uwaga nie skupia sie tylko na nas. Natomiast i tak planujemy uciec od niej jak najdalej, myslimy nawet o zmianie kontynentu (tak na wszelki wypadek i dla swietego spokoju). Wloskie mamy (zwlaszcza te owdowiale) w miare uplywu lat sa coraz bardziej zaborcze wzgledem dzieci, o ich czas, uwage, o wszystko. Czasami lepiej byc dalej, niz za blisko, bo nie zawsze mozna im wszystko wytlumaczyc. Ja mam takie doswiadczenia.
Pozdrawiam:)
Kochana, a moze tak to przyszlej tesciowej podejsc sposobem ?! Przypomij sobie pana Zaglobe: jak nie bylo mozliwosci to trzeba bylo sie uciec do fortelu... Proponuje:
1. rozkochac MAMUSIE: Korzysci ? Bedzie miala na kim sie znecac i odczepi sie, chociaz troche od Was. Zrob wywiad wsrod sasiadek, znajomych moze jest ktos, kto sie mamusi podoba albo komu ona sie podoba i sprobuj zaangazowac jakas randke
2. zabaw sie w aktorke. Zrob scene ataku astmy, zaslabniecia, malego zawalu, wlacznie z przyjazdem lekarza czy karetki. Zrob to tak skutecznie zeby mamusia sie przestraszyla (skoro Cie kocha powinna sie przestraszyc) raz, drugi, trzeci. Znajdz lekarza, pojdz do niego z mamusia (bo ty sama sie boisz i bedzie ci razniej), takiego ktory potwierdzi, ze masz strasznie slabe pluca i ze absolutnie przy Tobie nie wolno palic bo grozi ci rak, gruzlica, sarkoidoza itp. Albo zacznij udawac, ze jestes w ciazy (pierwsze tygodnie, jeszcze nie potwierdzilas u lekarza ale test pozytywny) - ciekawa jestem czy wtedy odwazy sie przy Tobie zapalic...
3. z tym mieszkaniem to troche klopot. najlepsze byloby przeniesienie do innej jednostki, zalatwione po cichu i poinformowanie mamusi w ostatniej chwili. na poczatku sie wkurzy, obrazi itp. ale potem jej przejdzie. A Wam takie kilka lat z dala od mamusi dobrze by zrobilo.

Najgorsze, ze wybralas sobie faceta, ktory nigdy mamusi sie nie przeciwstawi. bedziesz musiala podejmowac decyzje za niego, bo on nie jest do tego zdolny. powinnas postawic go przed wyborem: albo ty albo mamusia (np. przeprowadzka do jednostki) ale boje sie, ze jego decyzja nie bedzie dla ciebie korzystna. Po tylu latach zycia pod presja on sie przyzwyczail i zaakceptowal sytuacje, w ktorej sie znalazl i watpie zeby byl teraz zdolny do otwartego buntu. Poswieci milosc dla swietego spokoju ale ... obym sie mylila. Powodzenia !
Dziękuje za Wasze opinie.
Temat pozostaje otwarty, zapraszam do zabierania głosu...
Niech Twoj wybranek poprosi o sluzbowe przeniesienie gdziekolwiek, bez mowienia mamusi, az do momentu, gdy nie bedzie odwrotu.
60 km moze byc nie wystarczajace (a gdzie to, chyba nie Pratica di mare?), poza tym bedac na miejscu, tj. we Wloszech, mamusia narobi facetowi kolo ogona placzac przy kolejnym ministrze.

Z ktoregos zdania (chyba o braku Radio Vaticana) wylawiam, ze mamusia moze jest przypadkiem (bardzo?) religijna. Zacytowac jej z Biblii: "i zostawisz ojca swego i matke swoja..." (w kontekscie wyboru zycia z zona), bez komentarzy.
Tu pasują dwa aforyzmy:
Mężczyźni lubią grać mocnych za dnia, by w nocy chronić się w ramionach słabych kobiet.
Najmniejszy procent męskości posiada stuprocentowy mężczyzna.
Pozdrawiam
no i jeszcze 3 :
Prawdziwego mężczyznę poznaje się po kobiecie

Mężczyzna powinien być mężny. Kobieta zamężna.

