Trener Skry, Jacek Nawrocki nie ma wątpliwości. Włosi znów kombinują, tym razem przy "drabince" Ligi Mistrzów.
Wszyscy mamy jeszcze w pamięci mistrzostwa świata siatkarzy we Włoszech i system jaki wymyślili organizatorzy. Wszystko po to, aby gospodarze mieli jak najłatwiejszą drogę do finału. Reprezentacja Italii pierwszego przeciwnika ze światowego topu miała dopiero w półfinale i... musieli uznać
jego wyższość. Za to główni rywale musieli walczyć między sobą. Jak pamiętamy, w II rundzie w jednej grupie spotkały się trzy najlepsze zespołu poprzedniego mundialu: Brazylia, Bułgaria i Polska. Niestety, po dwóch porażkach 0:3 do domu
pojechała nasza reprezentacja. Minęło kilka tygodni i w Lidze Mistrzów sytuacja się powtarza. Tak przynajmniej twierdzi Jacek Nawrocki.
Kilka dni temu byliśmy świadkami losowania pierwszej rundy play-off Ligi Mistrzów. Na pierwszy rzut oka wszystko odbyło się zgodnie z zasadami – do rozstawionych liderów tabeli dolosowano drużyny słabsze. Schody zaczynają się później. Najsilniejsze pary zostały zestawione w jednej części drabinki. Wszystko po to, aby część drużyn z grona faworytów eliminowała się nawzajem. W finale imprezy jest już Trentino Volley. Widocznie Włosi, którzy mają łatkę najlepszej drużyny klubowej na świecie, chcą mieć jak najsłabszych rywali w Final Four.
Na własnej skórze
o „podejrzanym” systemie może przekonać się ekipa mistrzów Polski. Skra w 1/12 finału spotka się z belgijskim Knack Randstad Roeselare, ale już w 1/6 zapewne czekać na nich będzie Zenit Kazań. Przed losowaniem eksperci zgodnie podkreślali, że te dwie ekipy powinny zagrać w finałowym turnieju.
"To skandal! Żeby takie drużyny jak Tour, Zenit Kazań, Lokomotiw Biełgorod, Bre Banca Lenuti Cuneo trafiały na siebie. Nie chce wygłaszać zarzutów pod adresem federacji, ale tak naprawdę znalezienie się w jednym koszyku takich zespołów, patrząc także na ich dyspozycję w tej edycji Ligi Mistrzów, to coś jest nie w porządku" - denerwuje się trener mistrza Polski