Temat przeniesiony do archwium.
31-51 z 51
| następna
odcinek 9 jest po odcinku 6 (źle mi się wkleiło) :(
tłumaczenie odcinek 9

(Wchodzi dyrektor cyrku)
Dyr: Dzień dobry.Tak się ma tygrys?
Pan O:Jak to, to i pan już wie?
Dyr:Jasne, muszę trzymać się w kursie.Ja kieruję przedsiebiorstwem rozrywkowym, Nie powiem cyrkiem, bo nie wiem jaki jest pana stosunek do tego rodzaju rozrywki. Interesuje mnie tygrys.
Pan O: Niech go pan natychmiast zabiera.
Dyr: Wie pan bardzo dobrze, że to nie jest możliwe. Jednakże wiedząc, że pojawił się tu, mamy środki żeby ująć także to w cywilizowane ramy. Nasz cyrk nie jest z tych dużych i aż do dziś nie mieliśmy nigdy poważniejszych(dzikich) bestii.Tak, najwyżej od czasu do czasu para królików w cylindrze, albo osiołek wyskakujący z walizki. Ale o prawdziwych drapieżnikach nawet nie mówimy.Jesteśmy przekonani, że ten tygrys mógłby postawić nas na nogi.
Pan O: Bierz go pan sobie!
Dyr: To jest dla mnie wyjątkowa okazja, żeby stworzyć nowy typ przedstawienia. Nie tyle dzięki tygrysowi ile dzięki okolicznościom temu towarzyszącym.
Pan O: Do czego pan zmierza?
Dyr:Nie zrobimy nic innego jak to, że przeniesiemy całe widowisko do pana domu.
Pan O: Co pan chce powiedzieć?
Dyr: W ten sposób stworzymy przedstawienie do tej pory nieznane:cały cyrk z pełnym spektaklem i bogatym programem, który prezentuje swoje róznobarwne fantasmagorie w samym środku zwyczajnego rodzinnego domu.Pan rozumie? Kto potrafi oprzeć się pikanterii domowego ogniska ściśle złączonego z cyrkiem bogatym w świecidełka i efekty? Zewnętrzność i wewnętrzność,pozorność i realność łaczą się, żeby (stworzyć) atmosferę naszego przedstawienia. Pan da swój dom i swoją rodzinę, ja dam cyrk. Tłum uwielbia przenikać tam, gdzie zazwyczaj jest zakazane, albo choć utrudnione. Połączenie wszystkich walorów areny z intymnością zamieszkałych kątów i z niepowtarzalną atmosferą rodzinną gwarantuje nam sukces. I gwoźdź programu pojętego w tym duchu polegać będzie na oglądaniu przez dziurkę od klucza tygrysa w łazience.Dla każdego, kto nie musi mieszkać razem z tym straszliwym kocurem, zerknąć na niego i wrócić sobie do domu, bedzie to prawdziwa rozrywka.
Pan O: Może ma pan rację, ale ja tak lubię samotność..
Dyr:.Proszę mnie dobrze zrozumieć. Ten cyrk o którym mówię, bedzie zawierał w sobie pewnego rodzaju nieuchwytną rozwiązłość, nieokreśloną, a jednak wyczuwalną, która nam przyciągnie publiczność, jednak z punktu widzenia moralności będzie absolutnie bez zarzutu. Ta atrakcja nie będzie oparta na żadnego rodzaju na ekscesach, lecz tylko na specyficznej sytuacji. Co pan na to powie?
PanO: Jestem taki oszołomiony...Nie bierze pan pod uwagę faktu, że mieć w domu cały cyrk to jest jednak zawsze wielka odpowiedzialność dla gospodarza.
Dyr:Myśli pan wciąż złymi kategoriami. Nie chciałem powiedzieć, że pana żona bedzie zmuszona przygotowywać dwa tysiące kanapek dwa razy dziennie, o ile będziemy wystawiać także popołudniówki, ani witać osobiście każdego z dwóch tysięcy zaproszonych. Przeciwnie, chodzi właśnie o zachowanie najbardziej domowej postawy, domowego ciepła, intymności, żeby stworzyć kontrast.I nie zapominajmy, że też tygrys robi swoje wrażenie.
Pan O: Pan natomiast nich nie zapomina, że (volare o volere)bądź co bądź, nie jest to zwyczajny tygrys, ale tygrys łazienkowy. Nie wiem jak się zaadoptuje do tego celu.
Dyr: Naprawdę nie pomyślałem o tym, ale nie wierzę, żeby były przeciwwskazania natury zasadniczej...
Pan O:Niech pan chwilę poczeka, jest tu z nami specjalista. Nie ukrywam, że liczę na jego negatywną opinię. Pomijając wszystko, jestem przywiązany do mojego domu takiego, jaki był do tej pory. (puka do drzwi pokoju obserwacyjnego) Ehi! (halo!), Proszę pana!
Dyr: Halo!
:)
Kurtyna w górę! Odcinek 10

(Lo Scienziato fa capolino dalla porta,in maniche di camicia e senza scarpe.)
Ohey: Il direttore vorrebbe sapere se la nostra tigre si presta a essere osservata ogni sera da una gran quantità di persone.
Scienziato: Si, senza alcun dubbio, dato che tra le caratteristiche della sua natura va annoverata anche una straordinaria vanità.
Ohey : Grazie.
Direttore: Un briciolo di pericolo ecciterà la fantasia degli spettatori, sebbene in realà non vi sarà alcun rischio. Sprangheremo la porta col paletto. E allora, siamo d'accordo?
Ohey : Veramente...
Direttore: Ma pensi un po' a quanto si arricchirà la sua immaginazione, la sua scala di esperienze. Non ha mai sentito nostalgia del circo, neanche da bambino? Ebbene, oggi, senza lasciare la sua casa, le sue comodita, le sue piccole ma quanto importami abitudini, lei si troverà davanti alla grande pista. Avrà ogni sera emozioni e splendore, e nello stesso tempo tutto restera tranquillo, casalingo, come se nulla fosse. Ecco, lei se ne sta nel suo letto, accanto a sua moglie. Intorno c'e' pace, silenzio, e contemporaneamente ha luogo lo spettacolo. In alto, sopra al let­to, e' tesa una corda e su di essa, lontana, pro­prio sotto il soffitto, cammina a passi leggeri la stella della compagnia, la piu' bella delle nostre ballerine sulla corda. Ma pensi ai suoi bambini. E' comodo avere dei 'clowns' in casa, non fosse che per i bambini. Con tutte quelle buffe capriole e quelle smorfie... pensi un po' che felicità per i nostri piccoli, che facilitazione nell'educarli!
Ohey: Se accetteró, sarà proprio in considerazione dei bambini.
Direttore: Ehi !
Ohey : Ha ancora bisogno del professore?
Direttore: Si. Ehi! Voglio chiedergli se alla tigre si puó mettere in testa un elmo romano con delle piume. II circo ha le sue leggi. Ehi!
Ohey : Ehi!
Scienziato: (socchiudendo la porta, in camicia da notte) No! (richiude la porta)
Direttore: Be', e' un gran peccato. Allora, a domani.
Ohey: Come unica condizione, vorrei che nel programma non ci fossero acrobazie a cavallo. Non so perche', ma non le sopporto.
