Działacz gejowski przyznaje: AIDS to choroba gejów AIDS jest chorobą gejów, przyznał ostatnio lider jednej ze znanych organizacji homoseksualistów w Stanach Zjednoczonych. Konserwatyści triumfują.
Matt Foreman, znany w amerykańskich środowiskach gejowskich działacz, lider organizacji The National Gay and Lesbian Task Force, zdenerwował ostatnio innych tęczowych aktywistów i sprawił wielką radość konserwatystom. A powiedział tylko, że homoseksualiści są bardziej narażeni na ryzyko złapania HIV i to głównie oni chorują na AIDS.
Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Foreman tłumaczył, że AIDS jest coraz poważniejszym problemem środowisk homoseksualnych:
Ludzie, 70% nosicieli wirusa HIV w naszym kraju to homo- i biseksualiści. Nie możemy zaprzeczyć, że AIDS to choroba gejów. Musimy to przyznać i stawić temu czoła.
Działacz ma rację. Według jednego z raportów rządowych, w 2002 w Stanach Zjednoczonych żyło 300 tysięcy osób chorych na AIDS. Szacowano, że jakieś 60% z nich zaraziło się przez męsko-męskie kontakty seksualne.
Nie Foreman pierwszy i zapewne nie ostatni podnosi tę kwestię. Gejowscy aktywiści co jakiś czas nawołują do ostrożności w kontaktach seksualnych. Bo tu nie tyle chodzi o bycie homoseksualistą, co po prostu o popularniejsze niż w przypadku "heteryków" sypianie z kim popadnie.
Niektóre z amerykańskich organizacji konserwatywnych już wykorzystują konferencję Foremana, by ogłosić, że homoseksualizm to koniec świata i źródło wszelkiego zła. Są też takie, które cierpliwie prowadzą ewangelizację wśród gejów, by nakłonić ich do lepszego prowadzenia się, a kiedyś może i do zmiany orientacji.
W Polsce newsem, za serwisem Prawy.pl, zdążył się już zainteresować Wojciech Wierzejski. Tylko o komentarzu najwyraźniej zapomniał. Podpowiem może: tak, geje mają problem z AIDS. Tak, powinni zwracać większą uwagę na bezpieczny seks. Nie, nie jest to powód, dla którego należałoby ich izolować albo zdelegalizować homoseksualizm.
Marta Wawrzyn