Nie każda pomoc domowa we Włoszech ma takie szczęście...
Małgosia przyjechała do Włoch za namową przyjaciółki Oli. Obie znalazły pracę jako opiekunki do dziecka. Miała to być praca na wakacje, jednak zatrzymała Gosię na dłużej.
Przyjechały do Włoch w 2002 roku i na początku miały pracować przez miesiąc. Olka wróciła po trzech miesiącach do Polski, ale Gośka została.
Początki we Włoszech
Szefowa traktowała ją dobrze. Płaciła jak obiecywała, poza tym spanie i jedzenie było u niej za darmo. Pewnego dnia panią domu odwiedziła jej znajoma - Michela - jedna z bardzo wpływowych i dobrze sytuowanych osób. Można powiedzieć, że dziewczyna wpadła jej w oko. Gosia nie mówiła jeszcze wtedy biegle po włosku, ale zrozumiała, że rozmawiały o niej. Jej pierwsza pracodawczyni - pani Luisa chwaliła dziewczynę, że nie tylko pilnuje dziecka, ale jak trzeba to ugotuje, posprząta i zajmie się wszystkim jak należy. Żałowała, że wakacje się kończą, mała pójdzie do szkoły i Gosia wróci do Polski.
Michela natychmiast złożyła dziewczynie propozycję. Spytała, czy byłaby zainteresowana po wakacjach pracować u niej. Zaproponowała lepsze warunki i chciała, żeby Gosia pracowała jako tzw. domestica (gosposia, pomoc domowa). Obiecała też kurs włoskiego. Po krótkim namyśle Gosia zgodziła się, gdyż w Polsce po powrocie czekała na nią tylko i wyłącznie perspektywa pracy w supermarkecie (gdzie już wcześniej pracowała).
Michela
Michela była zadowolona ze swojej nowej gosposi. Małgosia utrzymywała nienaganny porządek w domu, nigdy o nic nie prosiła. Była zadowolona z warunków, jakie oferowała jej szefowa. Trzy razy w tygodniu uczęszczała na kurs włoskiego i spokojnie odkładała zarobione pieniądze. Zajmowała się domem, potem również wnuczkiem Micheli Filippo, kiedy ten wracał ze szkoły. Z czasem opanowując lepiej włoski pomagała także w biurze szefowej. Oczywiście wszystko z godnym wynagrodzeniem.
Michela i Gosia polubiły się również prywatnie, chodziły razem na zakupy czy do fryzjera. Razem z Filippo spędzały weekendy i ferie. Gosia latem bywała z nimi nad morzem, zimą na nartach. Wybierali się wspólnie do Gardalandu (park rozrywki). Michela nie szczędziła Gosi ani pochwał ani pieniędzy. Często mówiła, że ciężko jest znaleźć tak uczciwą i oddaną osobę. Traktowała Polkę jak członka rodziny. Kupowała jej prezenty, drobiazgi na różne okazje, wyprawiała urodziny. Wysyłała ją do kina, czy razem chodziły na lody. Małgorzata sama mówi, że nie mogła trafić lepiej.
Simone
Któregoś dnia, mając wolne od pracy, Gośka dała się namówić koleżance na proszoną kolację z grupą znajomych. Wśród nich był Simone, który od razu zwrócił uwagę na Gosię. Zresztą ona na niego też. Od tego wieczoru znajdowali oboje okazje, żeby spotykać się możliwie najczęściej. Umawiali się do kina, na lody, na następne kolacje w gronie znajomych. Niewinne spotkania przerodziły się w coś więcej. Dzwonili do siebie kilka razy dziennie, wysyłali sms-y. Z czasem nie potrafili już bez siebie żyć. Było tylko jedno ale, mianowicie on mieszkał w Mediolanie, a ona w Rzymie.
Poznali się w trakcie jego miesięcznego szkolenia, na które wysłała go firma, gdzie pracował. Niestety miesiąc dobiegł końca i zostały im tylko telefony. Małgorzata próbowała zapomnieć o całej historii, ale Simone nie dawał jej spokoju. Zresztą sama nie potrafiła przestać o nim myśleć. Najgorsza była odległość. Widywali się kiedy tylko mogli, starali się spędzać weekendy razem. Oboje zapracowani wykradali momenty tylko dla siebie. Na dłuższą metę taki układ był męczący.
Pani Michela odkryła wszystko bez trudu. Zrozumiała, że nie jest to jakaś przelotna znajomość. Tym bardziej, że Gosia nigdy przedtem nie pytała o dni wolne. Nie spotykała się z nikim i nie były jej potrzebne. Michela zaczęła płacić podwójnie za weekendy. Widząc, że Gosi zależy na dniach wolnych, oferowała jej dużo większe stawki niż dotychczas. Za nic w świecie nie chciała pozbyć się tak dobrego pracownika. Dziewczyna zaś miała świadomość, że jej koleżanki mogą tylko marzyć o takim pracodawcy. Małgorzata nie wiedziała co dalej. Z jednej strony możliwość zarobienia sporych pieniędzy i stabilna praca. Z drugiej strony kusząca niepewność u boku Simone. Włoska pracodawczyni widząc zaangażowanie dziewczyny zapraszała również Simone na niedzielne obiady i święta. Zdecydowała się nawet na zaproponowanie mu takiej samej pracy jak mediolańska, ale z lepszą pensją i w Rzymie. Wszystko po to, by nie stracić swej ulubienicy Małgorzaty. Simone nie zgodził się i grzecznie odmówił, dziękując za propozycję. Tłumaczył potem Gosi, że wystarczy, iż ona zależy całkowicie od Micheli. Oboje to stanowczo za dużo.
Po odmowie Simone, sytuacja się pogorszyła. Michela nie popierała już tego związku, nie zawsze też dawała Gosi wolne. Szefowa sprawiała wrażenie osoby zazdrosnej. Zaczęła manipulować życiem prywatnym Gosi.
Polce nie zależało na tym, by zarabiać ciągle więcej. Chciała za to odrobinę wolności, móc decydować sama za siebie. Miała też świadomość, jak wiele zawdzięcza Micheli. Starała się zawsze być wobec niej lojalną. Dlatego z żalem serca musiała zakomunikować pracodawczyni swój wybór. Złożyła rezygnację i powiedziała, że wybiera się do Mediolanu szukać pracy. Myśli poważnie o Simone i chcą być razem. Nie mogą kontynuować znajomości na odległość. Nie było jej łatwo podjąć tej decyzji.
Michela wybuchła płaczem. Tłumaczyła, że dla niej Gosia jest jak własna córka. Ogromnie się do niej przywiązała i miała do niej duże zaufanie. Prosiła tylko o jedno. Chciała, by Małgorzata zgodziła się pracować dla jej przyjaciółki w Mediolanie. Jeśli nie mogła jej mieć u siebie w domu, to chciała przynajmniej żeby pracowała dla kogoś uczciwego i godnego zaufania. Przez telefon prosiła: tylko traktuj ją dobrze, to prawie moja córka...
Epilog
Dziś Małgosia pracuje w Mediolanie. Za kilka miesięcy ma pobrać się z Simone. Jest szczęśliwa. Twierdzi, że jak ktoś da się poznać z dobrej strony, jest uczciwy i lojalny, to ludzie muszą go dobrze traktować.
Słyszała wiele narzekających dziewczyn, które pracują jako domestica. Ma świadomość, że otrzymała prezent od losu poznając Michelę. Ta kobieta zmieniła jej życie i zawsze będzie jej za to wdzięczna. Lecz każdy z nas ma swój los i musi robić to, co czuje. Nie da się oszukać przeznaczenia...wp Agata Scappa