Direttore : Non dubiti. (Esce)
(Ohey resta per un momento solo in scena. Si avvicina alla porta della stanza d'osservazione, bussa con aria indecisa, senza ottenere risposta. Dalla parte opposta entra il Vecchio Cacciatore. Ha la barba, un enorme berretto di pelo e un lungo fucile ad acciarino. Si ferma sulla porta, in attesa che Ohey lo noti. Finalmente Ohey lo scorge: ha un moto di spavento, poi si domina, cercando di darsi un contegno con la severità della voce.)
Ohey : E voi che cercate?
Cacciatore: Io son di Siberia, di là dall'Amur. Essa e' qui, signore.
Ohey :(a se stesso) E' incredibile. (al Cacciatore) Che vento vi mena?
Cacciatore: Io, signore, sono implacabile. Io la tigre, si­gnore, la sento lontano un miglio. Dev'essere qui.
Ohey : Capisco. E' per la tigre. E' di la, nel bagno.
Cacciatore: Non fa nulla. Aspetteró. Tanto, al vecchio non la fa.
Ohey : Be', già che ci siete, sedetevi.
Cacciatore : No, signore, sto in piedi. Il vecchio aspetta.
Ohey (istericamente) Sedetevi, sedetevi immediatalmente!
Cacciatore: Che vuole, signore... Da noi c'e' un detto... Chi sta in piedi, sta in piedi... Io sto in piedi, signore, il vecchio sta in piedi, sta in piedi...

koniec części I.
:)
tłumaczenie odcinek 10.
(Naukowiec uchyla drzwi w koszuli i bez butów)
Pan O: Dyrektor chciałby wiedzieć, czy nasz tygrys może być obserwowany każdego wieczóru przez dużą liczbę ludzi.
Nauk: Tak, bez wątpienia, zważywszy, że w jego naturalnej charakterystyce można wymienić także okropną próżność.
Pan O: Dziękuję.
Dyr.:Odrobina niebezpieczeństwa podsyci fantazję widzów, choć w rzeczywistości nie będzie żadnego ryzyka. Zamkniemy drzwi na haczyk. Więc zgadzamy się?
PanO: Doprawdy...
Dyr.: Niech pan pomyśli trochę jak wzbogaci się pana wyobraźnia, pańska skala doświadczenia (przeżyć).Czy pan nigdy nie tęsknił za cyrkiem, nawet będąc dzieckiem? Więc dziś nie opuszczając domu, wygody, swoich małych, ale jakże ważnych przyzwyczajeń znajdzie się pan przed wielką drogą. Bedzie pan miał co wieczór przeżycia, emocje i blask, a jednocześnie w tym samym czasie wszystko pozostanie spokojne,domowo jakby nigdy nic. Tak więc leży sobie pan w swoim łóżku obok swojej żony. Wokoło jest spokój cisza i w tym samym czasie odbywa się przedstawienie. Wyżej nad łóżkiem jest rozciągnięta lina i na niej, daleko, prawie pod sufitem kroczy lekkimi krokami gwiazda naszego zespołu, najpiękniejsza nasza tancerka na linie. I niech pan pomyśli o swoich dzieciach. Jest wygodnie mieć klaunów w domu chociażby dla dzieci. Ze wszystkimi tymi żartami, koziołkami i minami..niech pan pomyśli jakie szczęście dla naszych małych, jaka łatwość w wychowaniu ich.
Pan O: Jeśli się zgodzę, będzie to właściwie ze względu na dzieci.
Dyr: Ehi!
Pan O: Potrzebuje pan jeszcze profesora?
Dyr: Tak, chcę go zapytać, czy można nałożyć tygrysowi na głowę rzymski hełm z piórami. Cyrk ma swoje prawa.
Pan O: Ehi!
Nauk:(wyglądając przez drzwi w koszuli nocnej) Nie! (zamyka drzwi)
Dur: Aaa, to wielka szkoda. Więc, do jutra.
Pan O: Jako jedyny warunek, chcę, żeby w programie nie było akrobacji na koniu. Nie wiem dlaczego, ale tego nie cierpię (nie znoszę).
Dyr.: Bez obawy. (wychodzi)
(Pan Okey zostaje przez chwię sam na scenie. Zbliża się do pokoju obserwacyjnego. puka niezdecydowanie, nie otrzymuje odpowiedzi.Z przeciwnej strony wchodzi stary myśliwy. Ma brodę, wielką futrzaną czapę, i długą strzelbą.Zatrzymuje się przy drzwiach w oczekiwaniu, kiedy Okey go spostrzeże. Wreszcie Okey go spostrzega, jest przestraszony, potem opanowuje się starając się zachować z godnością i surowym tonem mówi)
Pan O: A wy co tu szukacie?
Myśliwy: Ja jestem z Syberii, znad Amuru. On tu jest, panie.
Pan O: (do siebie) To jest niemożliwe. (do myśliwego) Co za wiatr was tu przywiał?
Myśl: Ja panie jestem zawzięty. Ja tygrysa panie, ja jego czuję z daleka. Musi tu być.
Pan O: Rozumiem, z powodu tygrysa. Jest tam w łazience.
Myśl: Nic nie szkodzi, poczekam, starego przecież nie oszuka.
Pan O: Beh, skoro już jesteście, to usiądźcie.
Myśl: Nie panie, postoję. Stary poczeka.
Pan O: (histerycznie) Siadajcie, usiądźcie natychmiast!
Myśl: Jak pan chce..u nas się mówi: kto stoi na nogach, ten stoi na nogach..
Ja postoję panie, stary postoi na nogach, postoi...
:)
i co, i co dalej???
L'inviato del destino.
(I due Ohey riposano nei loro letti, uno accanto all'altro. Dal fondo della casa giungono le voci dei bambini e del Maestro che guida la gita scolastica. Il Vecchio Cacciatore sta in piedi, immobile in un angolo.)
Maestro : Zitti, bambini! Disponetevi subito due a due!
Okey: Ho dovuto lasciarli entrare. E' intervenuto il Provveditorato.
Signora Ohey : Ah, la notte si avvicina.
Maestro: Attenti, bambini, incominciamo la visita. Imparerete tutto sulla tigre. Staś, vai subito a disinfettarti.
Ohey: Io non volevo. Mi hanno detto: lei non dice di no a noi, ma ai bambini. Le scuole, si sa, sono soprattutto i bambini. Ho dovuto dargli ragione. A sentir loro, non avevo coscienza.
Voce del Maestro : . Alla tigre dunque, piacciono gli appartamenti, ma il numero delle stanze non ha importanza, purche' vi sia il bagno. Un bagno
decente, naturalmente nei limiti del possibile.
Ohey :(malinconicamente) Dopo questi ne verranno degli altri, e poi cominceranno ad arrivare dalla provincia, faranno delle gite popolari, chissa', forse verranno anche i montanari... Ci metteranno un chiosco di bibite nell'ingresso...
Voce del Maestro: Le tigri non distruggono le semine, perció se gli inquilini vogliono coltivare delle patate in cassette piene di terra, possono farlo senza il minimo timore.
Ohey: Dio, siamo gia' a questo punto. Dov'e quel vecchio cacciatore? Tutta questa gente, tutta questa gente dappertutto...
Signora Ohey:E' li, nell'angolo.
Ohey: Non si e mai seduto?