Są mężczyźni, którzy żenią się jedynie dlatego, że się sami boją spać.
Zyczę powodzenia
Tak, Pratica i Mare... Znasz te okolice?
Religijna to ona moze i jest... ale wiesz, to jest taka religijnosc "po wlosku" (bez obrazy dla nikogo) W niedziele na przyklad idzie sobie na Piazza Navona, niby do kosciolka do ktorego owszem zajrzy ale tylko na 5 minut a potem oczywiscie cappucino w barze obok, papieroch od papierocha, restauracja i znowu bar... jak mowilam, najbardziej typowa z typowych wloszek... Taki argument chyba do niej nie trafi (juz o tym myslalam) jest na to za cwana, zaraz tez mi cos zacytuje (np. ze samotnych nie zostawia sie samych sobie etc) i leze...
Skojarzylo mi sie od razu z Pratica di M., bo: instruktor pilotazu, podlegly Ministerstwu Obrony, a w Pratica jest lotnicza baza NATO (ciekawie tam byloby, skadinad - szkoda...).
Oj, skoro Mamuska nie jest az "tak" religijna, to nie bedzie miala na poczekaniu gotowego fragmentu z Biblii do zacytowania, nie ma strachu... zapytasz: a ktora to ksiega itp....
ale juz nie bede drazyc...

Druga rzecz: ja mam b. milych, porzadnych i uczciwych tesciow, ale tez nie chcialabym mieszkac z nimi, mialam probke 3 tyg. podczas ostatnich wakacji i - stanowczo nie. Nie zgodzilybysmy sie, glownie z tesciowa.
Co dopiero majac taka "mamuske"...
Masz/macie problem, bez ktorego rozwiazania nie powinno sie obyc.

Pozdrowka z Rzymu.
Ech... :-) Mialam podobnie, z tym, ze problemem byl tesc. Dlugo by opowiadac, ale w koncu, po miesiacu, oboje z ropuchem wyczerpani nerwowo wspolnym mieszkaniem (wiem, ze Wy teoretycznie nie mieszkacie razem z tesciowa, ale... czy na pewno?;-)), z zyciem erotycznym na poziomie zerowym i z wrzodami zoladka zdecydowalismy sie na wyprowadzke. Nieopatrznie napomknelismy o tym despotycznemu tesciowi... awantura, kazanie poltora godzinne z tekstami typu "po co robilem dzieci, skoro nie moge na nich polegac", "to twoj psi obowiazek mieszkac z nami az do naszej smierci, potem rob ci chcesz", "twoja matka umrze, jesli sie wyprowadzisz", "ona [znaczy ja;-)], jesli cie kocha, ma siedziec cicho i podporzadkowac sie Twoim obowiazkom rodzinnym" itepe, itede. Wyszlismy po poltorej godzinie, na miasto, w ciezkim szoku. Po dlugich rozmowach zdecydowalismy, ze nie ma na co czekac, ojciec jakos przezyje, my musimy ulozyc sobie zycie, bo na tym to polega, ale ojcu powiemy po fakcie. Znalezlismy mieszkanie, podpisalismy umowe najmu i przy niedzielnym obiedzie ropuch zakomunikowal wiesc. Ojca zatkalo, ale awantura sie nie powtorzyla. Niby przyjal wiesc spokojnie, ale pare dni pozniej dokonal subtelnej proby wpedzenia syna w poczucie winy... proba sie nie powiodla.:)

Odkad sie wyprowadzilismy, nasze zycie uleglo kompletnej odmianie, zwiazek rozkwitl i nigdy nie bylismy tak szczesliwi. Tesc sie w koncu pogodzil z sytuacja, obecnie wrecz jest z niej zadowolony i nasze stosunki sa niemal wzorowe. Kilka razy w tygodniu ropuch odwiedza rodzicow, ja przyjezdzam na niedzielne obiadki, wiec ojciec nie ma powodu, by czuc sie opuszczonym.

