Włochy, i co dalej?

Temat przeniesiony do archwium.
Z rządami we Włoszech jest trochę tak jak z ostrzeżeniami ze strony Chin Ludowych pod adresem byłego Związku Radzieckiego. Pekin wystosowywał kolejne poważne ostrzeżenie pod adresem Moskwy, a na Kremlu dzwony biły jak co dzień. Podobnie rzecz się ma z Półwyspem Apenińskim. Sześćdziesiąt gabinetów od zakończenia II wojny światowej wcale nie oznacza, że Włochy się rozpadają a gospodarka włoska staje okoniem i nie chce się rozwijać. Tak było, ale czy tak w dalszym ciągu jest? Prognozy i analizy nie tryskają optymizmem. Amerykański dziennik New York Times i brytyjski Financial Times w pesymistycznie utrzymanym tonie piszą o sytuacji gospodarczej na Półwyspie Apeniński. Podobnie część gazet francuskich, z Le Mondem na czele.
Oczywiście słowo „kryzys” w takich okolicznościach jest jak najbardziej na miejscu, bo rządzić nie ma kto, ale mieszkańcy tego pięknego kraju zapewne do takiej formy istnienia społeczno-politycznego białka w rodzimym wydaniu już się przyzwyczaili, chociaż, zdaniem obserwatorów, tym razem, odczuwają to boleśniej, a w ich dusze zakradł się pewien niepokój. Rozpad rządzącej koalicji może być widziany z różnych perspektyw – można się zastanawiać co dalej się będzie działo na włoskim podwórku, a można także patrzeć na to z punktu widzenia Europy. Gdy lewicę u władzy zastąpi prawica, to znów się zmienią polityczne barwy na mapie Unii. Prasa włoska nazajutrz po dymisji Romano Prodiego zastanawia się czy możliwy jest powrót do władzy centro-lewicy.

La Reppublica, dziennik zbliżony do tej właśnie orientacji politycznej, uważa, że porażka polityczna Prodiego to szach-mat dla całej lewicowej opozycji stanowiącej alternatywę dla włoskiej prawicy, która ostrzy sobie zęby, aby wrócić do władzy. Najbardziej ręce zaciera Berlusconi.

Włoski dziennik przestrzega przed wyciąganiem pochopnych wniosków, co uczyniła część komentatorów, na gorąco analizując wydarzenia we Włoszech, i każe spojrzeć bardziej wnikliwym okiem na wszystkie te mechanizmy, które doprowadziły do upadku rządu Romano Prodiego. Spowodowane to było nie wyjściem z koalicji niewielkiej partii centrum, gdyż ten krok był tylko ostatnim aktem sztuki nieporozumienia jaka miała miejsce między partiami centro-lewicowymi, zielonymi, radykałami, komunistami i całą lewicową resztą. Inny dziennik Corriere della Sera zauważa, że delfinem Romano Prodiego, jest burmistrz Rzymu, Walter Veltroni, który stoi na czele nowej partii demokratów. Jest energiczny, rzutki, ale za szybki. Sukces jego ugrupowania sprawił, że Veltroni już zapowiedział, iż w najbliższych wyborach powszechnych jego partia wystąpi samodzielnie, a to się nie za bardzo spodobało pozostałym ugrupowaniom na lewej stronie włoskiej sceny politycznej. Według dziennika La Stampa, to właśnie te słowa zmroziły mniejsze partie i doprowadziły do rozpadu koalicji, a w konsekwencji do obecnego kryzysu politycznego.

Francuski dziennik Le Monde widzi sprawy w czarnych barwach. Jego zdaniem Włochy zostały daleko w tyle, nie nadążają za zmianami na świecie, są podzielone i tkwią w bezruchu.

Francuska gazeta o mocno lewicowych skłonnościach, z przekąsem podkreśla to, że wszystkiemu winna jest maleńka, katolicka partia reprezentująca 1% elektoratu, którą stać było na to, aby zatrzymać rozpędzony ekspres reform jakie wprowadzał w życie rząd Romano Prodiego. Wprawdzie ich tempo realizacji było zaiste godne opieszałego żółwia, ale było. Teraz Włochy, które zdaniem Le Monde’a wloką się w ogonie Europy, zupełnie zastygły zablokowane instytucjonalną niemocą państwowej administracji.
Według francuskiej gazety, Włosi maja nosy spuszczone na kwintę, bo już ich nawet Hiszpanie przegonili jeśli chodzi o dochód narodowy na głowę jednego mieszkańca. O ile w latach 90. mówiono o włoskim cudzie gospodarczym, to w tej chwili, w kilkanaście lat później, karta zdecydowanie się odwróciła. Wtedy Irlandia była tym ubogim krewnym, teraz role się zmieniły. Irlandczycy są narodem o 30 % bogatszym od Włochów – stwierdza Le Monde. W 1960 roku gospodarka włoska rozwijała się w tempie niemal sześciu procent. W latach 70 i 80 – tempo zmalało o dwa procent, niemniej niemal czteroprocentowy rozwój budził szacunek i optymizm. Teraz Włochy przeżywają okres stagnacji, a gospodarka tego kraju rozwija się z szybkością będącą przeciwieństwem Ferrari na torach Formuły 1 – ekonomiści mówią o tempie poniżej 1 %. W ciągu ostatnich dwóch lat wyniki osiągane przez włoską gospodarkę były najsłabsze w całej strefie wspólnej waluty euro.

A zatem wyjątkowy kryzys w historii upadku rządów powojennej Republiki. Komentatorzy są zdania, że czas najwyższy aby mieć odwagę otworzyć oczy i zobaczyć, iż król jest rzeczywiście nagi.

Włoski tygodnik l’Espresso taki stan rzeczy widzi w korupcji, indolencji urzędników, fatalnie funkcjonującym i skorumpowanym aparacie administracji państwowej, w dziurawym jak sito prawie podatkowym, dzięki czemu pieniądze zamiast do skarbu państwa płyną do prywatnych kieszeni, wreszcie w tym, że każdy z ludzi ze świecznika władzy nastawiony jest na własny interes, widzi czubek swojego nosa, a nie dobro państwa. Prodi zanim odszedł ostrzegł, że pustka polityczna, to luksus, na który Włochy nie mogą sobie pozwolić. Tymczasem na ławkach prawicy w Senacie, szampan tryskał fontannami piany gdy Romano Prodi podał się do dymisji. Włochy czekają nowe wybory, tyle, że wcześniej trzeba byłoby zmienić fatalne prawo wyborcze. Tyle tylko, że każdy chce aby było według jego pomysłu – skrajna lewica i centrum marzy o takim systemie jaki jest w Niemczech, prawica chciałaby widzieć model francuski. Veltroni chciałby rozpisać w tej sprawie referendum. A jak na razie, sondaże dają 55% szans Berlusconiemu, 44% centro-lewicy.

Europa
Marek Brzeziński

« 

Do autora strony - uwagi, propozycje

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia