Zdaniem włoskiej opieki społecznej w Trydencie, aborcja to najlepszy sposób walki z biedą, a odebranie noworodka biednej matce to najskuteczniejsze narzędzie inżynierii społecznej i uszczęśliwiania ludzi.
Dziś o skandalicznych decyzjach opieki społecznej i Trybunału ds. Nieletnich w Trydencie głośno w całej Italii. 20-letnia dziewczyna zaszła w ciążę i chciała zorientować się, na co może ze strony opieki społecznej liczyć po urodzeniu dziecka. Chciała, a może była zmuszona wychowywać dziecko sama zarabiając zaledwie 500 euro miesięcznie. Usłyszała więc, że z powodu fatalnej sytuacji materialnej dziecko może jej zostać odebrane. Poradzono jej też, by dla swego własnego dobra usunęła ciążę. Dziewczyna postanowiła jednak urodzić. Dalej sprawy potoczyły się niejako poza jej plecami. Opieka społeczna zwróciła się z wnioskiem do Trybunału ds. Nieletnich o odebranie dziewczynie praw rodzicielskich. W efekcie miesiąc temu, zaraz po porodzie, odebrano jej noworodka. Wówczas widziała go po raz pierwszy i - jak dotąd - ostatni. Wczoraj kolejną decyzją Trybunału dziecko oddano do adopcji, co zgodnie z prawem oznacza, że matka nie może wiedzieć gdzie jest, komu zostanie oddane i jak się będzie nazywało.
Adwokat kobiety zapowiada odwołanie. Wskazuje, że Trybunał nie wziął pod uwagę rzeczników i ekspertów reprezentujących matkę. Ci sugerowali, by dać kobiecie i jej dziecku choćby krótką szansę na dalsze wspólne życie. Jak twierdzi, decyzja Trybunału, a szczególnie pośpiech, z jakim odebrano dziecko, są niezgodne z wyrokami włoskiego Sądu Kasacyjnego i Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu wydanymi w podobnych sprawach. Pośpiech omnipotentnych, jak się okazuje, urzędów państwowych wobec biednej matki zdumiewa szczególnie we Włoszech, gdzie dzieci są świętością, a wszędzie prężnie działają przeróżne organizacje gotowe nieść pomoc – kościelne i świeckie. Dziewczynie nie dano jednak na to żadnej szansy. Nie dano jej również szansy na znalezienie lepiej płatnej pracy czy choćby jakiegoś sponsora dla dziecka, o co we Włoszech, szczególnie w bogatym Trydencie, wcale nie tak trudno.
Opisujący sprawę dziennik „Il Giornale” pyta, jakim prawem włoska opieka społeczna, zamiast w pierwszym rzędzie nieść pomoc, bo do tego została powołana, otwarcie sugeruje aborcję (pierwsza znana taka sytuacja we Włoszech), przy czym posuwa się do szantażu, grożąc, że dziecko zostanie i tak odebrane. Dziwi również, że opieka społeczna nie doradzała dziewczynie, zdecydowanej na urodzenie dziecka, oddania go potem do adopcji. Najwyraźniej, zdaniem urzędników opieki społecznej z Trydentu, aborcja, nawet wbrew woli matki, to jeden ze sposobów walki z biedą, w tym przypadku najskuteczniejszy. Przy czym trzeba wyjaśnić, że ciąża nie zagrażała zdrowiu matki, a dziecko urodziło się całkowicie zdrowe. Z aborcją dziewczyna nie miałaby najmniejszych kłopotów, bo praktycznie we Włoszech bezpłatne usunięcie ciąży jest na żądanie.
We wszystkim dziwi również nieobecność aktywistów wszelkich organizacji antyaborcyjnych, w tym kościelnych, które tak sugestywnie i z takim uporem potrafią namawiać kobiety decydujące się na aborcję do zmiany zdania, obiecując przy tym daleko idącą pomoc w wychowywaniu dziecka. A wszystko dzieje się w państwie, które oficjalnie namawia swoje obywatelki, by rodziły dzieci, obiecując becikowe, ulgi podatkowe, zapomogi i złote góry.
Idąc tropem myślenia trydenckich urzędników i sędziów, najlepiej byłoby, gdyby na spłodzenie dziecka pod groźbą przymusowej aborcji obowiązywały specjalne pozwolenia wydawane przez władze na podstawie wyciągu z konta bankowego, zaświadczenia o stałej pracy, wysokości zarobków i stałego zameldowania.
Z Rzymu Piotr Kowalczuk