Uciekajaca, UCIEKAJ DALEJ.:) Nic tak nie niszczy zwiazku (zwlaszcza "poczatkujacego") jak brak swobody, narzucanie zdania przez innych, ukladanie zycia przez osoby trzecie i presja psychologiczna. Ty i Twoj partner macie pelne prawo do WASZEGO zycia, bez wzgledu na awantury i histerie, jakie na pewno urzadzi wam tesciowa.

A co do slubu... Tez przez to przechodze.:) Ale nie daje sie, pobierzemy sie wtedy, gdy bedziemy czuli, ze jestemy na to gotowi, gdy bedziemy tego chcieli, a nie po to, zeby kogos uszczesliwic. Bo tu o nasze szczescie chodzi, nie o cudze.

Powodzenia,
Dee
Ashka nie zazdroszczę teściowej, sama się swojej ostatnio pozbylam, a przy okazji mojego italiano. Wspomne tylko, że zakupili nam mieszkanie w szeregowcu oddalonym o 20m od ich mieszkania. Mamuśka zadbala o to, aby zawsze mieć możliwość wtargnięcia do nas o każdej porze, w celu dorzucenia swoich 3 groszy do każdj sprawy. Ja jednak jestem osobą, która nie daje sobie w kasze dmuchać, nie znosze nachalnych osób, które się wtrącają w moje sprawy, bez mojej zgody.
Na szczęście nie musiałam się z nią urzerać, gdyż zakończyłam związek z nim zanim w ogóle zdarzyłam się tam przeprowadzić na stale.
Teraz jestem z Polakiem( zakochałam się w trakcie związku z italiano i wiedziałam, że to jest TEN) i nigdy nie bylam szczęśliwsza. Mieszkamy w przybudówce z domem jego rodziców, jednak polskich mam nie można porównywać z zaborczymi wloskimi, kóre nie dają nieraz nawet swobodnie oddychać. Najgorsze były jej ciągle telefony, mialam wrażenie, jakby chciala kontrolować nasz każdy krok. Nieraz już sama się zastnawialam, czy to ja jestem za surowa, czy ona nadopiekuńcza. Mój italiano miał czelność mi nawet zarzucać, że mi ciągle źle i dogodzić nie można a mamma się tak stara i martwi o nas, o na nie chce źle tylko najlepiej.
Ja nie dalam się zwariować i Ty też się nie daj. Gdyby nie to, że się rozstałam z italiano, to wywiozłabym go na drugi koniec świata, byleby być zdala od niej. Ona tez była „niby” ok., prezenty, wypady na zakupy, podobnie jak u ciebie, ale ta jej natarczywość i próbowanie decydowanie o nas tak, jakby w ogóle ktoś się pytal o jej zdanie, doprowadzala mnie nieraz do szalu.
Ja bym o niego walczyla i Ty też tak zrób! Nie daj się jej zwariować.
Tak jak ktoś już wcześniej wspomnial, nalezy z „taką” wykazać się sprytem, czyli postawić przed faktem dokonanym. Kupiliście mieszkanie, bądź jest przeniesienie w pracy, tak żeby nie zdążyla nic zmienić, czy wziąć twojego faceta na litość.
Matka to matka, ale każdy ma prawo do wlasnego zycia w partnerstwie. Rodzina to Ty on i ewentualnie dzieci, jeśli się kiedys zdecydujecie. Matka to już drugi plan i on – italiano powinien sobie zdawać z tego sprawę.
Życzę pozytywnego rozwiązania sprawy :)
Witajcie, dzięki za wszystkie wpisy, zawsze co kilka głów to nie jedna...
Powoli zaczynam sobie to wszystko układać co dalej robić ale towarzyszy mi nieodparte wrażenie że tą wojnę jednak przegram, nawet jeżeli prawdopodobnie uda mi się wygrać pierwszą bitwe... Sądzę że tak szybko jak się przeprowadzimy tak szybko wrócimy bo mamusia się zaraz "poważnie rozchoruje" i wtedy samej jej przecież nie zostawimy bo trzeba być człowiekiem. Jestem przekonana że posunie sie do wsztstkiego co będzie konieczne, no ale coż, jak nie spróbuje to się nie dowiem... Trzymajcie kciuki, dzięki dziewczyny:)
Uciekajaca! 3mamy wiec kciuki. Nie daj sie, pod warunkiem, ze mamusia sie rozchoruje i bedzie chorobsko udawala.
Powodzenia!
uwazam ze mamusia za bardzo sie wtraca w wasze zycie i razem musicie stawic temu czolo tzn nie mozecie na to pozwolic.
oboje przyzwyczailiscie ja do tego.tesciowa musi zrozumiec ze jej syn juz jest dorosly a ona musi sie odsunac na drugi...w jej przypadku nawet na 3 plan;)

