Droga Krzyżowa pod przewodnictwem Benedykta XVI w Wielki Piątek w Koloseum była "bardzo szczególna" - pisze "La Repubblica".
Dziennik zwraca uwagę na mocne chińskie akcenty w towarzyszących nabożeństwu rozważaniach pióra biskupa Hongkongu kardynała Josepha Zena Ze-kiuna.
Rzymska gazeta podkreśla zarazem, że Watykan starał się "nie dolewać oliwy do ognia" w związku z sytuacją międzynarodową na tle chińskich represji w Tybecie. Dlatego - jak dodaje - z tekstu rozważań usunięto wszelkie bezpośrednie odniesienia do sytuacji w Chinach.
Watykanista gazety Marco Politi kładzie nacisk na krótkie, pełne duchowych odniesień przemówienie, jakie papież wygłosił na zakończenie Via Crucis, która - jak zauważa - była "potencjalnie wybuchowa".
Aby więc - zdaniem publicysty - złagodzić wymowę słów na temat męczenników XXI wieku i prześladowań chińskich katolików, Benedykt XVI nie podjął w przemówieniu tematu "męczeństwa w imię wiary tak w Chinach, jak i na całym świecie".
Ponadto - twierdzi Politi - uniknięto także innego znaczącego gestu: papież nie wziął krzyża z rąk chińskiej dziewczynki.
Mimo to jednak - pisze włoski publicysta - wymowa Drogi Krzyżowej była jasna: wszystkie modlitwy odnosiły się do męczeństwa chińskich katolików i procesów w dobie maoizmu oraz sytuacji Kościoła podziemnego.
Wątpliwości nie pozostawiały również ilustracje w książeczce do nabożeństwa, przygotowanej na Drogę Krzyżową. Na nich - podkreśla Politi - "Chrystus jest Chińczykiem".