Byłem w Gdańsku wiele razy na początku lat 90. Przyjeżdżałem tam pociągiem przemierzając całą Polskę i lądowałem w serdecznych ramionach różnych przyjaciółek.
Tak głosi legenda.
Poza tym, myśląc o tych ramionach, to była ich tylko jedna para (to jest jedna dziewczyna) e reszta to były pokłady nadziei, kanapki i herbata jedzone w salonach z rodzicami przyjaciółek, które wcale nie chciały dobrze poznać mojego południowego uroku.
Przyprowadzały mnie do domu, żeby się ze mną "pokazać" i tyle.