dzieki bogu ja nie mam takiego problemu.przyszla tesiowa wyrazi czasem swoje zdanie ale nigdy nam go nie narzuca;)
pozdrowionka


ps.co do slubu mysle ze po wyjasnieniu tych spraw i oddaleniu mamuski na 3 plan wsz sie ulozy
nie zapominajmy ze syn dla matki wloszki zrobi wszystko i to wlasnie jej bedzie sluchal w razie klutni.boje sie ze jak powie zeby ciebie zostawil to tak zrobi...
Wtedy Uciekajaca bedzie miala jasny obraz sytuacji: nie warto z kims takim byc.
"Miłość jest jak bańka mydlana: gdy pęknie, drugi raz taka sama już nie powstanie - lecz nowa może być jeszcze piękniejsza."
Kobiety maja mnóstwo wad, Mężczyźni tylko dwie: Wszystko co mówią i robią, Mówią i robią źle. Leonard Strumpfenburg
Niektórzy mężczyźni tak poważnie siebie traktują, iż wcale nie dostrzegają, jacy są komiczni. Harold MacMillan
http://sympatia.onet.pl/11493,2612,1331636,,mezczyzna---instrukcja-obslugi,artykuly.html
http://sympatia.onet.pl/11493,2612,1331623,,kochaj-albo-rzuc-czyli-praktyczna-typologia-wspolczesnych-mezczyzn,artykuly.html
http://www.alchemia.com.pl/id,40,notka.html
http://forum.bodyzone.pl/metroseksualny-i-macho-xxi-wieku-vt1388.html
http://mezczyzna.eblog.pl/comment.php?id_notki=845490
wiesz do mojego męza pasuja słowa:

"Działania mówią głosniej niż słowa" (C.Bushnell)
Umieć kochac -do tego trzeba ukonczyc szkole cierpienia"
"Niemała mądrość mądrze mówić - lecz największa mądrze czynić"

moze dwie śliczne bajki
Bajka o miłości...
Dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy- takie jak: bogactwo, duma, dobry humor, smutek. A wszystkich razem łączyła miłość. Pewnego dnia mieszkańcy wsypy dowiedzieli się, że niedułgo wyspa zatonie... Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, alby na zawsze opuścić wyspę. Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili... gdy pozostał jedynie maleńki skrawek laądu miłość poprosiła o pomoc... Pierwsze podpłyneło Bogactwo na swoim luksusowym jachcie... Miłość zapytała:
-Bogactwo czy możesz mnie uratować?
-Niestety nie, pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowoności... Nie ma tam już miejsca dla Ciebie.
Druga popłynela Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
-Dumo, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła miłość.
-Niestey nie mogę Cię wziąść. Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a Ty mogłabyś mi to popsuć - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek.
-Smutku zabierz mnie ze sobą! - poprosiła miłość...
-Och miłość, ja jestem starsznie smutny i chcę zostać sam... - odrzekł smutek i smutnie powiosłował w dal...
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc... Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu... Nagle miłość usłyszała:
-Chodź zabiorę Cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życie, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.... Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec... zwróciła się o poradę do Wiedzy...
-Powiedz mi proszę, kto mnie uratował... ?
-To był Czas - odpowiedziała Wiedza...
-Czas...? - zdziwiła się Miłość.
-Dlaczego Czas mi pomógł... ?
-Bo tylko czas rozumiem jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość -orzekła wiedza....

