apropo wytrwalosci...nie wiem,co ci doradzic,bo sama jestem zgubiona.Chyba bedac teraz na twoim miejscu,zostawilabym to,po prostu przestala pisac i myslec o nim,teraz wydaje ci sie to trudne i nie wyobrazasz sobie ze mozna by bylo tak po prostu to przerwac,ale gleboko sie zastanow nad tym juz teraz...Ja mialam zawsze normalne zwiazki,niedaleko siebie,az do zeszlego roku,poznalam wlocha(ktory nie jest dosyc typowym wlochem w wiekszosci kwestii,zreszta mniejsza o to jaki jest).Bardzo sie kochamy,byly spotkania,odwiedzanie sie,ferie,wakacje razem,wszystko utrzymujemy od czerwca 2004..nawet jesli dluzej sie nie widzimy ufamy sobie bardzo,i to nie to ze jestem slepa czy nie chce czegos widziec,to sie po porstu czuje,nie musze nikomu udowadniac nic,ze to nie jest prawdziwe,bo to jest moje tylko...ja w tym jestem,ja ponosze konsekwencje,ja czuje etc..Spedzilismy ze soba wiele dni,dosc intensywnie,jesli sie spotykamy,to to jest 24h na dobe ze soba,widzimy jak sie druga ososba zachowuje w codzinnych sytuacjach,znamy swoje dobre i zle strony,oczywiscie poznajemy sie caly czas,drugiego czlowieka poznaje sie do konca zycia..wiec trudno powiedziec tu znam go napewno,wiem jaki jest itd.ale wiem co czuje i odczuwam co czuje on.I narazie dosyc o sentymentach...Mielismy zawsze marzenie,zeby byc ze soba tak ,,normalnie,, moc wychodzic razem kiedy chcemy,przytulic sie kiedy chcemy,a nie wciaz byc zalezni od tej odleglosci,ktora tak naprawde tez uczy wiele,cierpliwosci,pokazuje nam jak mocne i na ile prawdziwe sa nasze uczucia,czy to jest naprawde to...ale bedac w takim zwiazku ponad poltora roku,piszac maile,rozmawiajac godzinami,spotykajac sie kiedy mozemy,zdajemy sobie sprawe ze robimy cos w sumie naddzywczajnego,a moze po prostu to co czujemy sprawia ze robimy nadzwyczajne rzeczy,a moze lepiej ujmujac robimy rzeczy ktore dla innych sa irracjonalne..Z samego poczatku myslalam,ze potraktuje to jako ladne wspomnienia,cos innego,takie mialam zalozenie,niestety-stety nie wyszlo,wyszlo cos wiecej..nie chce tu opisywac wydarzen,czy czegokolwiek,opisywac ckliwych historii...dzis jest mi bardzo ciezko...zalatwialismy dokumenty na moje przeniesienie sie na studia tam,na odpowiedni rok na ktorym jestem tu..udalo sie wszystko,wszystkie te papiery,tlumaczenia,wszystko zalatwione...na dniach dowiem sie czy dostane pokoj w akademiku,ale to akurat najmniejszy problem juz..po porstu dotarlo do mnie ze to juz nie jest jakis daleki plan,marzenie,ze to jest juz teraz i trzeba dzialac...jechac za 3 dni........trzeba kupic bilet,spakowac sie,zostawic wszystko...nie bedziemy mieszkalisbysmy w tym samym miescie,on dojezdza tam na studia codziennie 40 km...do bologni..Z jednej strony boje sie,ze jesli zrezygnuje moge zalowac,z drugiej...nie wiem,czy to racjonalne,bo trzeba i tak myslec,czy starczy pieniedzy,czy sie zalimatyzuje,nie bede tylko z nim,przede wszystkim bede tez musiala sobie czasem radzic sama...moj wloski..hm,rozumiem bardzo duzo,gorzej z mowieniem,bo rozmawialismy po ang przede wszystkim,znam francuski,portugalski,przez to latwiej mmi zrozumiec wloski...ale czy to wystarczy? a co potem..?
co po roku?w sumie nie mozna myslec tak przyszlosciowo,wszystkieo planowac,ale trzeba miec wizje na wszystko,cos co bedzie dawalo sile na dalsza walke...i jesli to przetrwa to ja albo on bedzie musial z czegos zrezygnowac...dla bycia razem,to naprawde trudne,szczegolnie teraz dla mnie,trudne jesli sie naprawde kocha,dzis powiedzialam,ze jesli jutro sie odezwe to zmianilam plany i rezygnuje z tego wszystkiego,takze z tego zwiazku,bo nie chce i boje sie zyc tylko marzeniami....ze scisnietymi gardlami powiedzielismy sobie dobranoc...on chciaby mimo wszystko ciagnac to dalej,nawet jakbym nie pojechala.......ale uwierz,to takie trudne,nie dlatego,ze czujesz sie zobowiazana i nie mozesz byc z innymi,bo to nawet ci do glowy nie przychodzi,tylko tesknota,zal,smutek ze inni sa razem,tak po prostu.....a ty musisz czekac na jedno objecia tyle czasu...to mozna byloby wszystko przetrwac...ale po porstu to ,,co bedzie potem?"jak bedzie wygladac to po studiach,nie wiem,cokolwiek......jestem zgubiona..wiec Elmajcia,zastanow sie czy tego chcesz...pozdrawiam...