Signora Ohey: Neanche per un minuto.
Ohey: E il professore?
Signora Ohey: Osserva. Sai... a volte ho 1'impressione che la tigre si sia annidata qui da noi solo per me.
Ohey : Ma che dici?
Signora Ohey: Cosi... Dev'esserci qualcosa in me, che ha attirato questa regina della notte tropicale.
Ohey : Ma che dici!
Signora Ohey: Lo sento, lo sospettavo da tanto tempo. Le lia­ne sono le mie cugine. I rampicanti, i miei fratelli. C'e qualcosa che ci lega, come un richia-mo del sangue, un fuoco, e non ha importanza che lei sia in bagno e io di qua...
Ohey: Non abbandonarmi! Anche tu!
Signora Ohey: Finora ho vissuto come cieca, ignara di questa febbre. Adesso sono certa che in me c'e il tam-tam. Qualcosa della giungla.
Ohey : Pensa ai nostri figli!
Signora Ohey: E' come un incantesimo, oscuro a dire il vero, ma proprio per questo cosi affascinante. Ce l'ho con te, per non avermelo mai fatto notare.
Ohey: Ma ti assicuro che e' stato solo per mancanza di tempo, avrei voluto dirtelo tante volte, ma ero sempre occupato, e poi, insomma, per 1'amor di Dio, ne sei proprio certa?
Signora Ohey: Da oggi in poi non daró piu' la cera per terra. Con una ninfea tra i capelli mi abbandono alla danza infuocata.
Ohey: Ti prego...
Signora Ohey : Non toccarmi, nano del Nordl
Ohey : Insomma, fai come ti pare. Chi c'e'!?
(Entra il Segretario del Protocollo.)
Segretario: Sono io.
:)
to wyżej to jest odcinek 11.
Wyslannik przeznaczenia.

(Dwoje Ohey odpoczywaja w swoich lozkach, jedno obok drugiego. Z glebi mieszkania dochodza glosy dzieci i Mistrza, ktory prowadzi wycieczke szkolna. Stary Mysliwy stoi nieruchomo w kacie.)
Mistrz: Cicho, dzieci! Ustawcie sie natychmiast w pary!
Ohey: Musialam ich wpuscic. Interweniowal Kurator.
Pani Ohey: O, zbliza sie noc.
Mistrz: Uwaga dzieci, zaczynamy wizyte. Nauczycie sie wszystkiego o tygrysie. Stas, idz natychmiast sie zdezynfekowac.
Ohey: Ja nie chcialam. Powiedzieli mi: pani nie odmawia nam, ale dzieciom. Szkoly, wiadomo, to przede wszystkim dzieci. Musialam przyznac im racje. Wedlug nich nie mam sumienia.
Glos Mistrza: Tygrysom podobaja sie mieszkania, ale liczba pokojow nie ma znaczenia, jesli tylko jest lazienka. Lazienka na poziomie, oczywiscie w granicach mozliwosci.
Ohey: (melancholijnie) Po tych przyjda nastepni, potem zaczna przyjezdzac ze wsi, zorganizuja wycieczki ludowe, kto wie, moze przyjada tez i gorale... Ustawia budke z napojami przy wejsciu...
Glos Mistrza: Tygrysy nie niszcza nasionek, wiec jesli lokatorzy chca uprawiac ziemniaki w doniczkach, moga to robic bez najmniejszej obawy.
Ohey: Boze, doszlo az do tego. Gdzie jest ten stary mysliwy? Wszyscy ci ludzie, wszyscy ci ludzie wszedzie...
Pani Ohey: Jest tam, w kacie.
Ohey: W ogole nie usiadl?
Pani Ohey: Nawet na chwile.
Ohey: A profesor?
Pani Ohey: Obserwuje. Wiesz... czasami zdaje mi sie, ze ten tygrys uwil tu sobie u nas gniazdko tylko przeze mnie.
Ohey : Co tez mowisz?
Pani Ohey: Wlasnie tak.... Musi byc cos we mnie, co przyciagnelo tego tropikalnego krola nocy.
Ohey : Co ty wygadujesz!
Pani Ohey: Czuje to, podejrzewalam to od dawna. Liana jest moja kuzynka. Bluszcz moim bratem. Jest cos, co nas laczy, jak zew krwi, jak ogien, i nie ma znaczenia, ze on jest w lazience a ja tutaj.
Ohey: Nie opuszczaj mnie! Tylko nie ty!
Pani Ohey: Do tej pory zylam jak slepa, nieswiadoma tej goraczki. Teraz jestem pewna, ze we mnie jest tam-tam. Cos z dzungli.
Ohey: Pomysl o naszych dzieciach!
Pani Ohey: To jak magia, w rzeczy samej czarna, ale to wlasnie dlatego jest taka fascynujaca. Jestem zla na ciebie, ze nie zwrociles mi na to uwagi.
Ohey: Zapewniam cie, ze to tylko z braku czasu, chcialem ci o tym powiedziec wiele razy, ale jestem zawsze zajety, a poza tym, tak w ogole, na milosc boska, jestes tego pewna?
Pani Ohey: Od dzisiaj nie bede juz wiecej pastowac podlogi. Z lilia we wlosach oddam sie goracemu tancu.
Ohey: Prosze cie...
Pani Ohey: Nie dotykaj mnie, reko z Polnocy!
Ohey: A zreszta, rob jak chcesz. Kto tam?
(Wchodzi Sekretarz Protokolu.)
Sekretarz: To ja.
odcinek 12.
Ohey: Non faccia un passo di piu', perchè non lo tollero. Chi è lei?
Segretario: Sono il Secondo Segretario del ministero degli Affari Esteri.
Ohey: E' qui per la tigre?
Segretario: Si, purtroppo. Cercheró di non farle perdere troppo tempo.
Ohey: Prego, si sdrai pure.
Segretario: Grazie, se permette mi siederó qui ai suoi piedi. (siede) Ho 1'incarico di riferirle una richiesta, in certo qual modo personale, del ministro degli Affari Esteri.
Ohey: Le dispiacerebbe alzarsi un attimo? Si è seduto sul mio piede. Ecco fatto, grazie. Dunque, di che richiesta si tratta?
Segretario: Come lei sapra, nel nostro Paese soggiornano rappresentanti di varie nazioni e di vari organismi politici, alla cui amicizia noi teniamo molto, per ovvii motivi. Tra gli altri, vi sono anche dei rappresentanti di potenze nemiche, di cui per altro desideriamo riconquistare 1'amicizia.
Ohey: Chi si picchia, si ama.
Segretario:Il disporre favorevolmente nei nostri confronti gli ambasciatori rappresenta una parte importante della nostra politica. Dobbiamo fare in modo che il loro morale sia sempre alto, dato che questa circostanza influisce direttamente sul corso delle negoziazioni, nonchè sul loro esito finale. Naturalmente tutto ció ci riesce molto diffcile quando abbiamo a che fare con rappresentanti di Paesi esotici, i cui costumi e i cui svaghi differiscono considerevolmente dai nostri. E' proprio davanti a un problema del genere che ci troviamo in questo momento, a causa di un maragià, il quale, non essendo riuscito a trovare nulla che gli si confaccia nel nostro clima rigido e nuvoloso, è diventato mol­to irritabile e continua a creare un'atmosfera antipatica durante le conversazioni diplomatiche. Fino ad oggi non siamo riusciti a proporgli niente di meglio che andare per funghi, perció abbiamo pensato di chiedere aiuto a lei.
