Serina ma moim zdaniem częściowo rację.
Kwestia pierwsza: czy szkoła oferowała wstępny test, który określałby poziom znajomości języka? Niestety niektóre szkoły tego nie oferują i słuchacz sam decyduje o tym, na jaki poziom chce się zapisać, co często działa na jego niekorzyść. Np. mnie w jednej ze szkół językowych bardzo namawiano, abym poszła na wyższy poziom, niż sama siebie oceniałam, w sumie chodziło o to, że szanse na powstanie niższej grupy były dość nikłe i starciliby kursantkę - i tak stracili. ;-)
Po drugie - na pewno podpisywałaś jakiś regulamin/ umowę kursu, więc był tam zawarty okres wypowiedzenia - np. jeden miesiąc. Powinnaś złożyć rezygnację z kursu na piśmie w sekretariacie, mieć kopię rezygnacji i wymóc na sekretarce jej podpis jako poświadczenie, że rezygnację przyjęła. Za czas wypowiedzenia musisz zapłacić, często szkoły doliczają sobie jeszcze jakąś opłatę, ale szkoła nie może żądać kwoty za cały kurs np. roczny jeżeli z niego rezygnujesz, bo są to tzw. klauzule abuzywne.
Poczytaj sobie tutaj:
http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/349398,szkoly_jezykowe_musza_zwracac_pieniadze_za_niewykorzystane_lekcje.html
http://prawa-konsumenta.wieszjak.pl/konsument-uslugi/202158,Nieprawidlowosci-w-umowach-ze-szkola-jezykowa.html
A - i radzę ci jednak napisać odstąpienie od umowy i złożyć je w szkole lub wysłać poleconym, bo w innym przypadku mogą upomnieć się o należności za kilka miesięcy, a ty będziesz już wtedy na przegranej pozycji, ponieważ teoretycznie będziesz dalej słuchaczką kursu.