Kobiety poradźcie... Mój włoski narzeczony za podpowiedzią swojego znajomego księdza chce, żebym mu podpisała separazione, ślub będzie w PL. Bardzo mnie to ubodło, bo dobrze mnie zna, zawsze płace za siebie, nigdy go nie poprosiłam o nic, a on mnie podejrzewa o najgorsze, bo nie przyniosę pieniędzy na zakup mieszkania, nie będę pracować...
Mieszkanie to ja mam tu w PL i bardzo dobrą pracę też, i dla niego muszę to wszystko porzucić. Najlepiej, żebym sprzedała mieszkanie i wniosła pieniądze (na szczęście na 5lat ogranicza mnie Urząd Skarbowy), ale to tak będzie zawsze mało w porównaniu do realiów w IT. Oczywiście, żadna kobieta z jego rodziny: matka, kuzynki, bratowa nie podpisały intercyzy, czyli w stosunku do mnie postępuje jakbym była osobą gorszej drugiej kategorii, ale tego się oczywiście wypiera...
Myślę, że podpiszę temu dusigroszowi intercyzę, ale z warunkami: co miesiąc będzie mi płacił na moje własne potrzeby (na moje konto we włoskim banku?) ale ile? 300, 500euro jak za badante/col? może mu doliczyć też ryczałt za sex, skoro jest taki cwany? opłaty za mojego lekarza i opiekę medyczną, leki, ubrania w ciąży, oraz o odszkodowaniu gdyby mu się zachciało rozwodu ze mną czy separacji - w związku z utraconą przeze mnie pracą w PL.
Może któraś z Was to przerabiała i wie jak nie dać się wykorzystać i zapewnić sobie godziwy byt? Czy notariusz włoski wpisze mi do umowy moje wymagania? czy to są umowy jednolite, czy można to kształtować? On pracuje w Comune i nie zarabia najgorzej...