Ohey: Posso farci qualche partita a dama.
Segretario: Non è di questo che si tratta. Il maragià tornerebbe di buonumore se potesse fare un po' di caccia alla tigre, come a casa sua. Lei che ne dice?
Ohey: Cioe, lei vorrebbe che le lasciassi a disposizione il mio bagno?
Segretario: Non solo il bagno. La caccia deve ricordare da vicino al maragià tutte le tradizioni del suo Paese, il suo clima, il suo paesaggio, le sue usanze. Quindi, tanto per cominciare dovremmo riscaldare ben bene la casa, in modo da ottenere la temperatura di una giungla umida.
Ohey: L'umidita c'è gia.
:)
tłumaczenie odcinek 12.
Pan O: Ani kroku dalej, bo nie zniosę tego. Kim pan jest?
Sektetarz; Jestem drugim sekretarzem ministerstwa spraw zagranicznych.
Pan O: Pan tu jest z powodu tygrysa?
Sekretarz: Tak, niestety.Postaram się nie zabrać panu zbyt dużo czasu.
Pan O: Proszę, niech się pan położy.
Sekretarz: Dziękuje, jeśli pan pozwoli usiądę w nogach. (siada) Mam za zadanie zreferować panu prośbą, jakby osobistą ministra spraw zagranicznych.
Pan O: Nie byłoby panu przykro, gdyby pan uniósł sie na chwilę? Usiadł pan na mojej nodze. O tak, dziękuję. Więc o jaką prośbę chodzi?
Sekretarz; Jak pan wie w naszym kraju przebywają reprezentanci różnych narodów i różnych systemów politycznych, z którymi utrzymujemy przyjaźń z różnych powodów. Między innymi są też reprezentanci wrogich nam państw, których życzliwość chcemy odzyskać.
:) cdn.
Ohey: Kto sie czubi, ten sie lubi.
Sekretarz: Nastawienie pozytywnie w stosunku do nas ambasadorow jest wazna czescia naszej polityki. Musimy dzialac tak, aby ich morale bylo zawsze wysoke, jako ze ta okolicznosc wplywa bezposrednio na tok negocjacji, jak rowniez na ich ostateczny wynik. Oczywiscie to wszystko staje sie bardzo trudno, gdy mamy do czynienia z przedstawicielami egzotycznych krajow, ktorych zwyczaje i rozrywki znacznie sie roznia od naszych. To wlasnie wobec tego typu problemu znajdujemy sie w tej chwili, z powodu maharadzy, ktory nie znalazlwszy nic, co by mu odpowiadalo w naszym ostrym i pochmurnym klimacie, stal sie niezwykle poirytowany i ciagle stwarza niesympatyczna atmosfere podczas rozmow dyplomatycznych. Do dzis nie udalo nam sie zaproponowac mu nic lepszego, niz wycieczke na grzyby, i z tego powodu postanowilismy zwrocic sie do Pana z pomoca.
Ohey: Moge zorganizowac partyjke w kierki.
Sekretarz: Nie o to chodzi. Maharadzy wrocilby dobry humor, gdyby mogl sobie zapolowac na tygrysa, jak w panskim domu. Co pan na to?
Ohey: To znaczy, pan chcialby, zebym mu oddal do dyspozycji moja lazienke?
Sekretarz: Nie tylko lazienke. Polowanie musi z bliska przypominac maharadzy wszystkie tradycje jego kraju, jego klimat, pejzaz, zwyczaje. A wiec, moznaby zaczac od dobrego ogrzania domu, zeby otrzymac temperature wilgotnej dzungli.
Ohey: Wilgotnosc juz jest.
Odcinek 13
Segretario: Tanto meglio. In secondo luogo, non sarebbe male sparpagliare qua e la' qualche serpente velenoso. Lei sa che da loro non ci si ripara, da quanti ce ne sono. Il maragia' è molto affezionato ai serpenti.
Okey: E se rifiutassi?
Segretario : Ha forse paura di un paio di rettili?
Ohey: No. Voglio dire, se rifiutassi tutta la faccenda.
Segretario: Il ministero degli Affari Esteri mi ha raccomandato di farle ben presente il lato patriotico della questione. Qui le possibilita' sono due: o lei è un cittadino pienamente virtuaso, e in quanto tale è disposto a sacrificare tutto per il bene del suo Paese, oppure lei è avaro con la sua patria, e allora possono nascere vari sospetti. D'altronde, il ministero degli Affari Esteri e in continuo contatto con quello degli Interni.
Ohey; E se io fossi malato?
Segretario: Il ministero degli Interni è in contatto col ministero della Salute Pubblica. Se lei fosse un artista, entrerebbe in ballo il ministero della Cultura.
Ohey : Se è cosi, signori, cacciate pure.
Segretario: La ringrazio in nome della diplomazia. (si guarda intorno) Sarebbe bello fare un arco trionfale...
Voce del Maestro : ... Il mantello della tigre è a righe...
Segretario: Chi è? Chi c'è laggiu'?
Ohey :Una gita scolastica. Un maestro di scienze naturali spiega ai bambini la meccanica degli eventi. Ho dovuto lasciarli entrare, su richiesta del Provveditorato.
Segretario: Mi metteró in contatto col ministero del1'Istruzione. O forse no, i bambini vestiti coi costumi regionali offriranno dei fiori al mara­gia'. Il maestro lo facciamo arrestare. E' troppo grande.
Ohey: Se ne va di gia'?
Segretario: La mia missione è compiuta, tra poco si incomincia. Buonanotte. (Esce)
Signora Ohey : Mio maragia'!
Ohey: (salta giu' dal letto, corre verso il Vecchio Cacciatore fermo nell'angolo e gli abbraccia le ginocchia) Padre, padre!
Cacciatore: Sono qui, sono qui!
Ohey: Oh, padre, consigliami tu! Che fare, come vivere?
Cacciatore: Io sono ignorante. Vieni, ce ne andremo nella steppa, cammineremo sui sentieri lungo i burroni, sui viottoli tra le betulle, cammineremo su tutta la nostra terra infinita...
Ohey : Tu dimmi come vivere!
Cacciatore: Giu' per le vallate, via! Marmotte, ghiottoni, tremate! Ehi, terra, apriti!
Ohey : Conducimi! Sono tuo!
:)
Sekretarz: To jeszcze lepiej. Po drugie, moznaby porozrzucac tu i tam kilka jadowitych wezy. Wie pan, ze nie mozna przed nimi sie uchowac, tyle ich jest. Maharadza jest bardzo przywiazany do wezy.
Ohey: A jesli bym odmowil?
Sekretarz: Czyzby bal sie pan paru gadow?
Ohey: Nie. Chodzi mi o to, gdybym odmowil calej tej sprawy.
Sekretarz: Ministerstwo spraw zagranicznych polecilo mi dobrze panu przedstawic patriotyczna strone tej kwestii. I tutaj sa dwie mozliwosci: albo jest pan porzadnym obywatelem, i jako taki sklonnym do poswiecenia wszystkiego na rzecz dobra panskiego kraju, albo pan jest skapy wobec swojej ojczyzny, a stad moga sie narodzic rozne podejrzenia.