i druga bajka
"Powiadają, że pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot. I tak: Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: - Pobawmy się w chowanego! Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem: - W chowanego? A co to takiego? - To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona. W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć. Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce. Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować. Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć. Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano. Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego. Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować. - Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo. Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień. Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen! Na sam szczyt najwyższego drzewa. Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności. W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca. Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego. Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą? Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam środek wulkanu. Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne. Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków. - Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo i dziarsko zabrało się do szukania. Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo. Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem. W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania. Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu. Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os. Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność. Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć. W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego. Do znalezienia pozostała tylko Miłość. Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik. Patykiem zaczęło odgarniać gałązki... Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu. Stało się prawdziwe nieszczęście! Różane kolce zraniły Miłość w oczy. Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki. I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo."
Ale jednak życze ci aby sie udało Ci
Nie wiem co pisac w tej sytuacjii w wypowiedzi wnioskuje ze twoj przyszly jest jedynakiem,hmmm moj tez jest jedynakiem ,a co do tesciowej trudno powiedziec ,mosisz zwrocic uwage jak bardzo jest zwiazana z synem jeszcze brac pod uwage ze nie ma meza hmmm ,cala milosc zony matki moze zlac na syna i koncetrowac sie na nim i na zwiazku , z mojej strony narazie z soba chodzicie i wiesz wszystko sie zmienia poslubie nawet stosunek tesciowej do synowej, zauwzysz rozniece gdy miedzy toba a twym przyszlym dojdzie do klotni tu zauwazysz jej zachowanie , czy stawia ci kontro czy proboje was dwoje pogodzic w miom przypadku jak sie z swoim poklocilam pod dachem tescow to tesciowa postawila kontro mowiac ze traktuje zle jej syna znaczy to ze go nie kocham moja odpowiedz brzmiala by pilnowala swoich spraw osobistych a nie moich powiedzialam moje zycie moja klotnia po 10 minutach tesciowa mnie przeprosila i od tego czasu ani razu slowem sie nie odzywaala choc by nie wiem jak ostra klotnia byla a wiesz w zwiazku to zawsze sa klotnie tego nie mozna uniknac, pozniej mieszkanie, ja pierwsze dwa miesiace mieszkalam z tesciami, ale mam dusze dominujaca i nic na to nie poradzi, tesciowie mieli mieszkanie nad morzem 3 pokoje kuchnia i lazinka i mieszkalismy osobno a nie obok czy z tesciami,pozniej z pomoca tesciow wybudowalismy dom ,ale i tak wiekszosc czasu u tesciowej przesiaduje a jak nie mam czasu to na obiady tez wyskaujemy do tesciow tylko 3 minuty samochodem mieszkajac z tesciami jak by to powiedziec nie ma sie troszke zycia osobistego tak bym to okreslila