Włochy: Festiwal piosenki, transwestyta i kryzys rządowy
Czyli wino, kobiety i śpiew w SanRemo
W Polsce światem mediów i polityki wstrząsa afera Rywina a we Włoszech równie gwałtownie afera piosenkarki Cristiny Bugatty. Kim jest Rywin wszyscy doskonale wiedzą, ale who is Bugatty!? Otóż ma on/ona 27 latek i jest popularnym transwestytą, czyli panem który posiada powierzchowność i duszę kobiety. Rzecz jest sama w sobie banalna. Na całym świecie roi się od prominentnych transwestytów. Należy do nich piosenkarka Dana International z Izraela która wygrała konkurs Eurowizji czy Lilo Wanders, od lat prowadząca programy erotyczne w niemieckiej telewizji. Przykłady można mnożyć. Najwidoczniej jednak, Włochy nie dojrzały, by docenić talent Cristiny Bugatty ponieważ zbyt wielu ludzi zaszokowanych jest zawartością jej rozporka. Fale oburzenia zatrzęsły w posadach telewizją i włoską koalicją rządową.
Sprawa miała się tak, że z okazji rozpoczętego we wtorek słynnego festiwalu piosenki w SanRemo (4 - 8 marca), odbyć się miała w państwowej telewizji RAI dyskusja na temat jednego z koncertów. Trzeba wiedzieć, że festiwal w SanRemo jest włoską relikwią narodową o randze znacznie przewyższającej nasz festiwal w Sopocie. Transmisje z festiwalu skupiają przed telewizorami miliony widzów. Dyrektor artystyczny festiwalu, 66 letni Pippo Baudo powierzył prowadzenie audycji krytykowi sztuki i byłemu sekretarzowi stanu w ministerstwie kultury Vittorio Sgarbi. Doszło do skandalu, ponieważ Sgarbi zaprosił do dyskusji pannę Bugatty. Baudo założył veto, wykrzykując że "w jego programie nie będzie transseksualistów". Sgarbi nie pozostał dłużny, nazywając swego szefa "rasistą, seksistą i skrajnie konserwatywnym idiotą". Na co Baudo nazwał Sgarbi "opetanym seksem osobnikiem", któremu chodzi tylko o to, by wywołać prowokację, podczas gdy miał za zadanie podniesienie poziomu artystycznego festiwalu w SanRemo.
Kogucia walka dwóch zarządców włoskiej konfekcji muzycznej nie wzbudziłaby uwagi, gdyby nie fakt, że kłótnia wybuchła akurat kiedy państwowa telewizja RAI znajduje się w ogniu ostrej krytyki. Oliwy do ognia dodała Pierwsza Dama Włoch Franca Ciampi, żona prezydenta Carlo Azeglio Ciampi. Nazwała ona ofertę telewizji publicznej "kretyńską" i "idiotyczną" i zastanawiała się nad mroczną przyszłością włoskiej młodzieży, karmionej trywialną papką "telewizyjnych śmieci". Na takie dictum opozycja zarzuciła rządowi że nie potrafi przeprowadzić nawet tak prostej rzeczy jak transmisji z festiwalu piosenki, na co cała rada nadzorcza telewizji RAI złożyła dymisję.
Powody rezygnacji są oczywiście poważniejsze niż występ panny Bugatty. Włoska telewizja państwowa jest (podobnie jak polska) w ręku politycznej oligarchii. Jej programy informacyjne ociekają służalczością wobec władzy. Przykładów na to nie brakuje. Kilka dni temu można było oglądać live pogrzeb znanego aktora Alberto Sordi, a ogromnej manifestacji protestacyjnej przeciwko wojnie w Iraku poświęcono w dziennikach tylko jedną minutę. W każdym razie, szef RAI Antonio Baldassare zabrał kapelusz i opuścił swe luksusowe biuro. Jego kolega z TVP Robert Kwiatkowski w Warszawie trzyma się na razie dzielnie.
Jak widzimy, panna Bugatty zrobiła niezłą demolkę. Wielu polityków zaciera ręce i ostrzy sobie zęby na opróżnione posady. Premier Silvio Berlusconi, sam dysponujący dużym doświadczeniem w branży telewizyjnej sporządził podobno długą listę kandydatów - jak można się domyślać swych popleczników. Wywołuje to wściekłość przewodniczących obu izb parlamentu, bo według Konstytucji, to oni właśnie są władni by strącać i namaszczać członków rad nadzorczych państwowych spółek. O tym naturalnie publicznie się nie mówi, w dyskusjach pojawia się natomiast bez przerwy wzniosłe słowo "kultura". Były prezydent Francesco Cossiga, którego wspomniany na początku Sgarbi zaprosił do audycji razem z panną Bugatty sformułował to bardzo dosadnie: "Programy rozrywkowe telewizji publicznej opierają się na gołych dupach i cyckach. Trzeba zatem podjąć gigantyczny wysiłek, by zatrzymać upadek w krainę cienia." Szef festiwalu w SanRemo Baudo chce za to pozwać Cossigę do sądu. Pieniąc się z wściekłości zarzuca sędziwemu ex-prezydentowi zwapnienie mózgu. Organizacje włoskich gejów i lesbijek zapowiedziały demonstracje z powodu wykluczenia Cristiny Bugatty, Sgarbi planuje konkurencyjny festiwal piosenki w prywatnej telewizji TV7 i zapowiada, że pozostanie "bolesnym cierniem w biodrze Baudo".
Jak dobrze, że nie dożyliśmy czasów, w których rząd musiałby ustąpić z powodu występu drag queen na festiwalu w Sopocie. Choć kto wie co powiedziałaby Liga Polskich Rodzin na takie szarganie wartości?
KRISZNA