Naucz wlocha polskiego...

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 55
poprzednia |
Witam.
Moze ktos z Was ma jakis ciekawy pomysl na to jak nauczyc polskiego wyjatkowo leniwego wlocha? Jestesmy ze soba prawie 5 lat a on tylko 3,4 slowa jest w stanie (w bolach) wydukac. Faktem jest, ze nigdy dotad nie kladlam na to zadnego nacisku, ale teraz skoro ja musze zakuwac wloski to moze i on moglby zrobic ten sam krok w moja strone...
Jak dotad znalazlam taka strone: http://grzegorj.w.interia.pl/gram/isoen/gram1.html
Nie o to mi jednak chodzi ale o cos prostszego, jak dla dziecka... bo z nim jak z dzieckiem:)
Moze macie jakies doswadczenia w tym temacie, porady, ciekawe stronki...
Z gory dzieki za odpowiedz, pozdrawiam wszystkich!
czesc Truskawka,mam ten sam problem...i chyba jesli on sma nie zechce to na nic zadne cudowne programy,pozdrawiam:)
tak, jeśli sam nie chce to nic z tego. Mój co roku wyraża pragnienie nauki ale ni erobi tego przede wszytskim bo jest zmęczony. Przez 10 lat zdążył pojąć o czym się mówi i gdy chce umie się wyrazić i dogadać. Ale ja gadam tylko po polsku z dziećmi, oglądam polską TV i tak się osłuchał......
Buuuuuuu... no to chyba sie nie da... A wiecie jak on argumentuje?
"Jak mozna nauczyc sie jezyka w ktorym na Italie mowi sie WALOCHYJ a na Rome - RZIM :-) Jak to wogole komus do glowy przyszlo zeby ja (Italie) tak nazwac?..."
Ja nawet podreczniki kupilam. Zwlaszcza z jednym laczylam wielkie nadzieje, bo jest naprawde swietnie zrobiony. Kurzy sie na polce od ponad pol roku...
Moj tez tylko slucha. Staram sie go uczyc malymi krokami, typu: "nie wiem" (gdy czyms zawraca cztery litery), "gotowe!" (krzycze gdy podaje do stolu - tego sie swinia nauczyl:), "dlaczego", itd. itp. Idzie powoli i w bolach.
Jak macie jakas metode koniecznie piszcie:)
Jeju, dla mnie to jest przesłodkie ....heheheh...też bym sobie chciała posłuchać takich zniekształconych wyrazów :P uwielbiam to...Może jakoś pouczcie się wspólnie? nie zaganiaj go do nauki samego , tylko wykorzystacje polski w jakichs zabawach ;) Może być dużo śmiechu...Nauka w formie zabawy nie powinna go odstraszać...Powodzenia :)
Ale sie uśmiałam przy tych Waszych wpisach...fajnie piszecie...z humorem :) Niestety mi nic nie przychodzi konkretnego do głowy... zresztą mój wiek by mnie przekreślił z listy doradców heheh :)))
ja "swoim" włochom nigdy nie mówiłam,że Italia po polsku to Włochy,sama się zastanawiam często,dlaczego tak a nie inaczej.dlaczego Roma -Rzym,Milano-Mediolan itp pewnego razu mój italiano wyraził chęć uczenia się polskiego-kiedy słowo "kochać" przeczytał "kociak" i zapytał ,co to znaczy a ja odpowiedziałam że malutki kotek...do dziś mnie to rozśmiesza...a on juz nie chce dalszych lekcji,łatwiejszy chyba chiński-powiedział,potem dodał:jak polskie dziecko uczy się takiej
mowy!
