Osoba dotknięta trollowatością francowatą, ma awersję do zakładania wątków. Omawiany obiekt założył ich od początku tego roku jedynie 19.
Spowodowane jest to tym, że decydując się na własny a tym bardziej autorski wątek, bardzo często zmuszeni jesteśmy do obrony tez w nim zawartych przed innymi forowiczami, którzy nie podzielają naszego zdania w materii.
I tu zaczyna się dramat naszego obiektu, gdyż chcąc aktywnie i efektywnie bronić swoich racji, koniecznym jest, przynajmniej niewielki, ale jednak zawsze, wysiłek intelektualny.
Obiekta nasza(hmmm, ciekawe, dlaczego wyszła mi żeńska forma), cierpiąc na wspomnianą wyżej trollowaciznę francowatą, ma poważne problemy z prostym zdefiniowaniem wysiłku intelektualnego, jasnym jest więc, że sam wysiłek, jako taki, może u obiektu występować jedynie w formie skarłowaciałej, daleko niewystarczającej do podjęcia merytorycznej dyskusji na jakikolwiek temat.
Sladowe oznaki rzeczonego wysiłku wystarczają obiektowi jedynie do artykułowania krótkich, nacechowanych prostactwem intelektualnym zdań, które same w sobie nie niosą żadnego przesłania, bo nieść takowego nie mogą.
Tu jeśli Państwo pozwolą, posłużę się trywialną paralelą,: jakie przesłanie może nieść, pędzony wiatrem smród kloacznego dołu? Jedynie takie, że niedaleko taki dół się znajduje, lecz głębszych korzyści taka informacja nie dostarcza(nie mówię tu oczywiście o osobach, które w tym momencie akurat mają stanowczy zamiar wyjść za potrzebą).
Obiekt nasz swapliwie korzysta z tej jedynej dostępnej mu formy aktywności na forum, jakim są bezsensowne okrzyki, bulgoty i pohukiwania, wchodząc z nimi w wybrane losowo wątki i dezorganizując przebieg dyskusji.
Posiada on też pewną formę obrony przed odium innych forowiczów, słusznie zirytowanych takim niechcianym towarzystwem: oprócz ślepych ataków ad personam, stara się zdezawuować całe forum, jako takie, stwierdzając autorytatywnie, że po odejściu z niego pewnych osób(jakoby straszliwie zdegustowanych stale obniżającym się poziomem dyskusji), on, znaczy się obiekt, jest tutaj ostatnim, który tak poloneza wodzi.
Podobno to jest nieuleczalne.