kieruje sie tymi 2 miesiacami jak mieszkalam z tesciami ,Wiesz mieszkajac sama z mezem robisz co chcesz, a z tesciami to tak mniejwiecej jak bys mieszkala z twoimi tylko ze to sa rodzice meza, ja z charakteru lubie swoimi sciezkami chodzic i nie lubie jak mi ktos przeszkadza czasem nawet moj TZ nie ma nic do gadania trudno jestem DOMINUJACa , jesli chodzi o tesciowa to swietna kumpela , chodzimy na zakupy, kawke poprostu jak moja druga mama zdarzaja sie nam rowniez klotnie roznice pogladow i zdan ale rownie szybko sie przepraszamy tak ze naprawde lubie moje tesciowke wloszke jak moja druga mama , a co do tescia tez nic nie mam Musisz sama stwierdzic i mysle ze odpowiedzi juz sama znasz a ja tutaj wypowiadam swoje doswiadczenie z zycia ,i mysle jezeli tesciowa kocha swojego syna to powinna uszanowac jego wole oraz szanowac jego zone , a po zatym sama moja tesciowa powiedzialami ze wszytkie mamy lubia patrzec jak ich dzieci naprawde sie szanuja i kochaja i to jest ich sens zyciowy gdy w rzyciu ich dzieci wszystko dobrze sie uklada a one chca jak nawiecej pomagac i cieszyc sie ich szczesciem , tak ze czasem nie warto robic wojny z tesciowymi bo sie chce miec meza tylko dla siebie nie badzmy egoistkami bo kiedys i my bedziemy mamami .Mowie z doswiadczenia
Powiem tyle tutaj rodzice nie maja znaczenia ,wyszlam za jedynaka i zadnej dominacjii od strony tesciowej nie zauwazylam i do tej pory nie widze o wszystkim decydujemy maz i ja , jezeli toesciowa chce mi w czyms pomoc z to naprawde jest mile z jej stony i naprwde jej za to dziekuje nie raz jak z pracy przyjde zmeczona to tesciowa mi obiad ugotuje posprzata czasem wyprasuje , bo naprzylad moja mama niczym sie nie interesuje nawet nie zadzwoni czy sie dobrze czuje , Tak ze ja proponuje zbudowac przyjazn z tesciowa moze sie okazac naprawde wspaniala przyjaciolka i kumpela ,po zatym bedziesz w obcym kraju i bedziesz sie troszeczke samotna czula zdaleka od rodziny przyjaciol , ta przyjazn naprwde bedzie przydatna .
witaj,
oczywiście każdy decyzję dotyczącą swojego życia, a tym bardziej życia we dwoje musi podjąć absolutnie sam, ze świadomością, że jego decycje kształtują jego jutro. A to jutro jak wiemy bywa różne. Ja borykam się z konsekwencjami decyzji, które podjęłam 25 lat temu i 4 lata temu. 25 lat temu zdecydowałam się zamieszkać z moim mężem w domu jego rodziców co przyniosło mi tylko smutek, płacz i nerwy( wiecznie wtrącająca się mamusia i świadomośc, że nie jesteśmy na swoim), 4 lata temu po odejściu od męża bo on nie chciał odejść od mamusi(typowo włoskie) spotkałam włocha, ktory na początku wydawał się wspaniały a teraz sytuacja wygląda nieco inaczej. Z całych sił staram się stanąć na wlasnych nogach by od niego odejść.Życzę Ci abyś podjęła decyzje, która przyniesieCi radość z waszego wspólnego życia. pozdrawiam ALKADA
ja mam podobne doswiadczenia .mieszkalismy razem (j.w. + ojciec i brat narzeczonego) i .... moja historia ma bardzo smutny final . mamma giuliano zmarla 2 lata temu na raka. dopiero wtedy zrozumialam ze jej nie docenialam , ze widzialam w niej tylko wloska mamuske , glosna , meczaca , nachalna , zaborcza. nie rozmawiamy o tym z moim chlopakiem do dzisiaj , jest to temat tabu.on wyczuwal moja niechec do 'tesciow' a zwlaszca 'tesciowej' . niestety teraz niente da fare. jak ktos madry powiedzial ' nauczmy sie kochac ludzi bo tak szybko odchodza'
juz minelo troche czasu od Twojego wpisu... ceiakwa jestem co teraz u Ciebie sie dzieje...
ja zyje w pdoobny sposob....
i wydaje mi sie, ze taka jego wewnetrzna wlaka i rozrywanie sie miedzy toba a jego mamusia bedzie wieczne jezeli sie nie wyprowadzicie z dala od suocery!
wiem jak to jest, i wcale Ci nie zazdroszcze.... buziuchna....
i trzymaj sie cieplo!
kasia
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Solo italiano

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia