I jego obrońca:
cytuję RZECZPOSPOLITĄ:
Ostatnio o Danielu Cohn-Bendicie zrobiło się głośno również w Polsce. Gdy w Parlamencie Europejskim wybuchła sprawa Bronisława Geremka, niemiecki eurodeputowany rzucił się na łeb na szyję w sam środek sporu. To właśnie z jego ust padły najostrzejsze słowa: - Walczyłem wspólnie z Geremkiem ze stalinizmem i teraz musimy bez wahania chronić naszego kolegę przed rządem, który zachowuje się w sposób stalinowski i faszystowski - mówił wzburzony.
Cohn-Bendit nie ukrywa, że jest przerażony tym, co się obecnie dzieje w Polsce. - Mamy do czynienia z dramatyczną sytuacją. Europa była bardzo skonfundowana wejściem Haidera do rządu w Austrii, ale Haider w porównaniu z Giertychem i jego kamratami jest lewicowym liberałem. Rozwój wydarzeń w Polsce wygląda bardzo niebezpiecznie - mówił w wywiadzie udzielonym "Krytyce Politycznej".
Jego zdaniem tylko presja oświeconej Europy - na przykład w sprawie powstrzymania przywrócenia kary śmierci czy przyspieszenia emancypacji mniejszości seksualnych - sprawia, że nasz kraj nie pogrążył się jeszcze ostatecznie w odmętach klerykalnego barbarzyństwa.
(...)
"Dzieci rozpinały mi rozporek"
Cohn-Bendit kreuje się na ikonę europejskiej radykalnej lewicy. Jest zawsze na pierwszej linii, gdy w Parlamencie rozpoczyna się dyskusja na temat ekologii, łamania praw człowieka czy praw homoseksualistów.
Nie zawsze jednak był, nawet przyjmując specyficzne europejskie kryteria, rycerzem bez skazy. Reputacja "czerwonego Dany'ego" - jak jest nazywany ze względu na swoje niegdyś rude włosy i skrajne poglądy - została poważnie nadszarpnięta, kiedy w 2000 roku we francuskim tygodniku "L'Express" pojawił się artykuł na temat jego skłonności pedofilskich.
Gazeta obszernie cytowała dawno zapomnianą autobiografięCohn-Bendita. W "Wielkim bazarze" (Wydawnictwo Trikont, 1975 rok) opisuje on doznania seksualne, jakich zaznał z pięcioletnimi dziećmi. "To, co opisuje Cohn-Bendit - pisał "L'Express" - jest niezgodne z ogólnie przyjętymi zasadami przyzwoitości i moralności".
"Od dawna miałem ochotę pracować z dziećmi - pisał. - W 1972 roku złożyłem podanie o pracę w alternatywnym [państwowym] przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad dwa lata. Mój nieustanny flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Rzecz jasna niejedna z nich przygląda się rodzicom, kiedy się pieprzą. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je głaskałem. Wtedy oskarżono mnie o perwersję...".
Osobą, która dostarczyła gazecie fragmenty "zapomnianej książki", była niemiecka dziennikarka Bettina Roehl, córka znanej lewackiej terrorystki Ulrike Meinhof. Jako młoda dziewczyna wielokrotnie stykała się z Cohn-Benditem i nie ukrywa, że darzy go wielką niechęcią.- Państwo mu wtedy płaciło za to, że zajmował się dziećmi innych lewaków. Oprócz uprawiania pedofilii spacerował wówczas z maluchami i psem o imieniu Kałasznikow przez ulice miasta, zmuszając dzieci do rzucania kamieniami w członków młodzieżówki CDU - opowiada Roehl