hahah... oni fajnie kaleczą polską wymowę.. mają problem z "sz", "cz", "ż" itp. ... sama się smieje z jednego wydarzenia... raz ... moje amore przeglądało śłownik polsko-włoski włosko-polski, niektóre wyrazy całkiem dobrze czytał i poprawnie, ale .. jak trafił mu sie wyraz "kciuk" to się usmiałam do łez z jego wymowy! .. :))) ..kombinował na wszelkie sposoby zeby to dobrze przeczytać, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi ...a mówił coś w stylu "keciuk", keczuk"- myslałam, ze chodzi mu o "keczup", . ...
hihihi... . powtórzył za mną kilka razy poprawną wymowę i pamieta!
więc... nie zniechajcie sie ! ..moze niech czyta słownik?...
pozdrawiam,pa
moja kumpela z Merano starala sie kiedys uczyc polskiego. Ogolnie szlo jej calkiem niezle, ale niektore wyrazy ktore mowila doprowadzaly mnie do smiechu.. np. popierniczka (zamiast popielniczki) :)))
hej, ja wlasnie jestem w trakcie uczena wlocha polskieg , pilny uczen , jak cos wymysli to mozna ze smiechu pasc np. ja latac dobrze, nigdy nie obawa,ja byc polsky dziecko...itd. niestety przez sms i emaile ciezko jest sprawdzac co tak naprawde umie ale czesc i calus to doskonale wie co znacza, no i umi liczyc, bardzo mnie zdziwilo ze on chce sie uczyc polskiego nawet jak zapominam napisac mu cos po polsku to mowi ze zle(ucze go z kolezanka) nauczycielki jestesmy, jesli sie chce to sie potrafi , a jednak wlosi nie sa leniwi...
Cześć Cashia!!!
Mam prośbę czy mogłabyś mi podać tytuł tego podręcznika, z którym łączyłaś duże nadzieje:) bo niestety te, które zakupiłam dla mojego italiano nie są zbyt dobrze napisane.Ja mam problem w zrozumieniu o co w nich chodzi,a co dopiero mówić o nim;)))
Martha, ten fajny podrecznik nazywa sie "Il polacco senza sforzo", ja kupilam go w Rzymie w ksiegarni Fetrinelli, ale jest to bardzo popularna seria do nauki kazdego dowolnie wybranego jezyka, wiec nie powinnas chyba miec wielkich problemow z dotarciem do niego. I jest naprawde dobrze zrobiony. Z sensem, bez nudy, jest dostepna wersja z kasetami, ale kosztuje duzo wiecej, za sama zas ksiazeczke zaplacilam 20€. Powodzenia!:)
Włoscy mezczyzni sa leniwi? Za to dzieciaki wygodne przy nauce polskiego :) Moj mały kolezka, circa lat 5, ktory juz znal troche polski,bo ma "mieszanych" :) rodzicow, nie chcial ze mna rozmawiac po polsku.Wciaz odpowiadal po wlosku,choc doskonale mnie rozumial. Za swoj sukces uznalam, gdy postanawial czasem uzyc naszego szeleszczacego jezyka. Wymawiał slowa poprawnie, tylko mylila mu sie skladnia, np.: ale ja mam strach; albo: spojrz, jakie tu sa fajne curvy. :D
Czasami nie-pedagogicznie plakalam ze smiechu na te jego proby...
Pozdrawiam.
ja mam wlocha-emanuele- od niedawna ale on sam chce sie szybko uczyc. kocham te jego pokaleczone slowa i to jak mowi do mnie- kocham cieu moja laleczka- dzis przyjezdza do polski wiec bede go uczyc osobiscie. wynika z tego ze jak kocha to nie jest leniwy,tylko on jest z carabia i ma bardzo smieszny akcent:P dzis ma 1szy egzamin z krakowa musi trafic do mnie zupelnie sam przy pomocy innych ludzi, mam nadzieje ze sie nie zgubi:))pozdrawiam