Poza tym, ministerstwo spraw zagranicznych jest w stalym kontakcie z ministerstwem spraw wewnetrznych.
Ohey: A jesli bylbym chory?
Sekretarz: Ministerstwo spraw wewnetrzenych jest w kontakcie z ministerstwem zdrowia. Gdyby pan byl artysta, wlaczyloby sie ministerstwo kultury.
Ohey: Skoro tak, to polujcie panowie.
Sekretarz: Dziekuje panu w imieniu dyplomacji. (rozglada sie dokola) Dobrze byloby ustawic luk triumfalny...
Glos Nauczyciela: ... Umaszczenie tygrysa jest w paski...
Sekretarz: Kto to? Kto tam jest na dole?
Ohey: Wycieczka szkolna. Nauczyciel przyrody tlumaczy dzieciom mechanizm zdarzen. Musialem ich wpuscic, na polecenie Kuratora.
Sekretarz: Skontaktuje sie z ministerstwem oswiaty. Albo i nie, dzieci ubrane w stroje ludowe podaruja maharadzy kwiatki. Nauczyciela aresztujemy. Jest za stary.
Ohey: Juz pan sobie idzie?
Sekretarz: Misja wypelniona, niedlugo zaczynamy. Dobranoc. (Wychodzi)
Pani Ohey: Moj maharadza!
Ohey: (zeskakuje z dachu, biegnie w strone Starego Mysliwego stojacego na rogu i obejmuje mu kolana) Ojcze, ojcze!
Mysliwy: Jestem tutaj, jestem tutaj!
Ohey: Och, ojcze, doradz mi! Co robic, jak zyc?
Mysliwy: Ja jestem niewyksztalcony. Chodz, pojedziemy na stepy, bedziemy chodzic po sciezkach wzdluz przepasci, po drozkach miedzy brzozami, przejdziemy po calej naszej nieskonczonej ziemi...
Ohey: Ty powiedz mi, jak zyc!
Mysliwy: Na dol po pagorkach, wio! Swistaki, rosomaki, bojcie sie! Hej, ziemio, otworz sie!
Ohey: Prowadz mnie! Jestem twoj!
Odcinek 14.
Parte terza. Conclusione. Verso una nuova vita.
(Ohey sta facendo il bagno nel semicupio. In piedi accanto a lui ci sono 1'Esattore e il Funzionario. In un angolo, il Vecchio Cac­ciatore. Dal fondo della casa giungono i rumori di una caccia, suoni di corno, abbaiare di cani. Appeso sopra il semicupio c'è un trapezio da circo, gia' preparato per lo spettacolo.)
Ohey :(schizzando acqua e insaponandosi) Salve, ragazzi, come va?
Funzionario: I nostri superiori ci hanno mandato qua.
Esattore: Dobbiamo star qui per ogni evenienza, il ma­ragia' potrebbe aver bisogno di qualcosa. Siamo di turno.
Ohey: Passatemi lo spazzolino. Grazie. Dunque, dicevate che il maragia'... Ma di che diavolo puó aver bisogno?!
Funzionario: Che ne so... possiamo offrirgli una limonata, se si accalda troppo.
Esattore: Oppure portargli qualcosa...
Funzionario: Reggergli qualcosa...
Ohey: Uno deve lavarsi, e non sa dove andare. Ci sarebbe il bagno, ma che me ne faccio, se è come se non ci fosse? Qui si ritorna al medioevo. Ehi, chi altro c'è adesso?
Una voce : Sono io!
Ohey: Non dicevo per questo, è che cosi mi prendo un raffreddore!
(Entra il Direttore del Circo.)
Direttore: E' tutto sistcmato per il meglio. Il maragia' si è rivelato un appassionato cultore del circo. Ha dichiarato che lo spettacolo non disturba minimamente la caccia. Ha pregato di riservargli un palco. Nel finale mandiamo in scena delle donnine nude. Come va la caccia?
Ohey: Adesso sono in cucina. Il maragia' ha puntato due volte sulla nicchia della serva, contro la striscia di stoffa sul muro, ma ha fatto fiasco. I cani scivolano sul linoleum. Tutti si aspettano che la tigre compaia da un momento al1'altro.
Direttore: Oggi diamo due spettacoli. Si ricorda il nostro patto? Non dovete far caso al pubblico, per non imbarazzarlo. Dovete sentirvi esattamente come a casa vostra, isolati, intenti alle vostre intime gioie e preoccupazioni.
Ohey: (scostando il trapezio nel quale sbatte ogni volta che tenta di sollevarsi dal semicupio) Non potrebbe attaccarlo un po' piu' in la'? (si sen-tono nuovamente suoni di corni e l'abbaiare dei cani) Adesso sono in sala da pranzo...
Direttore: Non c'è niente di meglio della caccia...
Ohey: Ho degli strani presentimenti...
Direttore: Voglio un'illuminazione a giorno. La nostra orchestra qui, a capo del letto, mentre voi due aspettate che venga il sonno...
Funzionario: Vuole che faccia un salto a prender ąualcosa?
Esattore: Devo portarle nulla?
Ohey : (parlando a se stesso) Che bagno triste...
Direttore: Lei e d'accordo? Qui ci mettiamo il palco d'onore, laggiu' delle poltrone...
Ohey: (ascolta attentamente: si sente un tonfo) Signori, dev'essere accaduto ąualcosa, ho sentito un tonfo e i guaiti di un cane!
Segretario: (entra di corsa) Piotr Ohey!
Ohey : Ehila'! Sono qui!
Segretario: Le cose stanno prendendo una brutta piega. Un attimo fa, mentre, lanciati all'inseguimento insieme al maragia' e un altro cacciatore, passavamo davanti alla credenza e, sempre correndo accanitamente, ci stavamo avvicinando al pianoforte, improwisamente ci parve di intravedere qualcosa che luccicava dietro all'armadio, come una massa scura con un brillio che pareva di due occhi verdi. Senza indugiare il maragia', tutto eccitato, mi dice: Eccola! E detto fatto aizza il suo miglior bracco, incitandolo con grida gutturali. La fedele bestia si scaglia in avanti. Ma ahimè, invano, giacche' la forma intravista si rivela un bottiglione di mirtilli sotto spirito che la sua signora tiene di la'. Il cane si slancia dunque con la testa contro il bottiglione, si sente un tonfo orrendo e la bestia cade a terra priva di sensi. Il mara­gia' va su tutte le furie. Se non 1'accontentiamo immediatamente, c'è da ritrovarsi tutta 1'India contro!
Ohey: E tutto questo proprio mentre io faccio il ba­gno. Non sa per caso se ammazzano la gente nel bagno?
Segretario: Non si tratta nè di lei nè dei suoi mirtilli, adesso. II maragia' e di pessimo umore e molto irascibile: se le cose non prendono una piega piu' favorevole è anche capace di interrompere la caccia da un momento all'altro.
Ohey: Gli dica che lo prego di...
Segretario: Infuriato com'è dall'infruttuosita' di questa cac­cia che si trascina troppo per le lunghe, innervosito dall'inafferrabilita' della tigre, egli non desidera che una cosa: tenerla sotto la mira del suo fucile.
Esattore: Ohi, quanto a questo...
:)
Odcinek 14.
