Bardzo smutny temat. Może rozbuduje go o śmierć. Śmierć, pogrzeb i żaloba. Babcia, którą się opiekowalam była bardzo żywotna, miala poczucie humoru i była lubiana w srodowisku. Zmarla nagle o piatej nad ranem. Chorowala na serce. Poprzedniego wieczoru bylam z nia na spacerze. Bardzo przeżylam jej śmierć, bo lubialysmy się, a poza tym po raz pierwszy widzialam jak czlowiek umiera. Babcia zawsze o świcie jęczala o czym uprzedzila mnie rodzina zapowiadając abym nie reagowala. Tego wczesnego poranka wolala nie tylko boga, ale również mnie po imieniu. Babcia nie chciala abym dzwonila po lekarza. Po podaniu lekarstw, gdy nie było poprawy otworzylam okno i zaczęlam wolać o pomoc. Dopiero po kilkunastu minutach był odzew, ale nie o to chodzi. Fernanda na moje usilne naleganie pozwolila zadzwonić do jej syna. Przy okazji wezwalam lekarza. Syn przyjechal po kilkunastu minutach. Babcia była już w tunelu i nie rozpoznawala go. Zaraz potem przyjechal lekarz i stwierdzil zgon. Bylam w szoku.
Syn mojej babci po uspokojeniu mnie i po wyraźnym stwierdzeniu, ze moje wysilki sa bezsensowne poszedl do telefonu i zajal się organizacja wszystkiego. Może po godzinie przyjechala ekipa i zajela się kosmetyka mojej podopiecznej. Z pokoju dochodzily przerazające dla mnie odglosy. Póżniej okazalo się, że mojej biednej Fernandzie takim czymś w rodzaju zszywacza biurowego korygowali to i owo. Ubrali babcie o dziwo w ubrania, które zakladala na uroczyste okazje. Bylam zdziwiona, bo w Polsce jeśli ktoś nagle umrze, to rodzina kupuje nowe ubranie do pochówku. Później dowiedzialam się, że był taki przypadek na Sycylii, że wlożyli staruszka do trumny w pidżamie. Po ok. trzech godzinach przyjechala następna ekipa z trumną. Babcia leżala w salonie, na wezglowiu świecily się gromnice. Przychodzili znajomi z kwiatami i żegnali się ze zmarla. Bardzo lubiala kwiaty. Z kazdego spaceru wracalyśmy z naręczem, które sama ukladala w wazonie. Drzwi do mieszkania otwarte były na oścież. Przez calą noc było czuwanie przy trumnie i odmawianie modlitw. Miala dużo przyjaciól. Następnego dnia był pogrzeb. Trumna była podwójna. Najpierw była zaspawana czy zalutowana, a nastepnie zabita gwoździami. Mimo brzydkiej, deszczowej i wietrznej pogody, a był to grudzień wszyscy w skupieniu szli za karawanem aby odprowadzić do miejsca wiecznego spoczyku. Pochowana zostala w ziemi, w grobie gdzie od kilkudziesięciu lat leżal jej mąż. Grób zostal zamurowany i pokryty dużą ilością wieńców i kwiatów.
Bywa również tak, że staruszkowie nie życzą sobie kwiatów na pogrzebie. Rodzina informuje o tym na klepsydrach.
Takie sa tradycje w Toskanni, a dokladniej w Casentino.