posmialam sie troche czytajac te wypowiedzi gdyz po prostu mam to samo....i jego zdaniem chinski jest latwiejszym jezykiem....juz 7 lat tak sie mecze...az zaznaczylam,ze przy nastepnym wyjezdzie do Polski sam sobie potlumaczy co do niego mowia.....chociaz musze przyznac ,ze swietnie sie dogaduja z rodzinka...troche na migi,troche ze slownikiem...i krotka rozmowa trwa 4 godziny....
:) z ta nauka jezyka zawsze jest w obie strony. Pewnie tak samo zabawnie brzmimy my, kiedy klecimy pierwsze zdania po wlosku, bo z nauka jezyka nie roznimy sie niczym od dzieci, ktore ucza sie swojego ojczystego jezyka. Jesli mialabym komus cos radzic (a mam spore doswiadczenie w "szkoleniu" obcokrajowcow i tego swojego tez;) to unikajcie gramatyki, bo oni i tak nigdy nie zrozumieja dlaczego mamy cos takiego jak deklinacje, przypadki i dlaczego w zaleznosci od konteksu zmieniaja sie nam koncoweczki. Polskiego najlatwiej sie uczyc przez usluchiwanie i powtarzanie jakichs calosci w okreslonych sytuacjach. Ja mojego chlopaka uczylam glownie przez uparte powtarzanie mu tych samych zwrotow, np paskudna tu dzisiaj pogoda, a jaka pogoda u was? jak bedzie fajna pogoda to pojedziemy gdzies za miasto itd.W rozmowie tak kombinowalam, zeby to samo okreslenie padalo co najmniej kilka razy i nasteopnego dnia tak samo i kiedy juz zapamietal sobie cos, to zaczynalam go meczyc czyms innym. W taki sposob czlowiek nawet nie czuje ze sie czegokolwiek uczy i w moim przypadku poskutkowalo. I dobrze jest jak sobie znajduja wloski wyraz brzmiacy podobnie do naszego (np ty glupia babo!!:)) nom i musialam go nauczyc zastepowac te wszystkie fatalne przeklenstwa ktorych ktos go kiedys nauczyl, z czego najdelikatniejsze bylo "sie mi sie lac":)wiec teraz jest zajwaniaj, zarabisty i ku(r)na...problem w tym, ze nie wszyscy sa sluchowcami.
tak jak juz pisala predzej Weba,ktorej to maz nauczyl sie jezyka po prostu sluchajac go....ona rozmawia z dziecmi po polsku....i ja w przyszlosci tak bede robic.....a jezeli nawet i w ten sposob nic nie wskrobie-to raczej sie poddam...
pozdrowkaBMB:))
Scenka z dzisiejszego poranka.:)
Siedze w lazience i robie makijaz, a moj ropuch w kuchni przygotowuje sniadanie. Nagle slysze, ze kazdej wykonywanej przez niego czynnosci towarzyszy co nastepuje:
"Maslo... tak. [i na stol] Sucharki... tak. Campagnolowe [mialy byc campagnole, nasze ulubione ciastka, ale widocznie stwierdzil, ze wszystko nalezy jakos odmienic:D]... tak. Dzem... hmm... [mial byc morelowy, ale ropuch nie wie, jak sa morele po wlosku, wiec w koncu stwierdzil-->] malinowy... tak."
W tym momencie krzyknelam mu z lazienki, ze to nie jest dzem malinowy, na co odkrzyknal: "Cicho!":)
I powrocil do wykladania na stol roznych rzeczy. Przyszla kolej na talerze i kubki: "Dla mnie... dla ciebie... dla glupia malpa [to niby ja]... dla kochany ropusio.":)

