Pierścionek w..... czekoladzie!
Dla Włochów święta wielkanocne są bardzo istotnym wydarzeniem towarzyskim, którego wagę podkreśla powiedzenie: „Boże Narodzenie należy do rodziny, Wielkanoc do przyjaciół”. A że włoska kuchnia stanowi arcydzieło samo w sobie, nic dziwnego, że przyjaciele nad wyraz chętnie się spotykają, by się tym arcydziełem napawać.
Na obiad niedzielny jada się powszechnie (a zwłaszcza w Neapolu) minestra di Pasqua (której historia sięga XVIII wieku), ciężką i bardzo mięsną zupę z ogromnym warzywnym wkładem, która przypominałaby polski wiejski rosół, gdyby nie fakt, że dodaje się do niej parę rodzajów kiełbas i wlewa pół szklanki białego wytrawnego wina. Podaje się z tostami (mogą być natarte oliwą).
Na drugie danie włoscy tradycjonaliści podają smażone karczochy, pieczoną kózkę lub jagnięcinę. Rozdaje się jajka czekoladowe z niespodzianką, którą może być na przykład pierścionek zaręczynowy (ciężkostrawny element jajka wielkanocnego, z którego odzyskaniem mogą być niejakie kłopoty, gdy przyszła panna młoda jest żarłoczna). Wielkanoc we Włoszech to raj dla amatorów wycieczek i podróży, albowiem wyznaje się tutaj zasadę Natale con i tuoi, Pasqua con chi vuoi (to się rymuje!) czyli "Boże Narodzenie z rodziną, Wielkanoc z kim chcesz", co punktualnie w okolicach Wielkiego Czwartku manifestuje się exodusem miejscowej ludności na tzw. zieloną trawkę. Trawka ta może znajdować się na Seszelach, w Pradze czeskiej albo wśród pagórków Toskanii, wypad może trwać tydzień jak i pół dnia. Uwaga: jeśli trwa jeden dzień, to wyjazd i powrót MUSZĄ nastąpić w Wielki Poniedziałek rano.
Możemy zatem generalnie obchodzić Wielkanoc we Włoszech na dwa sposoby:
- wyjazd natury turystycznej na kilka dni, często z przyjaciółmi, w miarę daleko od domu; opcja praktykowana głównie, acz nie tylko, przez singli;
- domowe świętowanie, z czuwaniem paschalnym w nocy w Wielką Sobotę dla praktykujących katolików, z małym wypadem na piknik albo przynajmniej wyjściem z domu na dłuższy spacer w Wielki Poniedziałek (który nie jest lanym poniedziałkiem, wiec nie ma niebezpieczeństwa).
W tym ostatnim przypadku, Wielka Niedziela (czyli Pasqua - właściwa Wielkanoc) świętowana jest w domu, przy czym centralnym momentem jest obiad, na który należy podać jagnięcinę. Trudno zresztą generalizować – kuchnia włoska ma tyle odmian i zwyczajów, ile regionów, miast i wsi znajduje się na mapie. Zdarzyło mi się jeść zupę, jasnym kolorem i smakiem przypominającą nasz biały barszcz, w którym jednak nie pływała kiełbasa ani ser (co było przykre).
Na stołach w ramach przystawek pojawiają się plasterki salami i jajka na twardo (właśnie: pojawiają się, a nie królują - też szkoda, ale w końcu wiadomo, że wielkanocne jajka to ogromne formy z czekolady z plastikowym gadżetem w środku, zawinięte w kolorową, szeleszczącą folię, a nie jajka wielkości i koloru jajek). Nieznane jest chodzenie ze święconym w Wielką Sobotę, wiec brak na stołach koszyków z całą ich jadalną zawartością, uwieńczoną barankiem z cukru.
Po Wielkiej Niedzieli kolej na dzień zupełnie odmienny w charakterze - chodzi o charakter spędzania go – czyli na Wielki Poniedziałek, zwany tu Pasquetta - dosłownie "malutka Wielkanoc". Dzień wycieczek!