Czesc trzecia. Zakonczenie. W strone nowego zycia.
(Ohey kapie sie w wannie. Obok niego stoja Inkasent i Funkcjonariusz. W rogu, Stary Mysliwy. Z glebi domu dochodza odglosy polowania, dzwieki rogu, szczekanie psow. Nad wanna wisi trapez cyrkowy, przygotowany do przedstawienia.)
Ohey: (rozchlapujac wode i mydlac sie) Witam, chlopcy, co slychac?
Funkcjonariusz: Nasi przelozeni nas tu przyslali.
Inkasent: Musimy pozostac tutaj na wszelki wypadek, maharadza moze czegos potrzebowac. Jestesmy na zmianie.
Ohey: Podajcie mi szczoteczke do zebow. Dziekuje. A wiec, mowiliscie, ze maharadza... Ale czego on moze do diabla potrzebowac?!
Funkcjonariusz: Bo ja wiem... mozemy mu podac lemoniade, jezeli sie zbytnio rozgrzeje.
Inkasent: Albo cos mu przyniesc...
Funkcjonariusz: Cos mu potrzymac...
Ohey: Czlowiek musi sie umyc i nie wie gdzie pojsc. Tu bylaby i lazienka, ale co mi po niej, skoro tak jakby jej nie bylo? Tutaj sie wraca do sredniowiecza. Hej, kto tam jeszcze jest?
Glos: To ja!
Ohey: Nie o to mi chodzilo, tylko ze w ten sposob ja sie przeziebie!
(Wchodzi Dyrektor Cyrku.)
Dyrektor: Jest wszystko przygotowane na blysk. Maharadza okazal sie byc zagorzalym amatorem cyrku. Oswiadczyl, ze przedstawienie w najmniejszy sposob nie przeszkadza polowaniu. Poprosil o zarezerwowanie mu lozy. W finale wyslemy na scene gole panienki. Jak idzie polowanie?
Ohey: Na razie sa w kuchni. Maharadza juz dwa razy celowal do schowka sluzacej, poprzez skrawek materialu na scianie, ale pudlowal. Psy slizgaja sie na linoleum. Wszyscy sa przekonani, ze lada moment pojawi sie tygrys.
Dyrektor: Dzisiaj mamy dwa przedstawienia. Pamieta pan nasza umowe? Niech panstwo nie zwracaja uwagi na publicznosc, zeby jej nie zawstydzic. Maja sie panstwo czuc zupelnie jak u siebie w domu, odizolowani, wsluchani w wasze intymne radosci i smutki.
Ohey: (przesuwajac trapez, o ktory uderza za kazdym razem, kiedy probuje wstac z wanny) Nie moglby go pan przymocowac troche bardziej z boku? (slychac ponownie dzwiek rogow i szczekanie psow) Teraz sa w jadalni...
Dyrektor: Nie ma nic lepszego od polowania...
Ohey: Mam dziwne przeczucie...
Dyrektor: Chce oswietlenia dziennego. Nasza orkiestra tutaj, u wezglowia lozka, podczas gdy wy dwoje czekacie, az zmorzy was sen...
Funkcjonariusz: Chce pan, zebym po cos skoczyl?
Inkasent: Cos moge przyniesc?
Ohey: (mowi do siebie) Ale przykra kapiel...
Dyrektor: Zgadza sie pan? Tu postawimy loze honorowa, a tam fotele...
Ohey: (nasluchuje uwaznie: slychac huk) Panowie, cos tu chyba upadlo, slyszalem huk i skowyt psa!
Sekretarz: (wbiega) Piotr Ohey!
Ohey: Hola! Tu jestem!
Sekretarz: Zaczyna sie niedobrze dziac. Przed chwila, kiedy w pogoni, razem z maharadza i innym mysliwym, przebiegalismy obok kredensu i, biegnac ciagle z zapalem, zblizalismy sie do fortepianu, nagle zdalo nam sie dojrzec cos, co swiecilo zza szafy, tak jakby ciemny ksztalt, ktory blyskal czyms, co wydawalo sie byc dwojgiem zielonych oczu. Nie tracac czasu maharadza, caly podekscytowany, mowi mi: Oto on! I powiedzialwszy to, podzegnuje swojego najlepszego wyzla, podburzajac go gardlowymi okrzykami. Wierne zwierze rzuca sie naprzod. Ale niestety, na prozno, jako ze dostrzezony ksztalt okazuje sie byc butla jagod w spirytusie, ktore panska zona tam przechowuje. Pies wiec uderza glowa w baniak, slychac straszny huk i zwierze pada na ziemie bez znaku zycia. Maharadza wpada w szal. Jesli go natychmiast nie zadowolimy, cale Indie powstana przeciwko nam!
Ohey: I to wszystko akurat kiedy ja sie kapie. Nie wie pan przypadkiem, czy zabijaja ludzi w lazience?
Sekretarz: W tej chwili nie chodzi tu ani o pana ani o panskie jagody. Maharadza jest w okropnym humorze i bardzo latwo wybucha: jezeli sprawy nie przyjma lepszego obrotu jest nawet sklonny przerwac polowanie w kazdej chwili.
Ohey: Niech pan mu powie, ze prosze go o...
Sekretarz: Wzburzony bezowocnoscia tego polowania, ktore sie zbytnio przeciaga, zdenerwowany nieuchwytnoscia tygrysa, chce tylko jednego: namierzyc go z muszki swojego karabinu.
Inkasent: Och, co do tego...
odcinek 15
Segretario: C'è un mezzo solo. Bisogna che qualcuno vada nel bagno ed entri nella vasca. Una volta là è risaputo che la tigre, attratta e inferocita al tempo stesso, abbandonerà il suo nascondiglio e piomberà come un fulmine. Allora il maragià, nascosto dietro alla porta o allo scaldabagno, farà fuoco.
Ohey: Capisco. E 1'uomo che deve entrare nella vasca...
Segretario: E' lei, Piotr Ohey!
Ohey: Appunto. E perchè io?
Segretario: Perchè, essendo l'inquilino principale della casa, la tigre nutre per lei un'avversione particolare.
Ohey: (guardandosi intorno sgomento) Non voglio.
Segretario: Questa non è che la sua opinione personale. Le circostanze, il senso dell'onore, il patriottismo, tutto la costringe irrevocabilmente a questo passo.
Ohey: E voi, signori, che cosa ne pensate?
Funzionario: Sarebbe bene...
Esattore: Buona idea...
Ohey: (al Direttore del circo) E lei?
Direttore: Dal mio punto di vista, 1'idea mi sembra eccellente. Un corpo a corpo con la tigre rialzerà enormemente le sorti del programma. Anche la partecipazione del maragià, naturalmente. Il pubblico andà in delirio!
Ohey: Signori, prima di prendere una decisione definitiva, permettetemi di consultare il parere della scienza. Qualcuno di voi vuol essere tanto gentile da bussare alla porta del professore?
Scienziato: (facendo capolino dalla porta, frettolosamente) Se volete il mio parere, io ritengo che 1'esperimento sia di capitale importanza per la scienza. Fino ad oggi non si è mai potuto studiare convenientemente il comportamento estremo della tigre nel bagno, ed ora se ne presenta finalmente 1'occasione. Inoltre potremmo calcolare in maniera quasi perfetta il grado di riflesso della tigre sulle mattonelle.
