Kieruję tego posta do tych, ktorzy mnie znaja, pamietają...
Allora dla przypomnienia: jestem stara baba, troje dzieci (odciete od pepowiny, podepchniete od cyca), po przejściach i z przeszłocią. Spotkalam na "NK" moja pierwszą miłość. Chcialam sie dowiedzieć co u niego, jak mu się życie ułozylo. On mi odpowiedzial "ja mam twoje imię wytatuowane i jesteś dla mnie... ble, ble, ble.
Mowi, ze ozenil sie rok po moim ślubie, żony nigdy nie kochal. Rozwiodł sie rok po moim rozwodzie, mial konkubinę, ktorej wczoraj sie pozbył. O niczym nie mialam pojecia. Czy to nie jest "mydlana opera"? Jutro mam sie z nimm spotkać. pierwszy raz od 37 lat. Stawiam wysokie wymagania. A co? Mam emeryture, alimenty (rozwód z winy pozwanego)i od kilku dni pracuję w swoim zawodzie (nie mylić z badante).
Kasia, Agatka, Krysia... Prawie chyba nie wszystkich wymieniałam. OOOOOOOO Gosia, wypowiedz się, jak bedziesz chciala, ale tak aby nie wygladalo, ze robisz to na zlosc Piotowi.