Fajnie tez bylo, jak wczoraj wieczorem pisal kartke z zyczeniami dla mojej przyjaciolki z Warszawy (po polsku oczywiscie) - dyktowalam mu tlumaczenie jego slow na polski, a jak skonczyl, zakryl reka dol kartki i zaczal cos bazgrolic. Na koniec z duma pokazal mi swoje dzielo:
"Byla sobie zabka mala, re re kum kum!! P.S. Jestem potwor i zboczeniec i malpa nie lubi mnie...:'( TRUDNO!! P.S.1 To jest dla twojego dobra!!"

Powodzenia w dalszym wbijaniu Wlochom polskiego do glowy i pozdrawiam,
Dee
nie wiem czy dokladnie przeczytalam wszystkie wypowiedzi, ale wydaje mi sie ze moj chlopak jest wyjatkiem:)
sam z wlasnej woli od poczatku jak sie poznalismy osluchiwal sie, wychwytywal co ciekawsze slowa i pytal co znacza. potem przeszlismy do odmiany czasownika, tworzenia liczby mnogiej. raz jak byl ze mna w polsce moja mama ktora jest nauczycielka (neimeickiego co prawda) wylozyla mu troche gramatyki. jak na niego patrze i slucham to widac jak chlonie cala te wiedze. fakt, ze nie mamy czasu zeby przysiasc i sie pouczyc jak nalezy, ale mimo wszystko zrobil duze postepy. problemem jest tylko to, ze mieszkamy we wloszech, i tylko ode mnie slyszy polski, ewen. od moich tutejszych kolezanek, albo od rodzicow jak dzwonia rpzez skypa:) w polsce po miesiacu rozumial bardzo bardzo duzo.

poza tym ta cala nauka pochodzi z jego ciekawosci, a moze tez dlatego ze nie uczy sie na pamiec regulek. ale z drugiej strony jako ze jestem maniaczka gramatyki, raz na jakis czas opowiadam(mowie opowiadam, bo nie jest to zaden wyklad, tylko takie ciekawe opowiadanie) mu ciekawostki gramatyczne, dlaczego jest tak a nie inaczej, i zaraz robimy przyklady. a oczym mu opowiadam?
np 2 bilety ale 5 biletow, warszawa - do warszawy - z warszawy(najczesciej uzywane), itp...

a czym mnie rozsmiesza? idziemy do pijemy - andiamo a bere(analogicznie do przykladu podanego wyzej - do warszawy
fajne, podobalo mi sie: ) mozna sie posmiac:) wyobrazam sobie to wyliczanie z odpowiednio slodka wymowa:)

ulubionym haslem mojego chlopaka jest: robimy ciasto?? jablkowe?
teraz za to jestem przeziebiona i sie pyta: KOCHANO, jak sie masz? dobrze jest?
kochano moze chcesz campagnolowe?dziewczyny jestescie swietne....raczej sie nie poddam!!!ja tez bym chciala uslyszec maslo,dzem....a musze sie zadowolic "oczio","uko"-czytaj oko,ucho--dobre i to,no nie?
wlasnie mi sie skojarzylo, ze moj kochany nie ma problemow, z wyrazami takimi jak ksiezyc, szczecie itp. (tak a propo ksiezyca, to czesto opowiada naszym znajomym i nie tylko jak bardzo trudny jest jezyk polski i podaje przyklad: ...bo wezmy taki "ksiezyc", po niemiecku der Mond, po angielsku moon, po wlosku la luna, po hiszpansku i francusku tez cos podobnego. tylko po polsku "ksiezyc":-) zero podobienstwa i jak ja mam sie tego nauczyc? po czym wszyscy wybuchaja smechem:-))
jak do tej pory najwieksze trudnosci sprawia mu prosciutkie slowko "wkrotce" i zdanie: "Wkrotce bedziemy w Tczewie"
Ciekawa jestem czy wasi "faceci" tez maja badz mieliby problemy z wymowa tego slowka i zdania:-)
wiesz Kasiu, pomyslalam dokladnie o tych samych wyrazach, tylko ze dla mojego sa to: uszi i oki:-)
i dokladnie tak jak napisalas "oczio":-)
dwa oczy a jedno oczio---normalka
nizle niezle dee, myslalam, ze sie poplacze ze smiechu:-) ps ja uwielbiam jak odzczasu do czasu moj facet probuje napisac jakiegos smsa mojej mami, z ktorego rozszyfrowaniem mam nawet ja problemy, no ale coz on jest z siebie dumny:-)
no a skoro sa uszy to czemu nie ma "jedno uszo"?
jak pan zapiekanka
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 55
poprzednia |

Zostaw uwagę