(La signora Ohey entra con i due figli maschi.)
Ohey: La vuoi sapere 1'ultima? Questi signori ritengono che dovrei andare di là, in bagno. Il ma­ragià farà fuoco.
Signora Ohey: (stringendo a sè il piccolo Jaś) Non voglio darti consigli. Peró so una cosa sola, e cioè che è meglio andarci una volta per tutte, che doversi vergognare per il resto della propria vita. Jaś, guarda tuo padre.
Ohey: Allora, siete tutti d'accordo?
Segretario: La cosa ha un alto significato politico.
Direttore : Artistico.
Scienziato:(facendo capolino) Scientifico.
Signora Ohey: Come sarai bello dentro la vasca, tra la tigre e il maragià!
Segretario: Vado a informare Sua Eccellenza. (Esce)
(Entrano lo Scienziato e la figlia di Ohey. Dopo poco ritorna il Segretario.)
Ohey: (leggermente eccitato) Vi ho capiti. Mi avete fregato. Non piu' tardi di ieri leggevo tranquillamente il mio giornale in seno alla famiglia. E oggi? La scienza e la politica, 1'arte e l'economia si sono date la mano. Si sono introdotte in questa casa, spodestandomi e divenendone gli abitanti al posto mio. Me ne vado per soddisfare le esigenze delia ragion di Stato, le pretese della scienza moderna, le lusinghe delle muse, le imposizioni dell'autorità, sottraendomi in tal modo al loro dominio. Non sto a ricordare 1'ambiguo ruolo ricoperto dalla mia famiglia. Là dove di solito ero abituato a leggere quotidianamente gli annunci economici, oggi è sguinzagliata una muta di cani; 1'angolo del mio sonnellino pomeridiano adesso rigurgita dei volgari attrezzi degli acrobati. La piu' completa confusione degli elementi, i piani piu' ambiziosi, le fantasie febbrili, la mancanza di rispetto per il padre, 1'angoscia, hanno invaso questa casa. Il secolo mi e' nemico, non staro quindi a supplicare servilmente i suoi favori. Passatemi la vestaglia.
(Il Funzionario e l'Esattore gli porgono la vestaglia. Si forma un piccolo corteo. Ohey, guidato dai due funzionari, si avvia verso il bagno. Gli altri lo seguono.)
Ohey: (ai funzionari) Vi ringrazio, amici.
:)
odcinek 15 tłumaczenie.
Sekretarz:Jest tylko jeden sposób. Trzeba, żeby ktoś wszedł do łazienki i wlazł do wanny. Jest wiadome, że czasem, tygrys zwabiony i jednocześnie rozdrażniony porzuci swoją kryjówkę i wpadnie jak piorun. Wtedy maharadża schowany za drzwiami, albo za piecykiem wystrzeli.
Pan O: Rozumiem. A człowiek, który musi wleźć do wanny...
Sekr: ...jest pan, Piotrze Okey!
Pan O: Oczywiście. A dlaczego ja?
Sekr: Dlatego że, będąc głownym lokatorem domu tygrys czuje do pana szczególną awersję.
Pan O: (patrząc dookoła bezradnie) Nie chcę.
Sekr: To jest tylko pana osobiste zdanie. Okoliczności, poczucie honoru,patriotyzm, wszystko to zmusza pana do tego nieodwracalnie.
Pan O: A panowie, co o tym myślicie?
Urzędnik: Byłoby dobrze...
Poborca:Dobra myśl..
Pan O: (do dyrektora cyrku) A pan?
Dyr: Z mojego punktu widzenia ta myśl wydaje mi się doskonała. Ciało w ciało (oko w oko) z tygrysem podniesie nam ponad normę program.Oczywiście, także z udziałem maharadży. Publiczność wpadnie w szał!
Pan O: Panowie, zanim podejmę ostateczną decyzję, pozwólcie mi na skonsultowanie się ze zdaniem nauki. Czy ktoś z was bedzie (jest) tak uprzejmy żeby zapukać do drzwi profesora?
cdn.
cd. odcinek 15
Naukowiec: ('kukając' zza drzwi pośpiesznie) Jeśli chcecie znać moją opinię, ja utrzymuję, że eksperyment będzie miał kapitalne znaczenie dla nauki.Aż do dziś nie można było zbadać przekonywująco ostatecznego zachowania tygrysa w łazience i teraz wreszcie nadarza się okazja. Poza tym będziemy mogli obliczyć w sposób prawie dokładny stopień odbicia się tygrysa od kafelek.
(Wchodzi Oheyowa z dwoma synami)
Pan O: Czy znasz już ostatnią (nowinę)? Ci panowie uważają, że powinienem iść tam do łazienki. Maharadża będzie strzelal.
Pani O: (przytulając do siebie Jasia) Nie chcę ci nic doradzać. Jednak tylko jedno wiem, to to, że lepiej iść raz a dobrze, niż musieć się wstydzić do końca własnego życia. Jasiu, spójrz na ojca.
Pan O: Więc wszyscy się zgadzacie?
Sekretarz: To ma wysokie polityczne znaczenie.
Dyr: Artystyczne.
Nauk: (wychylając głowę) Naukowe.
Pani O: Jaki bedziesz piękny w tej wannie pomiedzy tygrysem, a maharadżą!
Sekr:Pójdę oznajmić jego ekselencji. (wychodzi)
(Wchodzą naukowiec i córka Ohey'a. za chwilę wraca sekretarz)
Pan O: (lekko podniecony) Zrozumiałem (przejrzałem) was.Kpicie sobie ze mnie.
Nie dalej niż wczoraj czytałem sobie spokojnie moją gazetę na łonie rodziny. A dziś? Nauka, polityka, sztuka, ekonomia podały sobie ręce (zbratały się). Wcisnęły się do mojego domu, pozbawiając mnie mojego miejsca i one stały się mieszkańcami zamiast mnie. Odchodzę, żeby zaspokoić żądania racji stanu, uczynić zadośc pretensjom współczesnej nauki, pokusom muz, nakazom władzy, żeby w ten sposób (ustrzec się) ujść ich dominacji. Nie wspomnę o dwuznacznej roli odegranej przez moja rodzinę. Tam gdzie zazwyczaj byłem przyzwyczajony czytać codzienne wiadomości ekonomiczne, dzisiaj jest gonitwa psów, kąt (miejsce) mojej popołudniowej drzemki teraz zagracone sprzętem linoskoczków.Całkowite pomieszanie żywiołów, planów bardzo ambitnych, goraczkowych fantazji, brak szacunku dla ojca, niepokój zajęły(opanowały) ten dom. Mój wiek mi nie sprzyja, nie będę więc służalczo zabiegał o jego względy.Podajcie mi szlafrok.
(Urzędnik i poborca podają mu szlafrok. Tworzy się mały pochód.Ohey prowadzony przez dwóch funkcjonariuszy, zbliża się do łazienki.Inni idą za nim)
Pan O: (do funkcjonariuszy) Dziękuję wam przyjaciele.
:)
odcinek 16 (ostatni)
(Ohey volge ancora una volta lo sguardo sui presenti, poi entra nel bagno. Il gruppetta si affolla contro la porta, sbirciando febbrilmente dal buco della serratura.)
Scienziato: Mi lasci passare, voglio vedere anch'io!
Signora Ohey: Sono cosi emozionata... Zitto, zitto, Jaś, gioca un po' al frate Sciegienny, non guardare li dentro. Uberto, vai a metterti il vestito della festa. Tuo padre si è dato in pasto alla tigre.
Scienziato: (facendo la sua relazione) ... Il bagno risplende del lieve riflesso delle mattonelle bianche. Piotr Ohey apre i rubinetti con volto impassibile. Si sente scrosciare l'acqua...
Funzionario: E' gia' entrato nella vasca!
Direttore: Il maragia', simile a un variopinto fiore d'Oriente, sta appostato accanto allo scaldabagno. I suoi occhi lampeggiano nel volto bruno dai lineamenti marcati. Ha in mano una carabina inglese.
Segretario: Adesso tocca a me, in nome del governo. Oh, accidenti!
Direttore: Che succede? Cosa si vede?
Segretario: Il maragia' solleva la carabina all'altezza degli occhi...
Scienziato: E poi? E poi?!
(Risuonano due spari.)
Segretario: Spara da tutte e due le canne!! Un momento... non vedo nulla... il bagno è pieno di fumo...
Direttore: Ha ragione, è tutto nero... delle forme indistinte si aggirano in mezzo al fumo... Ma si! Sono il maragia' e Piotr Ohey! Si gettano l'uno nelle braccia dell'altro, stringendosi come fratelli. Ma che succede?!
Scienziato: Mi lasci guardare, un dramma cosi insolito... (risuonano altri due spari) Spara ancora da tutt'e due le canne... Il fumo è fittissimo... Oh, Dio!
Tutti : Che è successo? Parla!
Scienziato: (coprendosi gli occhi con la mano) Oh, niente, niente. La nebbia copre tutto... Io devo andare.
(Tutti si guardano.)
Direttore: Gia, s'è fatto tardi...
Scienziato: Il tempo è passato in un baleno... non ce ne siamo accorti...
Esattore: Be', che ne direste di andare...?
Signora Ohey: E' stato un vero piacere...
Segretario: Arrivederci a tutti, ho degli affari urgenti che mi aspettano, il maragia' riparte, e quindi ho fretta anch'io...
Signora Ohey: Oh, che pcccato, è stato cosi piacevole...
Segretario: Servitore umilissimo, madame, spero che ci rivedremo...
Direttore: Neanch'io capisco che cosa ci stiamo ancora a fare...
Scienziato: Il lavoro mi chiama, devo lasciarvi... (al Diret­tore del Circo) Mi dia una mano a trasportare 1'apparecchio.
(Portano via l'apparecchio.)
Funzionario e Esaltore: Be', noi allora... scusi il disturbo...
Signora Ohey: (stringendo a sè i suoi tre figli, coi quali viene a formare un gruppo) Ah, queste feste, non te ne accorgi nemmeno, e sono gia passate...
(Escono tutti, tranne la signora Ohey e i bambini, che rimangono immobili nella stessa posizione. Dopo un momento il Vecchio Cacciatore, che è sempre rimasto fermo nel suo angolo, si accosta alla porta del bagno.)
Cacciatore :Piotr Oheyowicz, che fai, Piotr Oheyowicz? (silenzio) ... Vieni, ce ne andremo nella steppa, cammineremo per tutta la nostra terra infinita,
eh, Piotr Oheyowicz?
****
Sipario.
odcinek 16.(ostatni)
(Ohey spogląda jeszcze raz po wszystkich obecnych, potem wchodzi do łazienki.Cała grupka gromadzi się przed drzwiami spoglądając gorączkowo przez dziurkę od klucza.)
Naukowiec:Niech mnie pan przepuści, też chcę widzieć!
Pani O: Taka jestem przejęta...cicho, cicho Jaś, pobaw się trochę w ojca Ściegiennego,nie patrz tam do środka. Hubercie, idź przebierz się w świąteczne ubranie. Twój ojciec poświęcił się jako posiłek dla tygrysa.
Nauk: (relacjonując..)Łazienka lśni blaskiem odbitym od białych kafelek. Piotr Ohey z twarzą niewzruszoną odkręca kurki.Słychać szum wody...
Urzędnik: Już wszedł do wanny!
Kier: Maharadża, podobny do kwiaty wschodu, zaczajony obok piecyka. Jego spojrzenie błyszczy z ciemnej twarzy o wyrażnych rysach. W ręce angielski karabin (sztucer).
Sekr: Teraz przypada na mnie, w imieniu rządu..O cholera!
Kier: Co sie stało? Co widać?
Sekr:Mafaradża podnosi sztucer do oczu..
Nauk: I co? I co?!
(rozlegają się dwa strzały)
Sekr:Strzela z obydwóch luf!!!..chwileczkę... nic nie widze... łazienka jest pełna dymu..
Dyr: Ma pan rację, wszystko jest czarne..w dymie kręcą się niewyraźne postacie..Ależ tak! To są maharadża i Piotr Ohey, rzucają się sobie w ramiona, ściskają się jak bracia. Ale co się dzieje?!
Nauk:pozwól zobaczyć, taki niezwykły dramat..(słychać dwa nastąpne strzały). Znowy strzela z obu luf..Dym jest bardzo gęsty.. Oh! Dio!
Wszyscy: Co się stało? Mów!
Nauk:(zakrywając oczy ręką) Oh, nic, nic...mgła przykrywa wszystko.. Muszę już iść.
(Wszyscy spogladaja na siebie)
Kier: Tak, zrobiło się późno...
Nauk: Czas przeleciał 'w oka mgnieniu' aniśmy się spotrzegli..
Poborca: Co powiecie na to, że już pójdę..?
Pan O: To była prawdziwa przyjemność..
Sekr: Do widzenie wszystkim, mam ważne sprawy, które mnie oczekują, maharadża odjeżdża, więc mnie też jest śpieszno..
Pan O: Oh, jak szkoda, było tak przyjemnie...
Sekr:Najniższy sługa, madam, mam nadzieję, że znów się zobaczymy..
Kier: Ja też nie rozumiem, co tu jeszcze robimy..
Nauk:Praca mnie wzywa, muszę was zostawić..(do dorektora cyrku) Pomoże mi pan przetransportować aparat.
(Zabierają aparat)
Urzędnik i poborca: Be' my więc..przepraszamy za kłopot..
Pani O:(przytulając do siebie swoich trzech synów, tworzą grupkę) Ah, te święta, ani się spostrzeżesz, a już przeszły...
(Wychodzą wszyscy, poza Oheyową i dziećmi, którzy pozostają nieruchomi w jednej pozycji. Po chwili stary myśliwy, który siedział nieruchomo w kącie, zbliża się do drzwi łazienki)
Mysliwy:Piotrze Oheyowicz, co robisz? (cisza)... Chodź, pójdziemy sobie w step, powędrujemy przez całą naszą nieobjętą ziemię, eh! Piotr Oheyowicz???

Kurtyna.
Oklaski!!!
I tym sposobem dotarliśmy do końca....tujaga i aniakasia dziękuję Wam za współpracę.
I dziękuję wszystkim, którzy to czytali.
:)
Temat przeniesiony do archwium.
31-51 z 51
| następna

« 

Pomoc językowa

 »

Solo italiano